sobota, 25 maja 2013

Gniew Zimy



,,Zëma 
W zëme biôłó je wszędze,
A jak to z nama będze?
Będze można sę gonic po
sniegu obzérac piękne lodëkol brzegu.
Na miechu jezdec
snieżelca lepic [...]
To wszëtko je mało -
ju cemno sę stało"... - Marzena Drawc, kl. V1



Mar - Zanna przebywała w nadmorskiej jaskini, a jej córka Zima jeździła na Białym Turze. Nastał właśnie jej czas i lód ściął morze, rzeki, jeziora i stawy. Zajęczanie musieli wyrąbywać bryły lodu i rozmrażać je nad ogniem. Jednak ta Zima była jakaś inna. Mar - Zanna rzekła do córki:
- Rzuć swym lodowym młotem do góry! - Zima spełniła polecenie i uderzyła młotem w chmury.
Te zaś oziębiły się. Zanosiło się na deszcz, lecz spadł grad. Zajęczanie, Oxiowie, Wydrzanie, chochliki, Płanetnicy, upiory, strzygi, buby, ażdachy, ały, latawce, wąpierze i Enkowie ujrzeli jak z chmur leci jakby kasza ze szkła. Opada w dół i niszczy rośliny. Potem po raz pierwszy spadł śnieg. Wszyscy w osłupieniu patrzyli na wirujące, białe płatki (każdy w innym kształcie), zimne w dotyku i szybko tające. Od tego czasu, śnieżynka stała się herbem Zimy - córka Mar - Zanny wyhaftowała sobie taką na swej czarnej sukni. Zsiadła z grzbietu Białego Tura i utoczyła kulę. Najpierw jedną, potem drugą, wreszcie trzecią. Ułożyła je jedną na drugiej, a środkowej dolepiła ręce. Największej dolepiła grube nogi. Nowa istota otrzymała oczy z węgla i nos z marchwi (Marchwiosza zabiła już mantrykona), a łeb zakryła nieużytecznym, czarnym garnkiem.
- Z śniegu powstałeś, będziesz nazywał się Śnieżelec - rzekła Zima, pokazując bałwana matce. - Erpen potestas Agejistis lyvayet'3 - szepnęła do śniegowego ucha, a Śnieżelec ożył i głęboko skłonił się Zimie i jej matce.
Następnie wziął uzdę Białego Tura i począł na zawsze już służyć Zimie. A śnieg padał i padał...

*
Wygaśli ojcowie i matki Zajęczan, przetrwały ich dzieci, za młode by dziedziczyć. Lasy, pola i łąki były zasypane, a wszystkie istoty marzły i często też marły z głodu. Leśna Matka uczyła ptaki, by migrowały do ciepłych krajów (do ,,wyraju''), a małe zwierzęta by zasypiały. Uczyła przetrwać wiewiórki, borsuki, daniele, sarny i dziki, a jej mąż - wilki, rysie i niedźwiedzie. Spały nawet Abajow i Biała Żmija. ,,Jak długo to potrwa"? - pytano się z trwogą.
Pewien Zajęczanin, o którym powszechnie wiadomo było, że ma dobre serce, zimą stał się złodziejem. Włamywał się wraz z synem do cudzych chat i zagród, by zabierać z nich żywność. Nieraz z obrzydzeniem widział jak to samo robiły strzygi. Kiedyś przyłapał na kradzieży Płanetnika i apelował do jego poczucia honoru:
- A to waść żadnej ambicji nie macie, że kradniecie? - teraz zaś sam to robił, choć wzorem tamtego Płanetnika umyślił sobie, że zabiera bogatszym i że nie przynosi to ujmy jego honorowi. Raz kradł dużą rodzinę, a wtedy najmłodsze dziecko umarło z głodu. Wreszcie trafiła kosa o kamień. Obu złodziei złapano, a ci płakali. Wieś była oburzona odkryciem ich tożsamości, gdy ich zdemaskowano. Skończyło się na tym, że ojca i syna ukamienowano, a potem rozszarpano jak to robiły strzygi.
Oxiowie i Wydrzanie świetnie znosili zimę pod troskliwą opieką Juraty. Swobodnie łowili ryby w morzach jak i jeziorach i rzekach, a po pracy lepili bałwany, jeździli na sankach i nartach, oraz na łyżwach. Samemu mając nadmiar, chętnie i w sposób zorganizowany dzielili się z głodującymi Zajęczanami, dzięki czemu ocalili wielu z nich od śmierci z głodu. Wydrzanin Budrys ze Świtezi zaprowadził pewien ród Zajęczan nad jezioro Mamir gdzie fale wyrzuciły na brzeg szczupaka wielkości pięciu żubrów i suma wielkiego jak wieloryb płetwal błękitny. Zajęczanie osiedlili się tam i mieli żywności na bardzo długi czas.



*
W owym czasie niektóre zające, oraz wszystkie gronostaje i łasice zbielały, co umożliwiło im stanie się niewidocznymi na śniegu. To samo Boruta i Leśna Matka umożliwili Zajęczanom. Tak powstali Zajęczanie Białogłowi. Ponadto ubierali się na biało, więc strzygi miały kłopot z ich wytropieniem. Jednak Rykar przez ,,grafa Lichona" wmówił Zajęczanom, że Białogłowi są niżsi, że niszczą żywność, że trzeba ich zabijać i zjadać. Początkowo mu wierzono; jedni drugich zabijali na najróżniejsze sposoby. Zima wyzwoliła okrucieństwo jakiego wcześniej nie było. Również ,,Białogłowcy" zaczęli się mścić i jedni na drugich polowali, a strzygi wyżerały z przerębli trupy obu. Wreszcie gdy w rodzinie szarogłowego Płochacza urodziła się pod koniec zimy białogłowa Śnieguliczka, wzajemna rzeź miała się na ukończeniu. Wreszcie zakończyła się, a sędziwa Śnieguliczka - matka Zajęczan Białogłowych urodziła Korę I.

1 Wiersz zaczerpnięty z podręcznika do geografii
2 Przez potęgę Ageja: żyj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz