czwartek, 16 maja 2013

Jesza


,,Błąkały się w niej zaledwie jakieś luźne imiona bóstw czy demonów, takich jak: Jesse, Łada, Nija, Dziedzileja, Dziewanna, Marzanna, Pogoda, Żywie, których pochodzenia, ani znaczenia nikt już nie rozumiał’’ – Jerzy Wyrozumski (o wierzeniach Słowian) – w ,,Dzieje Polski piastowskiej’’ w ,,Wielkiej historii Polski’’



Było to za Atamrasa, ostatniego króla imperium Sarmatów. Wówczas w kronice Wurcla z Helwecji, nadwornego dziejopisa króla krasnoludków Błystka, pojawiły się pierwsze wzmianki o Čorcie, zwanym Paskudą (Paskudj). Przypominał on małpę sokomotu z Afryki – bardzo podobną do człowieka, lecz niskiego wzrostu, pokrytą czarnym futrem, nie mającą ogona i bardzo lubiącą banany. Jednak od małp tego gatunku, Paskudę odróżniały rogi, nietoperzowe skrzydła i żmijowy ogon. Namawiał ludzi i stwory do rozpusty, co zaważyło na jego imieniu. Jednak na razie, zamilczmy o nim i zapoznajmy się z innymi bohaterami.

*
Nad Visaną na mazowieckiej (polskiej) ziemi, sarmacki poborca podatkowy zmarł w karczmie, raniony gąsiorem. Król Atamras uznał to za bunt i rozkazał spalić kilka słowiańskich wsi w rejonie, a ich mieszkańców przesiedlić na Kretę, by pracowali w majątku ziemskim pod batem karbowego. Z dala od domu znaleźli się również junacy – bracia Ješa i Nija, zwany później ,,Niewidkiem’’, razem z rodziną. Atamras był prózny i okrutny, a za radą złego doradcy, którym był wąż gniewosz plamisty, nakazał wszystkim ludom imperium, by porzuciły swe języki, inne niż język sarmacki, oraz żeby czcili tych samych bogów co Sarmaci. W nieskończonośc podnosił daniny – pragnął, by jego poddani żyli w nędzy. Myślał bowiem, że tylko to zabezpieczy imperium przed rozpadem. Słowianie znad Visany byli na Krecie niewolnikami jednego z dworzan. Jesza i Nija słuchali potajemnie pieśni Słowian o Tatrze, Ilji Muromcu, Aloszy Synu Wołwcha, Scytów o Rustamie, zwanym ,,Jarosławem’’, Murzynów o Nubim i Mngvinm, Bharatyjczyków o Par – Ušanie, Sineańczyków o Jü i jego siostrze Nü – wie, Celtów o Manamanie i wielu innych. Marzyli o życiu pełnym bohaterskich przygód i o walce z okrutnym Atamrasem. Pewnego razu, gdy zapadł zmierzch, pożegnali się ze starymi ojcem i matką, wzięli wykute specjalnie dla nich miecze i pieszo wyruszyli w świat szukać pomsty w nierónym boju. Pierwsze kroki skierowali do lasu, gdzie wśród drzew tańczyły satyry, syleny i draiady, od których obaj bracia dostali żywnośc i napoje. Atamras kazał wytępić wszystkie stwory rozumne nie będące ludźmi – raz sam król Błystek omal nie postradał życia. Rano Nija wyjął z sakwy skórzany hełm. Na oczach brata założył go i na głowę.
- Gdzie jesteś? – przestraszył się Jesza, gdy ujrzał jak jego brat nagle zniknął. Wtem jednak znów go ujrzał, z hełmem na kolanach.
- Odtąd będą o mnie śpiewać jako o Niji Niewidku! – Jesza zechciał przymierzyć i również stał się niewidzialny.
- Skąd to masz? – spytał się brata.
- Mam to od dziada Bigdosza, co gra na lirze i sprzedaje obwarzanki – odpowiedział Nija.
Bracia wyszli z lasu, pragnąc znaleźć się nad morzem. Nie uszli daleko, gdy ujrzeli znajomą postać – opasłego, wąsatego męża w burnusie i turbanie, z batem w ręku, pędzącego na białym trójgłowym psie. Był to karbowy Aszratwa. Czerwony z gniewu, gdy zobaczył uciekinierów, rozwiązał worek i wyrzucił jego zawartość. Bracia zdębieli. Ujrzeli bowiem głowy ojca i matki.
- Tak w imię króla Sarmatów - krzyczał Aszratwa – za waszą ucieczkę wieś pokryły zgliszcza i las pali, a ciała mieszkańców stały się żerem dla wilków i kruków. Szykujcie się na śmierć słowiańskie psy! – po tych słowach karbowy natarł na Jeszę i swoim scytyjskim akinakesem złamał jego miecz. Już miał roztrzaskać tarczę i rozpłatać chroniącego się za nią, gdy poczuł, ze ktoś go dusi. Nie wiedizął kto, więc pomyslał, że to jeden z dusiołków, o których mówili Słowianie. Przerażony upadł na kolana i błagał straszydło o darowanie życia.
- Oszczędź – wyjęczał, zaś domniemany dusiołek rzekł:
- Wracaj do swego pana – Ješa poznał głos brata. – Oddja nam całe uzbrojenie i nie próbuj iść za nami – gdy karbowy rzucił na trawę akinakes, łuk i strzały, uścisk się zwolnił, po czym Aszratwa co tchu pobiegł do wsi, którą wcześniej palił. Nija zdjął hełm.
- A nie mogłeś go udusić i pomścić śmierci rodziców? – spytał Jesza.
- Chciałem przez chwilę, ale przecież Uralisław oszczędził życie ażdachom, które go osierociły – odrzekł Nija.
Wtem obaj zobaczyli białego psa z trzema głowami, tego samego, który wcześniej niósł na swym grzbiecie bezwzględnego karbowego. Rzucił się ku braciom i począł ich lizać, aż pozyskał ich zaufanie.
- Jestem Rusmil – przedstawił się zwierz – dziękuję wam, ze uwolniliście mnie od Aszratwy, co mniebił i głodził. Wasze imiona?
- Ješa. Nija Niewidek – przedstawili się bracia.
Wszyscy troje powędrowali ku Morzu Rajskiemu, lecz nie mieli jak się wydostać z wyspy. Dodać należy, że Ješa i Nija żałowali, że z ich powodu, Sarmaci spalili wioskę. Gdy stali nad brzegiem, Rusmil zawył wszystkimi trzema pyskami, a z odmętów wynurzył się posłanie od Juraty. Ogromny stwór; ni to smok, ni to nosorożec zabrał całą trójkę z Krety na kontynent. Tam, na greckiej ziemi wędrowcy uratowali przed wbiciem na pal sarmackiej rodziny, która ukrywała Centaura. Ten zas miał zginąć rozsiekany. Centaur nazywał się Chiron i słynął z mądrości. Odtąd towarzyszył Jeszy, Niji i Rusmilowi w ich wędrówkach. Celem wyprawy była stołeczna Boloska.

*
Okrucieństwa Atamrasa z wielkim trudem łagodzone przez jego dwie córki, dało się we znaki wszystkim mieszkańcom rozległego imperium. W końcu wybuchło powstanie ludzi i stworów, a zaczęło się nad Visaną. Ješa, Nija, Rusmil i Chiron przyłączyli się doń, choć mądry Centaur wiedział, że jest to broń obosieczna i ostateczna. W owym czasie największym mocarzem w armii Atamrasa był niejaki Artabartak. Najwyżsi wojownicy sięgali mu do piersi – móiono, że płynie w nim krew olbrzymów. Nosił pancerz z surowej skóry stumetrowego węgorza ludo – i słoniożercy z rzeki Gangos. Był uzbrojony w ogromny akinakes, maczugę ciężką jak krokodyl i tarczę ze smoczej skóry. Wyróżniał się męstwem i licznymi cnotami; straszny w boju, nigdy nie zabijał jeńców, ni bezbronnych. Pewnego razu na dackiej ziemi walczył z bandą wąpierzy. Było to nocą, na pustkowiu, a zgraja żądnych krwi straszydeł atakowała ze wszystkich stron. Artabartak zabił ich osiem, a reszta z ogłuszającym wizgiem rozpłynęła się w ogniu. Gdy opadły mgły oczom zdrożonego Sarmaty ukazał się na pustkowiu wyniosły, biały zamek, w którego oknach paliły się lampy. Na zewnątrz hulał wiatr i nagle lunęło jak z cebra. Do najbliższej gospody trzeba było przebyć las pełen strzyg. Artabartak począł marzyć, by znaleść się w zamku. Wtem brama się otworzyła i ujrzał postać niewieścią w koronie i złotych szatach. Poczęła śpiewać jak syrena, zaś wojownik już całkiem bezwiednie skierował konia w stronę zamku. Wewnątrz ujrzał siedem panien na siedmiu tronach, które powstawszy oddały mu hołd. Ucztowal z nimi wesoło, wziął kapiel w kryształowej wannie, a potem legł w pierzynach i chciał zasnąć. Jedna z goszczących go zaproponowała mu, aby ,,użyczył jej swego nasienia’’, lecz on odmówił, bo nie zamierzał zdradzać żony, którą miłował i dla której zrezygnował z dozwolonej przez sarmackie prawo poligamii. Gdy panna w białej sukni, która to mówiła, wyszła, zamknął oczy, lecz zbudził go jakiś szmer. Wiedząc z doświadczenia, że może zdradzać jakiegoś potwora, wzywając pomocy Ageja, naszykował miecz i wytężył wzrok. Niespodziewanie ujrzał białego niedźwiedzia z trzema głowami, który rzucił się na niego. Gdy ubił bestię, ta przybrała postać owej panny w bieli, imieniem Dryja. Sypialnia zaroiła się od potworów – oszczędzę Czytelnikowi opisów ich strasznego wyglądu. Artabartak wszystkie pozabijał, a wtedy zamek rozpłynął się jak mgła i witeź znalazł się na stepie z ciałami przewrotnych istot. ,,Dobrze, że przybrały potworne postaci, bo mój honor i sumienie nie zniosłyby zabicia niewiasty’’ – mówił później. Trzeba wiedzieć, że Artabartak spotkał wtedy siedem żon króla wąpierzy Tybalda: czarownicę, południcę, Wiłę, nocnicę, rusałkę, morę i mamunę.
Teraz zaś na czele armii sarmackiej stał nad brzegiem Morza Rajskiego, a było to na słoweńskiej ziemi. Z morza wyszedł jego przeciwnik – książę Lamia, namiestnik z mandatu Juraty. Był to żmij, wzrostu człowieka. Artabartak myślał, że nie jest to dla niego żaden przeciwnik; aż żal mu zrobiło dziwnej istoty. Ponadto Lamia nie miał żadnej broni, prócz zębów, szponów i ogona. ,,Jak on będzie walczył’’? – pomyślał Sarmata zbrojny w miecz, maczugę i tarczę. Zaczął się pojedynek. Lamia machnął ogonem i wyleciał zeń kameiń, który uderzywszy Artabaratka w czoło, powalił go na morski piasek. Teraz żmij mógł go zabić.
- Zabierzcie go do domu, niech żona nie będzie wdową, a dzieci sierotami! – Sarmatów ogarnął strach, a książę rajskomorski dał nura w fale.

*
Powstanie trwało, a tymczasem wróg ludzkości, król wąpierzy Tybald postanowił przejąć władzę. W jego zamku na dackiej ziemi, wzniesionym w miejscu, gdzie niegdy Tatra zabiła Erydana, zgromadzili się na uczcie zaprzysięgli wrogowie imperium Sarmatów. Był tam król Hunów Xur (jego córka rok temu została zabita w okolicach dziesiejszego Wrocławia), królowa Amazonek Selencja I, król Scytów Urtakimenes, oraz władca germańskich Lemanów – Gelmet.
Xur przybył do króla Tybalda zwiedziony jego kłamstwami. ,,Jam rodzic twego plemienia – mówił mu król wąpierzy – bo pierwsi Hunowie powstali z mego nasienia i z łona czarownicy’’ – w rzeczywistości Hunowie pochodzili od Grabu i Jodły, a ci od Novalsa i Aivalsy. Wszyscy zgromadzeni władcy zobowiązali się do ataku na Sarmatów i do wzajemnej pomocy. Na realizację paktu nie trzeba było długo czekać – wielka armia ruszyła na stołeczną Boloskę na ukraińskiej ziemi. Wówczas rozmaite straszydła poczęły atakować ludzi – rozszalałe ażdachy piekły niemowlęta na zgliszczach domów. Wówczas wszystkie ludy imperium pojęły, że aby przetrwać muszą odłożyć na bok spory i wspólnie się bronić. Atamras chcąc nie chcąc obiecał niepodległość wszystkim ludom, które staną w obronie stolicy.



*

W armii Sarmatów leśnymi ludźmi doowdził Frant, przez Greków zwany Prometejem, pochodzący z prowincji Sławińców. W swej rodzinnej wiosce słynął z pieśni i opowieści, z anegdot i zagadek, lecz ciężka praca fizyczna nie była jego mocną stroną. Gdy dziewczyna, w której się zakochał odrzuciła go dla chłopa nie tak bystrego, lecz zdatniejszego do chłopskich zajęć, Frant poszedł sobie daleko na południe. Bronił leśnych ludzi przed łowcami niewolników, potomkami Martahuza Cisowiaka, zwanych dlatego ,,martahuzami’’. Zżył się z mieszkańcami lasów, ci zaś nauczyli go wszystkich umiejętności potrzebnych do życia w puszczy, aż z czasem został wodzem jednego z plemion. Na rosyjskiej ziemi leśni ludzie kierowani przez Franta ubili ogromnego zielonego smoka, na którym leciał król Xur. Ów bojąc się zemsty za okrucieństwa swych wojsk, popełnił samobójstwo łykając złoty liść. Frant i leśni ludzie wydali ciało króla Hunom, którzy je uroczyście pogrzebali.
Gorynycz zasial niezgodę między Frantem a Jeszą. Po wojnie Jesza uwięził Franta w Górach Jasowskich, czyli na obecnym Kaukazie, przykuwając do skały i każąc pilnować kikimorze. Później pożałował gniewu i wysłał w góry swego syna Górzychwała, by zabił kikimorę i uwolnił Franta. Od tego czasu, góry te otrzymały nazwę ,,Prometu’’. Podobna historia znajduje się w mitologii greckiej...

*
Tymczasem Ješa, Nija, Rusmil i Chiron walczyli na ukraińskiej ziemi. Przed ich zastępami stała cała armia Amazonek, którą dowodziła sama królowa Selencja I. Rusmil rzucił się ku jej rumakowi z głośnym ujadaniem, lecz wojownicza niewiasta przebodła go oszczepem. Wcześniej Chiron proponował pokój, lecz Amazonki go odrzuciły. Zaczęła się walka – krwawa i ,,wyjątkowo haniebna, bo mężów z niewiastami’’ (,,Codex vimrothensis’’). Jesza wziął do niewoli królową i uwolnił ją na koniec bitwy, którą Amazonki przegrały. Przez cały czas uwięzienia, traktowano ją z wszelkimi honorami, nie krzywdząc jej, ani nawet nie biorąc okupu. Na pamiątkę owej walki, pole bitwy nazwano ,,Babin Jarem’’.



*
Atamras chociaż przeniewierczy, tym razem dotrzymał obietnicy. Imperium Sarmatów się rozpadło, zaś sam władca pozostał przy niewielkim obszarze nad Morzem Czarnym. Jesza został wybrany królem Grecji – pokonał olbrzymy z Taj – Każku i kazał im, by zbudowały mu zamek na szczycie góry Olimp, a przedtem odbudowały zniszczenia, które spowodowaly. Jego doradcą został Centaur Chiron. Król poślubił Greczynkę Metydę, którą niezmiernie miłował, lecz niestety zmarła przy porodzie, wydając na świat córkę Światłosławę. Grecy nazywali ją Ateną, a Rzymianie – Minerwą. Sławiono jej piękno, dobroć, mądrość i zawstydzającą niejednego męża odwagę. Założyła gród Światłosławice (Ateny). Umierając, Metyda prosiła Jeszę, by pojął drugą żonę. Była nią Słowianka z Krobacji, Górzyca, przez Greków zwana Herą, a przez Rzymian – Junoną. Pokochał ją prawdziwie, choć nie zapomniał o Metydzie.
Jesza był władcą sprawiedliwym i miłosiernym, broniąc kraju był pierwszy w ataku, a ostatni w obronie. Jego brat Nija został księciem Światłosławic, a wyszedł za Ozienę, córkę Atamrasa, która wyprosiła u obu bohaterów darowanie życia swojemu ojcu. Grecy nazywali Niję – Hadesem, a Rzymianie – Plutonem. Trzeba bowiem wiedzieć, że król sarmacki Atamras miał dwie pełne właściwych niewiastom, szlachetnych przymiotów ciała i ducha córki – Ozienę i Kazię. Urodziły się niezwykle wątłe, toteż aby je wzmocnić, ich matka, królowa Uritigambis kazała oswojonej panterze wykarmić je mlekiem. Od tego czasu zyskały zdolność zmieniania się w pantery: Oziena w czarną, a Kazia w cętkowaną. Obie wędrowały po imperium w postaci ludzkiej lub zwierzęcej pomagając ofiarom okrucieństw ich ojca.



*

- Żaden rozpustnik nie zdziałał jeszcze nic dla swego kraju – głosił Chiron przed Jeszą i jego żoną Metydą. – Istnieli rozpustni władcy: Lataviec, Goplana III, Kościej I Nieśmiertelny, Taras Długa Kita, Niemal Człowiek, a z obecnych – Tybald i Locha. Dzieje zapamiętały ich imiona tylko dlatego, że zasiadali na tronach – Metyda umarła, a drugą żoną Jeszy została Górzyca. Wówczas, nocą przez otwarte okno do sypialni wleciał Čort zwany Paskudą. Nachylił się do ucha Ješy i zaczął namawiać, by zdradził żonę w zamtuzie. Silny odór siarki, futro, rogi, skrzydła i ogon – wszystko to wzbudziło obrzydzenie w królu i przebudzonej jego krzykiem królowej. Władca porwał miecz ze ściany i wyrzucił straszydło z pałacu.
- Przegrałeś dlatego – w Čortieńsku tłumaczył Paskudzie Kania – że ukazałeś się mu w swojej naturalnej, odrażającej postaci. Tymczasem jeśli chcemy, by czyniono zło, musimy je przedstawiać jako dobro i nadawać mu powabną postać.
Tej nocy w sypialni Jeszy pachniały fiołki, słychać było słowiki, a oczom króla ukazała się przecudna, odziana w białą suknię niewiasta siedząca na jeleniu. Na długich, złotych włosach miała wieniec z lilii, a w dłoni jabłko. Nosiła kolczyki, pierścienie i sznur ze szmaragdów. Piękna Górzyca wydawała się przy niej Jeszy niczym wrona przy pawiu. Myślał nawet, że to sama Leśna Matka przybyła go odwiedzić, a w rzeczywistości był to Paskuda.
- Witaj największy z królów! – przemówiła pani na jeleniu. – Pozdrawiam cię zwycięzco Sarmatów, Amazonek i olbrzymów.
- Kim jesteś pani? – spytał Ješa.
- Jam Suneva Atratsa – kłamał Paskuda – pani kraju Gracja na wschodzie. Jest to kraj bez zimy i jesieni, bez bólu i starości, kraj wiecznej zabawy i rozkoszy. Panuję nad wiecznie młodymi krasawicami, które pragną bys był ich bogiem, a one twoimi niewolnicami... – z każdym słowem w Ješy rosło pożądanie, aż wreszcie nie bacząc na sumienie, honor, na żonę i dzieci, jeszcze tej nocy opuścił zamek na szczycie Olimpu i rozpoczął wędrówkę za ,,Panią na Jeleniu’’. W rzeczywistości Paskuda obiecał królowej Amazonek, Selencji I przyprowadzenie Ješy, na którym przez wbicie w pal, miałaby pomścić poniesioną niegdyś klęskę. Idąc przez górski las, kuszony i kusiciel spotkali siwego Centaura. Rozpoznali w nim Chirona.
- Witaj mędrcze! – pozdrowił go król. – Właśnie wybieram się z tą panią – wskazał Panią na Jeleniu – do Gracji; krainy rozkoszy. Chodź z nami, a nie zawiedziesz się!
- Panie – wyszeptał Centaur – ciebie Čort okłamał. Pomnij, ż etaka rozkosz bez prawdziwej miłości jest guzik warta! – Ješa się zasmucił bo wielce poważał dobroć i mądrość swego przyjaciela. Czy idąc z akusicielką dokonał naprawdę dobrego wyboru? – Pani na Jeleniu przez cały czas patrzyła na Centaura z nieukrywaną odrazą. Nachyliła się do ucha swej ofiary i rzekła:
- Jest mi niezmiernie przykro, ale on jest twoim wrogiem. Wrogiem rozkoszy, piękna i miłości. Słyszysz sam jak nudzi! Stary grzyb – sam nie może, to innym broni – Ješa całe życie szanował mądrego Centaura, a jednocześnie był zauroczony swą kusicielka; kogo ma słuchać? – Musisz go zabić, lub chociaż zranić, by się odczepił – ciągnąc to Pani na Jeleniu włożyła do ręki Ješy sztylet. – Czekamy na ciebie; on, albo my!
- Drogi Chironie – przemówił król – kocham cię jak ojca, ale nie ty, ale ta zacna pani ma rację. Idź ze mną do Gracji, albo zostań i opiekuj się Górzycą i Światłosławą – Centaur jednak płakał i zaklinał przyjaciela by został, aż ten pchnął go sztyletem w miejsce gdzie ludzka część ciała stykała się z końską. Chciał tylko zranić.
- Przebacz! – krzyknął Ješa, a Chiron z trudem się oddalił.
W trakcie podróży Paskuda stręczył Ješy kochanki. Były nimi Greczynki; Io, Alkmena, Leda, Maja (matka Hermesa), Semele (matka Dionizosa), Danae (matka Perseusza)... Alkmenę omamił czarami – przybrał postać jej męża Amfitriona; swego wiernego poddanego. Gdy ten się dowiedział o całej sprawie, z rozpaczy, zdradzony przez króla, powiesił się. Synem Alkmeny był Górzychwał, przez Greków zwany Heraklesem, a przez Rzymian – Herkulesem. Miał brata, który zmarł w niemowlęctwie. Sam był bardzo chorowity, toteż matka, będąca driadą poprosiła zaprzyjaźnioną niedźwiedzicę o wykarmienie chłopca. Ów stał się od tego silniejszy od Waligóry, Wyrwidęba i Ilji Muromca, a przeżył wiele przygód, o których opowiada mitologia grecka.
Leda zostałą wygnana z wioski i powędrowała daleko na północ, aż zamieszkała na wyspie na rzece Divinie między polską, a ukraińską ziemią. Jej potomstwem było słowiańskie plemię od imienia matki zwane Lędzianami.
Tymczasem biedna Górzyca, szczerze kochająca męża, obchodziłą żałobę po jego zniknięciu. Trwałoby to jeszcze długo, a być może królowa Selencja wywarłaby zemstę gdyby nie pewne wydarzenie...
Na polanie zgromadzili się ludzie i Centaury. Wśród licznych niewiast Ješa rozpoznał swą żonę Górzycę z córką Światłosławą. Zrozumiał. Przyszykowywano stos pogrzebowy.
- Ciekawe czyj to będzie pogrzeb? – zastanowił się Ješa.
- Och, nie warto tym zawracać sobie głowy – rzekła Pani na Jeleniu. – W Gracji krasawice i ty będziecie nieśmietelni.
- Pozwolisz pani, że zapytam się kogo będą palić – postanowił Ješa i wmieszał się w tłum. Zapytany o zmarłego otrzymał odpowiedź, że to mędrzec Chiron zmarł po długiej chorobie ugodzony sztyletem. Podobno zranił go sam król; najpierw dbający o swój kraj i rodzinę, a ostatnio stał się rozpustnikiem i błąka się poszukując jakiejś wyśnionej Gracji, jak powstańcy Gerlacha – Murawi. Słysząc o śmierci przyjaciela, Ješa rozpłakał się jak bóbr. Stanął przy stosie pogrzebowym i wyznał publicznie i do ziemi swoje winy.



*
Od tego czasu, Ješa porzucił rozpustę, zaprzestał poszukiwania Gracji i przyjął przebaczenie od żony. Trudno mu było wynagrodzić popełnione zbrodnie, ale powrócił do dawnych cnót. Przetrwał w ludzkiej pamięci jako grecki Zeus i rzymski Jowisz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz