Między
istotami rozumnymi nie było wojen. Jedynie Enkowie walczyli z
Čortami.
Wielkie wojny dobra ze złem miały miejsce w erze pierwszej gdy
wygnano Rykara, oraz pod koniec ery trzeciej. Za to nie było wojen
między Zajęczanami, Wydrzanami i Oxiami. Jedynie w czasie Pierwszej
Zimy Śnieżnej, Zajęczanie okryli się hańbą bratobójczych,
wzajemnych mordów ,,szarogłowców'' i ,,białogłowców''. Szybko
od nich odstąpili. Gdy matka rodu ,,białogłowych",
Śnieguliczka umierała, na łożu śmierci miała straszną wizję:
- Krew,
dużo krwi!- majaczyła. - Będą straszne zbrodnie i jedne istoty
zrodzone z miłości, będą mordować inne istoty zrodzone z
miłości. Ziemia będzie zbryzgana krwią Zajęczan. Jednak... -
dalej nie zdążyła powiedzieć, bo jej dusza była już w Nawi.
- Cała
nadzieja w Ageju - szepnęła jej do ucha córka Kora I.
Minęło
wiele lat. Mar - Zanna i Zaraza siedziały przed jaskinią i bawiły
się grzebiąc w kałuży. Wreszcie wyjęły z dna bryłę błota i
poczęły bawić się nią. Wreszcie Mar - Zanna połknęła kulę z
błota i zaszła w ciążę. Urodziła syna mając pozwolenie od
Ageja. Był to mężczyzna, lecz miast głowy miał wielki płomień
ognia. Matka dała mu miecz i tarczę, po czym rzekła:
- Nadaję
ci imię Mieczywład Gniewnik. Idź i rozpętaj wojnę, która
zniszczy Zajęczan, Oxiów i Wydrzan.
Mieczywład
dostał od Rykara pochodnię i poszedł rzucić ją na ziemię.
Tymczasem z morza wyszedł mąż o dwóch głowach, zbrojny w miecz i
tarczę. Był synem Swarożyca i Płanetnicy, imieniem Mewa. Imię
jego: Mieczysław. Agej rzekł do niego:
-
Będziesz wojował przeciw Mieczywładowi i innym Čortom.
Dozwoliłem Mar - Zannie, by go poczęła i urodziła. Dozwalam, by
kusił Żbiczan do wojny; tylko ja to rozumiem. Na tym młodym
jeszcze świecie będzie wiele zła, lecz i nawet to będzie
ostatecznie przyczyną dobra. Zło nie może być jednak uznane
przeze mnie, bo jestem sprawiedliwy. Zginie, a z nim ci co je czynią.
Ty musisz walczyć dobrem - bronić wszystkich, których będzie
krzywdził Mieczywład. Wojen będzie jeszcze dużo, a ty musisz
starać się im zapobiegać.
*
Ten
zaś zgromadził drużynę Čortów;
Biesów i Čadów,
a wśród nich znalazł się Vrouga. Był to pół niedźwiedź, pół
człowiek i pół kret. Ażdachy siedziały na grzbietach
skrzydlatych ał, widać było też wąpierze noszące czerepy
Płanetników. Straszydła były zbrojne w miecze, maczugi, włócznie
i tarcze pokryte groźnymi malunkami.
- Musimy
zniszczyć Wielki Dąb! - rozkazał Mieczywład wskazując w stronę
zielonej korony tonącej w chmurach.
Jednak
najezdnicy ujrzeli armię Enków. Na jej czele stał Swarożyc na
złotym smoku i jego syn Mieczysław. Widziano też Jarowita, Borutę,
Swaroga, Welesa, Mokoszę, Juratę i Leśną Matkę. Pod wieczór
przybyli Srebroń i jego córka Dziwica. Weles szedł na czele stada
dzików ciągnących na co dzień rydwan pana Nawi, a nad jego głową
unosił się ptaki navaci z przeraźliwym krzykiem.
Jarowit
strzelał piorunami, gdy wtem na białym koniu wjechał między
straszydła Świętowit. Wreszcie oprócz navaci po stronie Enków
były też inne ptaki. Chodzi tu oczywiście o Jaroga, Tineza, Ridana
i Tineza Dwugłowego. Suka Żweruna straciła ucho w walce z
uzbrojoną w szablę ażdachą. Nagle - Jarog poleciał wprost na
Mieczywłada. Potężnym skrzydłem złamał mu miecz i potrzaskał
tarczę, a następnie schwytał go w szpony i zrzucił z czerwono -
czarno - brunatnego smoka prosto w otchłań Čortieńska.
*
O
zmierzchu Mieczywład i Dzikofiejew szli drogą wzdłuż miedzy, aż
natrafili na młodego Żbiczanina dumającego nad ciałem swego
kolegi Zajęczanina. ,,Co zrobiłem? - dumał. - Nie chciałem. Grozi
mi zemsta''... - nagle ujrzał oba Čorty.
Nie wiedział jak straszne to były istoty. One zaś przemówiły:
- Widzę,
że frasujesz się bardzo jego śmiercią - Dzikofiejew przybrał
postać dzika z nietoperzowymi skrzydłami.
-
Niepotrzebnie się przejmujesz - rzekł Mieczywład w swojej zwykłej
postaci. - On cię rozgniewał w czasie zabawy, więc słusznie go
uśmierciłeś. Na to Agej dał ci ostre zęby i pazury.
-
Ale tak bardzo się nie gniewałem - odrzekł Żbiczanin. - Wolę już
iść na wygnanie, niż was słuchać, bo chyba jesteście Čortami.
Perzona Foyakista asekurat ysenen2!
- miauknął, a oba demony opuściły go.
Nieszczęsny
Żbiczanin, imieniem Lisek, przyznał się do winy, mówił o swych
wątpliwościach, o swej przewrotnej ,,kazuistyce wyostrzonej jak
brzytwa'', wreszcie poprosił o karę. Sędziowie złożeni ze
starszyzny Żbiczan i Zajęczan skazali go na wygnanie nad dziką
rzekę Narvię.
Jednak
Mieczywład nie przestał judzić do wojny. Dzokofiejew wreszcie
ustąpił, bo wszyscy rozpoznawali go i odrzucali z lękiem jego
podszepty. Mieczywład był jednakże sprytniejszy. Przybierał różne
piękne postaci, a mowę miał słodką. Nienawidził Dziewanny
Šumina
Mati i próbował jej unikać jak ognia. Zwłaszcza gdy mówiła, że
od Mokoszy mogą dostać brylant o dziesięciu kolcach. Gdy tylko
mógł zohydzał je i ich czyny, aż wreszcie pozyskał Żbiczan
(część, a nie całość) na swoją stronę. Ci wykuli miecze,
szable, tarcze, zbroje, sporządzili maczugi, łuki i strzały, oraz
uwarzyli jady do strzał i włóczni. Wyruszyli na wojnę, a ich
ojcowie za Mieczywładem głosili: ,,Zajęczanie, Oxiowie i Wydrzanie
zostali wyklęci przez Borutę i Dziewannę, dlatego zostali nam
wydani. Nie potrzebujemy się nad nimi litować. Ich skarby nam
przypadną, bo nasza siła daje nam rację" - Mieczywład
miauczał to pod postacią żbika. Ukazywali im się rodzice Żbika i
Lestii, by obalać kłamstwa Čorta
i udowadniać swe słowa cudami; jakoż i sam wysłaniec Rykara
dokonywał sztuk magicznych, by mamić i relatywizować prawdę.
Pewnego razu przemówił:
- Boruta i
Dziewanna was nie kochają, bo oprócz was mają też inne dzieci -
głupich Zajęczan o smacznym mięsie, chochliki, a przeklęta Jurata
urodziła wam na pohybel Oxiów i Wydrzan. Jednak Rykar lituje się
nad waszym upokorzeniem. Oto ja, żbik Mieczywład jak ojciec radże
wam i rozkazuję - zniszczcie swych sąsiadów, te zawalidrogi do
waszego szczęścia! - przemówienie skwitowała salwa oklasków.
Banita
Lisek słyszał to w swojej leśnej samotni i płakał rzęsiście.
Tymczasem wylało się dużo krwi po obu stronach. Z rąk
żbiczańskich polegli ojcowie Knyszyn, Zajęcze Uszko i Sporysz
Harcerz. Obie strony niszczyły swoje wioski (Zajęczanie oblegali
Karpaty i Sudety), pola uprawne, mordowały zwierzęta domowe, dzieci
i ich matki. Nie było szacunku ni dla chramów, kapłanów,
starców... Niszczono wszystko, a Zajęczan było coraz mniej. Boruta
wjeżdżał na łosiu między walczących, tak samo Leśna Matka na
jednorożcu, lecz wpływy Mieczywłada były zbyt silne. Jedynie
banita Lisek i paru innych chciało pokoju. Wreszcie wódz żbiczański
Mrukva stanął u granic Oxlandu.
*
-
Jest to kraina spokojna, bogata, a jej mieszkańców łatwo pokonać
- mówił Mieczywład do Mrukvy. - Jej mieszkańcy to Oxiowie i
Wydrzanie, wyznawcy Juraty. Są dobrymi rybakami, lecz w boju, byliby
zupełnie bezbronni. Warto tu uderzyć - Mrukva posłuchał
Mieczywłada i rozpoczął podbój od wyrzynania Wydrzan. Ci cofnęli
się na północ, lecz i tam dotarli najezdnicy. Wtem ujrzano na
polu walki jakąś panią w bieli, odzianą w sznury pereł.
,,Jurata''! - domyślili się Żbiczanie. Tymczasem z morza wynurzyły
się dwa węże i poczęły nagle dusić i łykać najeźdźców.
- To Aredvi
Maris nas broni! - krzyknęli Oxiowie.
Jeden z
nich prosił Juratę, by przebaczyła Żbiczanom i darowała im karę.
Nazywał się Nerp. Piszę to, bo jego imię bardziej zasłużyło na
pamięć niż imię Mrukvy.
1
Przyjmuję!
2
Osobo Ognista wspomóż mnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz