środa, 22 maja 2013

Wesele w Svantemocie



,,Ich ślub i wesele miały miejsce w grodzie Svantemot nad rzeką Żvinie’’ - ,,Tatra cz I Misja’


W tym samym miejscu, w którym w erze trzynastej przyszła na świat Caroliniana ov Dirdova, kiedy pozbawiony swego królestwa Kościej był uwięziony w jeziorze Mamir, zaślubiona tego samego dnia Tatra klęczała przed królem Lechem III, a ten nakładał na jej skronie złotą koronę. Tatra miała na sobie ciemnozieloną suknię wyszywaną perłami, liliowy wieniec na głowie, naszyjnik z krwawnika, bransoletki z bratków i złote pierścienie. Poza tym dniem niechętnie nosiła klejnoty, jej ulubionym strojem była prosta, biała suknia, taka jak ta, w której na co dzień żyła i pracowała w Montanii, oraz w której wyruszyła na wielką misję. Rozległy się oklaski i wiwaty, wzywano kosmicznej Łabędzicy Łady, sokołów Lelum i Polelum, a nade wszystko Mokoszy. Lecha III nazywano w pieśni ,,gardziną’’, czyli mocarzem, co zwyciężył Kościeja. Kochankowie udali się, aby się pobrać do grodu Svantemot. W erach dwunastej i trzynastej nosił nazwę ,,Sinetov’’, a obecnie ,,Świnoujście’’. Zaprosił ich chorujący na umyśle rataj Ludek – mocą Enków jego chatynka pomieściła wielu gości, a stoły uginały się od potraw i napojów. Razem z Tatrą i Lechem III weselili się Ruta i Arvot Baldas, trzy białe niedźwiedzie poznane przez nich na Svalbardzie: miejscowy Gotard Urmeier, Igor Lorenzkrafft z Krainy Białych Pól i Wilson Eaneawatt z Sonoru. Ponadto przybyli kapłani z Wolina i Velehradu, książęta, chłopi, wojowie z drużyny króla, dziadowie, żebracy, skrofulicy i trędowaci, liczący, że król i nowa królowa ich uzdrowią, co też się stało, król Płanetników Ixovodrav i jego syn Ixlavok, rusałki i wodniki, żmijowie, krasnoludki, leśni ludzie, olbrzym Stolim, Mokosza, która objawiła swą tożsamość tylko królowej, leśne i domowe zwierzęta, a nawet mewy i foki. Lech III posadził Tatrę przy stole i nalał jej kwasu chlebowego.
- Mów, malkieš ysena janloitenaya ad janlovienaya1 – powiedział – życzenie, które spełnię, ku twej radości – Tatra bez namysłu rzekła:
- Chcę, aby moi niewolnicy Wsiewołd i Pojata, których mi dałeś, byli wolni i mogli się pobrać – wszyscy oniemnieli.
Byli to pierwsi niewolnicy, których królowa wyzwoliła, lecz nie ostatni. Tatra zmarła w mękach w wieku sześćdziedzięciu lat otruta przez handlarzy niewolników, których rujnowała. Tymczasem zagrała skoczna muzyka i książę Ixlavok zaprosił do tańca Rutę, zaś Gotard Urmeier tańcował z foką, która w innej sytuacji byłaby jego żerem. Niektórzy goście postanowili zabawić pańśtwa młodych niezwykłymi opowieściami.
- Czy wiecie co mam wspólnego z kryształową czaszką Kościeja? – spytał Wilson Eaneawatt. – Oboje pochodzimy z Sonoru! Jest to ogromny ląd na zachód od Ultima Thule; są tam lodowe pola, lasy, stepy, rzeki, jeziora, bagna, pustynie, miasta, góry. Żyje tam wielu ludzi o miedzianej skórze, tudzież kudłate istoty podobne do ludzi. Sonor roi się od zwierząt – wiele z nich jest takich samych co w Aplanie. Dawnymi czasy mój kontynent należał do pańśtwa Lynxów. Ich utrapieniem był mój przodek, Inilatus. Polował na Lynxów; zabijał i pożerał ich ciała i łupił kosztowności. Pewnego razu ubił go w ciężkiej walce wojownik Leliva, zwany potem Ravicz. Syn zbója został jako łup wojenny przywieziony do Ynańska, gdzie się wychowywał i dał początek rodowi Eaneawattów – na tym opowieść się skończyła.
Głos zabrał Igor Lorenzkrafft:
- Państwo Lynxów obejmowało również Krainę Białych Pól, zwaną też ,,Bialopolem’’, lub ,,Białopolską’’. Pewnego razu żył sobie w Lesie Północnowschodnim na orskiej ziemi Lynx imieniem Rysie Uszko. Był bardzo leniwy – całymi dniami leżał na mchu przed ziemianką i nic nie chciał robić, kyu zmartwieniu rodziców. Gdy tak leżał, ujrzał trzech synów Boruty; białego rysia Deneba, białego wilka Ovova Tęczookinsona i zionącego ogniem Wiłkokuka o ludzkim ciele, mającego wilczą głowę z wilczym ogonem.
- Znam ich wszystkich! – radośnie wykrzyknęła Tatra. – Wiłkokuk prowadził mnie do Presnau, Ovov do Aplanu, a Deneb uratował mi życie w Burus! – po tych słowach biały niedźwiedź kontynuował.
- Powiedzieli Rysiemu Uszku, że za Roxyzorem jest dużo złota i że jeśli tylko chce może pójść z nimi na wyprawę. Jak królowa sama wie z doświadczenia, Enkom się nie odmawia, rodzice ucieszyli się, że ich leniwy syn będzie miał jakieś zajęcie, toteż niechętnie, ale jednak Lynx wyruszył. Przeszli wiele wiorst, przeżyli wiele przygód, lecz złota nie znaleźli. Za to Rysiemu Uszku coraz bardziej podobało się w moim kraju. Wędrowcy poznali bharatyjskiego geparda Akkona Jubastina, który opowiadał im cuda o Bharacji, oraz zaprowadził przed oblicze króla Białopolski, ogromnego tygrysa Jaguna. Tymczasem w Oceanie Białopolskim wybuchła krwawa walka o władzę. Pożarli się między sobą dwugłowy smok Aglu i wieloryb Kilu o ciosach i przednich łapach mamuta. Zwyciężył smok i wieloryb musiał opuścić Ocean. Ponieważ był bardzo ciężki nie mógł dłużej pełzać i pochłonęło go łono Ziemi. Stał się za to ojcem Dudinki i wszystkich innych mamutów. Mój ród, założony już w erze czwartej przez czcigodnego Ursa Lorenzkraffta cały czas popierał wieloryba Kilu. Aglu był okrutny, prześladował więc moich antenatów. Skazywał ich na najwymyślniejsze męki. Pewnego razu nasi bohaterowie szukali złota na skutej lodem plaży, gdy tymczasem w wodzie coś się kotłowało. Ktoś potrzebował pomocy. Rysie Uszko i Wiłkokuk skoczyli i wyciągnęli parę białych niedźwiedzi, obu płci. Uratowali je przed sadłożercami, morskimi potworami, które wy nazywacie ,,orkami’’, nasłanymi przez smoka Aglu. Byli to moi przodkowie, Vlad i Vlada Lorenzkrafftowie; okazali wielką wdzięczność swoim wybawcom. Tymczasem orki powiadomiły o wszystkim Aglu i ten wpadł w straszny gniew. Groził, że zatopi całą Białopolskę, lecz miejscowi Lynxowie postraszyli go możliwością ugodzenia kopią i niezbyt szlachetnie obiecali, że Vlad i Vlada nie wrócą już do swej ojczyzny. Tak też się stało – zamieszkali w Lesie Północno – Wschodnim i obdarzyli wędrowców złotem i klejnotami. Dopiero mój ojciec pogodził się z Aglu i zyskał przywilej posłowania do ludzi – Igor Lorenzkrafft zakończył opowieść.
Wesele trwało jeszcze trzy dni i wspominano je jeszcze za króla Ćwieczka I.



1 moja perło, najpiękniejsza i najukochańsza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz