poniedziałek, 2 grudnia 2019

Wesele w Wymroczu


,,Trzeba pójść i zniżyć się pod strzechę wieśniaka w różnych odległych stronach, trzeba spieszyć na jego uczty, zabawy i różne przygody. Tam w dymie unoszącym się nad głowami snują się jeszcze stare obrzędy, nucą dawne śpiewy i wśród pląsów prostoty odzywają się imiona bogów zapomnianych. W tym gorzkim zmroku dostrzec można świecące im trzy Księżyce, trzy Zorze dziewicze, siedem gwiazd wozowych. Tam Zorza Lelowa zbliża się do młodego Miesiąca, miłość nowożeńców i Gody zwiastuje; tam zorza księżycem ogrodzona lub zawojką pokryta ślubną przysięgę tłumaczy. Dotąd jeszcze trzy rzeki płyną po ziemi lubowników, udzielają świętej wody do korowaja i kołaczów. Dotąd zawodzą w nuceniach wróżby, na tychże rzekach, jak bizantyckie kroniki wspominają. Jeszcze cichy Dunaj, jak ów Ganges , jest wodą świętą, pełną uroków, miłości i szczęścia, i na powierzchni swojej ma korab czerwienny z okwitością swadziebną. Strusie pióra i pawie ogony zdobią wieńce i głowy poślubione, a czerwiec z kaliną zmieszany stanowi chwałę czystości dochowanej. Rusa kosa pod Kijowem, złoty warkocz w Krakowie biorą pierwszeństwo. Jelenie, rysie, łabędzie i sokoły nie zapomniały jeszcze przynosić kochankom wieńców i pierścieni. Sierocie zabierającej się do ślubu opiewają dąbrowę pełną pni bez zieloności. Jeszcze się mosty ścielą ze trzciny, gdy dzieci mają upaść do nóg rodzicom; a drugie usłane pierścieniami i perłami znajdują po drodze kochanków’’ - Zorian Dołęga Chodakowski ,,Słowiańszczyzna przed chrześcijaństwem’’.







Kiedy pan Bożywoj Błyszczyński wraz z uwolnioną w Katowni Anej z Lasu na świętego Jana powrócił do swego majątku, natychmiast poprosił opata Marka o udzielenie im ślubu. Wielka radość zapanowała w całym Wymroczu i Błyszczydłach, a sam król Bogdal wraz z królową Gewissą przybył na ślub jako gość honorowy.






Pan Bożywoj miał na sobie srebrzystą zbroję damasceńskiej roboty, jego oblubienica zaś założyła suknię lekką i delikatną niczym pajęczyna, a białą jak pióra anioła, ozdobioną mieniącymi się perłami z Oceanu Wyrajskiego. Na jej głowie spoczywał wianek ze śnieżnobiałych lilii wodnych, zaś w uszach połyskiwały złote kolczyki w kształcie żołędzi. Szyję opasywał sznur złocistych bursztynów z plaż Morza Srebrnego. Cała jej smukła postać, jasna cera i podobne promykom Słońca włosy zaplecione w misterny warkocz zdawały się jaśnieć nieziemskim blaskiem, dobrem i radością.
- Toż to cherubin Boży – szeptali na jej widok zachwyceni goście w kościele.
Jeszcze tylko pan Bożywoj włożył na palec ukochanej pierścień odlany ze złota z kraju Chawila, jeszcze opat Marek związał stułą ręce nowożeńców, jeszcze pan Błyszczyński ucałował swą wybrankę, gdy wreszcie państwo młodzi wraz z konnym orszakiem udali się z kościoła do dworu w Wymroczu.
Król Bogdal pełniąc w owym czasie rolę drużby weselnego, trzymał w ręku przystrojoną zielonym listowiem maczugę; zaszczytny oręż dawnych bohaterów. Cały modrzewiowy dworzec, przez którego próg pan Bożywoj przeniósł swoją małżonkę, tonął w girlandach kwiatów i zielonych gałęzi.







Państwo młodzi, a z nimi goście zasiedli za dębowym stołem, a służba uwijała się przynosząc wazę z sineańskiej porcelany pełną rosołu z kołdunami, ciasto zwane korowajem zdobione figurkami ptaszków i jelonków, kołacze, dzika zapieczonego w cieście chlebowym, pęta kiełbas oraz wszelkie inne przysmaki z czterech stron świata tudzież dzbany i puchary małmazji, kwasu chlebowego i miodowego.






Przygrywała kapela złożona z Giptów i na wpół ludzkich, na wpół ptasich Gandharwów z Bharacji, wdzięcznych panu Błyszczyńskiemu za ocalenie ich kraju przed Czerwonym Człowiekiem, a nogi same rwały się do tańca! Anej tańczyła jak rusałka budząc powszechny podziw.





Zaskrzypiały lekko uchylone drzwi do sali balowej i ukazał się w nich dorodny jeleń ze złotym dzwoneczkiem zawieszonym u szyi. Jego poroże z trudem mieściło się w drzwiach.
- Czym chata bogata tym rada! - zakrzyknął wesoło pan Błyszczyński, któremu szumiało w głowie od wina i miodu.
Jeleń wszedł do sali, a panna młoda podbiegła i uściskała go jak dawno nie widzianego przyjaciela. W pysku zwierzę trzymało złoty pierścień wykuty przez kopalniane koboldy. Schyliło głowę i położyło klejnot u stóp panny młodej, po czym odezwało się ludzkim głosem:
- Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą! - wzruszona Anej ucałowała łeb jelenia i umaiła go kwiatami.






Ledwo jeleń złożył swój dar, z lasu przyszła młoda rysica i dalejże ocierać się o nogi państwa młodych jak domowa kotka. Ona również przyniosła w pysku złoty pierścień.
- Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą! - przemówiła rysica składając w darze drogocenną obrączkę.






Rozległ się łopot skrzydeł i spostrzeżono, że do okna usiłuje się dostać sokół wędrowny. Gdy mu otworzono, okazało się, że i on przyniósł w dziobie złoty pierścień.
- Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą! - zaskrzeczał i rozpostarł skrzydła, a Anej Błyszczyńska skwapliwie pochwyciła pierścień i delikatnie musnęła wargami łebek sokoła.
- Ciekaw jestem jakich jeszcze gości Opatrzność nam ześle – zadumał się pan młody gładząc płowego wąsa.





Jakby w odpowiedzi na to pytanie zagrzmiało gdzieś w oddali i w drzwiach ukazała się dorodna łabędzica w małej, złotej koronie na głowie. W dziobie wzorem poprzednich zwierząt trzymała złoty pierścień.
- Widno być to musi Wiła obleczona w ptasie pióra – szepnął król Bogdal do królowej Gewissy.
- Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą – rzekła łabędzica kładąc złoty pierścień na podołku panny młodej.
Wszystkie cztery zwierzęta, leśni przyjaciele pięknej Anej, otoczyły kołem państwa młodych błogosławiąc im jedno przez drugie.
- Oby Wasza miłość była wieczna jak Bierzmo Wszechświata, a dzieci przyniosły Wam pociechę!
- Dziękujemy! - odrzekli Bożywoj i Anej ze łzami wzruszenia w oczach.
Zwierzęta zaś wyszły ze swych owłosionych i opierzonych skór, pod którymi skrywały ludzką postać i dalejże z pozostałymi weselnikami jeść, pić i hulać.
Starosta weselny Żyrzec; starzec siwobrody, o którym wieść gminna niosła, że nim poznał Chrystusa składał żertwy pozłacanym idolom w wielkim chramie o srebrnych kolumnach, upił łyk zaprawionego korzeniami miodu, po czym zaczął snuć opowieść o dwóch mlecznych braciach – 






chłopcu i wężu, którzy pili mleko z piersi tej samej kobiety; księżnej Brzetysławy, pani na Rzeczynie.
- Dziecię i gadzina wielce się miłowały, lecz gdy węża pożarł orzeł, syn księcia umarł wraz z nim w tej samej godzinie – opowiadał Żyrzec, a weselnicy wpatrywali się weń jak w raroga.
Na weselu obecny był również dziad Orlik noszący to imię jako, że podpierał się kosturem zakończonym rzeźbioną orlą głową. Niegdyś lubił opowiadać o sobie jak to bawił w złocistym dworze cara Welesa leżącym wśród bagien. Teraz jednak odkąd przyjął chrzest i nosił na piersi krzyżyk, zwykł opowiadać jak widział w Niebie świętych toczących beczki i jeżdżących z turkotem wozami, co na ziemi odbierano jako odgłosy burzy.








Zabawa potrwała do białego rana, aż biesiadnikom zdawało się, że w każdym kącie sali balowej zakwitł kwiat paproci, a po stołach tańczą krasnoludki. Pan Bożywoj wziął Anej za rękę i chyłkiem opuścili dwór na grzbietach białych koni. Ścigani śpiewem i śmiechem rozochoconych gości wjechali w las. Przeprawili się przez strumyk zwany Cedrzyńcem i odnaleźli stary domek myśliwski. Weszli doń i ujrzeli w nim złote łoże obficie nakryte piernatami. Wśród nieopisanej rozkoszy złożyli sobie nawzajem dary ze swego dziewictwa. Księżyc ciekawie zaglądał przez okno, zaś wokół domku nadobne rusałki przygrywały na złotych harfach ciesząc się szczęściem nowożeńców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz