-
Co sądzicie o świecie, który stworzyliśmy?
- spytał Jarowit pozostałych Enków.
- Przebija
z niego mądrość Ageja - oświadczył Świętowit.
- I to
wszystko cały czas mówi o miłości jego - dodała Mokosza.
- Raduje
mnie piękno Jasnej Nawi, choć cierpienie mieszkańców dwóch
pozostałych Nawi mnie boli - wyznał Weles.
-
Najwspanialszymi stworzeniami są Słońce i ogień - Swaróg i
Swarożyc byli ze sobą zgodni.
- Morze
pełne jest niezwykłych zwierząt jak kraxy, krabby i inne. Pod
postacią wielkiej żmii przemierzam Ziemski Ocean i dziwuję się
niepomiernie - brzmiał zachwyt Juraty.
-
Dziewanna jest niezrównana - Boruta chwalił swą narzeczoną. -
Widziałem jak malowała. Wzięła na pędzelek czarnej ziemi, białej
chmurki, modrego nieba, ognia i Słońca, kory drzewnej, blasku
gwiazd i Księżyca i wymalowała ptaki. Całe stada ptaków
wyleciały ze sztalugi, a jedne piękniejsze i milsze od drugich -
policzki Šumina
Mati okrył rumieniec. - Nie dość tego! Wzięła gagaty, bursztyny,
szafiry i złocone szmaragdy, po czym wyrzeźbiła z nich żuki i
świetliki ( w tych zapaliła ogień by świeciły), chrabąszcze i
korniki, kruszczyce i biegacze. Wymalowała przecudne motyle i ważki;
motyle by pląsały między kwiatami; dziećmi Mokoszy.
- A ty -
król Enków zwrócił się do skromnego, milczącego chłopaka -
drogi Riglu, czyż nie dostrzegasz wszędzie wokół piękna i dobra?
- Panie,
Ziemia jest piękna, ale milczy. Jest piękna, ale smutna - wszyscy
nagle się zafrasowali, bo była to prawda.
*
Rigel
całymi dniami patrzał na Górę Triglav. Wokół niej latały
ptaki, ważki i pszczoły. W górach (dzieciach Mokoszy) i w jarach
wiły swe gniazda smoki. O morski brzeg rozbijały się fale, a wiatr
szarpał liście drzew i zrzucał owoce na ziemię. Gryf bez plusku
rzucał się do rzeki za pstrągiem. W morzach północnych pływały
wieloryby i krabby, czyli świnie wielkie o płetwach foki i kłach
morsa. Nieme. Leśna Matka i Mokosza siedziały na stepie i na
wyścigi lepiły z ziemi skowronki, strusie i dropie. Nieme. To
wszystko nigdy nie wyda z siebie ani jednego dźwięku. Rigel zaczął
płakać. Wtem ujrzał przed sobą Mokoszę, wracającą ze stepów.
- Agej mi
powiedział, że głos to perły na małej wysepce na Oceanie
Zaziemskim i strzeże ich podobny latawcom potwór o nazwie ksykun.
Ty nie wiesz jak wygląda a jest straszny. Przypomina też smoka.
Masz li wodę do uśpienia go - podała mu ozdobną buteleczkę.
- Dziękuje,
muszę tam wyruszyć po perły głosu - historia ta zainspirowała
potem Janusza Korczaka do napisania baśni, w której bohaterem był
orzeł, a strażnikami pereł głosu - aniołowie.
Niemal
każdy Enk złożył przed Riglem dar umożliwiający zdobycie
cudownych pereł. Mokosza nazajutrz po ofiarowaniu usypiającej wody
dała miecz i tarczę. Boruta zbił z desek łódź, a Leśna Matka
dała towarzysza wędrówki.
- To jest
Tinez Dwugłowy, którego namalowałam - na jej pięści okrytej
sokolniczą rękawicą siedział wspaniały, biały orzeł o dwóch
głowach.
Następnie
podeszli Jarowit i Rybołów, aby użyczyć śmiałkowi pioruna i
tryzuba. Na koniec, Pochwist dał mu za towarzyszy czworo
Płanetników: Beneša,
Jarosława, Wojciecha i Innowojciecha. Uradowany młodzian wsiadł do
korabia, a Wieszczyce Losu zamknęły pyski kraxom, by nie pożarły
żeglarzy. Krax to olbrzymi, zębaty żółw morski, pożerający
wszystko co mniejsze od niego samego. W mitologii greckiej jeden z
nich rozrywał ludzi wrzucanych kopniakiem do wody przez złośliwego
olbrzyma. Pochwist nadął policzki i dmuchnął w żagle, a
Płanetnicy uradowani chcieli śpiewać:
,,Brawo, brawo, brawissima,
Brawo, brawo, brawissima"
-
lecz nie mogli. Jednak Mar - Zanna była przeciwna wyprawie Rigla.
Zbierała coraz większe żniwo i napełniała Nawię swymi ofiarami.
Jej serce stygło coraz bardziej, aż stało się tak zimne jak jej
lodowy oścień. Porzuciła Roda i córki, z wyjątkiem Zimy, po czym
rozpętała na Srebrenicy zarazę, aby z jej ofiar złożyć
hekatombę Rykarowi. Nieco wcześniej urodziła kolejną córkę,
również podobną do siebie. Miała ona czerwoną chusteczkę.
Wystarczyło, że nią zamachała, by nagle przybyła jej matka i
przebiła swym orężem mnóstwo istot. Towarzyszył jej demoniczny,
czarny pies chodzący na tylnych łapach i przednimi dzierżący
kosę, oraz chmary trupich kości, czarnych i czerwonych rąk. Jej
imię Zaraza. Została przepędzona z Wielkiego Dębu. Niebieskim
oczom Mar - Zanny ukazał się korab Rigla zmierzający ku
Zaziemskiemu Oceanowi. Przebywała w nadmorskiej jaskini,
zamieszkanej przez krwiożercze, górskie smoki i amfizebeny - węże
mające jedna głowę na karku, a drugą na końcu ogona. Lągł się
tam bazyliszek, a Zima i Zaraza usługiwały matce. Ta rzekła do
pierwszej córki, która jednak, choć później okazywała nieraz
wielką srogość, nie służyła Rykarowi, lecz chciała być z
matką.
- To są
głupcy, co płyną za Ziemię, by żyć wiecznie - rzuciła
oszczerstwo. - Racz nauczyć ich rozumu! - Zima posłusznie rzuciła
lodowym młotem w morze, a to uwięziło nawę w twardej
przezroczystej skorupie, podobnej do szkła. W erze trzeciej był
lód, ale nie było jeszcze śniegu.
Nagle
łódź stanęła, a Rigel zdziwił się niepomiernie. Płanetnicy
tymczasem zdawali się nieporuszeni. ,,Głupstwo"! - machnął
ręką Innowojciech ze Srebronia. Poszperał w łodzi i znalazł
topór.
- Może
byście pomogli, co? - spytał towarzyszy. Rozdał pozostałe topory
i wszyscy uwolnili łódź, a ponieważ poczuli nagle silny mróz
zesłany przez Zimę, wzięli korab na barki i wznieśli się w
powietrze. Smoki patrzyły na nich łakomie, lecz bały się szponów
sług Pochwista - Lelum i Polelum.
Wędrowcy
byli już znużeni dźwiganiem, gdy ujrzeli, że lód nie objął tej
części Oceanu. Gwiazdy zdawały się być prawie na wyciągnięcie
ręki. Pojęli, że są w Zaziemiu.
*
Zapasy
sera i twarogu z Księżyca były już na wyczerpaniu. Jarosław ze
Srebronia był dobrym kucharzem i znawcą smacznych potraw. Ryby z
tego oceanu nie smakowały tak dobrze jak ziemskie. Wtem - Wojciech
porwał tryzub i rzucił nim w kierunku jakiejś łysej wysepki.
Odpowiedział mu blask jakby ognia i ryk połączony z sykiem. Rigel
wrzucił kotwicę w wodę i postawił obie nogi na wyspie. To co
ujrzał przewyższało nawet najstraszliwsze opowieści Mokoszy.
Tinez Dwugłowy wydał krzyk i zamachał skrzydłami. Przed nim leżał
potwór. Zdawał się nie mieć ani nóg, ani skrzydeł, ani nawet
ogona. Miast tego składał się z samych smoczych głów, zionących
dymem, ogniem i siarką. Przed nim wyraźnie widać było wielkie
perły, które świeciły jak gwiazdeczki i nuciły słodką melodię.
- Ksykun...
- pojął Rigel - ... i perły głosu. Muszę je zdobyć.
Potwór
miał dwie głowy ze stu zniszczonych przez tryzub i Tineza
Dwugłowego. Rzucił się w kierunku junoszy, pospiesznie zrywającego
z szyi buteleczkę z usypiającą wodą. Wtem coś chrupnęło i jego
mózg chlupnął w modre fale. W międzyczasie dwugłowy orzeł
rozprawił się z kolejnymi głowami ksykuna, aż ostatnie z nich
zostały wrzucone w wodę przez Płanetników. W jego brzuchu
znaleźli szczątki swoich bliskich.
*
Po
roku żeglarze powrócili z perłami głosu i bezgłowym ciałem
Rigla. Rozsypali perły po całym świecie i wtem zaryczały smoki,
zaśpiewało morze, ptaki i wiatr w liściach, zasyczały węże,
zabuczały pszczoły, trzmiele i ważki. Wielkie marzenie zostało
spełnione. Rigel zaś nie umarł. Spał jeno, a Agej dał mu nową
głowę na podobieństwo ptaka, zwanego słowikiem. Z jego inspiracji
Rigel stał się wynalazcą i mistrzem muzyki, bo oddał krew, by
mogła zabrzmieć. Wynalazł on dudy, bębny, flety, rogi, psaltoria,
harfy, cytry, fletnie Pana i piszczałki, oraz ułożył pieśni. Był
tak wielki w swoim kunszcie, że aż plemiona przypisywały mu
ułożenie swoich pieśni, hymnów i ballad. Montańczycy śpiewali w
erze jedenastej:
,,Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie"...1
Wierzyli,
że autorem tego utworu był nie kto inny, ale sam Rigel.
W końcu
jego imię stało się nazwą gwiazdy.
1
fragment wiersz Kazimierza Przerwy - Tetmajera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz