Na
plaży stał stół, za którym wesoło ucztowało kilka rodzin.
Zapadł już wieczór i płonęły lampiony. Na poczesnych miejscach
siedzieli goście z południa; bracia Zajęczanie Marchwiosz i
Kapustniczyn. Rodziny, u których jedli ryby i rzodkiewki nie były
najbogatsze, zresztą na to, ojcowie nie zwracali wcale uwagi. Ten
sam stół gromadził też ludzi z foczymi głowami, jak też ludzi z
głowami jak wydry. Wreszcie w tłumie siedzieli wmieszani, pani w
białej, naszywanej perłami sukni, trzymająca wielką muszlę, mąż
o złotej skórze i złotoskóry młodzian o czterech twarzach. Byli
to Enkowie, lecz woleli pozostać nierozpoznani. Była to uroczystość
z powodu odnalezienia fokogłowych dzieci przez wydrogłowego
sąsiada. Głosił on głęboką niechęć do ,,fokogłowców'', lecz
gdy ujrzał zaginione dziecko, nie wahał się ani chwili. Marchwiosz
spytał się kogoś:
- Mówisz,
że nazywacie się Oxiowie - rzekł do człeka z głową foki - a
wasz kraj Oxland.
- Dzieli
się on na północny zamieszkany przez Oxiów i południowy,
należący do Wydrzan - tłumaczył Ox.
- Skąd
pochodzicie? - spytał się Kapustniczyn.
-
Jurata urodziła naszych prarodziców - Estynisława i Čudę.
Za to Wydrzanie pochodzą albo od Juraty, albo ulepił ich z mułu
Rybołów, albo jego żona - Rybitwa. Między nami jest Jurata -
dodał ciszej. - Możesz się jej zapytać. Natomiast imiona
pierwszych Wydrzan to Łurot i Juratka.
- Hmm. Już
samo imię pramatki wskazuje na Juratę - zamyślił się Marchwiosz.
- Słusznie.
Jestem matką Wydrzan - szepnęła im nagle pani z muszlą.
Jakiś Ox
ją rozpoznał i zaczął wypytywać o Cetę.
- Urodziłam
ją i ma postać wielgachnej, trójgłowej foki - mówiła Jurata,
lecz słuchacz raczej niedowierzał jej.
- A mogę,
pani matko, ją ujrzeć? - spytał pokornie.
Jurata w
milczeniu wysypała perły z muszli i nagle słone jezioro się
wzburzyło.
- Ceta,
Ceta! - rozległy się okrzyki, gdy wszyscy ujrzeli wielką jak smok
fokę szarą. Była dosłownie trójgłowa. Zabawa zaś trwała do
białego rana, bez kropli gorzałki, ni miodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz