czwartek, 16 maja 2013

Niedźwiedź



,,Jak niedźwiedź głaśnie, to w krzyżach trzaśnie’’ – przysłowie góralskie


- Na zdrowie! Czym chata bogata tym rada! Od przybytku głowa nie boli! – wykrzykiwał , gdzieś na polskiej ziemi samotny gospodarz Przybywój, częstując gościa wódką. Za stołem siedział starzec w czerwonej szacie, spiczastym kapeluszu tejże barwy, z białą, długą do pasa brodą, wąsami i włosami spadającymi na ramiona. Razem z nim siedziało i pilo paru uzbrojonych w miecze pachołków. Owym gościem był czarownik Wiaczesław Amosow, ze słynnego rodu czarodziejskiego, założonego w erze dziewiątej. Pił wódkę, bacznie obserwując gospodarza. Przybywój miał słabość do trunków. Zzzz – żubrzy róg wypadł mu z dłoni, a on sam legł na ławę z krasnym nosem. Spał. ,,Lapčakis’’ – z ust Amosowa wyszło zaklęcie w nowopowstałym języku nowoludzkim. Mięśnie Przybywoja rozdarły odzież, skórę pokryło gęste, bure futro. Twarz zmieniła się w kosmaty pysk, wyrósł mu krótki ogon i wielkie pazury. Na ławie spał brunatny niedźwiedź. Tymczasem pachołkowie Czerwonego Wiaczesława przeszukali chatę i wynieśli z niej wszystkie dobra. Następnie wszyscy goście wsiedli na miotły i odlecieli w siną dal. Przybywój – niedźwiedź spał kilka dni i nocy, aż zaniepokoiło to sąsiadów.
- Kumie Przybywoju! – wołali przez uchylone okno, a jemu śnił się miód.
Sąsiedzi patrzyli przez nie i ujrzeli wielkie zwierzę. Przybywoja ani śladu.
- Niedźwiedź pożarł kuma Przybywoja! – wrzasnął Sławomir, aż zwierz się poruszył. Ludzie wyważyli drzwi i wpadli do izby z kosami i siekierami. Niedźwiedź tymczasem wstał na obie łapy. ,,Gwałtu – rety’’! – pomyślał. - ,,Dlaczego wyrosły mi te kłaki i dlaczego moi sąsiedzi przyszli tu z siekierami’’?! Chciał zapytać: ,,Ludzie, czyście się szaleju najedli’’?! - lecz tylko ryknął. Mar – Zanna już ostrzyła lodowy oścień, by zatopić go w jego sercu, a Sławomir już miał rąbnąć go siekierą. Barnim przymierzał się do ciosu kosą.
- Bydlaki! – zdołał wyrzec w ludzkiej mowie niedźwiedź i jak nie trzasnął swych sąsiadów łapą! Łamał ręce i nogi, deptał po obalonych, aż biegiem opuścił chatę i zaszył się w leśnych ostępach. Urządził sobie gawrę, a kobiety, wracze i znachorzy opatrywali rannych. Przybywój pięć lat mieszkał w lesie. Ponieważ nie miał wprawy w zdobywaniu okarmu, często wyprawiał się do swej wsi, gdzie wyrządzał szkody, rozrywał psy, czasem nawet bartników i pasterzy. Myśliwi polowali nań, a on ich zabijał. Wreszcie zraził się do ludzi, a w jego siole matki straszyły nim dzieci. Pewnego razu przed jego gawrą zabłądziła rudowłosa dziewczyna w białej sukni. Gdy schylała się, by zerwać kwiat, nagle stanął przed nią niedźwiedź...

*
Tabiena, zwana Unisławą jechała z rodzicami, by w sąsiednim grodzie uczestniczyć w ślubie i weselu siostry. Jednak w okolicy, przez którą przejeżdżali grasowli zbóje z bandy Jaworznika. Zabili woźnicę, ojca i matkę, lecz nie znaleźli kamieni ni kruszców. Jaworznik kazał jednak zabrać konie, a Tabienę uczynić swą nałożnicą. Naciął jej czoło nożem na znak własności, a następnie związał i kazał zaprowadzić do kryjówki chąśników. Gdy rozwiązano dziewczynie ręce, nabrała w obie dłonie żaru z ogniska i cisnęła w twarz Jaworznikowi. Ten wrzasnął z bólu, zaś Tabiena uciekła w las. Przez cały czas zbóje ścigali ją i mogli w każdej chwili dopaść...
- Nie masz tu czego szukać – niedźwiedź miast rozszarpać dziewczę mruknął ludzkim głosem. – Ostatnio był u mnie czarownik, co zmienił mnie w to czym jestem, bom urodził się człekiem, a moje imię Przybywój...
- Tabiena Unisława – przedstawiła się panna.
- Jeśli ty też jesteś od Czerwonego Wiaczesława, to idź won, bo nie potrzebuję, byś mnie zamieniła w robaka i rozdeptała!
- Nie jestem czarownicą i nie znam Czerwonego Wiaczesława – zaprzeczyła Tabiana.
- Gdybyś wiedziała jako to szuja! – westchnął niedźwiedź. – Rozbiłaś sobie czerep? Jeśli nie, to skąd masz tę ranę?
- To znak włąsności – wyjaśniła. – Wyciął mi go zbój Jaworznik.
Następnie opowiedziała swą historię. Niedźwiedź zapewnił, że ją obroni. Wynurzył się cały z gawry.
- Zaprowadzę cię do sioła Gozdki, gdzie się urodziłem – rzekł i wyprowadizł z lasu. – Tam dadzą ci jeść i spać.

*

Zbóje szukali Tabieny po całym lesie, lecz na próżno. Była bezpieczna w domu Przybysława. Opowiadała o swych przygodach, lecz na prośbę niedźwiedzia milczałą gdy pytano ją o to jak odnlazała sioło. Ten zaś na prośbę Tabieny obiecał nie niszczyć zagród i pasiek, toteż wieści o nim przycichły. Może wywędrował z lasu, albo ubili go myśliwi, lub leśni ludzie? Zaczarowany Przybywój nie zapomniał jednak o dziewczynie. Jaworznik też nie.

*
Osiemdziesiąt czaszek ludzkich, zmijowych i rusałczych wisiało u wejścia do kryjówki chąśników. Jaworznik trzymał dziesięciu leśnych ludzi przywiązanych za ręce do powały, a ich stopy nadziewały się na zaostrzone kołki. Osobiście wyłupywał oczy i wyrywał języki. Tortury miały służyć zdobyciu wiadomości o miejscu pobytu Tabieny. Nic nie uzyskano, a miejscowe plemiona zaczęły szyć do zbójów z łuku i zabijać w wymyślnych mękach. Wreszcie postanowiono szukać jej w Gozdce. Przez sioło przegalopowała hulajpartia. Herszt zsiadł z konia i donośnym głosem zaczął wołać:
- Przed miesiącem zbiegła mi dziewucha, wabiąca się Tabiena Unisława. Ma długie, rude włosy i zielone oczy, jest chuda i blada. Na czole zrobiłem jej znak, ze jest moją własnością. Jeśli ktokolwiek ją ukrywa, puścimy całą wieś z dymem – uniósł w górę żagiew. Chąśnicy rozbiegli się po siole, przeszukali też chatę Przybysława. Znalezioną Tabienę chwycili za włosy i rzucili na kolana przed Jaworznikiem, który ją kopnął.
- Podpalić wieś! – rozkazał, lecz wtem jakiś brązowy kształt porwał dziewczynę w górę.
- Niedźwiedź wrócił! – krzyknęłi rataje, a zwierz wyrywał chąśnikom pochodnie z rąk. Okrążyli go i dźgali włóczniami i szyli z łuku. Niejeden zginął od ciosu potężnej łapy. Tabiena rzuciła się zastawić zwierza własnym ciałem – jej ramię ucięte mieczem spadło w kałuże krwi. Świstały strzały. To leśni ludzie przybiegli by pomóc ratajom z Godki. Ci zaś porwali noże, siekeiry, cepy, widły, sierpy i rzucili się by prać chąśników. Przybywój zasłonił okaleczoną Tabienę przede stratowaniem i ryczał i głośno wypominał okrucieństwo zbójom. Jaworznik pomyślał: ,,Moja lub niczyja’’! i z tą myślą wycelował oszczepem w leżącą w kałuży krwi dziewczynę. Jednak niedźwiedź był szybszy. Ostrze weszło mu w gardziel, a po chwili rozdarło żołądek i kiszki.
- Zaraza – zaklnął herszt, gdy ucho zerwała mu strzała wypuszczona przez jednego z leśnych ludzi. Ci uśmiercili tylu jego kamratów, że chąśnicy musieli się wycofać. Jaworznik ledwo uszedł z życiem.

*
Z Tabieny uchodziło życie, a Przybywój na zdrowy chłopski rozum powinien już wyzionąć ducha. Wszyscy otoczyli ich, a wracz zatamował krwawienie. Kowal poszedł po coś do kuźni. Dziewczę otworzyło oczy i ujrzało przebitego oszczepem niedźwiedzia. Z zielonych oczu polały się gorące łzy. Futro zaczęło opadać, pazury zamieniły się w paznokcie, zanikł ogon...
- Ludzie! Miałem sen, że Wiaczyk Czerwony zamienił mnie w miśka. Jejku! Dlaczego nie mam ubrania? – wszyscy chłopi ze zdumieniem ujrzeli nagiego Przybywoja. Krawiec czym prędzej zaopatrzył go w ubranie. – To ja was zabijałem? – zrobił wielkie oczy i popłakał jak bóbr, gdy powiedziano mu o jego wyczynach. – A ta panienka to pewnie Unisława? Tak.
Tabiena Unisława – dzień później kowal wykuł w srebrze piękne ramię dla okaleczonej, otrzymała przydomek ,,Srebrnoręka’’. Przybywój opuścił grono miłośników wódki i piwa, pomagał rodzinom ludzi, których zabił jako niedźwiedź. Poniważ kochał tabienę, a ona jego, pobrali się i żyli szczęśliwie otoczeni dziećmi do późnej starości.

*

Pewnego razu, Przybywój i Tabiena idąc przez rynek Gozdki ujrzeli tłum ludzi. Słyszeli śmiechy i piski niecierpliwości.
- Za napady, morderstwa, kradzieże, gwałty, podpalenia, tortury, branie zakładników i inne zbrodnie, wiec skazuje Jaworznika, syna Glivy na obdarcie ze skóry! – herszt pozbawiony swej bandy zlał się zimnym potem. Męka miała być długa.
- ,,Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka’’ – mruknął Przybywój, lecz Tabienie zrobiło się żal łotra. Podbiegła do miejsca kaźni i nakryła go swym białym płaszczem. ,,Lipa’’ – szeptali gapie.Jaworzniki ucałował ręce i nogi Tabieny, wmieszał się w tłum i wsiadwszy na koński grzbiet pogalopował gdzie go oczy poniosły. Podobno zginął od strzały leśnych ludzi, albo zamieszkał w państwie Teosta.

*
Jedna z córek królowej Tatry nazywała się Anej Tabiena – miała rude włosy i zielone oczy. Drugie imię żony Przybywoja – Unisława zostało uwiecznione w nazwie ulicy Unisławy w Szczecinie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz