poniedziałek, 20 maja 2013

Jak Wanda została królową


,,Wanda, bajeczna królowa Polski. Wedle legendy książe niem. Rydygier ubiegał się o jej rękę, a gdy mu odmówiła, wyprawił się z wojskiem na Polskę. W. nie chcąc być przyczyną wojny, rzuciła się do Wisły. Pamiątką po tym jest pod Krakowem kopiec Wandy’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 18 Victor do Żyżmory’’.


Boża, żona Kroka II Awarogromcy urodziła mu córkę Libuszę (Libušę). W tym samym czasie, żona Kraka, Julia Rzymska, matka Juliusza i Lecha, późną nocą wydała na świat córkę, która na cześć pokonanego przez Kraka króla Wandalów Wandalina miała otrzymać imię Wanda (Vana). Rodząc, królowa widziała męczące wizje. Piękne mamuny z zębami wąpierzy, szponami, orlimi skrzydłami, żmijami zamiast piersi, chcące pożreć dziecko. Przez okno wchodziły inne mamuny – pochodzące z ziem starożytnej Puany. Były to niewiasty o krowich głowach, ubrane w kir i żywiące się niemowlętami. Nocnice, służące smokowi z Vovel tylko czekały bym móc dręczyć niewinne dziecko. Wąpierze i ich żony pochylały się nad królową, by zlizywać krew. Strzygi rozpaliły w komnacie ognisko, a czarty – ludzie o kozich głowach skakały przez nie. Wokół łoża położnicy hasały empuzy, lamie, czerwone baby, maleńcy ogniści ludzie, dusiołki i jakaś koszmarna czarownica z Roxu. Julia krzyczała i płakała z trwogi, a siedzący przy niej Krak na próżno starał się ją uspokoić i pocieszyć.
- Tatro co rządzisz górami, ocal me dziecko, a będzie ci służyć! – z wszystkich Enków i jytnas, Julia zapamiętała tylko królową Tatrę, ,,Gorską Majkę’’. Strach przeszedł po straszydłach. W komnacie zjawiła się czarnowłosa pani w bieli, a w ręku trzymała obnażony miecz. W mig poczęła nim wyganiać wszystkie stwory. Jeden tylko wąpierz złapał się szponami kotary, więc Tatra odcięła ją mieczem, a materia wraz z uczepionym wąpierzem poszybowała gdzieś do króla Tybalda. Julia wzniosła ku Tatrze ręce w geście dziękczynienia, lecz ta odeszła ku swemu górskiemu królestwu. Tymczasem łono królowej opuściła dziewczynka.
Cała trójka dzieci rosła ku radości rodziców i ich królestwa. Wanda o łagodnym i pogodnym usposobieniu, piękniała z każdym dniem, a patrzącym wydawało się, że to Mokosza pod postacią dziecka. Jej rodzice jak przystało na mieszkańców ,,drewnianego Rzymu’’ mieli czarne włosy i niebieskie oczy. Nie wiadomo jaki kolor włosów i oczu miała ich córka. ,,Codex vimrothensis’’ podaje trzy wersje: oczy i włosy jak u rodziców, włosy złote a oczy oczy modre, włosy rude, a oczy jak szmaragdy. Gdy rozwijała się, radując całą Analapię, z jej matką stało się coś niedobrego. Do Grakchova, stolicy Analapii, tłumnie przyjeżdżali kupcy z niemal całego świata. Imperium Romanum, Afryka, Partia, Bharacja, Sinea, czyli kraj Serów odzianych w jedwab, Kori, Cipangu, Dżawa, Sumatra, Kalimantian, Seylan, Germania, Sklawinia, Nürt, Burus, kraj Musulusa, Oxland – z wszystkich tych i innych krajów płynęły nieprzebraną strugą rozliczne dobra. Kupcy składali królowi Grakchowi w daninie swe najlepsze towary. Pewnego razu do zamku na wzgórzu Vovel przybyli kupcy z Sinea z darem dla Julii ,,królowej Zachodu’’.
- Tego się nie je, ale pali dla przyjemności – wytłumaczył królowej tłumacz kupców.
- To jest sprzeczne z naturą człowieka i jest jeszcze gorsze od rozpusty! – powiedział Krak.
Jednak Julia była zainteresowana darem, nazywanym ,,opium’’, a był to narkotyk, taki jak čorcie ziele, rozkładające od wewnątrz państwo Żbiczan. Wbrew radom męża paliła je i dawało jej to przyjemność. Jednak rozkosz ta szybko się kończyła i królowa paliła coraz więcej i więcej i czuła się coraz gorzej. Krak kazał służbie by zabrała żonie narkotyk, lecz Julia i tak paliła, zaniedbując dzieci. Wreszcie Krak znalazł ją martwą. To opium ją zabiło. Cała Analapia wdziałą żołobę, na dwanaście dni, bo tyle było liter w słowach ,,Juliya Romana’’, zaś król nakazał by całe opium z Sinea zostało zniszczone, a każdy kto by je wytwarzał lub przechowywał miał być obdarty ze skóry i wbity na pal. Rozkaz wykonano z całą gorliwością. Dzieci a w szczególności Wanda boleśnie odczuły śmierć matki. Pocieszycielem Kraka po śmierci żony był król Krok.
- Dosyć już! – rzekł. – Szukaj ukojenia wśród przyjaciół.
- Kroku, czy ty widzisz jak jej bladą twarz i zimne ciało pochłaniają płomienie stosu pogrzebowego?
- To nie ty zawiniłeś. Zwycięzco Awarów, Rzymian i Wandalów! Ten co ci dał Analapię, wzywa cię teraz do rządzenia nią, do dbania o dobro jej ludu – tak rozmawiając szli po halach Montanii.
Krok przyjeżdżając do Analapii zabrał ze sobą żonę Bożę i córkę Libuszę. Ta zaprzyjaźniła się z Wandą. Do końca życia pisały do siebie listy i odwiedząły się w swoich krajach. Obie gdy już wchodziły w dorosłość złorzyły Agejowi, Enkom i jytnas ślub dziewictwa, aż do czasu gdy Mar – Zanna przebodzie ich serca lodowym ościeniem. Gdy liczyły sobie szesnasty rok życia, ich ojcowie przydając im zaufanych wojowników, pozwolili córkom spędzić lato na srebrnomorskiej wyspie Saremie. Mieszkali tam Oxiowie, ludzie z głowami fok, a ich król, gościnnie przyjmujący obie królewny też miał foczą głowę. Dwaj synowie Kraka żałowali, że Libusza nie chciałą być żoną żadnego z nich.

*
Minęły lata. Krak powalony starością umarł, niedługo potem w jego słady poszedł król Bohemii, Krok II. Juliusz był starszy od Lecha II i miał większe prawa do tronu. Był jednak porywczy, próżny i okrutny, toteż jego ojciec uznał, że lepiej by było, gdyby rządził młodszy syn – Lech II, całkowite przeciwieństwo brata. Tak Krak zapisał w swoim testamencie. Juliusz znienawidził swego brata – króla i począł knuć, aby go zgładzić. Lech II po koronacji pośłubił Bożenę Wieszczkę, obecną w Analapii od czasu pojawienia się smoka z Vovel, a była ona Wieszczycą Losu. Zostawszy żoną śmiertelnika, została na swą prośbę uczyniona przez Ageja istotą śmiertelną jak jej mąż. Nie przestała jednak być Wieszczycą Losu; Agej wciąż objawiał jej przyszlość. Juliusz tymczasem nadal dyszał żądzą zemsty. Zaprosił brata i królową, której łono już niebawem miało opuścić dziecko, na polowanie. Bożena ostrzegała Lecha by nie przyjął zaproszenia, bo brat szykuje nań zasadzkę. Jednak król nie wierzył swej żonie wieszczce.
- Mój brat mimo wszystkich swych narowów, nie byłby do tego zdolny! – rzekł. – Chyba opiłaś się moszczem! – zganił żonę.
Bożena wiedziała, że Juliusz szykuje straszną śmierć dla jej męża, ale chciała mu towarzyszyć w tym ostatnim polowaniu, bo bardzo go kochała. Trzech jeźdźców, dwaj mężowie i niewiasta przedzierali się konno przez knieje. Gdy byli już daleko, Juliusz wziąwszy miecz zabił brata i jego żonę, po czym porzucił ich ciała. Gdy Bożena Wieszczka wydała ostatnie tchnienie, jej łono opuściło dziecko. Chłopczyk. Szedł tamtędy chłop Lutek, ujrzał zwłoki i żywe niemowlę; ulitowawszy się zabrał je do domu i wychował ze swymi dziećmi. Dziecko otrzymało imię ,,Wilk’’ i był to późniejszy król Analapii, Wilk I. Tymczasem bratobójca wrócił do stolicy z miną jakby sto wsi spalił. Opowiadał wszystkim jak jego brata i jego żonę zabiły strzygi, płakał jak bóbr, więc mu uwierzono. Został koronowany na króla Analapii, podczas gdy Wanda przebywała w chramie w Neście jako kapłanka. Jednak o kłamstwie ćwierkały wróble na dachu, szumialy lasy, szemrały strumienie. Król Juliusz upijał się i trwonił majątek ojca, odwiedzał zamtuzy, rządzenie krajem miał głęboko w nosie. Wreszcie jedna z jego kochanek, która miała zostać królową, powiedziała wszystkim o winie króla, a jego wina okazała się prawdziwa na sądzie. Prawo i zwyczaje Analapii głosiły, że krew króla nie może spaść na ziemię analapijską. Poradzono sobie z tym, wieszając zdetronizowanego Juliusza na drzewie, w innej wersji został on wygnany i resztę życia spędził w Rzymie. Analapowie nie wiedząc o ocalałym synu Lecha II i Bożeny Wieszczki zaczęli rozmyślać nad wyborem nowego władcy. W długich i burzliwych sporach padały różne propozycje. Cesarz Rzymu, król Roxu, Nürtu, któryś z królów teutońskich, może król Sarmacji, albo Scytii? Niektórzy chcieli obrać swą władczynią królową Amazonek, a może królową Bohemii, Libuszę? A może zawrzeć unię personalną ze Slawią? A może nie? Pomysly rodem z Grecji i Rzymu; ludowładztwo, rzeczpospolita, trójwładza odrzucano tak szybko jak się pojawialy. Wreszcie powszechnie szanowany arcykapłan Ageja z Nesty, imieniem Pizamar, człowiek wiekowy, pamiętający jeszcze Leszka I Wyścigowego, z wielką pokorą wzniósł propozycję:
- Ostatnią gałązką szczepu Grakchidów jest Wanda. Kochają ją wszyscy chorzy z lecznicy mojego chramu, jest najpobożniejsza, najpracowitsza, najposłuszniejsza i najpokorniejsza z wszystkich dziewic poświęconych Mokoszy. Nie przypisuje sobie nędz, których nie ma, ani nie wynosi się nad innych, lecz żyje w prawdzie i świeci przykładem uczciowści. Jak Goplana III była rozpustna, tak Wanda jest czysta. Jej uśmiech i słodycz rozweselają wszystkich. Urodą przyćmiewa niejedną rusałkę – zachwalał, a była to wszystko prawda.
Możni analapijscy podumali trochę, aż jeden z nich, imieniem Tur rzekł:
- Jeśli ma nami rządzić Arkas Arkasa, królowa Amazonek, lub Libusza, królowa Bohemii, to już lepiej,a byśmy mieli nad sobą królową Wandę, bo ta będzie nasza. Może uda się ją korzystnie wyswatać.
- O nie – powiedział Pizamar. – Nasza królowa przysięgła być dziewicą do końca swych dni, a ja to szanuję – decyzja zapadła.
Wielkie było zdumienie, nie wiedzącej o przesądzeniu swych losów Wandy, gdy z samego rana, arcykapłan z grupą możnych, z wielką czcią rzekli jej: ,,Będziesz naszą królową’’ i w uroczystej procesji wyprowadzili z chramu. Wanda dostała pięknego siwka w złotej uprzęży (ona i Libusza jeździły konno tak dobrze jakby były rodowitymi Amazonkami) i tak razem z orszakiem wędrowała do miasta założonego przez jej ojca, gdzie się urodziła. Przejeżdżała przez miasta Wrzos, Balvanę, Calisię, Sirad i inne, przez lasy, pola, łąki, wioski, witana przez ludzi i nie tylko. Rusałki sławiły ją pieśnią i tańcem, ptaki śpiewem, żaby rechotem, wilki wyciem, motyle tańcem. Kłaniali się jej Lynxowie i Neurowie, żmijowie i leśni ludzie, a gdy jej siwek okulał, turoń niósł ją przez rzekę. Cała Analapia kochała swą przyszłą królową. Dobra południca dała jej złoty sierp, dobre nocnice dały jej sznur pereł, a krasnoludki pierścień. Dzikie zwierzęta jadły jej z ręki. Krak koronował się w Neście, lecz już jego synowie – w Grakchowie. Koronacja Wandy miała się odbyć wieczorem przy blasku pochodni, nie było to regułą w koronacjach królów Sklawinii. Założono jej białą suknię z sineańskiego jedwabiu i krasny płaszcz z atłasu. Jej złote włosy były rozpuszczone i sięgały pasa, a ich ozdobą był wieniec z lilii, maków i chabrów. W uszach miała złote żołędzie, nosiła również złoty kolczyk w nosie. Szyję zdobił szafirowy naszyjnik i łańcuszek z wyobrażeniem białego orła Tineza. Wanda nosiła też pierścień z wyobrażeniem jednorożca – symbol dziewictwa, pas, którego mogłaby pozazdrościć królowa Hipolita – tak mieniący się złotem, perłami i kamieniami, oraz pantofelki uszyte przez wodniki z Visany z płatków lilii wodnych. Wprowadzono ją na podwyższenie, a lud począł wiwatować. Arcykapłan Pizamar długo wzywał imienia Ageja, Enków i najważniejszych jytnas, wśród nich królowej Tatry. Potem skropił czoło Wandy wodą z Visany i z Sobotniej Góry, po czym włożył jej na głowę złoty diadem z szafirem, zdobiony wyobrażeniem kwiatu lilii. Na jej palec nałożył pierścień Wizimira z zatopionym w nim białym orlim piórem, odebrany Juliuszowi. Wreszcie do jej dłoni włożył masywne, złote berło, zwieńczone wyobrażeniem Tineza. Następnie upadł przed lekko zarumienioną dziewczyną i oddał jej hołd wraz z całym krajem.
- Eichen lyva Vana Virkena; roykova ov Analapiya ad Vavariya1! – ktoś wiwatował.
Arcykapłan wyliczył z pamięci wszystkie tytuły królowej, a było ich sporo, a potem nastąpiła na zamku i na świeżym powietrzu uczta koronacyjna, trwająca do białego rana.

1 Niech żyje Wanda Dziewica, królowa Analapii i Bawarii!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz