poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Nawojka


,,W samych początkach XV wieku przeżył Kraków sensację, którą nie wiadomo czemu wkłada się między legendy. Pewien szlachcic powziął podejrzenie, iż jeden z żaków Akademii to przebrana dziewczyna. W sieni kamienicy przyparł ją do muru i sprawdził. Za noszenie ubrań męskich groził wtedy kobietom stos, o czym przekonują losy Joanny d’Arc. Zapytana przez sędziów o powód tak zdrożnego postępowania, krakowska oskarżona miała odpowiedzieć: ‘Z miłości do wiedzy’. Od wyroku ocaliło ją stwierdzone przez świadków jej nienaganne prowadzenie się. Była córką wiejskiego nauczyciela z Wielkopolski. Po śmierci ojca postanowiła kształcić się dalej… Na własną prośbę oddano ją do klasztoru, gdzie została nauczycielką mniszek, później przełożoną. Historię tę opisał współczesny wypadkom opat wiedeński Marcin, góral ze Spiszu, który stosunki w krakowskich i śląskich szkołach znał z osobistego doświadczenia’’ - Paweł Jasienica ,,Polska Jagiellonów’’.










Nawojka miłowała wiedzę. Jej ojciec, ubogi żerca Sławomiej z sioła Pyzdry w analapijskiej prowincji Polanii, po śmierci żony całą swą miłość przelał na jedyną córkę, która pod jego opieką wyrosła na pannę urodziwą, o włosach do złotego runa podobnych. Ojciec nauczył Nowajkę tajników pisma tinezyjskiego, które niegdyś objawił ludziom biały orzeł Tinez Dwugłowy. Pismo to nosiło również słowiańską nazwę bukwicy od starokrasnego słowa ,,pükeva’’, czyli litera, bukwa. Nie obce jej były również turańskie runy znad rzeki Orchonu toczącej swe wody przez Białopolskę, oraz runy rowasz z dalekiego Atelkuzu. Znane jej były tajniki ziół i nazwy gwiazd. Rozpoznawała ptaki po głosie i zwierzęta ssące po zostawionych tropach. Umiała zamawiać choroby i znała parę prostych zaklęć. Jej ciekawość świata przypominała studnię bez dna.
Gdy kapłan Sławomiej przebity lodowym ościeniem Mar – Zanny udał się do Nawi w ślad za swą żoną, Nawojka tocząc krynice łez z modrych oczu, postanowiła udać się po dalsze nauki ku słynnym z licznych mędrców miast Południa obmywanych falami Morza Rajskiego. Za cel wędrówki obrała Ateny – gród w erze dwunastej założony przez Światłosławę, córkę greckiego króla Jeszy, przez Greków zwaną Ateną. Przez wzgląd na nią, Ateny w mowie słowiańskiej nosiły nazwę Światłosławice.
Nawojka z kosturem w białej dłoni, okryta szarym, podróżnym płaszczem z kapturem, szła niestrudzenie na południe przez prastare puszcze i wyniosłe góry o ośnieżonych szczytach. Nie raz i nie dwa zagrażały jej wilki i niedźwiedzie, strzygi, panki, léwice, lubieżni satyrowie, złośliwe jędze i wiedźmy, oraz rozbójnicy, którzy tylko w bajędach kierowali się poczuciem honoru. Nie oszczędzały jej ani palące promienie złotego cara Swaroga, porywiste wiatry, słota i śnieżyce.








Cierpiała głód i choroby, lecz uparcie szła do celu, aż w końcu jej stopy stanęły w granicach sławnej polis rodzącej artystów i filozofów. Idąc przez Trację dowiedziała się, że jako niewiasta poszukująca nauki nie będzie mile widziana w Grecji, gdzie jak mawiał Perykles, córki Aivalsy powinny żyć tak, aby nie mówiono o nich dobrze, ani źle. Mając to na uwadze, założyła męski chiton, czarem iluzji nadała sobie rysy przystojnego efeba i jęła się przedstawiać jako Amykleusz Novalis z greckiej kolonii polis w Analapii. Gdy przybyła do Aten, co dzień chłonęła nauki spływające z ust mistrza Sokratesa; starca siwobrodego, syna rzeźbiarza i akuszerki. Tenże Sokrates, którego pełen ciepła, mądry uśmiech przypominał młodej Słowiance jej dziadka i ojca, ilekroć wracał do domu spotykał się z pełnymi gniewu wymówkami swej młodszej odeń żony Ksantypy. Nie szczędziła mu ona wyzwisk; od leniów, obiboków, pasożytów, darmozjadów i jełopów, co dnie trawią na włóczędze miast na trosce o rodzinę. Sokrates nadaremno tłumaczył, że jego osobisty Demon zlecił mu misję nauczania ludzi o Prawdzie i czynienia ich przez to lepszymi. Ksantypa była głucha na wszelkie argumenty męża, a i nieraz w ruch szedł ciężki wałek do ciasta, kiedy filozof późną nocą powracał do domu. Słowianie opowiadali, że Ksantypa dlatego była nieludzka dla swego męża, bo nie była niewiastą z rodu Aivalsy, jeno szpetną i swarliwą babą wodną ze Sklawinii, która w dniu ślubu omamiła Sokratesa czarami. Nie u boku żony, jeno w gronie uczniów, filozof czuł się jak w rodzinnym domu.
- Nie przyszedłem was uczyć co macie myśleć, ale jak myśleć – przemawiał na Agorze. - Szukajcie prawdy jasnego płomienia, dążcie do niej jak roślina do światła, a wtedy będziecie bliżej Mądrości – wraz z innymi uczniami u stóp Sokratesa zasiadała Nawojka brana za efeba z Hiperborei, a jej serce pałało na myśl, że któregoś dnia znów przekroczy pasmo Montanii i złoży w darze Analapom perły filozofii greckiej. Sokrates często ją chwalił nie podejrzewając wcale, że ma przed sobą niewiastę. Nawojka tymczasem chłonęła wiedzę jak gąbka. Poznała tajniki greckiej mowy i pisma, filozofii przyrody, zdumiewających swym bogactwem opowieści o bogach i herosach, odkryła także zagmatwany wszechświat matematyki. Od obfitości wszelkich szkół filozoficznych i ich sprzecznych poglądów bolała ją głowa, jednak jej ukochanym mistrzem pozostał Sokrates.
- On szczerze poszukuje prawdy miast mówić ludziom co im się podoba i jestem pewien, że oddałby za nią życie gdyby przyszło co do czego – Nawojka przekonywała na sympozjonie swych kolegów wątpiących w wielkość Sokratesa.
Poznawała miasto coraz lepiej i nie wszystko wzbudziło w niej uznanie.

,,Przeraża mnie – pisała w swoim pamiętniku – że narody słynące ze swej kultury i oświaty jak Grecy, którzy nas, Słowian nazywają barbarzyńcami, praktykują u siebie odrażający proceder niewolnictwa, który w naszych krainach został zniesiony dekretem królów Lecha, Czecha, Rusa i Słowaka już na początku obecnego eonu, trzynastego od stworzenia świata’’.

Inni spośród uczniów Sokratesa lubili przebraną Nawojkę, jednak myśl niespokojna ich nurtowała, czemu powszechnie lubiany Amykleusz Novalis stroni od ćwiczeń cielesnych w gimnazjonie wymagających zrzucenia szat. Zwłaszcza jeden z nich, Filaret zabiegał o cielesne pieszczoty z rodzaju tych co były zgubą Sodomy z urodziwym kolegą, jednak za każdym razem spotykał się z odmową. Żądza rosła w nim i spać nie dawała, aż w końcu przed spotkaniem z mistrzem, Filaret pełen podejrzeń przyparł Amykleusza do muru. Zdarł zeń chiton odsłaniając wdzięki niewieście, zaś w szyi zerwał nawąz czarodziejki przez co prysło zaklęcie iluzji.
- Ty zdradziecka suko! - ryczał Filaret czerwony na twarzy i miejskiej straży wołał, a Nawojka stała pod murem naga jak najada, czerwona ze wstydu i zapłakana.
Wnet przybyli strażnicy i pochwycili ją. Na oczach gapiów nie szczędząc razów pognali ją w stronę sądu. Ktoś litościwy okrył jej nagość prześcieradłem. Wiele słów obelżywych padło pod adresem oskarżonej. Ateńczycy na co dzień wyrafinowani i kulturalni, teraz byli gotowi rozszarpać ją na strzępy z zajadłością zawstydzającą najdzikszych barbarzyńców. Prawie nikt jej nie bronił. Prawie czyni różnicę. Na wezwanie sądu zjawił się mistrz Sokrates. Nie przyłączył się do ogólnej nienawiści. Choć został oszukany przez Nawojkę, teraz apelował o łaskę dla niej.
- W męskim przebraniu kochałem ją jak syna – mówił Sokrates – teraz jest dla mnie niczym córka. Uwolnijcie ją, dobrzy ludzie!
- On się kiedyś doigra; za tę filozofię jeszcze mu każą wypić kielich cykuty do dna! - zawzięcie szeptali w kuluarach obywatele Aten niechętni Sokratesowi, który wypominał im ich niegodne zachowania.
Sędzia zwrócił się do Nawojki:
- Dlaczego to uczyniłaś, żałosna istoto?
- Z miłości do wiedzy – łkając odrzekła Słowianka aż pomruk zdziwienia przeszedł przez salę.
Mawiali później poeci, że w tym momencie sama Atena, w której Słowianie czcili jytnas Światłosławę ukazała się w bazylice i okryła zapłakaną Nawojkę swym płaszczem. Kronikarze jednak nie zanotowali nic takiego. Jakkolwiek by było, sędziowie udali się na naradę, a po naradzeniu się spytali Nawojkę.
- Skąd twój ród?
- Jestem z Królestwa Analapii, którą wy nazywacie Hiperboreą. Mieszkają tam Słowianie – wówczas w sędziów jakby piorun strzelił.
Zamierzali skazać dziewczynę na śmierć, lecz obawiali się, że król Analapii powziąłby wyprawę odwetową. Słowianie budzili w sercach Ateńczyków większy lęk niż Scytowie i Sarmaci. Nawojkę skazano więc na wygnanie. Z płaczem udała się do portu w Pireusie, gdzie pod strażą wsiadła na okręt płynący do Taurydy, a stamtąd przez Rox wróciła do ojczystej Analapii.


*

Wspomnienia z nauki w Atenach nawiedzały ja w snach. Na jawie Nawojka zasiadała na złotym tronie w Neście u boku króla Juranda III jako królowa Analapii. Jurand III z dynastii Dalmatydów założonej przez sławnego Lecha, poprosił Nawojkę o rękę gdy poznał historię o jej przygodach. Długo można by opowiadać o ich swaćbie i weselu, o licznych upieczonych z jego okazji kołaczach, pobitych wieprzach, wołach i kapłonach, o potokach przedniego miodu i wina. Nawojka na zamku w Neście miała teraz w zasobnej bibliotece dostęp do uczonych ksiąg z całego znanego wówczas świata: do manuskryptów z Egiptu, Babilonu, Niniwy, Bharacji, Atlantydy i Lemurii. Teraz jej głód wiedzy mógł zostać nasycony. Jednak swego oblubieńca miłowała Nawojka bardziej niż najcenniejsze księgi. Z jej inicjatywy wiele niewiast pobierających nauki w kącinach mogło zapoznać się z odkryciami i wynalazkami ludów z dalekich krańców zamieszkałej Ziemi.
W czas łowów król Jurand i królowa Nawojka odłączyli się od orszaku. Ich oczom ukazał się widok grozę budzący. Oto na drzewie wisiała półnaga panna za nogę zawieszona. Krew z niej skapywała, bo oto cztery strzygi, w zielone pióra przystrojone, pożerały nieszczęśnicę; chłeptały jej krew cieknącą z brzucha i ze smakiem zajadały wnętrzności. Król Analapii spiął konia i dobywszy miecza natarł na strzygi. Nie minęło pół godziny gdy wszystkie cztery potwory leżały z odrąbanymi głowami. Wówczas Nawojka wyjęła z kalety podręczny flakonik zawierający żywą wodę z Sobotniej Góry. Skropiła nią zwłoki dziewczyny, w wtedy wszystkie rany w okamgnieniu zagoiły się, tak że nawet ślad po nich nie został. Wyjedzone wnętrzności poczęły odrastać. Sprawiło to ból uratowanej wisielicy, tak że wrzasnęła wniebogłosy płosząc ptaki i zające. Król odciął ją z gałęzi, po czym zakrył jej nagość swym szkarłatnym płaszczem. Wówczas nadjechali inni łowcy i zabrano pannę za zamek do Nesty, gdzie dano jej jeść i pić. Przy zastawionym stole, królowa Nawojka wypytywała uratowaną.
- Jak cię zowią?
- Jestem Mokosia… Czarna… - dziewczyna faktycznie miała czarne włosy – ja dziewka z zamtuza. Poszłam do lasu wabić grzybiarzy. Spotkałam zbója, który obdarł mnie z szat i zawiesił za stopę na drzewie, a potem przyszły strzygi ze spiżowymi zębami. Nie chcę wracać do zamtuza – łkała przeskoczka. - Tam jest strasznie.
- Na życie Mokoszy; nie wrócisz tam więcej! - uroczyście obiecała królowa Nawojka. - Zostaniesz moją damą dworu – twarz Mokosi Czarnej rozpromienił uśmiech.


*








Za panowania Juranda III do Analapii przybył młody jeszcze Ateńczyk, Platon i osiedlił się na zachodzie prowincji Montanii. Spotkał tam pokutującego starca Karkonosza, który pomagał niewiastom dźwigać chrust. Niegdyś nie chciał pomagać w pracy starej matce, aż ta zmarła z przepracowania, więc teraz wyrokiem Welesa został skazany na taką pokutę. Platon rozmawiając z Karkonoszem, zaczął po raz pierwszy stawiać sobie pytania o cel i sens życia, a po powrocie do Aten został uczniem mistrza Sokratesa. Na pamiątkę tego wydarzenia, zachodnia część Montanii otrzymała nazwę Gór Mędrców.









Mokosia Czarna pełna podziwu dla królowej Nawojki zapragnęła pójść w jej ślady i też pobierać nauki w Atenach. Wbrew jej woli przyprawiwszy sobie brodę, poleciała do Aten rydwanem ciągniętym przez gryfy. Gdy przybyła na miejsce, mistrz Sokrates już nie żył. Złośliwi wrogowie oskarżyli go fałszywie o szerzenie ateizmu i przymusili do wypicia pucharu cykuty. Jego następcą został Platon. Mokosia Czarna udała się do niego po nauki, lecz została zdemaskowana już tego samego dnia. Groziła jej sroga kara, a mowę w jej obronie wygłosił młody Arystoteles ze Stagiry – uczeń Platona i późniejszy mistrz Aleksandra Wielkiego. Sąd bacząc, że oskarżona jest damą dworu królowej potężnej Analapii i że jej śmierć mogłaby ściągnąć na Ateny karną ekspedycję barbarzyńców, skazał ją tylko na wygnanie. Mokosia Czarna przepełniona wstydem udała się do Bohemii. W stołecznym Piropolis poślubił ją sam król Cudomir VII, a o ich hucznym weselu słyszano nawet w Persji, Hiszpanii i w Abisynii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz