,,Błąkały
się w niej zaledwie jakieś luźne imiona bóstw czy demonów,
takich jak: Jesse, Łada, Nija, Dziedzileja, Dziewanna, Marzanna,
Pogoda, Żywie, których pochodzenia, ani znaczenia nikt już nie
rozumiał’’ – Jerzy Wyrozumski (o wierzeniach Słowian) – w
,,Dzieje Polski piastowskiej’’ w ,,Wielkiej historii Polski’’
Było
to za Atamrasa, ostatniego króla imperium Sarmatów. Wówczas w
kronice Wurcla z Helwecji, nadwornego dziejopisa króla krasnoludków
Błystka, pojawiły się pierwsze wzmianki o Čorcie, zwanym Paskudą
(Paskudj). Przypominał on małpę sokomotu z Afryki – bardzo
podobną do człowieka, lecz niskiego wzrostu, pokrytą czarnym
futrem, nie mającą ogona i bardzo lubiącą banany. Jednak od małp
tego gatunku, Paskudę odróżniały rogi, nietoperzowe skrzydła i
żmijowy ogon. Namawiał ludzi i stwory do rozpusty, co zaważyło na
jego imieniu. Jednak na razie, zamilczmy o nim i zapoznajmy się z
innymi bohaterami.
*
Nad Visaną
na mazowieckiej (polskiej) ziemi, sarmacki poborca podatkowy zmarł w
karczmie, raniony gąsiorem. Król Atamras uznał to za bunt i
rozkazał spalić kilka słowiańskich wsi w rejonie, a ich
mieszkańców przesiedlić na Kretę, by pracowali w majątku
ziemskim pod batem karbowego. Z dala od domu znaleźli się również
junacy – bracia Ješa i Nija, zwany później ,,Niewidkiem’’,
razem z rodziną. Atamras był prózny i okrutny, a za radą złego
doradcy, którym był wąż gniewosz plamisty, nakazał wszystkim
ludom imperium, by porzuciły swe języki, inne niż język sarmacki,
oraz żeby czcili tych samych bogów co Sarmaci. W nieskończonośc
podnosił daniny – pragnął, by jego poddani żyli w nędzy.
Myślał bowiem, że tylko to zabezpieczy imperium przed rozpadem.
Słowianie znad Visany byli na Krecie niewolnikami jednego z dworzan.
Jesza i Nija słuchali potajemnie pieśni Słowian o Tatrze, Ilji
Muromcu, Aloszy Synu Wołwcha, Scytów o Rustamie, zwanym
,,Jarosławem’’, Murzynów o Nubim i Mngvinm, Bharatyjczyków o
Par – Ušanie, Sineańczyków o Jü i jego siostrze Nü – wie,
Celtów o Manamanie i wielu innych. Marzyli o życiu pełnym
bohaterskich przygód i o walce z okrutnym Atamrasem. Pewnego razu,
gdy zapadł zmierzch, pożegnali się ze starymi ojcem i matką,
wzięli wykute specjalnie dla nich miecze i pieszo wyruszyli w świat
szukać pomsty w nierónym boju. Pierwsze kroki skierowali do lasu,
gdzie wśród drzew tańczyły satyry, syleny i draiady, od których
obaj bracia dostali żywnośc i napoje. Atamras kazał wytępić
wszystkie stwory rozumne nie będące ludźmi – raz sam król
Błystek omal nie postradał życia. Rano Nija wyjął z sakwy
skórzany hełm. Na oczach brata założył go i na głowę.
- Gdzie
jesteś? – przestraszył się Jesza, gdy ujrzał jak jego brat
nagle zniknął. Wtem jednak znów go ujrzał, z hełmem na kolanach.
- Odtąd
będą o mnie śpiewać jako o Niji Niewidku! – Jesza zechciał
przymierzyć i również stał się niewidzialny.
- Skąd to
masz? – spytał się brata.
- Mam to od
dziada Bigdosza, co gra na lirze i sprzedaje obwarzanki –
odpowiedział Nija.
Bracia
wyszli z lasu, pragnąc znaleźć się nad morzem. Nie uszli daleko,
gdy ujrzeli znajomą postać – opasłego, wąsatego męża w
burnusie i turbanie, z batem w ręku, pędzącego na białym
trójgłowym psie. Był to karbowy Aszratwa. Czerwony z gniewu, gdy
zobaczył uciekinierów, rozwiązał worek i wyrzucił jego
zawartość. Bracia zdębieli. Ujrzeli bowiem głowy ojca i matki.
- Tak w
imię króla Sarmatów - krzyczał Aszratwa – za waszą ucieczkę
wieś pokryły zgliszcza i las pali, a ciała mieszkańców stały
się żerem dla wilków i kruków. Szykujcie się na śmierć
słowiańskie psy! – po tych słowach karbowy natarł na Jeszę i
swoim scytyjskim akinakesem złamał jego miecz. Już miał
roztrzaskać tarczę i rozpłatać chroniącego się za nią, gdy
poczuł, ze ktoś go dusi. Nie wiedizął kto, więc pomyslał, że
to jeden z dusiołków, o których mówili Słowianie. Przerażony
upadł na kolana i błagał straszydło o darowanie życia.
- Oszczędź
– wyjęczał, zaś domniemany dusiołek rzekł:
- Wracaj do
swego pana – Ješa poznał głos brata. – Oddja nam całe
uzbrojenie i nie próbuj iść za nami – gdy karbowy rzucił na
trawę akinakes, łuk i strzały, uścisk się zwolnił, po czym
Aszratwa co tchu pobiegł do wsi, którą wcześniej palił. Nija
zdjął hełm.
- A nie
mogłeś go udusić i pomścić śmierci rodziców? – spytał
Jesza.
- Chciałem
przez chwilę, ale przecież Uralisław oszczędził życie ażdachom,
które go osierociły – odrzekł Nija.
Wtem
obaj zobaczyli białego psa z trzema głowami, tego samego, który
wcześniej niósł na swym grzbiecie bezwzględnego karbowego. Rzucił
się ku braciom i począł ich lizać, aż pozyskał ich zaufanie.
- Jestem
Rusmil – przedstawił się zwierz – dziękuję wam, ze
uwolniliście mnie od Aszratwy, co mniebił i głodził. Wasze
imiona?
- Ješa.
Nija Niewidek – przedstawili się bracia.
Wszyscy
troje powędrowali ku Morzu Rajskiemu, lecz nie mieli jak się
wydostać z wyspy. Dodać należy, że Ješa i Nija żałowali, że z
ich powodu, Sarmaci spalili wioskę. Gdy stali nad brzegiem, Rusmil
zawył wszystkimi trzema pyskami, a z odmętów wynurzył się
posłanie od Juraty. Ogromny stwór; ni to smok, ni to nosorożec
zabrał całą trójkę z Krety na kontynent. Tam, na greckiej ziemi
wędrowcy uratowali przed wbiciem na pal sarmackiej rodziny, która
ukrywała Centaura. Ten zas miał zginąć rozsiekany. Centaur
nazywał się Chiron i słynął z mądrości. Odtąd towarzyszył
Jeszy, Niji i Rusmilowi w ich wędrówkach. Celem wyprawy była
stołeczna Boloska.
*
Okrucieństwa
Atamrasa z wielkim trudem łagodzone przez jego dwie córki, dało
się we znaki wszystkim mieszkańcom rozległego imperium. W końcu
wybuchło powstanie ludzi i stworów, a zaczęło się nad Visaną.
Ješa, Nija, Rusmil i Chiron przyłączyli się doń, choć mądry
Centaur wiedział, że jest to broń obosieczna i ostateczna. W owym
czasie największym mocarzem w armii Atamrasa był niejaki
Artabartak. Najwyżsi wojownicy sięgali mu do piersi – móiono, że
płynie w nim krew olbrzymów. Nosił pancerz z surowej skóry
stumetrowego węgorza ludo – i słoniożercy z rzeki Gangos. Był
uzbrojony w ogromny akinakes, maczugę ciężką jak krokodyl i
tarczę ze smoczej skóry. Wyróżniał się męstwem i licznymi
cnotami; straszny w boju, nigdy nie zabijał jeńców, ni
bezbronnych. Pewnego razu na dackiej ziemi walczył z bandą
wąpierzy. Było to nocą, na pustkowiu, a zgraja żądnych krwi
straszydeł atakowała ze wszystkich stron. Artabartak zabił ich
osiem, a reszta z ogłuszającym wizgiem rozpłynęła się w ogniu.
Gdy opadły mgły oczom zdrożonego Sarmaty ukazał się na pustkowiu
wyniosły, biały zamek, w którego oknach paliły się lampy. Na
zewnątrz hulał wiatr i nagle lunęło jak z cebra. Do najbliższej
gospody trzeba było przebyć las pełen strzyg. Artabartak począł
marzyć, by znaleść się w zamku. Wtem brama się otworzyła i
ujrzał postać niewieścią w koronie i złotych szatach. Poczęła
śpiewać jak syrena, zaś wojownik już całkiem bezwiednie
skierował konia w stronę zamku. Wewnątrz ujrzał siedem panien na
siedmiu tronach, które powstawszy oddały mu hołd. Ucztowal z nimi
wesoło, wziął kapiel w kryształowej wannie, a potem legł w
pierzynach i chciał zasnąć. Jedna z goszczących go zaproponowała
mu, aby ,,użyczył jej swego nasienia’’, lecz on odmówił, bo
nie zamierzał zdradzać żony, którą miłował i dla której
zrezygnował z dozwolonej przez sarmackie prawo poligamii. Gdy panna
w białej sukni, która to mówiła, wyszła, zamknął oczy, lecz
zbudził go jakiś szmer. Wiedząc z doświadczenia, że może
zdradzać jakiegoś potwora, wzywając pomocy Ageja, naszykował
miecz i wytężył wzrok. Niespodziewanie ujrzał białego
niedźwiedzia z trzema głowami, który rzucił się na niego. Gdy
ubił bestię, ta przybrała postać owej panny w bieli, imieniem
Dryja. Sypialnia zaroiła się od potworów – oszczędzę
Czytelnikowi opisów ich strasznego wyglądu. Artabartak wszystkie
pozabijał, a wtedy zamek rozpłynął się jak mgła i witeź
znalazł się na stepie z ciałami przewrotnych istot. ,,Dobrze, że
przybrały potworne postaci, bo mój honor i sumienie nie zniosłyby
zabicia niewiasty’’ – mówił później. Trzeba wiedzieć, że
Artabartak spotkał wtedy siedem żon króla wąpierzy Tybalda:
czarownicę, południcę, Wiłę, nocnicę, rusałkę, morę i
mamunę.
Teraz
zaś na czele armii sarmackiej stał nad brzegiem Morza Rajskiego, a
było to na słoweńskiej ziemi. Z morza wyszedł jego przeciwnik –
książę Lamia, namiestnik z mandatu Juraty. Był to żmij, wzrostu
człowieka. Artabartak myślał, że nie jest to dla niego żaden
przeciwnik; aż żal mu zrobiło dziwnej istoty. Ponadto Lamia nie
miał żadnej broni, prócz zębów, szponów i ogona. ,,Jak on
będzie walczył’’? – pomyślał Sarmata zbrojny w miecz,
maczugę i tarczę. Zaczął się pojedynek. Lamia machnął ogonem i
wyleciał zeń kameiń, który uderzywszy Artabaratka w czoło,
powalił go na morski piasek. Teraz żmij mógł go zabić.
-
Zabierzcie go do domu, niech żona nie będzie wdową, a dzieci
sierotami! – Sarmatów ogarnął strach, a książę rajskomorski
dał nura w fale.
*
Powstanie
trwało, a tymczasem wróg ludzkości, król wąpierzy Tybald
postanowił przejąć władzę. W jego zamku na dackiej ziemi,
wzniesionym w miejscu, gdzie niegdy Tatra zabiła Erydana,
zgromadzili się na uczcie zaprzysięgli wrogowie imperium Sarmatów.
Był tam król Hunów Xur (jego córka rok temu została zabita w
okolicach dziesiejszego Wrocławia), królowa Amazonek Selencja I,
król Scytów Urtakimenes, oraz władca germańskich Lemanów –
Gelmet.
Xur
przybył do króla Tybalda zwiedziony jego kłamstwami. ,,Jam rodzic
twego plemienia – mówił mu król wąpierzy – bo pierwsi Hunowie
powstali z mego nasienia i z łona czarownicy’’ – w
rzeczywistości Hunowie pochodzili od Grabu i Jodły, a ci od Novalsa
i Aivalsy. Wszyscy zgromadzeni władcy zobowiązali się do ataku na
Sarmatów i do wzajemnej pomocy. Na realizację paktu nie trzeba było
długo czekać – wielka armia ruszyła na stołeczną Boloskę na
ukraińskiej ziemi. Wówczas rozmaite straszydła poczęły atakować
ludzi – rozszalałe ażdachy piekły niemowlęta na zgliszczach
domów. Wówczas wszystkie ludy imperium pojęły, że aby przetrwać
muszą odłożyć na bok spory i wspólnie się bronić. Atamras
chcąc nie chcąc obiecał niepodległość wszystkim ludom, które
staną w obronie stolicy.
*
W
armii Sarmatów leśnymi ludźmi doowdził Frant, przez Greków zwany
Prometejem, pochodzący z prowincji Sławińców. W swej rodzinnej
wiosce słynął z pieśni i opowieści, z anegdot i zagadek, lecz
ciężka praca fizyczna nie była jego mocną stroną. Gdy
dziewczyna, w której się zakochał odrzuciła go dla chłopa nie
tak bystrego, lecz zdatniejszego do chłopskich zajęć, Frant
poszedł sobie daleko na południe. Bronił leśnych ludzi przed
łowcami niewolników, potomkami Martahuza Cisowiaka, zwanych dlatego
,,martahuzami’’. Zżył się z mieszkańcami lasów, ci zaś
nauczyli go wszystkich umiejętności potrzebnych do życia w
puszczy, aż z czasem został wodzem jednego z plemion. Na rosyjskiej
ziemi leśni ludzie kierowani przez Franta ubili ogromnego zielonego
smoka, na którym leciał król Xur. Ów bojąc się zemsty za
okrucieństwa swych wojsk, popełnił samobójstwo łykając złoty
liść. Frant i leśni ludzie wydali ciało króla Hunom, którzy je
uroczyście pogrzebali.
Gorynycz
zasial niezgodę między Frantem a Jeszą. Po wojnie Jesza uwięził
Franta w Górach Jasowskich, czyli na obecnym Kaukazie, przykuwając
do skały i każąc pilnować kikimorze. Później pożałował
gniewu i wysłał w góry swego syna Górzychwała, by zabił
kikimorę i uwolnił Franta. Od tego czasu, góry te otrzymały nazwę
,,Prometu’’. Podobna historia znajduje się w mitologii
greckiej...
*
Tymczasem
Ješa, Nija, Rusmil i Chiron walczyli na ukraińskiej ziemi. Przed
ich zastępami stała cała armia Amazonek, którą dowodziła sama
królowa Selencja I. Rusmil rzucił się ku jej rumakowi z głośnym
ujadaniem, lecz wojownicza niewiasta przebodła go oszczepem.
Wcześniej Chiron proponował pokój, lecz Amazonki go odrzuciły.
Zaczęła się walka – krwawa i ,,wyjątkowo haniebna, bo mężów z
niewiastami’’ (,,Codex vimrothensis’’). Jesza wziął do
niewoli królową i uwolnił ją na koniec bitwy, którą Amazonki
przegrały. Przez cały czas uwięzienia, traktowano ją z wszelkimi
honorami, nie krzywdząc jej, ani nawet nie biorąc okupu. Na
pamiątkę owej walki, pole bitwy nazwano ,,Babin Jarem’’.
*
Atamras
chociaż przeniewierczy, tym razem dotrzymał obietnicy. Imperium
Sarmatów się rozpadło, zaś sam władca pozostał przy niewielkim
obszarze nad Morzem Czarnym. Jesza został wybrany królem Grecji –
pokonał olbrzymy z Taj – Każku i kazał im, by zbudowały mu
zamek na szczycie góry Olimp, a przedtem odbudowały zniszczenia,
które spowodowaly. Jego doradcą został Centaur Chiron. Król
poślubił Greczynkę Metydę, którą niezmiernie miłował, lecz
niestety zmarła przy porodzie, wydając na świat córkę
Światłosławę. Grecy nazywali ją Ateną, a Rzymianie – Minerwą.
Sławiono jej piękno, dobroć, mądrość i zawstydzającą
niejednego męża odwagę. Założyła gród Światłosławice
(Ateny). Umierając, Metyda prosiła Jeszę, by pojął drugą żonę.
Była nią Słowianka z Krobacji, Górzyca, przez Greków zwana Herą,
a przez Rzymian – Junoną. Pokochał ją prawdziwie, choć nie
zapomniał o Metydzie.
Jesza
był władcą sprawiedliwym i miłosiernym, broniąc kraju był
pierwszy w ataku, a ostatni w obronie. Jego brat Nija został
księciem Światłosławic, a wyszedł za Ozienę, córkę Atamrasa,
która wyprosiła u obu bohaterów darowanie życia swojemu ojcu.
Grecy nazywali Niję – Hadesem, a Rzymianie – Plutonem. Trzeba
bowiem wiedzieć, że król sarmacki Atamras miał dwie pełne
właściwych niewiastom, szlachetnych przymiotów ciała i ducha
córki – Ozienę i Kazię. Urodziły się niezwykle wątłe, toteż
aby je wzmocnić, ich matka, królowa Uritigambis kazała oswojonej
panterze wykarmić je mlekiem. Od tego czasu zyskały zdolność
zmieniania się w pantery: Oziena w czarną, a Kazia w cętkowaną.
Obie wędrowały po imperium w postaci ludzkiej lub zwierzęcej
pomagając ofiarom okrucieństw ich ojca.
*
- Żaden
rozpustnik nie zdziałał jeszcze nic dla swego kraju – głosił
Chiron przed Jeszą i jego żoną Metydą. – Istnieli rozpustni
władcy: Lataviec, Goplana III, Kościej I Nieśmiertelny, Taras
Długa Kita, Niemal Człowiek, a z obecnych – Tybald i Locha.
Dzieje zapamiętały ich imiona tylko dlatego, że zasiadali na
tronach – Metyda umarła, a drugą żoną Jeszy została Górzyca.
Wówczas, nocą przez otwarte okno do sypialni wleciał Čort zwany
Paskudą. Nachylił się do ucha Ješy i zaczął namawiać, by
zdradził żonę w zamtuzie. Silny odór siarki, futro, rogi,
skrzydła i ogon – wszystko to wzbudziło obrzydzenie w królu i
przebudzonej jego krzykiem królowej. Władca porwał miecz ze ściany
i wyrzucił straszydło z pałacu.
-
Przegrałeś dlatego – w Čortieńsku tłumaczył Paskudzie Kania –
że ukazałeś się mu w swojej naturalnej, odrażającej postaci.
Tymczasem jeśli chcemy, by czyniono zło, musimy je przedstawiać
jako dobro i nadawać mu powabną postać.
Tej
nocy w sypialni Jeszy pachniały fiołki, słychać było słowiki, a
oczom króla ukazała się przecudna, odziana w białą suknię
niewiasta siedząca na jeleniu. Na długich, złotych włosach miała
wieniec z lilii, a w dłoni jabłko. Nosiła kolczyki, pierścienie i
sznur ze szmaragdów. Piękna Górzyca wydawała się przy niej Jeszy
niczym wrona przy pawiu. Myślał nawet, że to sama Leśna Matka
przybyła go odwiedzić, a w rzeczywistości był to Paskuda.
- Witaj
największy z królów! – przemówiła pani na jeleniu. –
Pozdrawiam cię zwycięzco Sarmatów, Amazonek i olbrzymów.
- Kim
jesteś pani? – spytał Ješa.
- Jam
Suneva Atratsa – kłamał Paskuda – pani kraju Gracja na
wschodzie. Jest to kraj bez zimy i jesieni, bez bólu i starości,
kraj wiecznej zabawy i rozkoszy. Panuję nad wiecznie młodymi
krasawicami, które pragną bys był ich bogiem, a one twoimi
niewolnicami... – z każdym słowem w Ješy rosło pożądanie, aż
wreszcie nie bacząc na sumienie, honor, na żonę i dzieci, jeszcze
tej nocy opuścił zamek na szczycie Olimpu i rozpoczął wędrówkę
za ,,Panią na Jeleniu’’. W rzeczywistości Paskuda obiecał
królowej Amazonek, Selencji I przyprowadzenie Ješy, na którym
przez wbicie w pal, miałaby pomścić poniesioną niegdyś klęskę.
Idąc przez górski las, kuszony i kusiciel spotkali siwego Centaura.
Rozpoznali w nim Chirona.
- Witaj
mędrcze! – pozdrowił go król. – Właśnie wybieram się z tą
panią – wskazał Panią na Jeleniu – do Gracji; krainy rozkoszy.
Chodź z nami, a nie zawiedziesz się!
- Panie – wyszeptał Centaur –
ciebie Čort okłamał. Pomnij, ż etaka rozkosz bez prawdziwej
miłości jest guzik warta! – Ješa się zasmucił bo wielce
poważał dobroć i mądrość swego przyjaciela. Czy idąc z
akusicielką dokonał naprawdę dobrego wyboru? – Pani na Jeleniu
przez cały czas patrzyła na Centaura z nieukrywaną odrazą.
Nachyliła się do ucha swej ofiary i rzekła:
- Jest mi
niezmiernie przykro, ale on jest twoim wrogiem. Wrogiem rozkoszy,
piękna i miłości. Słyszysz sam jak nudzi! Stary grzyb – sam nie
może, to innym broni – Ješa całe życie szanował mądrego
Centaura, a jednocześnie był zauroczony swą kusicielka; kogo ma
słuchać? – Musisz go zabić, lub chociaż zranić, by się
odczepił – ciągnąc to Pani na Jeleniu włożyła do ręki Ješy
sztylet. – Czekamy na ciebie; on, albo my!
- Drogi
Chironie – przemówił król – kocham cię jak ojca, ale nie ty,
ale ta zacna pani ma rację. Idź ze mną do Gracji, albo zostań i
opiekuj się Górzycą i Światłosławą – Centaur jednak płakał
i zaklinał przyjaciela by został, aż ten pchnął go sztyletem w
miejsce gdzie ludzka część ciała stykała się z końską. Chciał
tylko zranić.
- Przebacz!
– krzyknął Ješa, a Chiron z trudem się oddalił.
W trakcie
podróży Paskuda stręczył Ješy kochanki. Były nimi Greczynki;
Io, Alkmena, Leda, Maja (matka Hermesa), Semele (matka Dionizosa),
Danae (matka Perseusza)... Alkmenę omamił czarami – przybrał
postać jej męża Amfitriona; swego wiernego poddanego. Gdy ten się
dowiedział o całej sprawie, z rozpaczy, zdradzony przez króla,
powiesił się. Synem Alkmeny był Górzychwał, przez Greków zwany
Heraklesem, a przez Rzymian – Herkulesem. Miał brata, który zmarł
w niemowlęctwie. Sam był bardzo chorowity, toteż matka, będąca
driadą poprosiła zaprzyjaźnioną niedźwiedzicę o wykarmienie
chłopca. Ów stał się od tego silniejszy od Waligóry, Wyrwidęba
i Ilji Muromca, a przeżył wiele przygód, o których opowiada
mitologia grecka.
Leda
zostałą wygnana z wioski i powędrowała daleko na północ, aż
zamieszkała na wyspie na rzece Divinie między polską, a ukraińską
ziemią. Jej potomstwem było słowiańskie plemię od imienia matki
zwane Lędzianami.
Tymczasem
biedna Górzyca, szczerze kochająca męża, obchodziłą żałobę
po jego zniknięciu. Trwałoby to jeszcze długo, a być może
królowa Selencja wywarłaby zemstę gdyby nie pewne wydarzenie...
Na polanie
zgromadzili się ludzie i Centaury. Wśród licznych niewiast Ješa
rozpoznał swą żonę Górzycę z córką Światłosławą.
Zrozumiał. Przyszykowywano stos pogrzebowy.
- Ciekawe
czyj to będzie pogrzeb? – zastanowił się Ješa.
- Och, nie
warto tym zawracać sobie głowy – rzekła Pani na Jeleniu. – W
Gracji krasawice i ty będziecie nieśmietelni.
- Pozwolisz
pani, że zapytam się kogo będą palić – postanowił Ješa i
wmieszał się w tłum. Zapytany o zmarłego otrzymał odpowiedź, że
to mędrzec Chiron zmarł po długiej chorobie ugodzony sztyletem.
Podobno zranił go sam król; najpierw dbający o swój kraj i
rodzinę, a ostatnio stał się rozpustnikiem i błąka się
poszukując jakiejś wyśnionej Gracji, jak powstańcy Gerlacha –
Murawi. Słysząc o śmierci przyjaciela, Ješa rozpłakał się jak
bóbr. Stanął przy stosie pogrzebowym i wyznał publicznie i do
ziemi swoje winy.
*
Od
tego czasu, Ješa porzucił rozpustę, zaprzestał poszukiwania
Gracji i przyjął przebaczenie od żony. Trudno mu było wynagrodzić
popełnione zbrodnie, ale powrócił do dawnych cnót. Przetrwał w
ludzkiej pamięci jako grecki Zeus i rzymski Jowisz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz