,,Zëma
W zëme biôłó je wszędze,
A jak to z nama będze?
Będze można sę gonic po
sniegu obzérac piękne lodëkol brzegu.
Na miechu jezdec
snieżelca lepic [...]
To wszëtko je mało -
ju cemno sę stało"... - Marzena Drawc, kl. V1
Mar
- Zanna przebywała w nadmorskiej jaskini, a jej córka Zima jeździła
na Białym Turze. Nastał właśnie jej czas i lód ściął morze,
rzeki, jeziora i stawy. Zajęczanie musieli wyrąbywać bryły lodu i
rozmrażać je nad ogniem. Jednak ta Zima była jakaś inna. Mar -
Zanna rzekła do córki:
- Rzuć
swym lodowym młotem do góry! - Zima spełniła polecenie i uderzyła
młotem w chmury.
Te
zaś oziębiły się. Zanosiło się na deszcz, lecz spadł grad.
Zajęczanie, Oxiowie, Wydrzanie, chochliki, Płanetnicy, upiory,
strzygi, buby, ażdachy, ały, latawce, wąpierze i Enkowie ujrzeli
jak z chmur leci jakby kasza ze szkła. Opada w dół i niszczy
rośliny. Potem po raz pierwszy spadł śnieg. Wszyscy w osłupieniu
patrzyli na wirujące, białe płatki (każdy w innym kształcie),
zimne w dotyku i szybko tające. Od tego czasu, śnieżynka stała
się herbem Zimy - córka Mar - Zanny wyhaftowała sobie taką na
swej czarnej sukni. Zsiadła z grzbietu Białego Tura i utoczyła
kulę. Najpierw jedną, potem drugą, wreszcie trzecią. Ułożyła
je jedną na drugiej, a środkowej dolepiła ręce. Największej
dolepiła grube nogi. Nowa istota otrzymała oczy z węgla i nos z
marchwi (Marchwiosza zabiła już mantrykona), a łeb zakryła
nieużytecznym, czarnym garnkiem.
-
Z śniegu powstałeś, będziesz nazywał się Śnieżelec - rzekła
Zima, pokazując bałwana matce. - Erpen potestas Agejistis lyvayet'3
- szepnęła do śniegowego ucha, a Śnieżelec ożył i głęboko
skłonił się Zimie i jej matce.
Następnie
wziął uzdę Białego Tura i począł na zawsze już służyć
Zimie. A śnieg padał i padał...
*
Wygaśli
ojcowie i matki Zajęczan, przetrwały ich dzieci, za młode by
dziedziczyć. Lasy, pola i łąki były zasypane, a wszystkie istoty
marzły i często też marły z głodu. Leśna Matka uczyła ptaki,
by migrowały do ciepłych krajów (do ,,wyraju''), a małe zwierzęta
by zasypiały. Uczyła przetrwać wiewiórki, borsuki, daniele, sarny
i dziki, a jej mąż - wilki, rysie i niedźwiedzie. Spały nawet
Abajow i Biała Żmija. ,,Jak długo to potrwa"? - pytano się z
trwogą.
Pewien
Zajęczanin, o którym powszechnie wiadomo było, że ma dobre serce,
zimą stał się złodziejem. Włamywał się wraz z synem do cudzych
chat i zagród, by zabierać z nich żywność. Nieraz z obrzydzeniem
widział jak to samo robiły strzygi. Kiedyś przyłapał na
kradzieży Płanetnika i apelował do jego poczucia honoru:
- A to waść
żadnej ambicji nie macie, że kradniecie? - teraz zaś sam to robił,
choć wzorem tamtego Płanetnika umyślił sobie, że zabiera
bogatszym i że nie przynosi to ujmy jego honorowi. Raz kradł dużą
rodzinę, a wtedy najmłodsze dziecko umarło z głodu. Wreszcie
trafiła kosa o kamień. Obu złodziei złapano, a ci płakali. Wieś
była oburzona odkryciem ich tożsamości, gdy ich zdemaskowano.
Skończyło się na tym, że ojca i syna ukamienowano, a potem
rozszarpano jak to robiły strzygi.
Oxiowie
i Wydrzanie świetnie znosili zimę pod troskliwą opieką Juraty.
Swobodnie łowili ryby w morzach jak i jeziorach i rzekach, a po
pracy lepili bałwany, jeździli na sankach i nartach, oraz na
łyżwach. Samemu mając nadmiar, chętnie i w sposób zorganizowany
dzielili się z głodującymi Zajęczanami, dzięki czemu ocalili
wielu z nich od śmierci z głodu. Wydrzanin Budrys ze Świtezi
zaprowadził pewien ród Zajęczan nad jezioro Mamir gdzie fale
wyrzuciły na brzeg szczupaka wielkości pięciu żubrów i suma
wielkiego jak wieloryb płetwal błękitny. Zajęczanie osiedlili się
tam i mieli żywności na bardzo długi czas.
*
W
owym czasie niektóre zające, oraz wszystkie gronostaje i łasice
zbielały, co umożliwiło im stanie się niewidocznymi na śniegu.
To samo Boruta i Leśna Matka umożliwili Zajęczanom. Tak powstali
Zajęczanie Białogłowi. Ponadto ubierali się na biało, więc
strzygi miały kłopot z ich wytropieniem. Jednak Rykar przez ,,grafa
Lichona" wmówił Zajęczanom, że Białogłowi są niżsi, że
niszczą żywność, że trzeba ich zabijać i zjadać. Początkowo
mu wierzono; jedni drugich zabijali na najróżniejsze sposoby. Zima
wyzwoliła okrucieństwo jakiego wcześniej nie było. Również
,,Białogłowcy" zaczęli się mścić i jedni na drugich
polowali, a strzygi wyżerały z przerębli trupy obu. Wreszcie gdy w
rodzinie szarogłowego Płochacza urodziła się pod koniec zimy
białogłowa Śnieguliczka, wzajemna rzeź miała się na ukończeniu.
Wreszcie zakończyła się, a sędziwa Śnieguliczka - matka Zajęczan
Białogłowych urodziła Korę I.
1
Wiersz zaczerpnięty z podręcznika do geografii
2
Przez potęgę Ageja: żyj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz