poniedziałek, 20 maja 2013

Królowa Wanda



,,Widzieli ją rzadkim na podziw wdziękiem ozdobioną, ćwiczoną w naukach, układną w obejściu, zachowującą stateczność kobiecie właściwą’’ – J. Długosz o św. Jadwidze Andewageńskiej


Była noc gdy do dworca wojewody Bronisława, zapukała jakaś żebraczka. Odpędzono ją, rzucając w nieszczęsną, zgniłą rzepą. Żebraczka o twarzy stoczonej trądem poszla do wybudowanego rzymskim sposobem domu nadzorcy poborców podatków, Skarbimira. Rzucono w nią czerstwym chlebem. Wreszcie zaszła do chatki Władywoja i Mirosławy, leżącej na granicy prowincji Viscli i Zielonych Stawów. Tam, biedacy przyjęli ją gościnnie, częstując tym co sami mieli najlepszego. Następnego dnia zaproszenie na zamek na wzgórzu Vovel otrzymali Bronisław, Skarbimir i obu staruszków z granicy obu prowincji. Dziwna była uczta wyprawiona im przez Wandę. Bronisławowi podano zgniłą rzepę, Skarbimirowi czerstwy chleb, a jedynie Władywój i Mirosława zostali ugoszczeni tym co najlepsze. Co to ma znaczyć? Czyżby królowa była ową żebraczką widzianą zeszłej nocy?! Na to wyglądało. Władczyni wyjaśniając swe zachowanie rzekła:
- Tak samo Agej Miłosierny i Sprawiedliwy odpłaci nam za to jak traktujemy bliźnich.

*
Wanda wynagradzała nie za pochlebstwa, ale za zasługi i umiejętności. Swe rządy zaczęła od natychmiastowego zniesienia niewolnictwa wprowadzonego przez niegodziwego króla Juliusza. Jej mądrości i wiedzy mogłyby pozazdrościć nawet córka Ješy, Światłosława i królowa Egiptu, Kleopatra. Znała wszystkie języki Analapii, grekę, łacinę, egipski, hebrajski i chaldejski. Przez całe życie rozbudowywała wielką bibliotekę założoną przez Kraka w Grakchovie, dbała również o prastarą bibliotekę króla Poznana. Posiadała na własność miliard ksiąg z całego, znanego wówczas świata. Świetnie znała rozliczne zwierzęta, rosliny i minerały, a także niczym najprawdziwsza Amazonka umiałą jeździć konno, biegać, pływać i walczyć każdym rodzajem broni. Od syren i morskich rusałek z Morza Srebrnego uczyła się śpiewu i tańca. Słynęłą z miłosierdzia i pobożności, bynajmniej nie na pokaz. Poeci chcąc ją wysławić zwali ją ,,Kleopatrą Północy’’.
Kochała dzieci, a najliczniejszym rodzinom dawała złote medale i prezenty, a imiona ich członków kazała ryć na wielkim, złotym pomniku Świętowita w stolicy. Sama pozostała dziewicą, by w specjalny sposób uczcić Ageja i Enków, ale byłaby dobrą żoną i matką. ,,Gdyby małżeństwo i macierzyństwo były bezwartościowe, rezygnacja z nich nie byłaby cenna’’ – mówiła. Codziennie wysłuchiwała próśb swoich poddanych. Od królowej Tatry, jej ojciec otrzymał czarodziejskie popiersie dwóch mężów, niczym w baśni Carla Gozziego o królu Dedalu. Krak, Lech II i Wanda używali ich by wiedzieć czy ktoś kłamie – jeśli tak, wówczas popiersia śmiały się. Było to użyteczne w sądzeniu poddanych, a także w wysłuchiwaniu ich skarg. Dzięki nim, wiedziano czy danej osobie należy udzielić ze swoich dóbr, dać jej jakieś zajęcie, czy odesłać z niczym, bo tylko naciąga.



*
Pewnego razu przed królową Wandą stanęło kilku interesantów. Byli to krasnoludek, leśny człowiek i rusałka.
- Przybywamy z prowincji Podlesia – rzekła driada swym śpiewnym głosem. – Nasze lasy giną. Król strzyg, Martwiec z ich stolicy zwanej ,,Strzygi’’ każe się nazywać ,,Asasellem’’ – Wanda nie wiedziała o co chodzi.
- To Čort bezwodnej pustyni, którego się lękają Żydzi – wyjaśnił krasnoludek.
- Martwiec potężnymi czarami obraca nasze lasy w pustynie – łkała leśna rusałka. – Pani ratuj nas! – cała trójka padła przed nią na twarze. Wanda wzruszyła się, bo gdyby nie była królową, z radością zamieszkałaby w kniejach. Choć uczyła się posługiwania bronią od samej Amazonki, nawet tak odważną niewiastę jak ona, obleciał strach na myśl o walce ze strzygami. Mimo to zgodziła się pomóc. Dowiedziawszy się, że Martwiec wysuszył właśnie rzekę Narvię, wyruszyła ze zbrojnym orszakiem do niszczonej prowincji. Początkowo chciała udając się w poselstwie zakazać swemu poddanemu niszczycielskiej roboty. Nie była jednak naiwna by wierzyć, że ją posłucha, bo dla strzyg panem był smok z Vovel. Poleciwszy się opiece Ageja, Enków i jytnas, a zwłaszcza ukochanej królowej Tatry wyruszyła w drogę przez Zaczarowane Góry, gdzie nawet czarownice szanowały Wandę i przez Mazivę, gdzie Wars i Sawa wybudowali Sirenopolis, aż oczom zbrojnych ukazał się obraz nędzy i rozpaczy. Lipcowe Słońce paliło niemiłosiernie połacie piasku i kikuty drzew. Wanda, kochająca przyrodę aż zapłakała widząc co Martwiec zrobił z Podlesiem. Wtem zerwał się wicher i wzbił w górę tumany piachu. Gdy piasek opadł, oczom orszaku ukazał się groźny strzygoń w złotej koronie, w szponiastej dłoni trzymający miecz. Towarzyszyły mu straszne istoty. Nie były to strzygi , lecz ifryty i ghule, które sprowadził sobie aż z Arabii. Głupiec! Myślał pewnie, że naprawdę jest Asasellem. Martwiec sfrunął na piasek i ujrzawszy Wandę wydał wrzask i rzucił się na nią. Zabijanie bezbronnych niewiast uważał za bardzo honorowe. Królowa wyjęła miecz z pochwy i rozpoczęła walkę z potworem. Tymczasem jej wojownicy walczyli z ifrytami i ghulami.
- Twój ojciec – przygadywał Martwiec – zawdzięczał swój tron śmierci mego pana, smoka z Vovel. Smok kazał abym to pomścił na córce przeklętego Kraka. Giń suko z Vovel! – ledwo to powiedział, wrzasnął przejmująco z bólu, bo Wanda odcięła mu całą pierzastą rękę trzymającą miecz. Martwiec padł na kolana i błagał o litość.
- Biorę cię w niewolę i nakazuję odczarować Podlesie – rzekła królowa – a moi wracze przyszyją ci rękę – król strzyg uderzył czołem, a Wanda rzuciła się ku ghulom i ich kompanom, których zielona krew z wolna wsiąkała w piasek. Wtem strzygoń zerwał się na równe nogi, schwycił Wandę od tyłu za szyję i wychrypiał:
- Za to, żeś odcięła mi rękę, stracisz głowę! – jednak wojewoda Bronisław zabił Martwca toporem. Wszystkie ghule i ifryty poległy. Wanda ucałowała ręce swemu wybawcy, gdy nagle rzeka Narvia znów popłynęła swym korytem. Pluskały się w niej ryby, rusałki, wodniki, Wiły, syreny i inne stweorzenia. Zniknął rozpalony Słońcem piach i pełno było teraz trawy, kwiatów, grzybów, paproci i krzewów. Martwe drzewa zazieleniły się. Zaroiło się od zwierząt, przychodzących dziękować, każde na swój sposób, Wandzie i wojewodzie Bronisławowi. Królowa zmęczona walką usiadła z całą drużyną na trawie, gdy przyszly do niej wilk z zającem. Zwierzęta te były zaskakująco zgodne. Trzymane w pyskach pierścienie złorzyły przed Wandą. Następnie wilk zamienił się w Borutę, a zając w Leśną Matkę.
- Córko, wydaj prawo, aby tu gdzie żyją leśni ludzie, nikt nie mógł ich niepokoić, wchodząc do lasu bez ich zgody. Ja, król lasów dopilnuję, aby obie strony zachowały sprawiedliwość – rzekł Boruta, po czym zniknął razem z małżonką.
Wanda po powrocie do Grakchova wydała ów edykt. Ta przygoda nie była ostatnią w jej życiu.

1 komentarz:

  1. Przepiękna historia.. chciałabym czytać więcej o przygodach Wandy

    OdpowiedzUsuń