czwartek, 16 maja 2013

Wyprawa po Perły Głosu



- Co sądzicie o świecie, który stworzyliśmy? - spytał Jarowit pozostałych Enków.
- Przebija z niego mądrość Ageja - oświadczył Świętowit.
- I to wszystko cały czas mówi o miłości jego - dodała Mokosza.
- Raduje mnie piękno Jasnej Nawi, choć cierpienie mieszkańców dwóch pozostałych Nawi mnie boli - wyznał Weles.
- Najwspanialszymi stworzeniami są Słońce i ogień - Swaróg i Swarożyc byli ze sobą zgodni.
- Morze pełne jest niezwykłych zwierząt jak kraxy, krabby i inne. Pod postacią wielkiej żmii przemierzam Ziemski Ocean i dziwuję się niepomiernie - brzmiał zachwyt Juraty.
- Dziewanna jest niezrównana - Boruta chwalił swą narzeczoną. - Widziałem jak malowała. Wzięła na pędzelek czarnej ziemi, białej chmurki, modrego nieba, ognia i Słońca, kory drzewnej, blasku gwiazd i Księżyca i wymalowała ptaki. Całe stada ptaków wyleciały ze sztalugi, a jedne piękniejsze i milsze od drugich - policzki Šumina Mati okrył rumieniec. - Nie dość tego! Wzięła gagaty, bursztyny, szafiry i złocone szmaragdy, po czym wyrzeźbiła z nich żuki i świetliki ( w tych zapaliła ogień by świeciły), chrabąszcze i korniki, kruszczyce i biegacze. Wymalowała przecudne motyle i ważki; motyle by pląsały między kwiatami; dziećmi Mokoszy.
- A ty - król Enków zwrócił się do skromnego, milczącego chłopaka - drogi Riglu, czyż nie dostrzegasz wszędzie wokół piękna i dobra?
- Panie, Ziemia jest piękna, ale milczy. Jest piękna, ale smutna - wszyscy nagle się zafrasowali, bo była to prawda.




*
Rigel całymi dniami patrzał na Górę Triglav. Wokół niej latały ptaki, ważki i pszczoły. W górach (dzieciach Mokoszy) i w jarach wiły swe gniazda smoki. O morski brzeg rozbijały się fale, a wiatr szarpał liście drzew i zrzucał owoce na ziemię. Gryf bez plusku rzucał się do rzeki za pstrągiem. W morzach północnych pływały wieloryby i krabby, czyli świnie wielkie o płetwach foki i kłach morsa. Nieme. Leśna Matka i Mokosza siedziały na stepie i na wyścigi lepiły z ziemi skowronki, strusie i dropie. Nieme. To wszystko nigdy nie wyda z siebie ani jednego dźwięku. Rigel zaczął płakać. Wtem ujrzał przed sobą Mokoszę, wracającą ze stepów.
- Agej mi powiedział, że głos to perły na małej wysepce na Oceanie Zaziemskim i strzeże ich podobny latawcom potwór o nazwie ksykun. Ty nie wiesz jak wygląda a jest straszny. Przypomina też smoka. Masz li wodę do uśpienia go - podała mu ozdobną buteleczkę.
- Dziękuje, muszę tam wyruszyć po perły głosu - historia ta zainspirowała potem Janusza Korczaka do napisania baśni, w której bohaterem był orzeł, a strażnikami pereł głosu - aniołowie.
Niemal każdy Enk złożył przed Riglem dar umożliwiający zdobycie cudownych pereł. Mokosza nazajutrz po ofiarowaniu usypiającej wody dała miecz i tarczę. Boruta zbił z desek łódź, a Leśna Matka dała towarzysza wędrówki.
- To jest Tinez Dwugłowy, którego namalowałam - na jej pięści okrytej sokolniczą rękawicą siedział wspaniały, biały orzeł o dwóch głowach.
Następnie podeszli Jarowit i Rybołów, aby użyczyć śmiałkowi pioruna i tryzuba. Na koniec, Pochwist dał mu za towarzyszy czworo Płanetników: Beneša, Jarosława, Wojciecha i Innowojciecha. Uradowany młodzian wsiadł do korabia, a Wieszczyce Losu zamknęły pyski kraxom, by nie pożarły żeglarzy. Krax to olbrzymi, zębaty żółw morski, pożerający wszystko co mniejsze od niego samego. W mitologii greckiej jeden z nich rozrywał ludzi wrzucanych kopniakiem do wody przez złośliwego olbrzyma. Pochwist nadął policzki i dmuchnął w żagle, a Płanetnicy uradowani chcieli śpiewać:

,,Brawo, brawo, brawissima,
Brawo, brawo, brawissima"

- lecz nie mogli. Jednak Mar - Zanna była przeciwna wyprawie Rigla. Zbierała coraz większe żniwo i napełniała Nawię swymi ofiarami. Jej serce stygło coraz bardziej, aż stało się tak zimne jak jej lodowy oścień. Porzuciła Roda i córki, z wyjątkiem Zimy, po czym rozpętała na Srebrenicy zarazę, aby z jej ofiar złożyć hekatombę Rykarowi. Nieco wcześniej urodziła kolejną córkę, również podobną do siebie. Miała ona czerwoną chusteczkę. Wystarczyło, że nią zamachała, by nagle przybyła jej matka i przebiła swym orężem mnóstwo istot. Towarzyszył jej demoniczny, czarny pies chodzący na tylnych łapach i przednimi dzierżący kosę, oraz chmary trupich kości, czarnych i czerwonych rąk. Jej imię Zaraza. Została przepędzona z Wielkiego Dębu. Niebieskim oczom Mar - Zanny ukazał się korab Rigla zmierzający ku Zaziemskiemu Oceanowi. Przebywała w nadmorskiej jaskini, zamieszkanej przez krwiożercze, górskie smoki i amfizebeny - węże mające jedna głowę na karku, a drugą na końcu ogona. Lągł się tam bazyliszek, a Zima i Zaraza usługiwały matce. Ta rzekła do pierwszej córki, która jednak, choć później okazywała nieraz wielką srogość, nie służyła Rykarowi, lecz chciała być z matką.
- To są głupcy, co płyną za Ziemię, by żyć wiecznie - rzuciła oszczerstwo. - Racz nauczyć ich rozumu! - Zima posłusznie rzuciła lodowym młotem w morze, a to uwięziło nawę w twardej przezroczystej skorupie, podobnej do szkła. W erze trzeciej był lód, ale nie było jeszcze śniegu.
Nagle łódź stanęła, a Rigel zdziwił się niepomiernie. Płanetnicy tymczasem zdawali się nieporuszeni. ,,Głupstwo"! - machnął ręką Innowojciech ze Srebronia. Poszperał w łodzi i znalazł topór.
- Może byście pomogli, co? - spytał towarzyszy. Rozdał pozostałe topory i wszyscy uwolnili łódź, a ponieważ poczuli nagle silny mróz zesłany przez Zimę, wzięli korab na barki i wznieśli się w powietrze. Smoki patrzyły na nich łakomie, lecz bały się szponów sług Pochwista - Lelum i Polelum.
Wędrowcy byli już znużeni dźwiganiem, gdy ujrzeli, że lód nie objął tej części Oceanu. Gwiazdy zdawały się być prawie na wyciągnięcie ręki. Pojęli, że są w Zaziemiu.

*
Zapasy sera i twarogu z Księżyca były już na wyczerpaniu. Jarosław ze Srebronia był dobrym kucharzem i znawcą smacznych potraw. Ryby z tego oceanu nie smakowały tak dobrze jak ziemskie. Wtem - Wojciech porwał tryzub i rzucił nim w kierunku jakiejś łysej wysepki. Odpowiedział mu blask jakby ognia i ryk połączony z sykiem. Rigel wrzucił kotwicę w wodę i postawił obie nogi na wyspie. To co ujrzał przewyższało nawet najstraszliwsze opowieści Mokoszy. Tinez Dwugłowy wydał krzyk i zamachał skrzydłami. Przed nim leżał potwór. Zdawał się nie mieć ani nóg, ani skrzydeł, ani nawet ogona. Miast tego składał się z samych smoczych głów, zionących dymem, ogniem i siarką. Przed nim wyraźnie widać było wielkie perły, które świeciły jak gwiazdeczki i nuciły słodką melodię.
- Ksykun... - pojął Rigel - ... i perły głosu. Muszę je zdobyć.
Potwór miał dwie głowy ze stu zniszczonych przez tryzub i Tineza Dwugłowego. Rzucił się w kierunku junoszy, pospiesznie zrywającego z szyi buteleczkę z usypiającą wodą. Wtem coś chrupnęło i jego mózg chlupnął w modre fale. W międzyczasie dwugłowy orzeł rozprawił się z kolejnymi głowami ksykuna, aż ostatnie z nich zostały wrzucone w wodę przez Płanetników. W jego brzuchu znaleźli szczątki swoich bliskich.

*
Po roku żeglarze powrócili z perłami głosu i bezgłowym ciałem Rigla. Rozsypali perły po całym świecie i wtem zaryczały smoki, zaśpiewało morze, ptaki i wiatr w liściach, zasyczały węże, zabuczały pszczoły, trzmiele i ważki. Wielkie marzenie zostało spełnione. Rigel zaś nie umarł. Spał jeno, a Agej dał mu nową głowę na podobieństwo ptaka, zwanego słowikiem. Z jego inspiracji Rigel stał się wynalazcą i mistrzem muzyki, bo oddał krew, by mogła zabrzmieć. Wynalazł on dudy, bębny, flety, rogi, psaltoria, harfy, cytry, fletnie Pana i piszczałki, oraz ułożył pieśni. Był tak wielki w swoim kunszcie, że aż plemiona przypisywały mu ułożenie swoich pieśni, hymnów i ballad. Montańczycy śpiewali w erze jedenastej:

,,Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie"...1

Wierzyli, że autorem tego utworu był nie kto inny, ale sam Rigel.
W końcu jego imię stało się nazwą gwiazdy.

1 fragment wiersz Kazimierza Przerwy - Tetmajera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz