sobota, 25 maja 2013

Mieczysław i Mieczywład


Między istotami rozumnymi nie było wojen. Jedynie Enkowie walczyli z Čortami. Wielkie wojny dobra ze złem miały miejsce w erze pierwszej gdy wygnano Rykara, oraz pod koniec ery trzeciej. Za to nie było wojen między Zajęczanami, Wydrzanami i Oxiami. Jedynie w czasie Pierwszej Zimy Śnieżnej, Zajęczanie okryli się hańbą bratobójczych, wzajemnych mordów ,,szarogłowców'' i ,,białogłowców''. Szybko od nich odstąpili. Gdy matka rodu ,,białogłowych", Śnieguliczka umierała, na łożu śmierci miała straszną wizję:
- Krew, dużo krwi!- majaczyła. - Będą straszne zbrodnie i jedne istoty zrodzone z miłości, będą mordować inne istoty zrodzone z miłości. Ziemia będzie zbryzgana krwią Zajęczan. Jednak... - dalej nie zdążyła powiedzieć, bo jej dusza była już w Nawi.
- Cała nadzieja w Ageju - szepnęła jej do ucha córka Kora I.
Minęło wiele lat. Mar - Zanna i Zaraza siedziały przed jaskinią i bawiły się grzebiąc w kałuży. Wreszcie wyjęły z dna bryłę błota i poczęły bawić się nią. Wreszcie Mar - Zanna połknęła kulę z błota i zaszła w ciążę. Urodziła syna mając pozwolenie od Ageja. Był to mężczyzna, lecz miast głowy miał wielki płomień ognia. Matka dała mu miecz i tarczę, po czym rzekła:
- Nadaję ci imię Mieczywład Gniewnik. Idź i rozpętaj wojnę, która zniszczy Zajęczan, Oxiów i Wydrzan.
Mieczywład dostał od Rykara pochodnię i poszedł rzucić ją na ziemię. Tymczasem z morza wyszedł mąż o dwóch głowach, zbrojny w miecz i tarczę. Był synem Swarożyca i Płanetnicy, imieniem Mewa. Imię jego: Mieczysław. Agej rzekł do niego:
- Będziesz wojował przeciw Mieczywładowi i innym Čortom. Dozwoliłem Mar - Zannie, by go poczęła i urodziła. Dozwalam, by kusił Żbiczan do wojny; tylko ja to rozumiem. Na tym młodym jeszcze świecie będzie wiele zła, lecz i nawet to będzie ostatecznie przyczyną dobra. Zło nie może być jednak uznane przeze mnie, bo jestem sprawiedliwy. Zginie, a z nim ci co je czynią. Ty musisz walczyć dobrem - bronić wszystkich, których będzie krzywdził Mieczywład. Wojen będzie jeszcze dużo, a ty musisz starać się im zapobiegać.
- Akceptierte1! - wyrzekł Mieczysław i wyruszył by szukać Mieczywłada.



*
Ten zaś zgromadził drużynę Čortów; Biesów i Čadów, a wśród nich znalazł się Vrouga. Był to pół niedźwiedź, pół człowiek i pół kret. Ażdachy siedziały na grzbietach skrzydlatych ał, widać było też wąpierze noszące czerepy Płanetników. Straszydła były zbrojne w miecze, maczugi, włócznie i tarcze pokryte groźnymi malunkami.
- Musimy zniszczyć Wielki Dąb! - rozkazał Mieczywład wskazując w stronę zielonej korony tonącej w chmurach.
Jednak najezdnicy ujrzeli armię Enków. Na jej czele stał Swarożyc na złotym smoku i jego syn Mieczysław. Widziano też Jarowita, Borutę, Swaroga, Welesa, Mokoszę, Juratę i Leśną Matkę. Pod wieczór przybyli Srebroń i jego córka Dziwica. Weles szedł na czele stada dzików ciągnących na co dzień rydwan pana Nawi, a nad jego głową unosił się ptaki navaci z przeraźliwym krzykiem.
Jarowit strzelał piorunami, gdy wtem na białym koniu wjechał między straszydła Świętowit. Wreszcie oprócz navaci po stronie Enków były też inne ptaki. Chodzi tu oczywiście o Jaroga, Tineza, Ridana i Tineza Dwugłowego. Suka Żweruna straciła ucho w walce z uzbrojoną w szablę ażdachą. Nagle - Jarog poleciał wprost na Mieczywłada. Potężnym skrzydłem złamał mu miecz i potrzaskał tarczę, a następnie schwytał go w szpony i zrzucił z czerwono - czarno - brunatnego smoka prosto w otchłań Čortieńska.
- Nasz wódz pokonany! - wrzasnął pułkownik wąpierzy i wszystkie straszydła wróciły tam skąd wyszły.



*
O zmierzchu Mieczywład i Dzikofiejew szli drogą wzdłuż miedzy, aż natrafili na młodego Żbiczanina dumającego nad ciałem swego kolegi Zajęczanina. ,,Co zrobiłem? - dumał. - Nie chciałem. Grozi mi zemsta''... - nagle ujrzał oba Čorty. Nie wiedział jak straszne to były istoty. One zaś przemówiły:
- Widzę, że frasujesz się bardzo jego śmiercią - Dzikofiejew przybrał postać dzika z nietoperzowymi skrzydłami.
- Niepotrzebnie się przejmujesz - rzekł Mieczywład w swojej zwykłej postaci. - On cię rozgniewał w czasie zabawy, więc słusznie go uśmierciłeś. Na to Agej dał ci ostre zęby i pazury.
- Ale tak bardzo się nie gniewałem - odrzekł Żbiczanin. - Wolę już iść na wygnanie, niż was słuchać, bo chyba jesteście Čortami. Perzona Foyakista asekurat ysenen2! - miauknął, a oba demony opuściły go.
Nieszczęsny Żbiczanin, imieniem Lisek, przyznał się do winy, mówił o swych wątpliwościach, o swej przewrotnej ,,kazuistyce wyostrzonej jak brzytwa'', wreszcie poprosił o karę. Sędziowie złożeni ze starszyzny Żbiczan i Zajęczan skazali go na wygnanie nad dziką rzekę Narvię.
Jednak Mieczywład nie przestał judzić do wojny. Dzokofiejew wreszcie ustąpił, bo wszyscy rozpoznawali go i odrzucali z lękiem jego podszepty. Mieczywład był jednakże sprytniejszy. Przybierał różne piękne postaci, a mowę miał słodką. Nienawidził Dziewanny Šumina Mati i próbował jej unikać jak ognia. Zwłaszcza gdy mówiła, że od Mokoszy mogą dostać brylant o dziesięciu kolcach. Gdy tylko mógł zohydzał je i ich czyny, aż wreszcie pozyskał Żbiczan (część, a nie całość) na swoją stronę. Ci wykuli miecze, szable, tarcze, zbroje, sporządzili maczugi, łuki i strzały, oraz uwarzyli jady do strzał i włóczni. Wyruszyli na wojnę, a ich ojcowie za Mieczywładem głosili: ,,Zajęczanie, Oxiowie i Wydrzanie zostali wyklęci przez Borutę i Dziewannę, dlatego zostali nam wydani. Nie potrzebujemy się nad nimi litować. Ich skarby nam przypadną, bo nasza siła daje nam rację" - Mieczywład miauczał to pod postacią żbika. Ukazywali im się rodzice Żbika i Lestii, by obalać kłamstwa Čorta i udowadniać swe słowa cudami; jakoż i sam wysłaniec Rykara dokonywał sztuk magicznych, by mamić i relatywizować prawdę. Pewnego razu przemówił:
- Boruta i Dziewanna was nie kochają, bo oprócz was mają też inne dzieci - głupich Zajęczan o smacznym mięsie, chochliki, a przeklęta Jurata urodziła wam na pohybel Oxiów i Wydrzan. Jednak Rykar lituje się nad waszym upokorzeniem. Oto ja, żbik Mieczywład jak ojciec radże wam i rozkazuję - zniszczcie swych sąsiadów, te zawalidrogi do waszego szczęścia! - przemówienie skwitowała salwa oklasków.
Banita Lisek słyszał to w swojej leśnej samotni i płakał rzęsiście. Tymczasem wylało się dużo krwi po obu stronach. Z rąk żbiczańskich polegli ojcowie Knyszyn, Zajęcze Uszko i Sporysz Harcerz. Obie strony niszczyły swoje wioski (Zajęczanie oblegali Karpaty i Sudety), pola uprawne, mordowały zwierzęta domowe, dzieci i ich matki. Nie było szacunku ni dla chramów, kapłanów, starców... Niszczono wszystko, a Zajęczan było coraz mniej. Boruta wjeżdżał na łosiu między walczących, tak samo Leśna Matka na jednorożcu, lecz wpływy Mieczywłada były zbyt silne. Jedynie banita Lisek i paru innych chciało pokoju. Wreszcie wódz żbiczański Mrukva stanął u granic Oxlandu.

*
- Jest to kraina spokojna, bogata, a jej mieszkańców łatwo pokonać - mówił Mieczywład do Mrukvy. - Jej mieszkańcy to Oxiowie i Wydrzanie, wyznawcy Juraty. Są dobrymi rybakami, lecz w boju, byliby zupełnie bezbronni. Warto tu uderzyć - Mrukva posłuchał Mieczywłada i rozpoczął podbój od wyrzynania Wydrzan. Ci cofnęli się na północ, lecz i tam dotarli najezdnicy. Wtem ujrzano na polu walki jakąś panią w bieli, odzianą w sznury pereł. ,,Jurata''! - domyślili się Żbiczanie. Tymczasem z morza wynurzyły się dwa węże i poczęły nagle dusić i łykać najeźdźców.
- To Aredvi Maris nas broni! - krzyknęli Oxiowie.
Jeden z nich prosił Juratę, by przebaczyła Żbiczanom i darowała im karę. Nazywał się Nerp. Piszę to, bo jego imię bardziej zasłużyło na pamięć niż imię Mrukvy.

1 Przyjmuję!
2 Osobo Ognista wspomóż mnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz