,,Biała Dama dziwna istota podobna do Wieszczyc. Postać kobieca o twarzy białej jak Księżyc i ubrana w śnieżnobiałe szaty. Mieszka w starych zamkach, dworcach i domach, gdzie zjawia się o północy. Może wychodzić z zegarów, szpar, mysich dziur i z dziur w suficie. Nosi klejnoty, towarzyszą jej sowy, lelki, żbiki, zające, rysie, wilki... Niektórzy się jej boją, choć nikogo jeszcze nie skrzywdziła. Ze źródeł historycznych wiemy o niej z 'Gesta hybridorum', gdzie ukazała się królowi Mrukvie I oraz z 'Codex vimrothemsis'. Jest tam wzmianka o Białej Damie rządzącej rusałkami i wodnikami. Ponadto ostrzegła Sowiego przed poszukiwaniem skarbu Kościeja I Nieśmiertelnego w ruinach pałacu w Presnau (Daleki Zachód). Nie znamy jej ojca, ni matki, ani nikogo z rodziny'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.
Ten
ranek był bardzo uroczysty. Krocie żbików i ludzi o żbiczych
głowach zgromadziły się na łące u stóp wysokiej, nienazwanej
jeszcze góry na polskiej ziemi. Było to na przedmieściach miasta
Karpaty. Gdy Żbiczanie pojęli, że wyniszczyli Zajęczan, ogarnęła
ich trwoga - chcieli tylko dać nauczkę tym ,,tchórzaczkom''. Gdy
zrozumieli swój błąd, poszli do Rokitnickiego Sioła. Boruty
jeszcze nie było, za to ujrzeli Leśną Matkę, płaczącą na ich
widok ze szczęścia. Gdy poprosili o radę, usłyszeli:
- Odrzućcie
miecz krwawy, którym służyliście Mieczywładowi i jego samego,
oraz spróbujcie naprawić to coście zniszczyli.
Żbiczanie
porzucili chramy i ołtarze Mieczywładowe, lecz Zajęczan już nie
było. Podobno ostali się jeszcze na jakichś maleńkich wysepkach
na Morzu Śródziemnym. Wciąż jeszcze trwało oblężenie twierdzy
Opołonek. Trzeba je natychmiast przerwać.
Żbiczanie
prosili Borutę o króla, tak jak u Płanetników, czy upiorów. Pan
lasów zgodził się. W Rokitnicy włożył złotą, wysadzaną
krwawnikiem koronę na skroń hetmana Żbiczan - Mrukvy, odtąd
Mrukvy I.
-
Zajęczanie przeżyli w twierdzy Opołonek - rzekł Boruta - Możesz
tam jechać, bo jeszcze trwa oblężenie. To są młodzi, dzielni
wojownicy, o nazwie Varkyderat.
- Hm...
Dzieci wojny? - zdumiał się jakiś żbik.
- Zakon
założył zabity przez strzygę, ażdachę, Płanetnika i Żbiczanina
z łuku, Sporysz, a pieśń nazywa go Sporyszem Harcerzem. Varkyderat
powstał we wsi Waga, obecnie spalonej i porosłej lasem. Idź pod
Opołonek i zawrzyj wreszcie pokój...
- Tak
zrobię - odrzekł Mrukva I.
Król
Żbiczan miał za żonę niejaką Lisyvkę. Jej imię wywodzi się od
słowa ,,las''. Wiedziano o jej dobroci (ratowała Zajęczan z
narażeniem życia, bo wówczas Żbiczanie mordowali wszystkich
obrońców ,,zającogłowych'') i odwadze (wydarła dziecko siostry
ze szponów strzygi). Ksiądz Descalzo ubolewał kiedyś, że łatwiej
zwracamy uwagę na zło, niż dobro, a jeśli nawet widzimy dobro, to
tylko w jego spektakularnych przejawach, jak na przykład bohaterstwo
Lisyvki. I my nie znamy jej serca jako córki, siostry, matki i żony,
wiemy tylko, że zasłużyła na wdzięczną pamięć Żbiczan.
Twierdza
Opołonek leżała na wielkiej połoninie (wówczas jeszcze nie było
Bieszczad). Otaczała ją głęboka fosa, nad którą górował
wielki zamek, pełen wąskich okien, baszt, hurdycji, kryjący w
sobie setkę Zajęczan. Byli to Varkyderowie, ich rodziny i
mieszkańcy okolicznych wsi. Cegły spajano białkiem z kurzych jaj,
a z żółtek wypiekano sękacze. Nadaremno próbowali go zdobyć
Żbiczanie, jak też wąpierze, latawce, ażdachy, ały i smoki. Król
Mrukva z królową Lisyvką jechał konno z Rokitnicy w stronę
Opołonka. ,,Co stało się z dzielnymi Varkyderami''? - zadawali
sobie pytanie. Wreszcie przybyli na miejsce i ujrzeli triumf Żbiczan.
Bramy zostały wyważone, a żbiczańscy wojownicy wbiegli na teren
twierdzy, uważnie wypatrując zaczajonych wrogów. Jednak ujrzeli
tylko trupy wygłodzonych Zajęczan. Zrozumieli. Załoga Opołonka
wolała umrzeć z głodu, niż poddać się. Chęć rabowania
kosztowności przeszła im po ujrzeniu tego świadectwa. Nagle -
zabrzmiały trąby i w bramie ukazał się król Mrukva z królową
Lisyvką. Żbiczanie poznali ich po koronach.
-
Ave'tiye payen royek ad roykova1!
- krzyknęli zdobywcy i opowiedzieli całą historię.
Mrukva i
Lisyvka słuchali w skupieniu, po czym król wziął bukiet
czerwonych róż, które zamierzał dać królowej i złożył je u
stóp najmłodszego z poległych. Bowiem w obronie Opołonka walczyło
wiele dzieci w wieku od ośmiu do dziesięciu lat. Wtem-
Żbiczanie
ujrzeli tajemniczą postać idącą ku nim. Przypominała Dziewannę
ubraną w biel śniegów, lecz jej twarz, dłonie i włosy też były
białe. Pewien łucznik imieniem Czoko (Čoko)
strzelił z łuku, lecz nie trafił. Postać zdawała się wychodzić
ze starego zegara - wynalazku Zajęczan.
-
Pacis alden payen - rzekła łagodnie zjawa - ys tzay Mistra Vakilis2
- przedstawiła się.
- Jesteś
pierwszą Białą Damą jaką widzę - rzekł Mrukva I, lecz istota
nie odpowiedziała. Wreszcie przemówiła.
- Ujrzałam
wiele nienawiści, która jest w was. Nie okłamujcie się! Moje
siostry, Wieszczyce Losu wiele mi mówiły o niej , lecz nie
wierzyłam im, dopóki nie ujrzałam waszych Rykara wartych wojen.
Ktokolwiek z was umie się wznieść ponad swą nienawiść, niech
dziękuje Agejowi... - po tych słowach dygnęła i wróciła do
zegara.
Na
ruinach Opołonka huczał wiatr. Wszyscy Żbiczanie od Dalekiego
Zachodu począwszy uznali w Mrukvie swojego prawowitego króla. Jego
państwo sięgało od granicy z Oxlandem na północy do Morza
Śródziemnego na południu. Część Zajęczan schroniła się tam
na małych wysepkach. Największa z nich, wielkości powiatu,
otrzymała nazwę Wyspy Zajęczan. Jej mieszkańcy mieli już królów
i królowe, tak jak u innych ras, których symbolem było berło z
muchomora. Nie prowadzili wojen i nie mieli wojska. Handlowali z
afrykańskim plemieniem Bastów - ludzi z głowami kotów nubijskich.
Wytwarzali bisior i purpurę dla nich. Kultura tych Zajęczan
przetrwała bardzo wiele - według Kosy Oppmana (,,Perłowy
latopis'') żyli jeszcze w erze jedenastej, a nawet dwunastej!
Mrukva
postanowił, że odwiedzi Wyspę Zajęczan i przeprosi ich za ciężkie
winy Żbiczan wobec nich. Zgodnie z postanowieniem, naszykował sobie
korab i udał się na wyspę. Był sztorm i korab Mrukvy rozbił się
u wybrzeży wyspy. Tam Zajęczanie pomni jego zbrodni na nich, gdy
był jeszcze zaślepiony przez Mieczywłada, sami również
zaślepieni, ubili go i sponiewierali ciało. Ocalałemu Żbiczaninowi
rzekli, by powiedział królowej Lisyvce o żądaniu zapłacenia za
ciało męża wielką ilością marchwi i kapusty.
Lisyvka
stanęła przed gronem doradców starych i młodych. Zapytała obu co
czynić. Młodzi niewiele wiedzieli o wojnie, więc pełni oburzenia
domagali się ukarania niedobitków Zajęczan. Starzy wiedzieli, że
nienawiść zaślepia serce, więc prosili o łaskę dla
niegościnnych wyspiarzy. Mądre serce Lisyvki mimo bólu po starcie
męża chciało raczej przebaczenia niż odwetu. Dlatego zgromadziła
wymaganą marchew i kapustę, wsiadła w korab i popłynęła na
Wyspę Zajęczan. Przeprosiła ich za zbrodnie żbiczańskie,
popłakała się mówiąc o swoim bólu jako wdowy po Mrukvie, a sami
Zajęczanie pożałowali czynu. Lepsze to niż wojna.
1
Pozdrawiamy was królu i królowo!
2
Pokój wam, jestem Białą Damą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz