,,Widzieli ją rzadkim na podziw wdziękiem ozdobioną, ćwiczoną w naukach, układną w obejściu, zachowującą stateczność kobiecie właściwą’’ – J. Długosz o św. Jadwidze Andewageńskiej
Była
noc gdy do dworca wojewody Bronisława, zapukała jakaś żebraczka.
Odpędzono ją, rzucając w nieszczęsną, zgniłą rzepą. Żebraczka
o twarzy stoczonej trądem poszla do wybudowanego rzymskim sposobem
domu nadzorcy poborców podatków, Skarbimira. Rzucono w nią
czerstwym chlebem. Wreszcie zaszła do chatki Władywoja i Mirosławy,
leżącej na granicy prowincji Viscli i Zielonych Stawów. Tam,
biedacy przyjęli ją gościnnie, częstując tym co sami mieli
najlepszego. Następnego dnia zaproszenie na zamek na wzgórzu Vovel
otrzymali Bronisław, Skarbimir i obu staruszków z granicy obu
prowincji. Dziwna była uczta wyprawiona im przez Wandę.
Bronisławowi podano zgniłą rzepę, Skarbimirowi czerstwy chleb, a
jedynie Władywój i Mirosława zostali ugoszczeni tym co najlepsze.
Co to ma znaczyć? Czyżby królowa była ową żebraczką widzianą
zeszłej nocy?! Na to wyglądało. Władczyni wyjaśniając swe
zachowanie rzekła:
- Tak samo
Agej Miłosierny i Sprawiedliwy odpłaci nam za to jak traktujemy
bliźnich.
*
Wanda
wynagradzała nie za pochlebstwa, ale za zasługi i umiejętności.
Swe rządy zaczęła od natychmiastowego zniesienia niewolnictwa
wprowadzonego przez niegodziwego króla Juliusza. Jej mądrości i
wiedzy mogłyby pozazdrościć nawet córka Ješy, Światłosława i
królowa Egiptu, Kleopatra. Znała wszystkie języki Analapii, grekę,
łacinę, egipski, hebrajski i chaldejski. Przez całe życie
rozbudowywała wielką bibliotekę założoną przez Kraka w
Grakchovie, dbała również o prastarą bibliotekę króla Poznana.
Posiadała na własność miliard ksiąg z całego, znanego wówczas
świata. Świetnie znała rozliczne zwierzęta, rosliny i minerały,
a także niczym najprawdziwsza Amazonka umiałą jeździć konno,
biegać, pływać i walczyć każdym rodzajem broni. Od syren i
morskich rusałek z Morza Srebrnego uczyła się śpiewu i tańca.
Słynęłą z miłosierdzia i pobożności, bynajmniej nie na pokaz.
Poeci chcąc ją wysławić zwali ją ,,Kleopatrą Północy’’.
Kochała
dzieci, a najliczniejszym rodzinom dawała złote medale i prezenty,
a imiona ich członków kazała ryć na wielkim, złotym pomniku
Świętowita w stolicy. Sama pozostała dziewicą, by w specjalny
sposób uczcić Ageja i Enków, ale byłaby dobrą żoną i matką.
,,Gdyby małżeństwo i macierzyństwo były bezwartościowe,
rezygnacja z nich nie byłaby cenna’’ – mówiła. Codziennie
wysłuchiwała próśb swoich poddanych. Od królowej Tatry, jej
ojciec otrzymał czarodziejskie popiersie dwóch mężów, niczym w
baśni Carla Gozziego o królu Dedalu. Krak, Lech II i Wanda używali
ich by wiedzieć czy ktoś kłamie – jeśli tak, wówczas popiersia
śmiały się. Było to użyteczne w sądzeniu poddanych, a także w
wysłuchiwaniu ich skarg. Dzięki nim, wiedziano czy danej osobie
należy udzielić ze swoich dóbr, dać jej jakieś zajęcie, czy
odesłać z niczym, bo tylko naciąga.
*
Pewnego
razu przed królową Wandą stanęło kilku interesantów. Byli to
krasnoludek, leśny człowiek i rusałka.
-
Przybywamy z prowincji Podlesia – rzekła driada swym śpiewnym
głosem. – Nasze lasy giną. Król strzyg, Martwiec z ich stolicy
zwanej ,,Strzygi’’ każe się nazywać ,,Asasellem’’ –
Wanda nie wiedziała o co chodzi.
- To Čort
bezwodnej pustyni, którego się lękają Żydzi – wyjaśnił
krasnoludek.
- Martwiec
potężnymi czarami obraca nasze lasy w pustynie – łkała leśna
rusałka. – Pani ratuj nas! – cała trójka padła przed nią na
twarze. Wanda wzruszyła się, bo gdyby nie była królową, z
radością zamieszkałaby w kniejach. Choć uczyła się posługiwania
bronią od samej Amazonki, nawet tak odważną niewiastę jak ona,
obleciał strach na myśl o walce ze strzygami. Mimo to zgodziła
się pomóc. Dowiedziawszy się, że Martwiec wysuszył właśnie
rzekę Narvię, wyruszyła ze zbrojnym orszakiem do niszczonej
prowincji. Początkowo chciała udając się w poselstwie zakazać
swemu poddanemu niszczycielskiej roboty. Nie była jednak naiwna by
wierzyć, że ją posłucha, bo dla strzyg panem był smok z Vovel.
Poleciwszy się opiece Ageja, Enków i jytnas, a zwłaszcza ukochanej
królowej Tatry wyruszyła w drogę przez Zaczarowane Góry, gdzie
nawet czarownice szanowały Wandę i przez Mazivę, gdzie Wars i Sawa
wybudowali Sirenopolis, aż oczom zbrojnych ukazał się obraz nędzy
i rozpaczy. Lipcowe Słońce paliło niemiłosiernie połacie piasku
i kikuty drzew. Wanda, kochająca przyrodę aż zapłakała widząc
co Martwiec zrobił z Podlesiem. Wtem zerwał się wicher i wzbił w
górę tumany piachu. Gdy piasek opadł, oczom orszaku ukazał się
groźny strzygoń w złotej koronie, w szponiastej dłoni trzymający
miecz. Towarzyszyły mu straszne istoty. Nie były to strzygi , lecz
ifryty i ghule, które sprowadził sobie aż z Arabii. Głupiec!
Myślał pewnie, że naprawdę jest Asasellem. Martwiec sfrunął na
piasek i ujrzawszy Wandę wydał wrzask i rzucił się na nią.
Zabijanie bezbronnych niewiast uważał za bardzo honorowe. Królowa
wyjęła miecz z pochwy i rozpoczęła walkę z potworem. Tymczasem
jej wojownicy walczyli z ifrytami i ghulami.
- Twój
ojciec – przygadywał Martwiec – zawdzięczał swój tron śmierci
mego pana, smoka z Vovel. Smok kazał abym to pomścił na córce
przeklętego Kraka. Giń suko z Vovel! – ledwo to powiedział,
wrzasnął przejmująco z bólu, bo Wanda odcięła mu całą
pierzastą rękę trzymającą miecz. Martwiec padł na kolana i
błagał o litość.
- Biorę
cię w niewolę i nakazuję odczarować Podlesie – rzekła królowa
– a moi wracze przyszyją ci rękę – król strzyg uderzył
czołem, a Wanda rzuciła się ku ghulom i ich kompanom, których
zielona krew z wolna wsiąkała w piasek. Wtem strzygoń zerwał się
na równe nogi, schwycił Wandę od tyłu za szyję i wychrypiał:
- Za to,
żeś odcięła mi rękę, stracisz głowę! – jednak wojewoda
Bronisław zabił Martwca toporem. Wszystkie ghule i ifryty poległy.
Wanda ucałowała ręce swemu wybawcy, gdy nagle rzeka Narvia znów
popłynęła swym korytem. Pluskały się w niej ryby, rusałki,
wodniki, Wiły, syreny i inne stweorzenia. Zniknął rozpalony
Słońcem piach i pełno było teraz trawy, kwiatów, grzybów,
paproci i krzewów. Martwe drzewa zazieleniły się. Zaroiło się od
zwierząt, przychodzących dziękować, każde na swój sposób,
Wandzie i wojewodzie Bronisławowi. Królowa zmęczona walką usiadła
z całą drużyną na trawie, gdy przyszly do niej wilk z zającem.
Zwierzęta te były zaskakująco zgodne. Trzymane w pyskach
pierścienie złorzyły przed Wandą. Następnie wilk zamienił się
w Borutę, a zając w Leśną Matkę.
- Córko,
wydaj prawo, aby tu gdzie żyją leśni ludzie, nikt nie mógł ich
niepokoić, wchodząc do lasu bez ich zgody. Ja, król lasów
dopilnuję, aby obie strony zachowały sprawiedliwość – rzekł
Boruta, po czym zniknął razem z małżonką.
Wanda po
powrocie do Grakchova wydała ów edykt. Ta przygoda nie była
ostatnią w jej życiu.
Przepiękna historia.. chciałabym czytać więcej o przygodach Wandy
OdpowiedzUsuń