środa, 15 lipca 2015

Magiczna medycyna Słowian

,,U Słowian medycyna nie mogła się obejść bez magii. Widać to w sposobach leczenia. Chorobę można było: podrzucić, przybić kołkiem, klinem, gwoździem, przypiec, wycisnąć, wymienić, wyssać, wytrząsnąć, spalić, puścić z wodą, zadać, zawiązać, zażegnać, zakląć, zakopać, zapiec, a nawet zaśpiewać i zatańczyć!
Trzeba było tylko pamiętać, żeby nie wymienić głośno jej imienia. Zgodnie bowiem z myśleniem magicznym, nazywając coś po imieniu, można ściągnąć to sobie na głowę!
Przyczyny chorób też były magiczne. Wierzono, że do ciała mogą się dostać żaby, węże, jaszczurki, myszy, nawet żółwie. Stąd nazwa choroby - rak,
Skwapliwie podrzucano chorobę innej osobie. Chorego, rozebranego do naga, oblewano wywarem z ziół. Wierzono, że dolegliwości przejdą na tego, kto pierwszy przekroczy miejsce zmoczone płynem z chorego. 
Jeśli nie poskutkowało podrzucenie, choróbsko zniechęcano nadgryzaniem, kłuciem, drapaniem i biciem - oczywiście biednego pacjenta!
Jeszcze lepszym sposobem obrzydzania chorobie pobytu w człowieku było jedzenie czegoś ohydnego w smaku i postaci, na przykład łajna, (...).
Delikwent leczony w ten sposób miał dwa wyjścia: umrzeć, albo wyzdrowieć. Na szczęście w wielu tych szaleństwach była metoda, dziś mająca naukowe wytłumaczenie. Na przykład w przypadku febry zalecano żucie kory wierzby, która zawiera chininę. 
Stawiano nawet bańki, nie tylko zwykłe z gliny, ale i cięte, z rogu. Ścinano czubek krowiego rogu, przewiercano wierzchołek, wysysano przez dziurkę powietrze i zatykano. Gdy bańka napełniła się krwią, sama odpadała.
Najbardziej bano się zarazy. Oczywiście, jak inne choroby, uważano ją za sprawkę demonów. Zarazę w Połocku w 1092 kronikarz ruski objaśniał tak:





'Nocą słyszało się tętent, biesy mknęły ulicami, ścigając ludzi. Jeśli kto wychodził z domu, chcąc zobaczyć, wówczas niewidocznie ponosił od biesów ranę i od tego umierał. Potem biesy zaczęły pojawiać się dniem na koniach, a nie było ich samych widać, widniały tylko kopyta ich koni. I tak ranili ludzi w Połocku i jego okręgu. Dlatego ludzie mówili, że to umarli zabijają połocczan.'



Wierzono w całą armię demonów chorobotwórczych. Na szczęście demona można było zwieść. Na przykład ciężarna kobieta, aby nie zagroził dziecku, powinna się przebrać za mężczyznę. Chorzy czernili twarze i przebierali się, by udawać przed własną chorobą, że to nie oni. Czysto magiczne myślenie!
Do odstraszania demona przydawały się zioła. [...].
Za winowajczynię wielu chorób uważana była ... macica. Uważano, że jest złośliwym stworem, czymś w rodzaju żaby, o długich ramionach, która siedzi w kobietach i mężczyznach (...), a do tego może się wściekać i wędrować po całym ciele. Gdy macica zwierała ramiona, człowiek zwijał się z bólu! [...]'' - Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Ci sprytni Słowianie''

1 komentarz:

  1. Macica rzeczywiście potrafi sprawić, że człek zwija się z bólu. :(

    OdpowiedzUsuń