czwartek, 16 maja 2013

Trolle





Za królowej Tuvy, na północy, tam gdzie później Nurtus I założył Nürt, wznosiła się Nordika - stolica Wielkiego Księstwa Nordyckiego.

,,Mijał gęste, pełne zwierząt lasy; w jednym z nich zdominowanym przez buki stały ruiny miasta w erze dziewiątej zamieszkanego przez rusałki północne. Była to marmurowa stolica Wielkiej Księżnej Nordyckiej [...]. Dotychczas znał to ciekawe dla archeologów miejsce z opowiadań Ruty i Arvota Baldasa'' - ,,Tatra cz II Wiek Żelazny''.

Pierwszą wielką księżną była Valkiria. Za panowania królowej Mari, zbudowała stolicę w centrum lasu i oswoiła węża morskiego z północy, tak, że mogła jeździć na jego grzbiecie. Gdy umarła w wieku 910 lat, serce morskiego potwora pękło i udał się do Nawi w ślad za swą panią. Jego potomkowie ponoć do dzisiaj żyją w Szwecji. Córką Valkirii była Valhal I, matka Valhal II, matki Vetery. Ta urodziła się w jeziorze nazwanym później jej imieniem. Vetera wstąpiła na tron w tym samym czasie co Tuva. Przyjaźniła się z małpą łokisem, bujającym wśród świerków Wielkiego Księstwa. Tak wszyscy myśleli. Pewnej nocy, za oknem, nocnice tańczyły w kole i śpiewały:

,,Czarne białym,
Białe czarnym,
Dziecię dorosłym,
Mąż niewiastą,
Zwierzę mężem...''

Jedna z nich, usługująca wielkiej księżnej podała jej w ozdobnym kubku napój. Kto go wypił zakochiwał się w pierwszej ujrzanej istocie. Tak się złożyło, że Vetera po wypiciu ujrzała swego ulubionego łokisa. Napój sprawił, że zapałała doń niepohamowaną żądzą i oddała mu się. W dziewięć miesięcy później wydała na świat wspólne dzieci. Całe wielkie księstwo było w szoku. Dzieci w liczbie ośmiu były czarne, miały nietoperzowe głowy, sierpowate pazurki i pokrywało je gęste futro, niczym u dzikich Gorilla, albo Pongo z Dalekiego Południa.
- Do Čortów z nimi! - Vetera płakała i krzyczała.
Na jej rozkaz nieszczęsnego łokisa ubito, a dzieci wyniesiono w głąb puszczy z dala od domostw. Tam jednak przygarnęły je wilki i niedźwiedzie. Dzieci rosły, a nękana przez Čorta Obłędka, Vetera postradała rozum i rycząc uciekła z Nordiki, by mieszkać w dzikich górach, gdzie zaopiekowały się nią oready. Tymczasem jej porzucone dzieci rosły, mialy dzieci między sobą i nieświadome swego pochodzenia żyły z łowów i zbieractwa w puszczy. Leśna Matka przygarnęła je jako swoje i bardzo ją pokochały. Niektóre z tych stworzeń miały nie jedną, a kilka nietoperzowych głów, a wszystkie były niesamowicie silne. Potrafily rozdzierać dziki, tury i żubry, a także wielkie ryby z jezior. Miały tez czarną krew. Istoty te same siebie nazwały ,,trollami''. Rykar gdy dowiedział się o ich istnieniu postanowił przeciągnąć je na swą stronę. Posłał do nich Licho z wezwaniem:
- Skrzywdzono was sromotnie. Poczęła was rusałka z nasienia łokisa. Gdy ujrzała to co urodziła, wygnała was z wielkim obrzydzeniem. Chciała, ta suka, abyście zmarli z głodu i chłodu, albo w paszczach zwierząt. Jednak miłościwy Rykar, tak - Rykar, a nie Boruta, czy Leśna Matka posłał ku wam leśne zwierzęta, których mleko piliście. Żyjecie dzięki niemu - kłamał. - Dziewanna mówi, że was kocha, ale to łeż sromotny, bo gdyby was kochała, to już dawno pod jej sztandarami poszlibyście na wiarołomną stolicę i wywarlibyście pomstę za wasze krzywdy. Ona się nie zgodzi, to pewne, chce bowiem odebrać wam honor, a z czasem wytracić, bo brzydzi się wami. Jeśli rozumiecie, to spieszcie pod sztandary Rykara, gdzie znajdziecie prawdę bolesną może i słodycz wróżdy, odpłacicie złu czyniąc je niezdolnym do życia - wśród trolli słowa te wywołały poruszenie. Rozbudziły gorycz wygnańczego życia i gniew na wyrodną matkę.
Licho, nazywane z czasem imieniem ,,Loki'' przez kilka kolejnych dni podważało poważanie jakim otaczano Leśną Matkę, obiecywało sławę i łupy. Wreszcie Čort stanął z czarną chorągwią wojenną, a trolle w większości poddały się jego dowództwu. Ci co pozosatli wierni Pani lasu, znaleźli śmierć od pazurów swych pobratymców, a następnie zostali rozszarpani. Część z nich zdołała jednak uciec w góry. Jeszcze inni pobiegli do Nordiki, aby ostrzec jej mieszkańców, lecz Skadia, wielka ksieżna, zabijała ich osobiscie, ucinając nietoperzowe głowy. Tymczasem w lesie...
- Palę ten las - mówiło Licho z pochodnią w ręku - na znak, ze nie macie już odwrotu. Nie macie tez nic do stracenia, oprócz swych kajdan. Przed wami Nordika, góry, którymi rządzi Arktur i świat cały. Nie miejcie dla nikogo litości! - po tych słowach, Čort rzucił żagiew na wysuszone, leśne runo, a te zajęło się ogniem. Płomienie poczęły pożerać krzaki i wspinać się po pniach drzew. Armia trolli ruszyła na południe, w stronę znienawidzonego miasta. Miejsca narodzin ich prarodziców. Litościwi Płanetnicy nakierowali na miejsce pożaru chmury deszczowe, a trolle rzucały w nich kamieniami. Minął tydzień, dwa, trzy, aż Licho zawołało:
- Teraz zaznajcie słodyczy pomsty! - mówiąc to wskazało pochodnią na Nordikę. Trolle rycząc zbiegły ze wzgórza. W łapach trzymały kamienie i maczugi, ciężkie nieraz jak tur, żubr i niedźwiedź razem wzięte. Niektóre miały miecze, ale już same pazury, wielkie jak sierpy były wystarczająco groźną bronią. Rusałki i wodniki były niemal bez szans. Obficie tryskała ich niebieska krew. Potężni najezdnicy łamali drzewa, burzyli domy i fontanny. Zabili wielką księżną Skadię, jej męża i dzieci, a szklany tron potłukli w drobny mak. Do worków pakowali wszystkie kosztowności. Palili książki i pożerali zwierzęta. Rozkopywali kurhany, obalali ołtarze. Kilka z nich zginęło od strzał, mieczy i włóczni, brocząc czarną krwią. Ruiny spalono i rozkopano pazurami. Nieliczne mieszkanki i mieszkańcy Nordiki ulecieli pod postacią Świateł.

,,Była to marmurowa stolica Wielkiej Księżnej Nordyckiej, jednak za panowania królowej Tuvy została zdobyta i zniszczona przez trolle''... - ,,Tatra cz II Wiek Żelazny''.

- Nie zapomnijmy o wywarciu słusznej pomsty na zdrajcach, którzy już przestali być waszymi braćmi i nad haniebną Veterą, co się was wyparła jako wasza maciora. Uderzmy w góry! - tak naprawdę pramatka trolli pewnego ranka zamieniła się w Światło i uleciała ,,do Welesa za morze''. Gdy wieść o zagładzie Nordiki dotarła do uszu królowej Tuvy, trolle maszerowały na północ, ku domenie Enka Arktura. Po drodze niszczyły wielkie połacie lasu, a między pniami drzew piętrzyły się stosy pomordowanych i nawet nie nadgryzionych zwierząt, Płanetników, żmijów i leśnych ludzi. Czy oready podzielą los nordickich driad?

*
Licho - Loki wzniosło się nad sformowaną przez siebie armia i jego komarzym oczom ukazały się oready i leśni ludzie na grzbietach niedźwiedzi, żmijowie, wodniki, dziki, tury, żubry, rysie, żbiki, wilki, rosomaki, a nawet kilka ,,jaj płomienistych'' z Księżyca i olbrzym Quasirus, zwany Kwazirem. Większy odeń był tylko jeden bury niedźwiedź, nad którego głową żarzyła się korona z ognia. Już obie armie miały uderzyć na siebie, gdy ogromny niedźwiedź w ognistej koronie powstrzymał swe wojsko ruchem łapy i ryknął:
- Nie pozwolę, abyście szli trollom w łapy i w nich ginęli! Sam będę walczył za te góry. Wracajcie do domu! Wracajcie mówię!
- Nie wiedziałem, że ten Arktur to taki potwór - westchnął jeden z trolli. - ,,A jak oszczędza życie swych wojowników!'' - dodał w myślach.
Gdy górskie zastępy rozeszły się, zgodnie z poleceniem Arktura, ten ryknął w stronę najezdników:
- Wy też rozejdźcie się! Porzućcie Rykara, bo to kłamca, co chce waszej zguby. Przyjmijcie przebaczenie jakie czeka was ze strony Dziewanny!
- Góry są nasze! - krzyknęło Licho - Do ataku! - na jego rozkaz trolle rzuciły się na Arktura jak mrówki na Telimenę i parły by posiąść szczyty. Arktur strząsał je z siebie i potężnym dmuchnięciem odrzucił Licho precz. Niczym liście gnane wiatrem poleciały towarzyszące trollom strzygi, a same trolle poprzewracały się i bezradnie machały łapami jak żuki leżące na grzbiecie.
- Nie chcę waszej śmierci! - ryknął Arktur, lecz czarna chorągiew podniosła się w górę i w stronę Enka posypały się kamienie. Ten widząc, że napastników nie może powstrzymać, jeszcze raz strącił ich ze swoich łap, po czym i dmuchał i deptał, kości pękały i czarna krew się lała, aż trolle nie bacząc na rozkazy Licha uciekły gubiąc miecze i maczugi. Czy to je powstrzymało?

*
Choć poważania Čortowi ubyło, to jednak wciąż dowodzil wielką, kudłatą armią.
- Arktur zwyciężył, bo użył podłego podstepu - Licho nie wyjaśnilo jakiego. - Jednak waszym przeznaczeniem jest zdobyć świat, a to stanie się na pewno. Vetery nie ma już w górach, rządzi teraz na wschodzie pod imieniem Tuvy i zamierza was wytępić - było to kłamstwo.
Po tej przemowie trolle odniosły wiele zwycięstw nad rusałkami północnymi, po czym zbudowały sobie tratwy i przepłynęły morze. Wolin, Rana, Wyspa Kynokefali, Sarema - na każdej z tych wysp powiewała już czarna chorągiew. Ujścia Odirny i Visany przepełnione były krwią niebieską, czarną, czerwoną. Do walki z trollami stanęły wodniki z Ojcowa, niektóre z nich pamiętały jeszcze czasy Wereszczaki i królowej Anej II. Raz wygrywała jedna, raz druga strona. Od kiedy tylko tratwy najezdników z północy, płynęły ku morskim wyspom, na pole bitwy ruszyła córka królowej Mari, królowa Tuva, matka Mordvy. Trolle zaś parły na wschód, ku stolicy - Nowemu Toropieckowi (Toropieck Navłay). Spalone lasy, zburzone domy, rozkopane mogiły, wymordowane zwierzęta i inne istoty - wszystko to znaczyło trasę pochodu. Tuva stosowała wojnę podjazdową. Pod osłoną kniei, lub skał, albo z wody rażono trolle włóczniami i strzałami z łuku. Te zaś ostro się mściły. Tak trwało to trzy lata, a w pogoni za hufcami Tuvy, trolle bezwiednie ominęły stolicę i przekroczyły Roxyzor. Ich zastępy z wolna malały, tak samo malała chęć do dalszej walki. Licho przestało już być ukochanym wodzem, więc wróciło do Čortieńska. Trollową armia dowodził ośmiogłowy Gim Kireyen. Tymczasem księżycowy król Ladislao przysłał pomoc Tuvie w posatci dziewiętnastu ,,jaj płomienistych''. Ojcowskie wodniki bardzo dawały się we znaki trollom. Wreszcie stoczono z ich udziałem decydującą bitwę ,,gdzieś w Azji'' (,,Codex vimrothensis''). Strzałą z łuku, Tuva uśmierciła Gima Kireyena, a jego witezie topnieli niczym wiosenne śniegi. Wreszcie niedobitki odrzuciły miecze, maczugi, tarcze i płonące konary drzew i padły na kolana przed Tuvą. ,,Oszczędź'' - zdawały się mówić. ,,Czy mam nie zabijać tych potworów co palą i mordują''? Jakiś troll nie mogąc wytrzymać napięcia przeciął sobie gardło szponami.
- Jesteśmy na końcu świata - przemówił nagle brat Kireyena - pozwól nam pani zamieszkać tu i nie wracać do was - zapadła cisza.
- Gucen1 - ozwała się Tuva - oddaję wam góry Hindukuš i tereny na wschód od nich, jeśli są takowe. Wcześniej jednak naprawicie to co zniszczyliście! - i tak się stało.
Trolle przewędrowaly Hindukuš i podobno varibusy z Imalainu to ich potomkowie. Ostatnie trolle przeżyły na nürtyjskiej ziemi, a pochodziły od tych, co nie chciały niszczyć Nordiki.
- Lovietnist' tzay fundamentum ov vad2 i bez miłosierdzia wszyscy bylibyśmy Čortami - Tuva tłumaczyła swe postępowanie małej Mordvie. - One nie były złe, a tylko okłamane, a przecież i nas Rykar okłamuje.
Kosa Oppman w ,,Perłowym latopisie'' pisze o trollu, który uwięził Deneba w Čortlandzie i o udziale tych stworów w obronie Żelaznego Zamku w Burus.

1 Dobrze
2 Miłosierdzie jest fundamentem świata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz