,, - Łabędzica zaniesie Słońce do krainy pogrążonej w cieniu’’! – Kunisława, stara piastunka Łybiedzi, siostry królów Igora i Kija.
,,Żałuję, że nie zostałam ochrzczona, niebawem po urodzeniu’’ – królowa Maria Mariewna.
Król Żyżław
w czasie najazdu Czerwonego Człowieka, opuścił Dendropolis razem z
żoną i córą o imieniu Łybiedź (Kikna, Łabędzica) i udał się
do Analapii, na dwór chrześcijańskiego króla Bogdala w Neście.
Błagał go o pomoc w odzyskaniu tronu, obiecał nawet, że przyjmie
chrzest. Bogdal pomógłby mu i bez tej przysięgi. Czerwony Człowiek
najechał Analapię, lecz połączonymi siłami Słowian, Brytów,
Franków i Gotów został wyparty za Pasmo Gorynycza. Król Roxu,
uradowany powrócił na tron, jednak rozmyślił się i nie przyjął
chrztu. ,,Bogdal zowie Boga Chrystusem, a ja Agejem, czy to nie
obojętne? Jestem wszak uczciwym człowiekiem, nie pogniewa się na
mnie. A zresztą, co pomyśleliby o mnie moi poddani, gdybym przyjął
obcą wiarę’’? Gdy Żyżław zmarł, na tron wstąpiła jego
córka. Ta przyjęła chrzest, a na cześć Bogurodzicy zmieniła swe
imię na Maria Mariewna. Nie wiemy w jakim obrządku ją ochrzczono:
już za jej ojca do Roxu napływali katolicy, prześladowani przez
Artura Apostatę, a jednocześnie nauczali misjonarze z Carogrodu.
Ongiś, gdy panował król Irosław, Rox nawiedził św. Andrzej
Apostoł i prorokował o ,,Dendropolis pokrytym białym płaszczem
kościołów’’. Królowej nie było bynajmniej obojętne, czy
czci Jezusa, czy Ageja. Sprowadzała misjonarzy i korespondowała
zarówno z Papieżem, jak też z cesarzem i Patriarchą z Carogrodu.
Zresztą wówczas, Kościół nie był jeszcze tak podzielony na
katolicki i prawosławny jak obecnie. Piękna była Maria Mariewna.
Smukła jak łania, miała ciemnozielone oczy i sięgające kolan,
jedwabiste włosy barwy miodu i bursztynu. Najchętniej ubierała się
w żółtą suknię z atłasu i nosiła ozdoby ze złota; diadem z
kwiatem lilii, kolczyk w nosie, kolczyki w kształcie żołędzi,
bransoletkę, obręcz spinającą włosy i gruby pas. Na prawym
policzku widniała wykłuta czarną farbą spirala, od której biegła
pofalowana linia, sięgająca niemal lewego ramienia. Patrzącym na
nią zdawała się, że widzą jedną ze Słonecznic, cór Swaroga i
Juraty. Jeszcze bardziej niż za przemijającą urodę, chwalono
królową za jej dobroć, mądrość, pobożność, za to, że nikogo
nie zmuszała do porzucenia starej wiary wbrew jej woli... Nieczuła
na pochlebstwa i podarki dworzan, była kochana przez ubogich, wdowy
i sieroty, którym nie wahała się dawać swych złotych ozdób,
które tak rwały oczy jej poddanych. Biedni z Ludu Roksany jedli
przy jej stołach, w tej samej komnacie, w której gościła cesarza
i patriarchę. W jej królestwie nikt nie żebrał, a na wódkę i
piwo trzeba było zarabiać ciężką pracą. Jednemu z moich
znajomych może się to nie spodobać, ale zaniechała skazywania an
śmierć i nikogo nie zamykała w porubiu. Niczym cesarz Teodozjusz
Wielki mówiła: ,,Żałuję, że mogę przywracać do życia’’.
Wzniosła również wspaniałą bibliotekę, niczym wcześniej król
Bogdal, którego dzieło spalił syn. Uwielbiał ją cały Lud
Roksany, zarówno chrześcijanie, jak i poganie, choć większość
mówiła: ,,Ma za miękkie serce, by rządzić. Ona nie zabiłaby
nawet dusiołka, a tymczasem morderców trzeba tępić jeszcze
bardziej niż smoki, wąpierze, czy strzygi. Może nie wie jak to
jest, gdy się straci kogoś z rodziny. Co to będzie jak wybuchnie
wojna’’?
*
Kraina Białych Pól, kraj Tatarów,
Sinea, Ibetain, Imalain, Bharacja, Seylan, cały Międzyraj (z
Carogrodem i Bożym Grodem), góry Promet, Kolchida, Armenia, Taj –
Każk i inne kraje za Prometem, Persja, góry Hindukuš, Kori,
Cipangu, krainy Wyraju, Malain, Dżawa, Sumatra, Kalimantian, Celebes
– wszystkie te krainy tworzyły imperium Kalin – cara (Całyna –
carus). Nie wiemy do jakiej nacji należał, jakim językiem mówił
i jaką wiarę wyznawał. ,,Codex vimrothensis’’ podaje, że sam
siebie miał za boga i kazał siebie czcić. Był potężnym i lutym
czarnoksiężnikiem. Gdy chciał, był człowiekiem, innym razem
wężem, tygrysem, wilkiem, syreną, lub Minotaurem (pod tą postacią
pożerał całego słonia), a lbo wielkim jak góra jaszczurem. Gdy
Czerwony Człowiek zginął u bram Katowni, Azja na parę lat
odetchnęła. Wkrótce jednak pojawił się nowy tyran – Kalin –
car. Mówiono o nim, że wpierw walczył z królem Chanem, ciemiężcą
Tatarów, aż stał się jak on. Kalin – car niesyty podbojów,
zapragnął ujazrmić Europę, a na drodze stały mu ludy pochodzące
od Strażników Kurhanów i królestwo Marii Mariewnej.
Pewnego dnia w Dendropolis zaroiło się
od mrówek. Nikt nie spodziewał się klęski, gdy nagle w murach
stolicy stanęły liczne wojska. Ludzie biali, żółci i brązowi,
konnica i piechota, łucznicy, słonie, mamuty, dzikie koty, wilki,
cyjony, hieny, niedźwiedzie; bure, białe i czarne, tury i bawoły,
węże i skorpiony, Nagowie, Amazonki, czarownice, olbrzymy,
wąpierze, płonąca ,,navata’’ z Prometu i armia wrogiego
Ludowi Roksany, Tmu – Tarakanu. Dendropolitanie chwycili za broń i
wyparli wrogów z grodu. Poległa czarownica Suk – sa – su, biały
niedźwiedź Nuka Lürzen, wąpierzyca Ciriakizi... Trzeba bowiem
wiedzieć, że Kalin – car umial zamieniać swe wojska w mrówki,
aby w ten sposób zaskakiwać wroga. Niektórzy winili królową, za
to cio się stało, ale czy słusznie? Do Dendropolis dostarł list
od cesarza bizantyjskiego; pan na Carogrodzie schronił się w
Rzymie, by zabiegać o ratunek. Maria Mariewna wysłała posłów do
Analapii, prosząc o pomoc króla Artura Apostatę. Ów nienawidził
chrześcijan i cieszyły go ich klopoty, jednak pomyślał, że Kalin
– car może się okazać wspólnym wrogiem. Poradził się swego
mistrza, Zagrosa z Tmu – Tarakanu i za jego radą przesłał
odpowiedź:
,,Dlaczego wy, chrześcijanie prosicie nas, pogan o pomoc? Wierzycie w Chrystusa, niechże On was chroni’’.
Pomocy zgodzili się udzielić
Bizantyjczycy, Liteńczycy, Latykijczycy i Oxiowie. Długie i zacięte
były to walki. Królowa z ludem, godzinami leżała krzyżem przed
ikoną Bogurodzicy, od której wzięła swe imię, a Rox ogarnęły
posty i modlitwy. ,,Niech Bóg zniweczy diabelskie sztuki Kalin –
cara’’! – błagano powszechnie. Również poganie prosili Ageja
i Enków o obronę przed lutym wrogiem. Tymczasem wojewoda Wasyl
(przed chrztem zwał się: Duboń) poprowadził wyprawę do Tmu –
Tarakania. Zdobył gród sprzymierzeńców Kalin – cara i
pozostawił zeń zgliszcza i las pali, na których wisiały ciała
mężów, niewiast i dzieci. Nieliczni Tmutarakańczycy, uciekli na
Morze Czarne. Królowa żałowała śmierci tylu niewinnych ludzi,
zwłaszcza dzieci i za karę zamknęła wojewodę do porubia. Walki
trwały, a lud podziwiał odwagę królowej, która choć nie chciała
nikogo zabić, szła na wroga w pierwszym szeregu, trzymając krzyż
w ręku. Podziwiali ją sami Azjaci, niewolnicy Kalin – cara, a
wielu z nich, opuszczało jego armię, by walczyć o wolność dla
swych krajów pod znakiem Tryzuba Złotego. Armia królowej Roxu i
władcy Wszechazji spotkały się kolo wsi Dąbrówka. Po raz kolejny
wybuchła bitwa, a Maria Mariewna i Kalin – car stanęli twarzą w
twarz. Pan Azji trzymał czarodziejski berło ze srebra zakończone
czaszką króla Tatarów, Chana, wysadzaną bursztynem i drogimi
kamieniami. Mocą tego berła zamieniał wrogów w kamień. Królowa
oddała krzyż diakonowi, a wzięła miecz. Kalin – car już
wznosił berło, by zamienić ją w posąg, gdy zwarło się żelazo
z kością i srebrem. Buchnął ogień i magiczny przedmiot rozleciał
się w drzazgi. Mocą Chrystusa zamienieni w kamień odzyskali ludzką
postać. Co dalej będzie? Maria Mariewna wzięła arkan i
zarzuciwszy go tyranowi na szyję, ściągnęła go z konia. Kalin –
car ryczał jak ranny tur. Jego wojsko poszło w rozsypkę, a duża
jego część – poddała się, nie zważając na groźby swego
władcy. Bitwa się skończyła, a z nią wojna. Wojska Azji wróciły do domów, a jeńcy z mnogich, azjatyckich narodów, naprawiając
szkody, jakie wyrządzili Ludowi Roksany, pomogli mu odbudować
zniszczone grody i sioła. Kalin – car, wyegzorcyzmowany, by nie
mógł knuć razem z diabłem, został uwięziony, a
najszlachetniejsi w Roxie i Bizancjum życzyli mu strasznej śmierci.
,,Ja bym mu ręce poucinał’’! – mówił cesarz, po powrocie do
Carogrodu. Zwyciężony domyślał się, jak bardzo go przeklinano. W
snach i na jawie widział całą krew, którą przelał w ciągu
życia, a jakiś głos mówił mu: ,,Żałuj i umieraj’’. Gdy
strażnicy nie widzieli potłukł gliniany dzban, z którego pił i
ostro zakończoną skorupą przeciął sobie żyły. Znaleziono go
martwego, gdy królowa przyszła oznajmić mu, że nie zostanie
zabity. Tymczasem cały Lud Roksany hucznie świętował zwycięstwo.
,,Gurra! Eichen lyva Rox’’1!
– krzyczano na ulicach. W grodzie Mosaysk (Musayopolis), nazwanym
tak przez siebie na cześć Mojżesza, gdzie toczyły się
szczególnie zażarte walki, królowa ufundowała wspaniałą
cerkiew. Poddani nosili zwyciężczynię Kalin – cara na rękach i
śpiewali o niej w starinach, a ona jeszcze gorliwiej troszczyła się
o wdowy i sieroty, których przysporzyła wojna. Nie wszyscy jednak
kochali królową. Już w pierwszym roku panowania, zniosła
niewolnictwo, które toczyło Rox, od czasów króla Szyszka V,
współczesnego Konstantynowi Wielkiemu. W odwecie byli handlarze i
właściciele niewolników w większości opowiedzieli się za Kalin
– carem. Jeden z nich nazywał się Kościej (Koščey) i marzył
by być taki jak król Kościej I Nieśmiertelny z ery jedenastej.
*
Pewnego razu, Rox nawiedziła susza,
jakiej nie widziana od lat. Tinerpa prawie wyschła. ,,To Dadźbóg
(Swaróg) gniewa się, że królowa, niech żyje wiecznie! –
porzuciła go dla Chrystusa’’ – mówili poganie. Tymczasem
Kościej, który w czasie najazdu Kalin – cara, dobrowolnie walczył
w armii tmutarakańskiej i omal nie zginął z rąk wojowników
wojewody Wasyla, głosił przewrotne nauki i zawiązał spisek byłych
handlarzy niewolników, mający na celu zabicie królowej. Maria
Mariewna budziła się ze snu, gdy spod łoża i z szafy wyszli
mężowie mający czarne chusty na głowach, a w dłoniach dzierżący
sztylety. Rzucili się na królową, a wśród nich był Kościej.
- Biłaś nas po kieszeni, teraz my
wbijemy ci sztylety w serce! – Maria Mariewna konała w męce, a
jej ostatnimi słowy było: ,,Panie, nie policz im tego grzechu’’!
Ongiś z tymi słowami umierał diakon, św. Szczepan, pierwszy
męczennik. Jej dusza została przyjęta do Nieba, gdzie wybiegły
jej na powiatanie królowe Wanda i Libusza, oraz królewna Liya z
Analapii. Tymczasem spisek zataczał coraz szersze kręgi.
Doprowadził wreszcie do koronacji Kościeja na króla Roxu. Odtąd
kazał się zwać Kościejem III, bo choć żaden król Roxu nie
nosił takiego imienia, nawiązywało to do Koscieja I
Nieśmiertelnego z ery jedenastej i Kościeja II Rakokształtnego z
ery dwunastej, obu skończonych tyranów. Trzeci posiadacz tego
imienia nie był lepszy. Podobnie jak Artur Apostata nienawidził
chrześcijaństwa i krwawo je zwalczał. Zamierzał je zastąpić
kultem Idola – Pohańca (Idolus – Poganus, Pogańskie
Idoliszcze).
- Ludu Roksany! – przemawiał. –
Jest jeden bóg, bóg wojny. Grecy zwali go Aresem, Rzymianie –
Marsem, a Waregowie i Danajowie zowią go Odynem. My, Słowianie
będziemy go czcić pod imieniem Idola – Pohańca. Każde czoło,
które przed nim nie dotknie ziemi, zostanie roztrzaskane toporem! –
w Dendropolis, z którego zdarł biały płaszcz cerkwi, wybudował
gigantyczny chram, kryjący posąg boga wojny, wysokiego jak car
olbrzymów Światogor. Posąg przedstawiający potężnego męża z
kości słoniowej, pokrywała złota, łuskowata zbroja. Na głowie
nosił złoty szłom, zdobiony rogami tura. Oczy miał z rubinów, a
miast wąsów – dzicze szable. Jego plecy okrywała peleryna ze
skór tygrysich. W jednej ręce trzymał, koniecznie ociekający
krwią, srebrny topór, zdobiony bursztynem, a w drugiej – wielką,
okrągłą tarczę przedstawiającą na polu czarnym białą ludzką
czaszkę, otoczoną koliście dziesiątką mniejszych trupich
czaszek. Stopy w butach z ludzkiej skóry, deptały zakrwawione ciała
Azjatów, niewolników Kalin – cara. Idol – Pohaniec codziennie
dostawał krocie ofiar z ludzi i zwierząt, najchętniej z porwanych
na wojnie niewiast i dzieci, był również czczony rozpustą i
pijaństwem. Kościej III napisał raz list do patriarchy Carogrodu i
Papieża, chwaląc się:
,,Mój bóg jest wielki i luty, butny i straszliwy. Nie wierzę, by Ten, kogo mógł mu dorównać’’.
Ledwo bluźnierczy list dotarł do
Carogrodu i Rzymu, w Dendropolis zatrzęsła się ziemia. Chram Idola
– Pohańca trząsł się jak galareta, aż wreszcie z hukiem zapadł
się w ziemi, jak w wodzie, dziura się zawarła i trzęsienie
ustało. Straty były śmiesznie małe.
- To czary Papieża i Patriarchy! –
uznał król i nasilił prześladowania chrześcijan.
Kościej III gdy
ukazywał się poddanym, lubił zakrywać twarz srebrną, pokrytą
masą perłową maską, wyobrażającą trupią głowę. Okrutny,
rozpustny, zakochany w wódce, budził powszechną nienawiść
poddanych. Jako były handlarz niewolników nie omieszkał wskrzesić
niewolnictwa i na każdym kroku zohydzał pamięć królowej Marii
Mariewnej. Długo rządził, aż wreszcie skonał. ,,Codex
vimrothensis’’ podaje tu dwie wersje. W pierwszej zmorzyła go
starość, a w drugiej, został pozbawiony korony i wbity na pal z
rozkazu kolejnego króla Roxu, Żyżymira (Sisimirus). Ów ukrywał
się przed siepaczami Kościeja III w Svami, a będąc młodszym
bratem króla Żyżława, miał prawo do tronu. Pewnego dnia wrócił
do ojczyzny, ogłosił powstanie i wówczas król został się bez
wojsk. Został schwytany, osądzony i stracony,
wraz z paroma popierającymi go handlarzami niewolników. Panu
Innowojciechowi Błyszczyńskiemu, który pisał tę historię
dokuczało pytanie: ,,Dlaczego źli, żyją często dłużej niż
dobrzy’’? Ksiądz Solewicz odpowiedział mu: ,,Aby mieli czas
się nawrócić’’. Król Żyżymir, syn swych czasów, obalił
wszystkie chramy i posągi Idola – Pohańca i poprzedniego władcy.
Przyjął reformę wiary słowiańskiej króla Analapii, Cztana III.
1
Hurra! Niech żyje Rox!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz