czwartek, 16 maja 2013

Kipuk Kilu



,,Byłem ci ja raz, w kraju Białopol z Ovovem i Wiłkokukiem
Teraz opowiem ci bajkę, a będzie dłuuuuuga!
Żyło raz, dwóch panów wielkich,
W Oceanie Białopolskim.
Aglu – smok i Kilu – wielo – ryb
Żyli jak z psem kot – wywołali niejeden sztorm
Bojem swym zawziętym!
Aglu miał głowy dwie, a łuskę szmaragdową
Kilu miał mamucie zęby, a ogon wieloryba,
Przednie łapy miał jak mamut, a futro – sobolowe!
Razu pewnego stanęli do boju ostatniego,
Ocean na czerwono farbowali i kawały mięsa wygryzali.
Aglu dwiema paszczami wieloryba razi, aż zapędził go do
krwawej łaźni.
Cetus gaden1: Oszczędź mi życie!
Dragonus gaden2: Znam się na twym sprycie! Ocean za mały dla nas obu! Chcesz pływać, to spływaj do Obu!
Cetus gaden: Mam dwie łapy to zamieszkam na lądzie!
Dragonus gaden: Niech tak będzie!
I tak Kilu – wieloryb wylazł z toni,
A że był ciężki – pogrążył się w ziemi,
Teraz tam kielcami macha, a każdy mamut mówi nań:
‘tata’’’ – Deneb


- Uff! Jakie te sieci ciężkie! – mówił jaldyjskomorski rybak Wszeciech do swego syna Barnima. Rybacy wyciągnęli sieci pełne śledzi. Nie tylko śledzi...
- Co to za dziwna ryba, ojcze? – spytał Barnim. Razem z ulikami wyciagnięto dziwnego stwora wielkości człowieka. Na żabiej głowie nadymał skórny pęcherz, machał niedźwiedzimi łapami, jego człowiecze tułów i nogi były antracytowo czarne. Ów stwór to biskup morski, w owych czasach zwany po prostu ,,wodniakiem’’, lub ,,nadymkiem’’. Mieszkaniec głębiny mówił coś po starokrasnemu i toropiecku, lecz prości rybacy znali tylko język nowoludzki, którym z kolei nie władała wyłowiona istota.
- Co z nim zrobimy? – ciekawił się syn rybaka. – Usmażymy go, upieczemy, ugotujemy, uwędzimy, podamy w śmietanie? Może będzie zeń zupa, a skórę oddamy rymarzowi? – Wszeciech zamyślił się, po czym odrzekł:
- Ten połów, to chyba dar Juraty, albo innych morskich Enków. Możemy złożyć zeń ofiarę, albo dać królowi. Ostatnio, w okolicach naszej wioski odpoczywa król Lech III, co niedawno wrócił z Końca Świata, jego żona Tatra i sześcioro dzieci. Zanieśmy im tego cudaka – może jest smaczny, a poza tym królowa ma w Niście wielki zwierzyniec – jak uradzono tak zrobiono. Król i królowa siedzieli na piasku, wokół bawiły się dzieci, gdy tymczasem przybyli rybacy, prowadzący biskupa morskiego na smyczy.
- Zechciejcie wybaczyć, że zakłócamy wam odpoczynek – podjął Wszeciech – dziś rano złowiliśmy to monstrum i pragniemy ofiarować je tobie królu, abyś zrobił z nim to co uznasz za słuszne - ,,monstrum’’ padło przed królową Tatra i z płaczem powiedziało:
- Mistra aura, lovietnaya! Ein exterminanzá ysene! Ys tzay delehatus doen cetus Kilu oden Jurata3! – jak wiadomo poseł był nietykalny.
- Mówi po starokrasnemu – szepnęła Tatra. – To poseł do Juraty.
- Nawet nie myślałem, by go zjadać – westchnął Lech III. – A nie marzyłaś, by mieć takiego w swoim zwierzyńcu?
- Dość się nacierpiał – odrzekła Tatra – wolałabym, aby mógł spełnić swą misję.
- Wypuśćcie go, niech żyje! – zadecydował król, a rybacy zdjęłi stworzeniu smycz i wskazali mu morze. Ten jeszcze raz upadł przed królową, potem przed królem i pobiegł ku morzu, az znikł w falach.

*
- Moim panem jest wieloryb Kilu; król Oceanu Białopolskiego – mówił biskup morski do ubranej na biało Juraty, na której szyi wisiał cudowny bursztyn ,,Pryzmat’’. Obok kryształowego, wysadzanego szafirami tronu morskiej królowej stał Anatolij Rdzeniejew uzbrojony w harpun ... – ojciec mamucicy Dudinki. W dawnych czasach mój pan toczył srogi bój ze smokiem Aglu, który już miał go zabić, lecz w zamian za darowanie życia obiecał, ze będzie żył na lądzie. Aglu pozwolił mu opuścić Ocean, ale ponieważ mój pan jest niewiarygodnie ciężki, musi żyć pod ziemią jak kret. Drąży tunele swymi zębami. Pani głębin morskich, Aredvi Maris! Zostałem przysłany przezeń, pokonując niebezpieczną trasę i co rusz narażajac się na zemstę Aglu, aby prosić Ciebie, Pogromczyni Potworów Morskich, o uśmierzenie smoka i przywrócenie władzy Wielorybowi.
- Przecież on się wyrzekł władzy - zaoponowała Jurata.
- Ależ pani; to stało się bez jego dobrowolnej zgody, a pod groźbą śmierci – zmartwił się morski biskup – gdyby nie oddał Oceanu Aglu zostałby przezeń zabity i zjedzony!
- Pewnego razu w Aplanie – podjęła morska Aredvi – rozmawiało dwóch rybaków. Jeden z nich przy świadkach zapytał towarzysza: ,,Czy oddasz mi swą chałupę’’? Ten nie słuchał, tylko potakiwał. Również na to pytanie. Umniejszy rybak ucieszył się, że będzie miał dwie checze4 i zabrał tę, którą zyskał. Co więcej sąd książęcy przyznał mu rację.
- Mój pan nie był ani nierozgarnięty, ani tchórzliwy – oburzył się biskup morski – jedynie Aglu był silniejszy, ty zaś jako Enka jesteś niezwyciężona. Moim skromnym zdaniem, rybak z Waszej opowieści postąpił nieuczciwie!
- Mocą Ageja mogę zabić Aglu, ale Kilu po ponownym objęciu rządów stałby się równie okrutny.
- Niech Agej broni! Mój pan jest szlachetny – zaoponował stwór.
- Sama mam pretensje do Aglu – westchnęła Jurata. – Już od paru er wysyłam do niego posłów – syreny, morskie rusałki, węże, smoki, delfiny, wieloryby, foki – na próżno! Wciąż morduje i podsyca waśnie między rusałkami, a syrenami w Oceanie Białopolskim. Mam pozwolenie na ukaranie go śmiercią – stwór zawołał padając jej do nóg:
- Gloriya alden Pa, Liberatoria! Jestnaya ad Lovietnaya, Mistra Maris Gracilis5! – krzyczał uradowany. Następnie złorzył jej w darze naszyjnik z pereł, lapis – lazuli, złota, diamentów i szafirów. Jednak Jurta odmówiła.
- Twoja droga powrotna nie będzie tak uciążliwa jak drzewiej – na jej rozkaz, prądy morskie w ciągu doby zaniosly morskiego biskupa z powrotem do Oceanu Białopolskiego. Enka tymczasem padła na podłogę. Jej język stał się widełkowaty, zęby niczym szpile, zmieniła się w długą jak pasmo górskie, zygzakowatą żmiję. Następnie popłynęła na zachód, potem na północ i stale na wschód. Tymczasem niedawny poseł, u króla Wiluja głosił Dudince radosne wieści:
- Już niedługo wieloryb Kilu spłucze z siebie czarny brud ziemi w falach Oceanu!



*
- Nie uznaję Juraty! – ryczał smok. – Królem morskim jestem tylko ja i nikt inny! Pokonałem wieloryba Kilu i gdyby sam Agej chciał mi odebrać władzę – nie pozwolę!!! – jedną głowę Aglu miał na szyi, a drugą na ogonie. Oba pyski były spiczaste, pełne ostrych zębów, zaś łapy szponiaste, o palcach spiętych błoną. Cały smok był ciemnozielony. Naprzeciw miał wielką żmiję, która milczała. Potwór zamierzał dopaść jej i rozszarpać, lecz żmija wymknęła się mu. Była szybka jak błyskawica. Znienacka ukąsiła w miękki brzuch bestii, następnie ponowiła atak. ,,Słabo mi’’ – wyszeptał smok. Coraz bardziej niemrawo poruszał głowami i łapami, aż w wielkiej żałości zamarł. Po kilku dniach fale wyrzuciły jego ciało na plażę, lecz ludzie bali się go zjeść. Trup smoka Aglu został spalony. Tymczasem białopolska ziemia pękła i na oczach wszystkich jej mieszkańców wylazł z niej przedziwny zwierz. Brązowy, kudłaty wieloryb, któremu z pyska sterczały ciosy mamuta i który pełznąc używał przednich, mamucich nóg. Był to Kipuk Kilu – wieloryb Kilu. Dotarł wreszcie do Oceanu Białopolskiego i zakryły go fale. Chciał podziękować Juracie, lecz ta była już w Morzu Joldów. ,,Eichen lyva cetus Kilu – gracilis royek ov Okieanus Vakiliyenlandis6’’! – wiwatowali jego poddani.



*
Niestety Jurata miala rację. Swoje rządy Kilu rozpoczął od karania sług Aglu. Z czasem zaczął tak samo mordować i kraść, utrzymywac wrogość wśród poddanych, zatapaić łodzie... Sam przeraził się swoją przemianą, lecz nie wiedział co zrobić. Jurata była gotowa go zabić z a tyraństwo, lecz Agej nie chciał. Z jego rozkazu udała się pod swą zwykłą postacią do Oceanu Białopolskiego na rozmowę z wielorybem.
- Wytłumacz mi co jest złego w miom postępowaniu; robię to co Aglu przede mną – rządzę! – tłumaczył się Kilu.
- Ty się nie znasz na rządzeniu, skoro naśladujesz tego potwora – skarciła wieloryba Jurata. – Posluchaj: w ziemi, w której calymi erami żyłeś jak kret rosło wiele drzew. Gdy opuściłeś świat podziemny, owe drzewa, niezwykłej piękności, ujrzały swe brzydkie korzenie i szydziły z nich. Korzenie zaś spytały: ,,A kto trzymał was w ziemi’’? Tak ty jesteś drzewem, a twoi poddani korzeniami.
- Mądrość przemawia twoimi ustami – uznał Kilu.
- Ucz się służyć Agejowi, abyś umiał panować – odrzekła Jurata i na zawsze opuściła Ocean Białopolski.

1 Wieloryb mówi
2 Smok mówi
3 Pani złota, miłosierna! Nie zabijaj mnie! Jestem posłem od wieloryba Kilu do Juraty!
4 Po kaszubsku: chaty
5 Chwała Tobie, Wyzwolicielko! Sprawiedliwa i Miłosierna Wielka Pani Mórz!
6 Niech żyje wieloryb Kilu – wielki król Oceanu Białopolskiego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz