,,Europejczycy uważali, że Afryka to ląd tajemnic. Nasłuchali się opowieści o ludziach z głowami psów, ludożercach i magicznych fontannach. Gdzieś w głębi kontynentu miał podobno istnieć kraj chrześcijański , którego królem był Jan Prester. Wierzono też w rzekę złota i w to, że płynący nią podróżnicy mogą dotrzeć do Edenu otoczonego ścianą ognia'' – Dinah Starkey ,,Atlas odkryć''.
Kiedy
byłem małym dzieckiem, myślałem, że Tarzan istniał naprawdę i
założył Tanzanię, a także w to, iż biały człowiek
dostatecznie długo przebywając w Afryce może się pod wpływem
promieni słonecznych zamienić w Murzyna. Od czasów dzieciństwa
fascynowała mnie afrykańska fauna – w szczególności krokodyle,
nosorożce i wielkie koty. W wieku przedszkolnym wydawały mi się
znacznie bardziej interesujące od psów. W drugiej czy trzeciej
klasie szkoły podstawowej oglądałem na ,,Polsacie''
serial przyrodniczy ,,Daktari''
o mieszkającym w Afryce weterynarzu Marshu Tracey'u, który miał
min. szympansicę i widzącego podwójnie lwa Clarensa. W 1995 r.
wielki wpływ na moją wyobraźnię wywarła kreskówka Disneya
,,Król Lew''
prawdopodobnie zainspirowana malijskim eposem o Sundżacie.
Wymyślałem własne wersje ,,Króla
Lwa'', w których
występowały dinozaury, owady, zwierzęta morskie, zwierzęta z
polskich lasów, a nawet … jedzenie (sic!). Na tworzenie własnej,
fantastycznej wizji Afryki wpłynął również cytat z Andrzeja
Trepki, który w rozdziale o
gorylu wspomniał jak fantazjowano na temat tych zwierząt od
starożytności do XIX wieku:
,, […] Andrew Battel. […] barwnie opowiadał kompanom o dziwach tajemniczej wówczas, wręcz legendarnej Afryki, uchodzącej za pandemonium olbrzymów, karłów i potworów […]'' - Andrzej Trepka ,,Co kaszalot je na obiad''?
Wspomniany
tu Andrew Battel był angielskim korsarzem z XVI wieku, którego
Portugalczycy więzili w afrykańskiej twierdzy Mayumba. W klasie
piątej przeczytałem ,,W pustyni i w puszczy'' Henryka
Sienkiewicza – książka ta nie uczyniła ze mnie rasisty, jak
obawiają się zwolennicy politycznej poprawności, ale wręcz
przeciwnie – pokazała, że Murzyni mimo różnic w wyglądzie i
sposobie życia mają taką samą godność jak biali (przynajmniej
ja tak zrozumiałem jej przesłanie). W klasie piątej przeczytałem
również ,,Tomka na Czarnym Lądzie'' Alfreda Szklarskiego,
później zaś ,,Tomka w grobowcach faraonów'' tegoż autora.
W klasie szóstej słuchałem z kasety ,,Kopalnie króla
Salomona'' Henrego Ridera Haggarda, w której to powieści
biblijny Ofir został utożsamiony z Zimbabwe. Jeśli chodzi o moje
zdanie na temat tego pięknego, lecz naznaczonego piętnem nędzy,
głodu, chorób i wojen kontynentu, to uważam, że teraźniejszość
Afryki w pewnej mierze przypomina przeszłość Europy. Składają
się na to młode, zamieszkane przez wiele plemion państwa, których
tożsamość wciąż się jeszcze kształtuje, tak jak tożsamość
Polski w X wieku, oraz młode, dynamicznie się rozwijające Kościoły
pozostające w stałej konfrontacji z islamem i pogaństwem tak jak
Kościół w średniowieczu.
Afryka
jest wdzięcznym tematem dla fantastów. To właśnie w kongijskiej
puszczy żył XX – wieczny, biały heros Tarzan, który przeżywał
przygody min. w tajemniczym mieście Opar. Lovecraft pisał o
zaginionej, białej cywilizacji z Konga, oraz o jadowitej musze,
która zanurzyła się w atramencie i własnym ciałem pisała po
papierze. W erze hyboryjskiej odpowiednikiem Afryki były takie kraje
jak Kush (Kusz to starożytne państwo na terenie obecnego Sudanu),
Darfar, Keshan, Punt (nazwa nawiązuje do krainy prawdopodobnie na
terenie dzisiejszej Somalii, gdzie egipska królowa Hatszepsut
wysłała wyprawę handlową), Zembabwei (w czasach Roberta Ervina
Howarda Zimbabwe było kolonią brytyjską i nosiło nazwę Rodezja
na cześć sir Cecila Rhodesa), oraz barbarzyńskie Czarne Królestwa,
a wśród nich … Amazon (pomysł ten nawiązuje do wojowniczek z
Dahomeju). Sam Conan został wodzem murzyńskiego plemienia
Bamulusów, stale walczącego z sąsiadami, a także uratował białą
brankę przed potworem z Doliny Zaginionych Kobiet. Conan był
również piratem z Czarnego Wybrzeża – pływał na statku
,,Tygrysica'' razem z shemicką wojowniczką Belith, mającą
pod swymi rozkazami Murzynów. W utworach kontynuujących dzieło
Howarda, pióra Lina Cartera i Sprague de Campa jeden z owych
murzyńskich piratów, imieniem Juma założył własne królestwo na
Czarnym Wybrzeżu, gdzie po latach ugościł Conana (te historie
nasuwają mi skojarzenia z współczesnymi somalijskimi piratami). W
,,Mistrzu i Małgorzacie'' potępieńcy z różnych epok,
przybyli do Moskwy na bal Wolanda przyprowadzili ze sobą murzyńskich
niewolników. We ,,Władcy Pierścieni'' po stronie Saurona
walczył zniewolony przez niego czarnoskóry lud Harradrimów,
dosiadający podobnych do słoni, olbrzymich zwierząt – olifantów
(jednym z pierwowzorów Harradrimów byli Somalijczycy walczący w
armii francuskiej podczas I wojny światowej). W ,,Harrym Potterze
i Kamieniu Filozoficznym'' Quirell,
opętany przez Voldemorta nauczyciel obrony przed czarną magią
nosił turban i mówił, że to dar od afrykańskiego władcy za
obronę przed zombie (w rzeczywistości skrywał pod turbanem drugą
twarz, należącą do Sami Wiecie Kogo). W ,,Niekończącej
się historii'' występował
centaur; pół – Murzyn, pół – zebra, zaś w ,,Przed
świtem'' Stephenie Meyer do
Forks przybył min. egipski wampir Amun (jego imię nawiązuje do
egipskiego boga Amona). Jakub
Wędrowycz razem z Semenem i swoim prawnukiem Piotrusiem poleciał
sterowcem do Egiptu zdejmować klątwę faraona (Piotruś uwolnił z
niewoli szejka etiopską księżniczkę). Alchemiczka Stanisława
Kruszewska, która znała osobiście Teodora II Kassę, w czasie II
wojny światowej była w Etiopii i walczyła z włoskim okupantem.
Etiopczycy nazywali ją ,,Sadia''.
Pracując jako nauczycielka w krakowskim liceum dla dziewcząt uczyła
je o chrześcijańskiej Nubii. Z kolei przypominający wyglądem
szympansa, botanik, prof. Apfelbaum był razem z Niemcami w Tanganice
(dziś Tanzania), skąd przywiózł do Warszawy czarny lotos i
wielkiego, jadowitego pytona Sathę. W powieści historyczno –
fantastycznej ,,Księżyc i Słońce''
Vondy Mc Intyre w karuzelu zorganizowanym przez Ludwika XIV wzięła
udział min. abisyńska królowa, zaś w ,,Amerykańskich
bogach'' Neila Gaimana pojawia
się Anansi; afrykański bóg – pająk. W ,,Wilczarzu''
Marii Siemionowej pojawia się wzmianka o odległej, murzyńskiej
krainie Monomatopamie. Jest to dawna nazwa Zimbabwe (obecna nazwa
wywodzi się od stolicy Monomatopamy). Wreszcie w filmowej trylogii
Luca Bessona o Arturze i Minimkach, tytułowe skrzaty żyły w
symbiozie z pewnym afrykańskim plemieniem.
- byłem na Seszelach,
- odwiedziłem murzyńską wioskę,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz