poniedziałek, 27 maja 2019

Boży junak


,,Analapia od czasu króla Wilka I bardzo się wzbogaciła na handlu z Rzymem. Gdy Rzym upadł, wielu kupców zbankrutowało, powoli zaczął się upadek miast, zwłaszcza Różowego Miasta w prowincji Śląż, nasiliły się ataki rozbójników, pojawił się głód, a wielu Analapów opuściło kraj, by służyć jako wojska zaciężne cesarzowi Bizancjum. W chwili gdy Odoaker składał z tronu syna Orestesa, na tronie w Neście zasiadał Olszan (Olsanus, Olszyn, Olszyniec). Jego mądrym reformom Analapia zawdzięczała złagodzenie kryzysu. […] Nosił tytuł króla Analapii, Burus i Jatvy […]. Imię Olszan wywodzi się od olchy, bo jego matka będąca rusałką, urodziła go pod tym drzewem. Ów król wsławił się budową w Burus grodu Olsany. Za jego panowania uczony Wisisław napisał monumentalną encyklopedię ‘Obraz świata’ (‘Vadyj pikturał’), pełną informacji mitologicznych, historycznych i przyrodniczych [...]’’ - ,,Codex vimrothensis’’.







- Serbinus powiadał mi, że cesarz Romulus Augustulus przeraził się gdy mu powiedziano, że Rzym padł. Odetchnął jednak z ulgą gdy okazało się, że to Germanie zdobyli Wieczne Miasto, zaś ukochany kogucik cesarza imieniem Rzym pozostał bezpieczny – dwoje młodych ludzi jechało konno przez ukwieconą łąkę należącą do prastarego majątku Wymrocze należącego do możnego, analapijskiego rodu Błyszczyńskich.







Karego ogiera dosiadał junak w czarnym, aksamitnym kaftanie, ze złotym łańcuchem zawieszonym na szyi i przepasanym z boku mieczem w pochwie z czerwonej skóry. Razem z nim jechała na białej klaczy wielce urodziwa niewiasta w sukni zielonej jak świeża trawa, a na jej długich, złocistych włosach pysznił się wianek ze stokrotek. Byli to imć Wiatysław Błyszczyński herbu Smok, pan na Wymroczu i Błyszczydłach i jego niedawno poślubiona żona; Bielisława z rodu Powałów. Koszący trawę kmiecie na ich widok zdejmowali z głów słomiane kapelusze.







- Myślę, że to dlatego, że był jeszcze dzieckiem i nie rozumował tak jak powinien człowiek dorosły – rzekła pani Bielisława o ostatnim cesarzu Rzymu. - Zadanie, do którego został przeznaczony, przerosło go i … trudno się temu dziwić.
- Gdybym ja miał syna – odrzekł pan Wiatysław – nauczyłbym go jak należy przedkładać dobro Ojczyzny nad prywatę.






W tym momencie państwo Błyszczyńscy posmutnieli, nie mieli bowiem własnych dzieci, a słyszeli od znachorów, że ich mieć nie będą. Swaróg rozrzutnie darzył mieszkańców Wymrocza złotymi promykami, motyle i ważki pląsały z gracją młodych tancerek na dworze w Carogrodzie i nawet Orfeusz nie śpiewał tak pięknie jak analapijskie skowronki tego dnia. Kir – czarny jak piekielna kobyła z Odrzykonia i biała niczym lilia Śnieżka – konie państwa Błyszczyńskich nieoczekiwanie stanęły jak wryte. Spomiędzy trawy i stokrotek dobiegało kwilenie. To leżało między nimi nagie niemowlę; głodne i porzucone. Pan Błyszczyński czym prędzej zsiadł z konia i podniósł maleństwo z trawy.
- Jakie śliczne! - wzruszyła się pani Błyszczyńska obnażając pierś, aby dziecię mogło się napić mleka. - Błogosławiona Mokosza nam je zesłała!
- Wychowamy je jako swojego syna i dziedzica – dodał pan Wiatysław podkręcając wąsa.
Następnie państwo razem z niemowlęciem powrócili do modrzewiowego dworca w Wymroczu. Chłopiec został złożony w kolebce z sosny, a było to drzewo zaczarowane. Zamienił się w nią okrutny żupan Arłuk syn Znachora, który ubił własną córkę za to, że spotykała się z młodzieńcem niskiego stanu. Arłuka ukaranego wyrokiem sprawiedliwego Welesa, odkupić mogło jedynie ścięcie jego zamienionego w sosnę ciała i sporządzenie z niego kołyski, w której złożone zostałoby dziecię. Tak właśnie stało się w owym czasie. Dziecię rosło i nabierało krzepkości, aż w dniu postrzyżyn nadano mu imię Borzywoj, to jest Wojownik z Boru. W przyszłości miał je zmienić na Bożywoj, czyli Boży Bohater.







Młody dziedzic Wymrocza i Błyszczydeł słuchał z lubością opowieści swego przyjaciela; kulawego węglarza Labidoli, który ongiś wsławił się tym, że schwytał tura wyjadającego mu chleb z szałasu.
Pod okiem ojca; witezia o ręce mocarnej, a sercu prawym i nieulękłym ćwiczył młody Borzywoj jazdę konną i walkę wszelkiego rodzaju orężem; mieczem przecinającym najgrubszą smoczą kość i maczugą nabijaną krzemieniami, a ciężką niby dziki byk z lasu, pływanie, biegi i tropienie zwierząt. Nie zaniedbał też pan Wiatysław swego przybranego syna, którego miłował niczym dziecię rodzone, posyłać na nauki do żerców i filozofów, którzy zaznajamiali Borzywoja z tajnikami pisma tinezyjskiego i prastarej mowy starokrasnej, z mitami o Ageju, Enkach, Przodkach i Bohaterach, oraz z zasadami funkcjonowania świata przyrody. Rósł młody Borzywoj Błyszczyński niczym dębczak krzepki, budząc tęsknotę ognistą w sercach dziewczęcych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz