poniedziałek, 13 maja 2013

Słowo o Rusie



,, [...] Bratem drugim był Czech, od którego pochodzić mają Czesi, a późniejsze kroniki ruskie dodają jeszcze trzeciego brata, Rusa, protoplastę Rusinów [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 9 Lauda do Małpy’’.


Rus przemierzał z drużyną swój kraj by sądzić poddanych i kontrolować poczynania
ustanowionych przez siebie namiestników. Wedle słów ,,Codex vimrothensis’’ walczył maczugą ciężką jak dwa dziki, inne źródła (kronika Wurcela z Helwecji) nic o tym nie mówią. Pewnego razu zaszedł aż w okolice Złotej Góry – całej z drogiego kruszcu. Miało się już ku wieczorowi, toteż zdecydował się na rozbicie obozu. Miejsce, które wybrał słynęło z kruków o żelaznych dziobach, a jak opowiadali dziadowie grający na lirach, żył gdzieś w pobliżu potwór Paskudj Simargł, który niegdyś w erze dwunastej był królem Sarmatów Azarmarotem. Podobno gdzieś w trawach leżało wciąż świeże ciało sarmackiej królowej Arvagambis. Zmarła tysiąc lat przed narodzinami Lecha, Czecha i Rusa, lecz ani robactwo, ani padlinożerne zwierzęta nie tknęły jej ciała przez cześć dla jej miłości wobec męża zamienionego w potwora. Swaróg gasił Słońce, aż tu nagle ze szczytu Złotej Góry rozległo się krakanie i szczekanie. Coś chrupnęło i wydawałoby się, że to płacze niewiasta. Rus podniósł do oka oszlifowany diament i ujrzał rzecz straszną. Na szczycie złotego wierchu stał potwór wzrostu człeka. Miał łeb czarnego psa, a resztę ciała jak u kruka. Nachylił się nad powaloną panną i odgryzł jej prawą dłoń. ,,A więc Simargł to nie bajki’’ – wszyscy pomyśleli. Król bezzwłocznie napiął łuk i posłał strzałę w kierunku bestii. Chybił.
- Wow, wow, wow, kra, kra, kra! – Simargł Paskudj błyskawicznie pikował , aż znalazł się przed Rusem. Na nic strzały, oszczepy, sztylety, choć lała się krew czerwona, a może zielona, potwór zdawał się być nieśmiertelny. Jednym kłapnięciem obrócił w drzazgi nabijaną krzemieniami maczugę władcy, której nikt prócz niego nie mógł unieść, a gdy Rus zaatakował go mieczem, rozległ się trzask i oręż stał się bezużyteczny. Część wojów rozbiegła się w przerażeniu, a część została, szyjąc do potwora z łuków i kłując go włóczniami o zatrutych grotach. W pobliżu było jeziorko, nad którym rósł dąb, na którym to drzewie miał swe gniazdo rybołów. Gdy Rus stracił kolejny miecz rozgryziony przez Simargła, nad walczącym królem, który wzywał pomocy Ageja, zawisł rybołów ze złotym trójzębem trzymanym w łapach. Dał go Rusowi, a ten zatopił potrójne ostrze w piersi potwora.
- Oby po tobie Čorty rządziły, wrrrkrrra! – wycharczał ludzkim głosem Simargł. Sprawił czarami, że jego zabójca, ujrzał przerażającą wizję, po czym skonał. Ledwo ostygło ciało bestii, będącej niegdyś królem Sarmatów, gdy niebo pociemniało i rozległo się krakanie. Wydawało się, że to całe chmary Simargłów lecą, by pomścić swego pobratymcę. W rzeczywistości trawa pokryła się krukami o żelaznych dziobach. Były ich miliony.
- Kra, kra, kra, chwała ci zabójco naszego ciemiężyciela! – jeden z nich przemówił do Rusa.
- Jesteśmy ludźmi, których Paskudj Simargł Azarmarot przez setki lat zamieniał w kruki o żelaznych dziobach i obracał w niewolników i wspólników swych niegodziwości – zakrakał drugi. – Już wkrótce odzyskamy ludzką postać – dodał.
- Czy wiecie co jest tam na górze? – Rus spytał ptaków.
- Sarmacka królewna, którą ten zbrodniarz porwał, by ją zjeść. Żyje i możemy ją znieść na dół. – rzekł kruk.
- Lepiej sam ją zniosę, konia uprzednio podkuwszy hakami – zaoponował Rus – moglibyście ją bowiem poranić szponami.
- Ein problemus1 – jak na komendę, kruki z pomocą żelaznych dziobów zdjęły z palców żelazne szpony i wzlecialy ku szczytowi Złotej Góry. Tymczasem wrócili wojowie Rusa, którzy uciekli przed Simargłem i zostało im wybaczone bo żałowali. Po godzinie kruki przyleciały niosąc sarmacką królewnę i delikatnie położyły ją na burzanach. Do czoła miała przymocowaną małą srebrną gwiazdkę – kruki nie myliły się co do jej narodowości i statusu. Towarzyszący drużynie wracz opatrzył krwawiący kikut. Później w jakiejś osadzie, kowal zrobił jej srebrną protezę dłoni. Tymczasem kruki zaczęły tracić pióra, rosnąc, odpadły im odpadły im żelazne dzioby. Zamieniły się w ludzi. Jednak część z nich nadal pozostała nieodczarowana.
- To ci z nas, którzy zwłasnej, nieprzymuszonej woli poszli służyć Simargłowi – objaśnił Wrochin, były kruk. – Staną się znów ludźmi, gdy zaczną żałować – kruki zamieszkały na szczycie Złotej Góry, wcześniej rzuciły się jednak, by rozdziobać ciało potwora. Zbliżała się noc, więc rozpalono ognisko. Uratowana panna była przytomna i pełna wdzięczności opowiadała o sobie.
- Jestem Roksana (Roxana, Rusana) – mówiła – a moim ojcem był król Sarmatów Irtikarabazes VII – rzuciła okiem na zawinięty szarpiami kikut i jęknęła. – Tą dłonią, którą odgryzł mi potwór, zabiłam królewskiego psa, Myntę I. Otóż mój ojciec zmarł nie zostawiwszy syna, toteż rada królewska zadecydowała, że następnym królem zostanie ten kto pierwszy przejdzie przez drzwi do komnaty. Tak się akurat złorzyło, że pierwszy przeszedł ów czarny pies. Chcąc – niechcąc Sarmaci koronowali go na króla. Na uczcie koronacyjnej dostał korczak pełen kości i zabrał się do nich. Wtedy ja ze słowami: ,,Chcesz być panem, poniechaj psich obyczajów’’ – ucięłam mu łeb. Do rady królewskiej zwróciłam się, aby mądrzej wybierała sobie władców. Jako zabójczyni króla, groziła mi kara wbicia na pal, ale mogłam też udać się na honorowe wygnanie w nieznane. Opuściłam Sarmację i przeprawiłam się przez trzy rzeki, aż znalazłam się tu. Ujrzałam potwora Simargła, który mnie porwał w szpony i uniósł na szczyt Złotej Góry. Na wiele godzin straciłam przytomność. Widocznie utrata tej dłoni to kara od Enki – suki Żweruny (Sura – anuna) za mord na niewinnym psie... – rozpłakała się.



*
- Widziałem greckiego boga Hadesa, którym był książę Nija Niewidek, brat króla Jeszy – Rus opowiadał przy ognisku swą wizję, którą umierając roztoczył przed nim Simargł. – Prowadził na Rox wielką armię żółtych ludzi na smokach, a ludzie ci zwani ,,Piekielnikami’’ byli zbrojni w strzały, łuki i krzywe szable. Spustoszyli Rox i jego mieszkańców uczynili swymi niewolnikami. Potem ujrzałem orła, podobnego do Tineza Dwugłowego, a imię jego Szaszor. Najpierw był czarny a potem złoty. Królowie składali mu ofiary z ludzi i ludźmi karmili wielkiego, lodowego smoka z Krainy Białych Pól, a imię jego ,,Ribys’’. Na cześć tego orła piłowano zęby mieszkańców Gór Ikaryjskich w Promecie, a w Tereku miast wody krew popłynęła. Potem orła zjadł smok krasny, a imiona jego: Ninel – Nilats – Nissan Krašan... i inne. Pożerał ludzi, zwłaszcza nienarodzonych, niczym mamuna, a jego ofiar było milion milionów, połowa tego i ćwierć tej połowy. Wypił również Morze Aralskie, nad którym w erze jedenastej wznosił się gród Krowidorsk. Ujrzałem również Dęba i Brzozę gnanych na żer smoka, zakutych w szkarłatne kajdany – Rus skończył opowiadać, a wielu jego wojowników myślało o całej wizji z największym przerażeniem, z niczym niewysłowioną trwogą, bo wierzyli, że Enkowie mówią przez sny i widzenia. Wtem ozwała się Roksana:
- Gdy leżałam na szczycie Złotej Góry miałam sen – wszyscy nadstawili ucha. – Smok bardziej luty niż Rykar i Gorynycz, ogniem z paszczy podpalił Rox i inne kraje. Widziałam też róże, których ogień nie trawił. Zapamiętałem trzy z nich: czerwoną oznaczającą kapłana – męczennika, białą – figurę czcigodnej niewiasty i różową – więźnia prawego i ofiarnego – gdy skończyła mówić odezwał się wracz.
- Mądry Centaur Chiron mówił raz do króla greckiego Ješy, że są trzy rodzaje snów: od Ageja, od Čortów i od świata. Sprawdzają się tylko te od Ageja.
Rus oddał Roksanie swój namiot, a sam okryty niedźwiedzią skórą położył się przed ogniskiem. Przed snem stoczył bój z brukołkiem i zadusił go. Rano całą drużynę czekałą niespodzianka.

*
,,Były król opuścił stolicę i zamieszkał na szczycie Złotej Góry [...]. Jego pierwsza żona, wierna królowa Arvagambis udała się sama jego śladem – choć pragnęła zdjąć mu czarodziejski naszyjnik, zaklęty król nie chciał, bo polubił żywot potwora. Ta, której wierność kosztowała dobrowolne wygnanie, chodziła po odludziu i zbierała niby jakaś czarownica, padlinę i śnięte ryby, aby nimi karmić małżonka. Umarła w nędzy, chłodzie i głodzie, oraz w łachmanach, a ani kruki, ani wilki, ani Simargł nie ruszyli jej ciała. To nie gniło, a była to nagroda Mokoszy za jej wielką miłość do odrażającego stworzenia’’ – Wurcel z Helwecji.

Rus prowadził za uzdę swego rumaka, na którym jechała uratowana królewna. Nieznacznie oddalili się od Złotej Góry gdy konie nagle stanęły. W trawie leżał trup starej, wynędzniałęj niewiasty. Wrochin wytłumaczył pozostałym:
- Za życia była to wielka królowa Arvagambis, żona pana Sarmatów, Azarmarota. Kochała męża do szaleństwa, on zaś niesyty licznych konkubin, na które zezwala obyczaj sarmacki, oglądał się za młodszą, Słowianką Moreną. Zabił jej męża, a Morena czarami zamieniła Azarmarota w Simargła Paskudja. Biedna Arvagambis poszła za nim na wygnanie i opiekowała się nim, nie brała udzialu w jego zbrodniach. Zmarła wyczerpana w sześćdziesiątym roku życia i od tego czasu lezy tu nietknięta. Teraz jest pewnei jytnas i opiekuje się z woli Ageja i Mokoszy małżeństwami – Rus wzruszony nakazał zebrać chrustu z krzaków, uroczyście spalić sponiewierane deszczami, wichrami i śniegami ciało i usypac kopiec. Sarmacka królowa ukazała mu się we śnie i podziękowała.

*
Rus i Roksana pobrali się, bo wielka była ich miłość. Tak jak Lędzianie byli zwani Ludem Ledy, tak odtąd mieszkńcom Roxu przysługiwać zaczęła nazwa Ludu Roksany (Rusanides). Królowa Ślągwa nadała Rusowi herb ,,Tryzub Złoty’’ na cześć trójzębu, którym zabił Simargła, zaś Roksana otrzymała herb ,,Korczak’’ przedstawiający pół psa w korczaku i wręby – symbol trzech rzek, przez które się przeprawiła. Herbu Korczak jest min. pan Voytakus ov Viernitis.



*
Rus miał dwóch synów: Igora (Iriya) i Kija (Dendricia). Pierwszy z nich marzył o sławie wojennej, podbojach, łupach i jeńcach. Ledwo włożył koronę, posłyszał, że mieszkańcy Burus najechali Analapię. Bezwłocznie wyruszył na Bałtów, a nawet tłumaczył ową agresję tym, że przecież część ich ziem w erze jedenastej należała do Orlandu. Wyprawie towarzyszył wówczas jeszcze młody Bojan ,,Welesowe Wnuczę’’ – mistrz gry na lirze. Swój przydomek zawdzięczał pochodzeniu w linii bocznej od Enka Welesa i śmiertelnej niewiasty – Borki. Towarzyszył wyprawie, by po jej zakończeniu móc pieśnią sławić czyny ,,chrobrych pułków Igorowych’’. Drużyna ruszyła na Prusów, w drodze zaś spotkała samego Pochwista. Pan wiatrów wzywał do opamiętania, wskazywał, ze Lech walczy w obronie swego kraju, podczas gdy Igor atakuje by móc łupić i gwałcić. Gdy tylko Pochwist zniknął, król Roxu kazał iść dalej, a niezadowolonemu Enkowi postanowił po powrocie postawić chram, by go udobruchać. Podczas gdy Lech zginął od buruskiej strzały, która trafiła go w oko, Lud Roksany systematycznie podbijał Burus, aż zajął Truso. Wówczas Igor wyciągnął miecz, aby go wyszczerbić o bramę grodu, lecz wtem zgodnie ze słowami Pochwista zginął od strzały, a jego drużyna ledwo uszła z życiem. Co do Bojana, który zgodnie ze swym marzeniem ujrzał wojnę z bliska, uznał, że ,,może być piękna w pieśni, ale nigdy naprawdę’’.
Trzecim królem Roxu został Kij. Zbudował krajowi nową stolicę i nazwał ją ,,Dendropolis’’ (Miasto Drzew, obecnie Kijów). Był sprawiedliwy i spokojny, nie napadał na inne kraje. Jego ukochana siostra Łybiedź (Łabędzica) ciężko zaniemogła i nie zdołali mimo sowitej nagrody, pomóc jej najlepsi wracze i znachorzy z kraju i zagranicy. Choć przyniesiono dla niej leczniczą wodę z Sobotniej Góry w Analapii – było już za późno. Cały Rox płakał po swej królewnie i przed spaleniem całował jej dłoń. Stara piastunka Łybiedzi wołała nad jej zwłokami:
- Łabędzica zaniesie Słońce do krainy pogrążonej w cieniu!

,,Było to proroctwo, bo wielka królowa, Maria Mariewna, która ochrzciła Rox, przed chrztem też nazywała się Łybiedź’’ - ,,Codex vimrothensis’’.


Za króla Kija zazdrosny dworzanin Muchomornik rzucił oszczerstwo na lirnika Bojana, że to jakoby on otruł Łybiedź, mszcząc się za odrzucenie jego zalotów. Bojan został skazany na wygnanie i udał się do Analapii. Żonę znalazł dopiero w osiemdziesiątym roku życia i o dziwo – miał synów i córki.

,,Ponieważ spłodził potomstwo jako dziad, nazwane zostało Dziadoszanami i Dziadoszankami’’ - ,,Codex vimrothensis’’.

Dziadoszanie nawet nie wiedzieli gdzie leży Rox, a ich praojciec uważał się za Analapa.



Kij miał syna Jaskotela, który walczył przeciw Amazonkom. Jaskotel miał syna Moxina (Moskwina, Moskala), który na ruinach Oski (orskiego grodu z ery jedenastej) założył miasto Mox nad rzeką o tej nazwie. Długo nie mógł się zdecydować, gdzie ma zbudować nowy gród. Polując ścigał wielkiego, lśniącobiałego barana o złotych rogach, zionącego ogniem. W Bharacji nazywano go imieniem Agni. Moskal zmęczył go pościgiem i zobaczył, że ów baran to sam Swarożyc. Na miejscu tego spotkania wybudował miasto. Obecnie nosi ono nazwę Moskwy.

1 Nie ma sprawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz