,,- Szyłka obudziła się pod postacią tygrysią i rykiem przepędziła straszydło. Podobnie zadziałał nań widok starca z brodą, oślimi uszami i woskowymi skrzydłami'' - ,,Tatra. Suplement cz. IV Sen''
Miasto
Łobastovo miało plagę. Strzygi? Sysuny? Ażdachy? Wąpierze?
Smoki? Ały? Brukołaki? Dusiołki? Bazyliszki? Gorgony? Chimery?
Kynokefale? Centaury? Gorzej. Rozbójnicy. Banda ,,Vodni'' zawiązana
na dnie jeziora Łobasty składała się z czternastu dusz. Wodniki,
rusałki, jeden Lynx i jeden Neur miały nad sobą herszta - pięknego
wodnika imieniem Trojan. ,,Vodni'' nielitościwie zabijali wszystkich
słabszych od siebie, kradli metale i kamienie, pili krew swych ofiar
i jedli ich mięso. Gwałcili i puszczali z dymem piękne domostwa
Łobastova. Księżna grodu osobiście kierowała hufcami mającymi
ich pojmać, lecz wszystkie wysiłki spełzały na niczym. Co prawda
częste obławy nieco uszczupliły liczbę zbójców, lecz ,,Vodni''
jako całość mieli się dobrze. Ich krwawa sława dotarła aż do
Toropiecka, do uszu królowej Anej II, lecz ta musiała uczestniczyć
w wojnie z Biesami i Čadami.
Trojan wiódł bandę do zwycięstw nad stuha i Varkyderatem, a
ponadto nad żmijami i leśnymi ludźmi. Lasy pod Łobastovem
ściekały krwią potomków Rucława i Ayisaki, których zbóje
rugowali z ojczyzny. Trojanowi jako hersztowi groziła sroga kara
spalenia żywcem.
Po
śmierci królowej Afaraki wybrano pierwszego króla. Zdobiona
liliami korona spoczęła na skroniach wodnika Germana z Jeziora
Niedźwiedzi. Był to ogromny zbiornik wodny, w którym pływały bure
niedźwiedzie. Najsłynniejszym z nich był Arvot Baldas; towarzysz
Ruty. Później nad owym jeziorem ludzie wznieśli gród o tej samej
nazwie co jezioro. German miał rude włosy i silnie błyszczące,
zielone oczy. Przeniósł stolicę z Nandii do jeziora Niedźwiedzi.
Rządził mądrze i bronił poddanych przed straszydłami. Pewnego
razu po rozbiciu szwadronu strzyg, udał się by polować na
wielkiego smoka, wypasłego na rusałkach. Smok gnieździł się na
wyspie Ranie (obecnie Rugia). German szedł milami pieszo, opierając
się o posoch, niby o kostur, a potem wskoczył do morza i dniami i
nocami płynął ku wyspie. Gdy fale wyrzuciły go na brzeg ujrzał,
że lasy na Ranie są albo spalone, albo połamane. Szedł przez las,
sprawiający wrażenie, że połamała go monstrualna wichura i
szukał smoczej jamy. Mijał różne zwierzęta; sójki, sarny i
dziki. Zagadywał je, by pomogły mu odnaleźć kryjówkę smoka,
lecz gdy tylko słyszały o nim w pośpiechu. Razem z Gerrmanem szedł
jego brat Teuton. Oba wodniki przeszły już znaczny kawał lasu,
lecz smoka jak nie było tak nie było. Pohukiwanie sów obwieściło
zapadnięcie zmierzchu.
Wodniki i
rusałki widziały w mroku jak koty. Wtem - Teuton pokazał wyciągniętą ręką jakąś zionącą dziurę we wzgórzu
porośniętym trawą. W mrocznej jamie zajaśniała para czerwonych
oczu. Potem zaiskrzyła się druga para - żółta, potem trzecia -
zielona, czwarta - niebieska i piąta - biała. Zacuchnęło siarką
i rozległ się ryk. Dopiero wówczas bracia spostrzegli, że stoją
na kościach i czaszkach swych pobratymców. Z jamy wynurzył się
łeb, podobny do łba ogromnego węża. Najpierw jeden, potem drugi,
aż w końcu piąty.
- To jest morderca naszych sióstr! -
Teuton skoczył jak żbik i przy wejściu do jamy uciął wężowy
łeb mieczem.
Jednak co to?! Głowa odrosła, a
inna zanim German zdążył doskoczyć zabiła Teutona. German ukarał
ją tylko przebijając ją włócznią.
- Grrrrrrrrrrrrrrr! - ryknął smok i
wystawił z jamy szponiaste łapy o palcach spiętych błoną, chude
cielsko, nietoperzowe skrzydła i wężowy ogon. Z pięciu paszcz
tryskał ogień.
,,[...] Matylda [...] jak chce zapalić, przykłada tamtej papierosa do oka, a ten się zapala. [...] Oczy miała intensywnie czerwone i świecące w półmroku. Biło od nich ciepło, a spod powieki unosiła się ledwo widoczna smużka dymu'' - ,,Dom''.
German
porwał z trawy badyl i przyłożył go do oka, a kawałek drewna
zajął się ogniem. Następnie wodnik wyjął miecz i za jednym
zamachem pościnał wszystkie smocze głowy. Już miały odrastać,
gdy poprzytykał do kikutów żagiew, aż smok legł trupem u jego
stóp. Jednak sam German postradał stopę - odgryzła mu ją
białooka głowa. Wodnik zamieniwszy się w Światło spopielił ją,
a prochy zdmuchnął Pochwist, pan wiatrów. Po jakimś czasie stopa
mu odrosła. Jednak teraz rzucił okiem do jamy wypatrując czy nie
ma innych potworów, lub ich jaj, lecz ujrzał parę niebieskich oczu
lśniących jak gwiazdy. Podchodzi bliżej i widzi rudowłosą
rusałkę w białej sukience. Była bardzo wychudzona, a że umierała
z głodu, German wyciął płat smoczego mięsa z krwią i dał jej
do zjedzenia.
- Jak cię zowią panienko? -
zapytał.
- Alemania - odrzekła, a smocza krew
ciekła jej po brodzie.
- Jeśli chcesz wyjść za mnie,
uczynię cię królową rusałek, bom ja jest German; król wodników
- przedstawił się.
Po
nasyceniu się smoczym mięsem, nazbierali chrustu i spalili ciało
Teutona, zaś rano zbiegły się do nich tłumy rusałek i wodników
z całej wyspy Rany i okolic. Ciało smoka utopiono w morzu, a German
i Alemania pobrali się w Jeziorze Niedźwiedzi. Jednak oprócz żony,
król zabrał coś jeszcze ze smoczej jamy... Hydra z Rany (hidra
ranis) jak nazywał potwora Kosa Owinniczew pilnowała ogromnych
zwałów złota, srebra, drogich kamieni, pereł.
,,To nie jest złoto urodzone przez Mokoszę, ale powstałe z łuski Rykara, odłupanej piorunem Jarowitowym. W nim jest śmierć''
- Alemenia ostrzegała męża, lecz
ten nie posłuchał. Rozkazał by sprowadzono całe złoto z Rany do
Jeziora Niedźwiedzi. Dzień, w którym nastąpiło owe przeniesienie
skarbu ogłosił wielkim świętem. Uczta nad brzegiem jeziora trwała
kilka dni i byli na niej goście z całego świata. Potem pierwszym
miejscem gdzie German skierował swe kroki był wykopany w ziemi
skarbiec. Usiadł na zydelku i zaczął cieszyć oczy widokiem
bogactw. Nie zauważył, gdy przyszła Alemania. Służące musiały
mu zanosić posiłki do skarbca, a on tam tylko siedział, siedział
i przeliczał skarby. Spełniło się to czego Alemanai najbardziej
się obawiała - dla Germana przestała się już liczyć. Państwo
również. Król przestał sądzić swych poddanych, jak również
straszydła i potwory przestały spędzać mu sen z powiek. Alemania
sama wędrowała po królestwie i broniła swych poddanych, aż
wreszcie schwytała ją kikimora. Już miała umrzeć, gdy na łosiu
nadjechał Boruta i rozpłatał potwora. A król liczył i liczył
smocze złoto...
Zamroczenie
miast blednąć rosło. W nocy Licho nawiedziło śpiącego na złocie
króla i szepnęło mu:
,,Pilnuj złota, bo w twoim najbliższym otoczeniu wielu swędzą łapy, by ci je odebrać. Oni, oni, oni, złodziej, złodziej, złodziej!''
- tak agitowało kilka nocy. German
stał się podejrzliwy. Najpierw własną ręką uśmiercił własne
sługi, co przeniosły skarb z Rany do Jeziora Niedźwiedzi, a potem
wydał wyrok na swą żonę. Wlewano jej płynne złoto do gardła.
,,Dlaczegóż to ratowałeś mnie Panie Lasu przed kikimorą? Kierowałeś się miłosierdziem. A przecież każda rusałka wolałaby być zaduszona przez kikimorę, niż zabitą przez własnego męża...''
- myślała. Już chciała wybaczyć,
gdy nagle roztopiony metal położył kres jej życiu, a dusza poszła
do Jasnej Nawi. Ofiar jego skąpstwa było coraz więcej, a Vodni
bezkarnie pustoszyli Łobastovo, okoliczne lasy, łąki, rzeki,
jeziora, strumyki, bagna, sioła i grody. Licho rzecze do Germana:
,,Tyś wielki pan, a twój skarb maciupeńki. Patrz! Wiele prostych najad obnosi się z perłami, oready chodzą w złocie, a driady w srebrze. A ile ametystów, bursztynów, turkusów, rubinów, krwawników, diamentów, szafirów i szmaragdów zmarnowano by włożyć do grobowca Afaraki z Nandii? A wiesz jak drogocenne są nimfolity"?
- towarzyszyły tym słowom barwne
wizje. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Król ogłosił, że
jest właścicielem wszystkich skarbów w królestwie i wszyscy co
je posiadają, muszą mu je oddać. Bez ustanku drążył skarbiec, a
napełniały go daniny. Perły najad, złoto oread, srebro driad.
Nakazał też leśnym ludziom polować na słonie dla zdobycia ich
ciosów. Opornych podatników karał śmiercią. Powoli dojrzewał
bunt...
*
Odkąd
German zaczął kolekcjonować kosztowności kosztem poddanych, Vodni
mieli już mniej do kradzieży. Włóczyli się źli i bili leśnych
ludzi. Tego dnia, banda nic nie zdołała ukraść.
- Poddani szemrają przeciw królowi
- przemówił herszt Trojan. - jeśli jego poważanie spadło na
tyle, że grozi insurekcja, to my powinniśmy stanać na jej czele.
- A jeśli będzie to na skosztowało
zwrot zagrabionego mienia? - spytał zbójca wodnik.
- A czego się nie robi dla władzy -
uciął Trojan.
Na jego
rozkaz banda poszła agitować, nieszczerze przepraszać i oddawać
skradzione rzeczy. Trojan osobiście wtym uczestniczył, a bardzo
chętnie otaczał się dziećmi, by zyskać sympatię. Rusałki i
wodniki kułyu oręż i szyły chorągwie z trójgłowa postacią.
Sformowała się armia powstańcza, a Vodni byli jej trzonem.
Staczała boje z wojskami i urzędnikami królewskimi i szła na
Jezioro Niedźwiedzi. Nad rzeką Odirną powstańcy uroczyście
koronowali Trojana na nowego króla.
,,Odzyskacie swoje skarby - obiecywał były herszt. - Perły wrócą do najad, złoto do oread, a srebro do driad''!
Powstańcy
ruszyli za Odirnę, nie napotykając przeszkód, bo nikt nie kochał
Germana. Z Rajku i Wyraju szły nawet słonie, by zemścić się na
,,mordercy naszych braci i sióstr''. Trojan jak przystało na
prawdziwego króla bił się w pierwszym szeregu. Powstańcy doszli
nad Jezioro Niedźwiedzi i z pomocą słoni zburzyli zabytkowe pałace
Germana. Do skarbca nawrzucano trupów i mebli, po czym podpalono to,
a złoto poczęło się topić. Krótka walka na miecze. Trojan mocno
zranił Germana i wytracił mu oręż z ręki. Chwycił króla w oba
ramiona i wrzeszczącego uniósł w górę. ,,To już koniec'' -
rzekli sobie gwardziści i odłożyli łuki. Zbyt mocno nienawidzili
króla, by go bronić. Mieli jednak obowiązek. Czy mu sprostają?
Licho odradzało, więc niecnoty posłuchały. Silny Trojan
powędrował z Germanem na barkach w stronę płonącego skarbca.
- Wiesz co ci teraz zrobię? - spytał
Trojan.
- Przeklinam cię chciwcze - ozwał
się German - nigdy już nie ujrzysz Słońca i będziesz żył pod
postacią odrażającego stworzenia.
- Giń poczwaro - rzucił od
niechcenia Trojan i cisnął wroga do roztopionego złota.
Chlupnęło,
zasyczało i było po królu i po powstaniu. Cała władza przeszła
w ręce byłego herszta. Jednak coiś dziwnego się z nim stało.
Słońce poczęło go palić jak ogień, więc zdumiony ukrył się w
najciemniejszym kącie. W mgnieniu oka postarzał się, wyrosła mu
długa broda i ośle uszy. Gdyby był grubszy można by go wziąć za
sylena. Poczuł swędzenie karku i macał ręką. Ułamał kawałek
czegoś białawego i kruchego. Jejku - wykrzyknął - mam skrzydła z
wosku!
Wtem
ujrzał ubraną na biało, rudowłosą najadę o niebieskich oczach.
Nad jej głową znajdowała się korona z ognia.
- Mój mąż cię przeklnął -
mówiła - lecz zejdziesz z tego świata pod poprzednią postacią
jeśli znajdzie się dziewczyna władna cię pokochać na przekór
twej szpetocie! - po tych słowach Alemania wróciła do Nawi.
Trojan nie chciał już
być królem, zrzucił koronę tam gdzie wcześniej cisnął
Germanem. Przemienił się w ćmę (bo nabył taką umiejętność) i
czekał do nocy. Gdy Swaróg zgasił Słońce wyleciał na żer, by
zbierać nektar z kwiatów. Gdy się najadł przybrał swą potworną
postać.
Od tego momentu zaszła
w nim wielka zmiana.
,,Teraz pomagam ludziom, zwierzętom, żmijom, topielcom, krasnoludkom i innym istotom. Bronię ich przed wąpierzami, strzygami, nocnicami, złymi Neurami i czarownicami, marami i Čortami. Daję rady samobójcom, by wybrali trudniejszą, lecz lepsza drogę życia, opowiadam bajki dzieciom, pod postacią ćmy zapylam kwiaty''
- opowiadał w erze jedenastej w
chacie stuhy Światopluka. Gdy zdarły się jego szaty, dobre nocnice
uszyły mu nowe z blasku Księżyca. W Valkanicy nazywano go ,,królem
wszystklich ludzi i bydła''.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz