,, [...] Rozległ się coraz większy szum i nagle ogromny ptak Magaj rzucił się na Matiuszę. Uratowały go jednak pisklęta wołając:
- Nie czyń temu człowiekowi krzywdy, on nas okrył kaftanem i nakarmił. Zawdzięczamy mu życie! [...]
W końcu doszła cara wieść, że w cesarstwie za siedmioma górami i siedmioma morzami panuje car Warchamiej, który ma córkę siłaczkę o takiej urodzie, jakiej nigdzie na świecie spotkać nie można. [...] Niebawem zwołał wszystkich książąt i bojarów i spytał prosto z mostu:
- Kto z was jest gotów wyruszyć ze mną do cesarstwa za siedmioma górami i siedmioma morzami, gdyż zamierzam starać się o Nastazję Warchamiejównę’’ - ,,Matiusza Popiołek’’, baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’.
- Nastka! Co znalazłaś pod
drzewem? – Nastazja była córką Siubieli Morskiej (Sabella
Okeanida) i następczynią tronu. Jej koleżanki zgromadziły się
przy niej, by zobaczyć jej znalezisko.
- Ptaszek – rzekła jedna z nich. –
Jaki słodki – pisklę było pokryte białym puchem. – Zaczekamy
do jutra, czy jego mama nie upomni się o niego – jednak pisklę
nie wróciło do gniazda.
Wówczas Nastazja
przygarnęła go. Karmiła orzełka mięsem różnych istot i nadała
mu imię Magaj. Wyrósł na ogromnego, białego orła, a ci co go
widzieli myśleli, że to Jarog. Nastazja zaś rosłą z nim i
piękniała. Poślubiła kochanego przez siebie wodnika Warchaja, a
gdy Siubiela zmarła na odkrytej przez siebie Irlandii (Gibernii) na
skroniach Nastazji spoczęła liliowa korona królowej rusałek.
Zrodziła dwóch synów, którzy otrzymali imiona Stanisław i
Władysław. Cała czwórka żyła w szczęściu i spokoju. Magaj i
Warchaj obronili dzieci przed mamunami i innymi straszydłami, a te
rosły. Nastazja obok Bharatieny, Tuvy, Anej I i Anej II należała
do najbardziej lubianych królowych. Jej synowie mieli już
siedemnasty rok życia, gdy pewnego razu znaleziono ich martwych.
Ktoś wydrapał im nimfolity, wyssał krew i nadgryzł mięśnie.
Doniesiono o tym królewskiej parze i oto zapanowała żałoba
,,jakiej oko nie widziało, ani ucho nie słyszało’’. Nocą, gdy
ciała synów pochłonął już ogień, Warchaj i Nastazja, których
gorycz przeradzała się w gniew na morderców, stanęli przed
zaczarowanym lustrem i zapytali:
- Kto uśmiercił Władysława i
Stanisława? – zwierciadlana powierzchnia zamigotała i ukazały
się na niej wąpierz i strzyga, a na nich napisy: Urmir i
Naraicarota; były to imiona owych straszydeł. Potem lustro pokazało
chatę pokrytą słonianym dachem w ciemnym lesie – król i
królowa jeszcze tej nocy zabrali ze sobą Magaja i poszli w
kierunku wskazanym przez zwierciadło. Szli pieszo, co jakiś czas
zmieniając się w Światła, aż w końcu pod postacią spadli na
słomiany dach leśnej chaty.
- Ocen tzay1?
– zdziwił się wąpierz Urmir wychodząc na próg i widząc pożar
dachu, gdy tymczasem stanęła przed nim rudowłosa rusałka z
obnażonym mieczem. – Królowa; myślałem, że każe innym mścić
się za synów – po tych słowach wapierz wyjął własny miecz.
- Teraz wytoczę z ciebie krew
Stanisława i Władysława, którą wypiłeś – rzekła Nastazja
parując ciosy.
Walka trwała
długo, bo Urmir był dobrym szermieżem. Już miał rozpłatać
pierś królowej, gdy nagle uderzył ostrzem w ogień. Światło.
Miecz Nastazji leżał w trawie, a wąpierz podniósł go. Podwójnie
uzbrojony czekał na atak. Nastazja bez żadnej broni zaszła go od
tyłu i obaliła całym ciężarem. Gdy leżał zatopiła białe zęby
w jego karku i gryzła, aż trysnęła strużka czerwonej krwi. Krew
ta cuchnęła rozkładającą się padliną, aż zabójczyni łzy
stanęły w zielonych oczach. Wąpierz już nie żył. Królowa
rzuciła go w ogień. Chata spłonęła, a oczom Nastazji ukazał się
Warchaj z głowa Naraicaroty pod pachą. Bracia zostali pomszczeni.
- Nie wiem dlaczego to zrobiliśmy –
królwa zwierzyła się mężowi w drodze przez las. – Przecież
naszym synom życia to nie zwróci.
Słudzy Rykara byli
mściwi, a swiadkami zemsty były nocnice, czarownice lecące na
miotłach, przechadzające się driady, chochliki, krasnoludki, elfy
(było to w Irlandii) i leśne zwierzęta. W dzień o zabójstwie
wąpierza i strzygi świadczyły ozdoby noszone przez królową –
ząb Urmira i ząb Naraicaroty. Z czasem Nastazja wzbiła się w
pychę i jako biżuterię nosiła twarde części ciał pokonanych
wrogów. Tymczasem Rykar przydzielił kikimorom pierwszego króla.
Čort Licho włożył złotą koronę na łeb potwora Niemal
Człowieka.
,, [...] Odnalezienie córki cara jest błahostką. Trzeba tylko popłynąć w południowym kierunku, do cesarstwa Niemal Człowieka. To przecież on porwał carską córkę i trzyma ją w swym zamku. Niemal Człowiek zamierza wydać ją za mąż za swego siostrzeńca, Smoka Sowynycza. Trafić do córki cara łatwo, ale wydostać się stamtąd trudno. Każdemu stanie na drodze Niemal Człowiek [...]’’ - ,,Czarodziejskie jagody’’; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’.
Król – kikimora
mieszkał na wyspie Nowej Ziemi. Wyglądał jak inne kikimory –
miał czarną skórę, oczy wielkie jak spodki, ostre zęby i
strasznie długie ręce z palcami zakończonymi szponami. Nie miał
jednak nietoperzowych skrzydeł – skrzydlate kikimory niosły go w
przestworzach razem z tronem. Nowy władca marzył o wielkich
podbojach – o zajęciu dla siebie Wolina, Rany, Saremy, Svalbardu,
Wyspy Wiosennej, Ultima Thule, Seylanu, Malgalesio i wszystkich
innych wysp. Wysłał posła; leśnego człowieka do królowej
Nastazji z wieloma obietnicami gór złota i porzucenia Rykara, oraz
wyleczenia jedynej rusałczej choroby – białej dżumy. Poseł
został gościnnie przyjęty i odpłynął na Nową Ziemię
zadowolony, bo wielu uwierzyło w jego orędzie. Jednak gdy odpłynął,
Nastazja zapytała się swego lustra o radę.
- Niemal Człowiek kłamie – rozległ
się głos ze zwierciadła – miast pokoju chce podboju wszystkich
wysp świata, gdzie kikimory zajęłyby miejsce wszystkich innych ras
– Nastazja nie wyobrażała sobie jak mogłoby do tego dojść. –
Wszystkie stworzenia nie będące kikimorami, Niemal Człowiek
zamierza wytracić, tak jak ongiś Żbiczanie mordowali Zajęczan,
Lynxowie Żbiczan, a Neurowie Lynxów. Chce wielkiej wojny...
- Nie dostanie jej! – krzyknęła
Nastazja, a lustro umilkło.
- Skąd wiesz, ze nie dostanie? –
ponownie przemówiłą szklana tafla.
Nastazja zamyśliła
się. ,,Trzeba mu przeszkodzić w wywołaniu wojny’’ – z tą
myślą udała się do Warchaja i opowiedziała mu o rozmowie z
czarodziejskim przedmiotem. Nazajutrz mieli już plan. Przekazali
włodarstwo nad krajem dziwożonie Rajce z polskiej (kaszubskiej)
ziemi, zabrali ze sobą orła Magaja i wyruszyli ku Nowej Ziemi, aby
uśmiercić zdradzieckiego Niemal Człowieka. Ten zaś obserwował
ich w cebrze wody. Mąż i żona szli przez daleki i Bliski Zachód,
a kikimorski król słał w ich kierunku smoki, wąpierze, strzygi,
ały, ażdachy, dusiołki, sysuny, kikimory, brukołaki, latawce.
Wszystkie jednak znajdowały śmierć z rak Nastazji, Warchaja, lub w
szponach Magaja. Król i królowa przebyli rytuał inicjacyjny stuha,
a za swą patronkę wybrali nieustraszoną Dziwicę, Enkę goniącą
konno różne maszkary. Nastazja ścinając łby trollom wyobrażała
sobie, ze jest kontynuatorką czynów Dziwicy, lecz w przeciwieństwie
do niej nie znała litości ni – przebaczenia. Pewnego razu,
brukołak odgryzł Warchajowi całą dolną część ciała (od pasa
w dół) i Nastazja musiała prosić o schronienie dla męża do
czasu, aż utracone części ciała mu odrosną. Prosić o
schronienie starego wodnika było dla niej sromem, który
przezwyciężyła tylko z wielkiej miłości do męża. Była bowiem
niezwykle dumna, aż do pychy i lubiła chwalić się z odniesionych
zwycięstw, ran i okaleczeń. Niczym kolczugę nosiła zęby, szpony,
łuski, kolce i kości swych wrogów, których ciała paliła
(wąpierze), lub zjadała (smoki, mantrykony, wielkie węże). Na
rosyjskiej ziemi, razem z mężem wybiła resztkę bandy ,,Vodni’’
z Łobastova, pamięatjacej czasy Trojana, zanim został królem.
Coraz mniej obchodził ją los istot mordowanych przez straszydła (a
lata jej panowania obfitowały w różne potwory), coraz ważniejsze
stało się dla niej samo zabijanie. Z ubitych monstrów składała
ofiary Dziwicy. Poddani poważali ją i lękali się, bo jej gniew
był jak pożar, albo powódź. Raz pozabijała wszystkie członkinie
sabatu, gdy okazało się, że jedna z nich je dziecięce mięso (tak
zginął pierwowzór baśniowej wiedźmy, chcącej zjeść Jasia i
Małgosię). Zagarniała dla siebie wszystkie kosztowności rabowane
przez straszydła. Te lękały się jej jak ognia i coraz rzadziej
nękały jej poddanych, bo wysłuchiwała każdej skargi. Jednak w
krainach, które już minęła, lub do których jeszcze nie dotarła,
lała się krew, bo wszystkie istoty zaprzedane Rykarowi były
mściwe. Nastazja słynęła z siły i celności w strzelaniu z łuku,
a także z przemyślności. Odgadła zagadkę jednego ze sfinksów
(nie wiadomo jak brzmiała), a ten rzucił się ze skały. W końcu
Niemal Człowiek drżąc o swe życie ukrył Nową Ziemię w gęstych
oparach czarodziejskiej mgły.
*
- Mistra aura, lovietnaya; lovaitie
ysenenen2!
– w lesie na polskiej (kaszubskiej) ziemi przed Nastazją klęczała
mora. Miała postać młodej, smukłej kobiety w sukni z lewarciej
skóry, długie, czarne włosy, zielone świecące oczy i koralowe
usta. Królowa stała nad nią z wzniesionym toporkiem. ,,Zapłacisz
za duszenie mężczyzn’’ – myślała. Mora miała łzy w
oczach.
- Wybacz! - ,,Jak ja, miłująca żona,
mogę wybaczyć niedoszłej zabójczyni mego męża’’? – pytała
się w myślach Nastazja.
- Już więcej nikogo nie uduszę!
Porzucę Rykara! Uduszę Niemal Człowieka! Będę ci służyć do
końca życia! – rusałka była głucha na te obietnice. – W imię
Dziwicy Sprawiedliwej i Milosiernej oszczęź mnie! – Nastazja z
wolna opuszczała toporek.
- Przebaczam ci Moro Dusico – ozwał
się Warchaj, skończywszy zabijać dusiołki, a jego żona odłożyła
broń.
- Mistra aura, lovietnaya, hašpad
auryj, lovietnyj3
– Mora Dusica całowała nogi króla i królowej, ta zaś
przyjąwszy obietnice zaniechania duszenia, uznała morę za swą
siostrę.
Mory tak jak
czarownice i mamuny pochodziły od rusałek zwiedzionych przez
Rykara. Miały niebieską krew, lecz na ich palcach srożyły się
szpony, a ubierały się zawsze w skóry lwów, lewartów, gepardów,
tihern, rysiów, żbików, serwali i karakali. Podobnie jak dusiołki
zajmowały się duszeniem, ale specjalizowaly się w usmiercaniu
istot płci męskiej. Mora Dusica powędrowała z Warchajem i
Nastazją na poszukiwanie Niemal Człowieka. Okazała się wierna
swojej przysiędze, a inne mory uznały ją za zdrajczynię. Wszyscy
troje byli na zalanej Słońcem łące. Nagle – Nastazja legła na
trawie i poczęła rodzić. Warchaj i Mora czuwali przy niej, a matka
była zbyt dumna, by krzyczeć, nawet rodząc dziecko. W czasie tego
misterium od strony lasu przyleciały dwie kobiece postaci, odziane w
kir. Miały wielkie, czarne skrzydła i beszelestnie zjawiły się
nad rodzącą Nastazją, w chwili, gdy główka dziecka już
wynurzała się z łona. Były to mamuny i chciały pożreć
niemowlę. Warchaj uciął szponiastą dłoń wyciągniętą w stronę
jego dziecka, a Mora Dusica niczym pantera rzuciła się ku obu
mamunom łapiąc je za gardła. Jedna z nich wyjęła sztylet i wbiła
go morze w sercę. Wtedy Warchaj zabił obie mamuny mieczem. Mora
leżała na trawie i charczała.
- Ave’tiye pa... kydar...4
– brzmiały jej ostatnie słowa w chwili gdy łono Nastazji
opuściło śliczne dziecko. Dziewczynka.
Mora Dusica umarła,
a Warchaj i Nastazja bardzo płakali po jej śmierci. Spalili ja na
łące gdzie zginęła. Dziecko na cześć Welesa, pana Nawi
otrzymało imię Walaszka (Valaška). Rodzice przerwali poszukiwanie
Niemal Człowieka i zamieszkali z driadami i lęsnymi ludźmi.
Tymczasem na Nowej Ziemi...
- Przekabaciła na swą strone jedną z
mor, zabiła króla dusiołków Gniotka, obroniła lęśnych ludzi
przed wilkołkami, razem z mężem pokonała Żelaznego Potwora –
kikimora zdawała relację Niemal Człowiekowi.
- Do grzyba pana! – wrzasnął król
tłukąc ozdobny kruz o blat stołu. – Musi być na nią jakiś
sposób! Jesteście bezużyteczni! – zwrócił się do kikimor i
innych straszydeł. – Żeby takie hufce nie mogły sprostać jednej
rusałce, jednemu wodnikowi i jednej morze!
- Mora już ubita, panie – wtrącił
jakiś wąpierz – zabiła ją mamuna.
- Widziałem to w cebrze wody –
burknął Niemal Człowiek.
- Panie, tegoście chyba nie widzieli –
ozwał się jakiś dusiołek, a nastepnie wyjął zza pazuchy głowę
wodnika. – Udusiłem króla Warchaja, by pomścić króla Gniotka.
Któż jak ja, Dusiec.
- Ale Nastazja żyje – Niemal Człowiek
nie był zadowolony.
- Panie, ja przed laty ustrzeliłem z
łuku jej orła Magaja – rzekła jedna z ażach, lec zkról puścił
to mimo uszu.
Westchnął i kazał
napełnić ceber wodą. Zobaczył w nim Nastazję i Walaszkę.
Królewna miała piękne, długie włosy barwy złota. Razem z matką
pielęgnowała chorych na białą dżumę. Było to na polskeij ziemi
w rejonie późniejszego Burus. Władca nad czymś zamyślił się.
- Skocz do kraju trolli – zwrócił
się do leśnego człowieka – i przekaż mą wolę Gildensternowi.
*
Bert Gildenstern
był największym z trolli; przewyższał wszystkie dęby. Na karku
nosił osiem głów, tak jak niegdyś Gim Kireyen. Gdy poseł od
Niemal Człowieka powiedział mu o Nastazji i Walaszce, potwór
roześmial się; czy król kikimor nie mógł sam zabić dwóch
bezbronnych rusałek? Nie wierzył w opowiadania o wyczynach
Nastazji. Poszedł jednak chętnie na południe, bo pragnął się
zemścić za zwycięstwo królowej Tuvy, a ponadto Niemal Człowiek
obiecał mu przez posła wiele złota. Gdy szedł, ziemia się
trzęsła, a niejedno drzewo padło pokotem. Morze, zwane obecnie
Bałtykiem, przepłynął wpław z anic mając sobie różne żyjące
wnim potwory. Wylądowal na plaży i poczał wypytywać rózne
stworzenia o miejsce pobytu Nastazji i Walaszki.
*
- Ukryj się! – wrzasnęła Nastazja
na widok trolla – olbrzyma pedzącego wprost na jej córkę.
- Nie zostawię cię matko! –
protestowała Walaszka i rzuciła w kierunku trolla oszczepem.
Broń nie zdołała
zabić Gildensterna. Matka i córka wskoczyły na dąb i szyły do
trolla z łuku. Nastazja posłała strzałę w środkową głowę.
Przebiła oko i uśmierciła łeb. Zaraz potem zrobiła to Walaszka
zabijając kolejna głowę. Gildenstern ryczał z bólu i biegł w
stronę dębu. Już wyciągał szponiaste łapy, by poszatkowac
łuczniczki, gdy poczuł ból w nodze. To jeden z leśnych ludzi
uderzył w nią wielką siekierą. Troll rozdeptał go drugą nogą,
lecz Walaszka weszłą na najcieńszą gałązkę i cięciem długiego
miecza pozbawiła Gildensterna głów żywych i martwych. Kudlaty
kadłub z hukiem opadł na ziemię i brocząc czarną krwią stał
się łupem kruków i wilków, aż matka i córka obróciły go w
popiół. Na Nowej Ziemi poeł był blady jak płótno...
- Gildenstern zabity – trząsł się,
a Niemal Człowiek gryzł łapy do krwi i ryczał jak wół. Królowa
i królewna były na rosyjskiej ziemi.
*
W ziemi Kola
mieszkał olbrzym Warchamiej, znajomy Niemal Człowieka. Był wysoki
jak trzy jodły i wlaczył maczugą ciężką jak wieloryb. ,,Ciekawe
czy i ten zginie’’ – myslał poseł z Nowej Ziemi. Warchamiej
chetnie zgodził się na ,,ochronę pana Niemal Człowieka’’.
Poseł przezornie nie powiedział mu o losie Gildensterna ale
poradził zabrać na wyprawę paru towarzyszy. Olbrzym wziął dwóch.
Była noc, gdy oczom Nastazji i Walaszki ukazał się w świetle
ogniska ogromny mąż o płowej brodzie, wąsach i długich włosach.
- Czy czcigodne panie pozwolą ogrzać
zgrabiałe palce przy ognisku? – wielkolud.
- Siadaj – odpowiedziała Nastazja, a
olbrzym usiadł i pochwycil obie rusałki w potężne ręce.
Nastepnie zawołał drugiego
wielkoluda. Zacisnął dłonie, lecz co to? Rusałki zniknęły. W
zaciśniętych pięściach blondyn czuł rosnące ciepło, aż
wrzasnął oparzony. Nastazja i jej córka zamieniły się w Światła
i wyleciały olbrzymowi z garści. Nagle – płowy łeb zleciał z
hukiem na ziemię, a po chwili drugi olbrzym został skrócony o
czerep. Tak zginęłi dwaj Warchamiejowi towarzysze. Warchamiej zas
czekał aż zabiją Nastazję i Walaszkę, a nastepnie wszyscy trzej
mieli u Niemal Człowieka wymienić ich zwłoki na złoto. Czekał i
czekał, aż wreszcie słysząc huk spadającej głowy zaniepokoił
się i poszedł ich wołać. Pierwsze co zobaczył, to zwłoki dwóch
olbrzymów o plowych i czarnych włosach na ucietych głowach. Zawył
na ich widok, gdy wtem ujrzał Nastazję stojącą na piersi jednego
z zabitych:
- Idź stąd, sługo Rykara i Niemal
Człowieka – wołała donośnie – bo jestem sprawiedliwa i
okrutna dla złych stworzeń. Razem z córką zabiłam tych dwóch,
bo nas napadli. Jeśli chcesz nas napastować, to też zginiesz. –
Warchamiej zapłonął gniewem i podniósł noge, by rozdeptać
Nastazję, lecz nagle przewrócił się jak zrąbane drzewo. To
Walaszka cięła mu nogę mieczem. . W świetle ogniska i blasku
Srebroniowym ujrzał smukła, rudowłosą i zielonooką królową z
mieczem w dłoni. Coś go tknęło.
- Janloitenaya! – wykrzyknął –
loitena loviena, loitena loviena...5
Nastazja odrąbała mu głowę.
- Co on mówił? – spytała się
córki.
- On się w mamie zakochał –
odpowiedziała Walaszka.
*
- Warchamiej nieżywy... – mówił
poseł leśny człowiek. – On i jego kamraci – Niemal Człowiek
wściekły wyrzucił go przez okno.
W cebrze
wody widział matkę i córkę idące ku Nowej Ziemi. Razem z nimi
podążały rusałki, wodniki, leśni ludzie, żmijowie, Płanetnicy,
Neurowie i Lynxowie.
- Nie będę narażać skóry –
mruczał do siebie. – Niech Dusiec zgromadzi hufce i wyruszy by je
powstrzymać.
Dusiołek
rozwinął czarną chorągiew z czerwonymi ślepiami – godło
kikimorskie, rozesłał wici dla kikimor, dusiołków i innych
monstrów. Dołączyły do nich morskie potwory i krewni Warchamieja
i Gildensterna chcący wróżdy. Owa armia stanęła na kontynencie i
ruszyła na spotkanie z Nastazją...
Niemal
Człowiek słuchał raportu wysokiego wapierza.
- Najezdnicy wycofali się
zostawiając wielu zabitych. Po naszej stronie zginął graf Dusiec,
trolle Gim, Swen i Dag Gildensternowie, olbrzym Berendej, smok
Sowynycz i trzy kikimory. Tyle istot uśmierciła Krwawa Nastazja...
- Zakręt! – zaklnął Niemal
Człowiek, a wąpierz wyjął coś z sakiewki. Mały, barwny kamyczek
w kształcie serca, ociekający niebieską krwią.
- To jest nimfolit Krawaej Nastazji –
powiedział. – Nasi zabili ją w boju, gdy walczyła w pierwszym
szeregu. Teraz królową rusałek jest Walaszka Złotowłosa. Suka
taka sama jak macierz, tez zabija wielu naszych... – ani Nastazja,
ani jej córka nie zabiły Niemal Człowieka. Zginął on w erze
dwunastej. Przez ten czas powstała przepowiednia, że
,,Niemal Człowieka zabije ten, którego ojciec nie był człowiekiem’’.
Nastazja zwyciężyła w ciagu życia
siedemset straszydeł, a jej córka Walaszka – sześćset. Ta
ostatnia umarła młodo, uśmiercona przez ogromnego kraba, nie
zrodziwszy syna ani córki.
*
Tego dnia
Sowica wiózł swoją łodizą wielu zmarłych do Nawi. Troll Swen
Gildenstern, smok Sowynycz, jakiś Lynx, Żbiczanin z Man, królowa
Nastazja.
- Teraz Dziwica posadiz mnie po
prawej stronie swego tronu, a gdy umrze moja córka Walaszka, to
zasiadzie po lewej – Sowica i zmarli milczeli, a Nastazja wciąż
rozpamiętywała swe przewagi. Rzeka Nevedamaya (Niewiadoma) niosła
łódź, aż ta osiadła na nawijskiej plaży. Zmarli wyszli na
brzeg, a ich oczom ukazał się tron Welesa, przy którym stała
Mokosza, a wokół unosił się Čart z Wyspy Przeklętej. Weles
sądził, Mokosza broniła, a Čart oskarżał. Przyszła kolej na
Nastazję.
- Była okrutna i pyszna, już w
dzieciństwie głosiłą się piękniejsza od Dennicy. Była próżna
i chciwa, zagarniala dla siebie wszystkie łupy straszydeł.
Wymordowała wszystkie czarownice na sabacie z powodu jednej –
oskarżał Čart, a królowa zlękłą się.
- Oszczędzała życie swych
poddanych, nie była głucha na ich skargi, leczyła chorych, kochałą
męża, synów i córkę, przed bitwą pożąlowała swych win,
przebaczyłą Morze Dusicy – broniła jej Mokosza.
- A dlaczego zamierzała zdobyć
Jasną Nawie z pomoca wojska? – spytał nagle Čart, lecz umilkł
pod spojrzeniem Welesa.
- Nastazjo – przemówił pan Nawi –
było w tobie i dobro i zło. Chciałaś zmieniać świat, a nie
zmieniałaś siebie. Teraz zamieszkasz w Nawi Ciemnej, apotem
wrócisz do swoich, by czynić pokutę – tak się stało.
1
Co jest?
2
Pani złota, miłosierna, zmiłuj się nade mną!
3
Pani złota, miłosierna, pan złoty, miłosierny
4
Pozdrawiam cię dziecię
5
Najpiękniejsza! Piękna ukochana, piękna ukochana...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz