,,Trzeba pójść i zniżyć się pod strzechę wieśniaka w różnych odległych stronach, trzeba spieszyć na jego uczty, zabawy i różne przygody. Tam w dymie unoszącym się nad głowami snują się jeszcze stare obrzędy, nucą dawne śpiewy i wśród pląsów prostoty odzywają się imiona bogów zapomnianych. W tym gorzkim zmroku dostrzec można świecące im trzy Księżyce, trzy Zorze dziewicze, siedem gwiazd wozowych. Tam Zorza Lelowa zbliża się do młodego Miesiąca, miłość nowożeńców i Gody zwiastuje; tam zorza księżycem ogrodzona lub zawojką pokryta ślubną przysięgę tłumaczy. Dotąd jeszcze trzy rzeki płyną po ziemi lubowników, udzielają świętej wody do korowaja i kołaczów. Dotąd zawodzą w nuceniach wróżby, na tychże rzekach, jak bizantyckie kroniki wspominają. Jeszcze cichy Dunaj, jak ów Ganges , jest wodą świętą, pełną uroków, miłości i szczęścia, i na powierzchni swojej ma korab czerwienny z okwitością swadziebną. Strusie pióra i pawie ogony zdobią wieńce i głowy poślubione, a czerwiec z kaliną zmieszany stanowi chwałę czystości dochowanej. Rusa kosa pod Kijowem, złoty warkocz w Krakowie biorą pierwszeństwo. Jelenie, rysie, łabędzie i sokoły nie zapomniały jeszcze przynosić kochankom wieńców i pierścieni. Sierocie zabierającej się do ślubu opiewają dąbrowę pełną pni bez zieloności. Jeszcze się mosty ścielą ze trzciny, gdy dzieci mają upaść do nóg rodzicom; a drugie usłane pierścieniami i perłami znajdują po drodze kochanków’’ - Zorian Dołęga Chodakowski ,,Słowiańszczyzna przed chrześcijaństwem’’.
Kiedy
pan Bożywoj Błyszczyński wraz z uwolnioną w Katowni Anej z Lasu
na świętego Jana powrócił do swego majątku, natychmiast poprosił
opata Marka o udzielenie im ślubu. Wielka radość zapanowała w
całym Wymroczu i Błyszczydłach, a sam król Bogdal wraz z królową
Gewissą przybył na ślub jako gość honorowy.
Pan
Bożywoj miał na sobie
srebrzystą
zbroję damasceńskiej roboty, jego oblubienica zaś założyła
suknię lekką i delikatną niczym pajęczyna, a białą jak pióra
anioła, ozdobioną mieniącymi się perłami z Oceanu Wyrajskiego.
Na jej głowie spoczywał wianek ze śnieżnobiałych lilii wodnych,
zaś w uszach połyskiwały złote kolczyki w kształcie żołędzi.
Szyję opasywał sznur złocistych bursztynów z plaż Morza
Srebrnego. Cała jej smukła postać, jasna cera i podobne promykom
Słońca włosy zaplecione w misterny warkocz zdawały się jaśnieć
nieziemskim blaskiem, dobrem i radością.
-
Toż to cherubin Boży – szeptali na jej widok zachwyceni goście w
kościele.
Jeszcze
tylko pan Bożywoj włożył na palec ukochanej pierścień odlany ze
złota z kraju Chawila, jeszcze opat Marek związał stułą ręce
nowożeńców, jeszcze pan Błyszczyński ucałował swą wybrankę,
gdy wreszcie państwo młodzi wraz z konnym orszakiem udali się z
kościoła do dworu w Wymroczu.
Król
Bogdal pełniąc w owym czasie rolę drużby weselnego, trzymał w
ręku przystrojoną zielonym listowiem maczugę; zaszczytny oręż
dawnych bohaterów. Cały modrzewiowy dworzec, przez którego próg
pan Bożywoj przeniósł swoją małżonkę, tonął w girlandach
kwiatów i zielonych gałęzi.
Państwo
młodzi, a z nimi goście zasiedli za dębowym stołem, a służba
uwijała się przynosząc wazę z sineańskiej porcelany pełną
rosołu z kołdunami, ciasto zwane korowajem zdobione figurkami
ptaszków i jelonków, kołacze, dzika zapieczonego w cieście
chlebowym, pęta kiełbas oraz wszelkie inne przysmaki z czterech
stron świata tudzież dzbany i puchary małmazji, kwasu chlebowego i
miodowego.
Przygrywała
kapela złożona z Giptów i na wpół ludzkich, na wpół ptasich
Gandharwów z Bharacji, wdzięcznych panu Błyszczyńskiemu za
ocalenie ich kraju przed Czerwonym Człowiekiem, a nogi same rwały
się do tańca! Anej tańczyła jak rusałka budząc powszechny
podziw.
Zaskrzypiały
lekko uchylone drzwi do sali balowej i ukazał się w nich dorodny
jeleń ze złotym dzwoneczkiem zawieszonym u szyi. Jego poroże z
trudem mieściło się w drzwiach.
-
Czym chata bogata tym rada! - zakrzyknął wesoło pan Błyszczyński,
któremu szumiało w głowie od wina i miodu.
Jeleń
wszedł do sali, a panna młoda podbiegła i uściskała go jak dawno
nie widzianego przyjaciela. W pysku zwierzę trzymało złoty
pierścień wykuty przez kopalniane koboldy. Schyliło głowę i
położyło klejnot u stóp panny młodej, po czym odezwało się
ludzkim głosem:
-
Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą! -
wzruszona Anej ucałowała łeb jelenia i umaiła go kwiatami.
Ledwo
jeleń złożył swój dar, z lasu przyszła młoda rysica i dalejże
ocierać się o nogi państwa młodych jak domowa kotka. Ona również
przyniosła w pysku złoty pierścień.
-
Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą! -
przemówiła rysica składając w darze drogocenną obrączkę.
Rozległ
się łopot skrzydeł i spostrzeżono, że do okna usiłuje się
dostać sokół wędrowny. Gdy mu otworzono, okazało się, że i on
przyniósł w dziobie złoty pierścień.
-
Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą! -
zaskrzeczał i rozpostarł skrzydła, a Anej Błyszczyńska
skwapliwie pochwyciła pierścień i delikatnie musnęła wargami
łebek sokoła.
-
Ciekaw jestem jakich jeszcze gości Opatrzność nam ześle –
zadumał się pan młody gładząc płowego wąsa.
Jakby
w odpowiedzi na to pytanie zagrzmiało gdzieś w oddali i w drzwiach
ukazała się dorodna łabędzica w małej, złotej koronie na
głowie. W dziobie wzorem poprzednich zwierząt trzymała złoty
pierścień.
-
Widno być to musi Wiła obleczona w ptasie pióra – szepnął król
Bogdal do królowej Gewissy.
-
Niech szczęście i błogosławieństwo będą z młodą parą –
rzekła łabędzica kładąc złoty pierścień na podołku panny
młodej.
Wszystkie
cztery zwierzęta, leśni przyjaciele pięknej Anej, otoczyły kołem
państwa młodych błogosławiąc im jedno przez drugie.
-
Oby Wasza miłość była wieczna jak Bierzmo Wszechświata, a dzieci
przyniosły Wam pociechę!
-
Dziękujemy! - odrzekli Bożywoj i Anej ze łzami wzruszenia w
oczach.
Zwierzęta
zaś wyszły ze swych owłosionych i opierzonych skór, pod którymi
skrywały
ludzką postać i dalejże z pozostałymi weselnikami jeść, pić i
hulać.
Starosta
weselny Żyrzec; starzec siwobrody, o którym wieść gminna niosła,
że nim poznał Chrystusa składał żertwy pozłacanym idolom w
wielkim chramie o srebrnych kolumnach, upił łyk zaprawionego
korzeniami miodu, po czym zaczął snuć opowieść o dwóch
mlecznych braciach –
chłopcu i wężu, którzy pili mleko z piersi
tej samej kobiety; księżnej Brzetysławy, pani na Rzeczynie.
-
Dziecię i gadzina wielce się miłowały, lecz gdy węża pożarł
orzeł, syn księcia umarł wraz z nim w tej samej godzinie –
opowiadał Żyrzec, a weselnicy wpatrywali się weń jak w raroga.
Na
weselu obecny był również dziad Orlik noszący to imię jako, że
podpierał się kosturem zakończonym rzeźbioną orlą głową.
Niegdyś lubił opowiadać o sobie jak to bawił w złocistym dworze
cara Welesa leżącym wśród bagien. Teraz jednak odkąd przyjął
chrzest i nosił na piersi krzyżyk, zwykł opowiadać jak widział w
Niebie świętych toczących beczki i jeżdżących z turkotem
wozami, co na ziemi odbierano jako odgłosy burzy.
Zabawa
potrwała do białego rana, aż biesiadnikom zdawało się, że w
każdym kącie sali balowej zakwitł kwiat paproci, a po stołach
tańczą krasnoludki. Pan Bożywoj wziął Anej za rękę i chyłkiem
opuścili dwór na grzbietach białych koni. Ścigani śpiewem i
śmiechem rozochoconych gości wjechali w las. Przeprawili się przez
strumyk zwany Cedrzyńcem i odnaleźli stary domek myśliwski. Weszli
doń i ujrzeli w nim złote łoże obficie nakryte piernatami. Wśród
nieopisanej rozkoszy złożyli sobie nawzajem dary ze swego
dziewictwa. Księżyc ciekawie zaglądał przez okno, zaś wokół
domku nadobne rusałki przygrywały na złotych harfach ciesząc się
szczęściem nowożeńców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz