wtorek, 21 maja 2013

Owsiwuj





Alan słynął z zaradności, pomysłowości i pracowitości. Całymi dniami rzeźbił w drewnie i rysował na korze brzozowej. Umyślił sobie, że zbuduje machinę latającą - wyśmiewano go tak jak wcześniej Vyssę z Księżyca i tylko jego matka Dilvica rozumiała jego niezwykłe upodobania. Co rusz konstruował nowe machiny, lecz żadna nie mogła się wzbić w niebo. Po dwudziestu latach prób złożył z drewna okrągły pojazd, mający dach niczym dom, ster niby okręt, a napędzał go dym z wielu kadzielnic, stad wynalazek otrzymał nazwę ,,dymolotu’’. Był to pierwszy pojazd latający od czasu neuryjskich statków latających. W pierwszy lot, Alan zabrał rodzinę i mieszkańców Dębów Plitwickich, a następnie poleciał gdzieś na Kaukaz. Poślubił południcę z rodu królowej Osetii i stał się przodkiem plemienia Alanów. Ich wojownicy na pamiątkę po praojcu swego ludu, nosili u ramion skrzydła niczym husarze.



*
Pewnego razu, gdy Owsiwuj spał, śnił, ze oplatały go węgorze. Nie dość, że były zimne i śliskie, to jeszcze gryzły go w uszy i palce. Obudził się z krzykiem i nie mógł zmrużyć oka do końca nocy. Zmora jakby uwzięła się na niego – co noc śnił o potworach, lub strasznych zdarzeniach. Co gorsze strach zatruwał mu życie w dzień. Zaczął bać się nocy na polu, bo mogła mu głowę uciąć południca. W lesie czekały na niego strzygi, dzikie zwierzęta, lub odłamujące się ze starych drzew gałęzie. Rzeka roiła się od utopców, wodnych smoków, czy wielkich raków – tak dużych jak dwuletnie dzieci i atakujących ludzi. Każda dziewczyna mogłą być morą, lub empuzą, chociaż każda szanująca się empuza nosiła skóry dzikich kotów. Owsiwujowi zdawało się, że z każdego kąta wychodzi wąpierz, czy brukołak. Raz widząc kołujące nad polem czarne sylwetki, ukrył się w stogu, gdzie ukąsiła go żmija. Myślał, że na wieś napadły ażdachy, a były to wrony. Jego ojciec, Jovan opowiadał o swej walce ze smokami, by dodać synowi odwagi, lecz ten tylko smutniał.
- Najpewniej jest nic nie robić, tylko lec w łożu i pierzynie, czekając na śmierć, ale wtedy nie miałbyć życia – mówił Jovan.
Owsiwuj raz przełamał strach przed żeńskimi potworami gdy poślubił Lubinę. ,,Ostatecznie gdyby wszystkie niewiasty były empuzami, to mężowie nie żeniliby się z obawy przed pożarciem, a wtedy nie byłoby ludzi’’ – myślał. Kochał Lubinę i dlatego odrzucał od siebie myśl, że była empuzą. Ta powiła dwie córki. Już opuściły jej łono, gdy ojcem znów targnął strach. ,,Przecież mamuny mogą je pożreć’’. Porwał nóż i pospiesznie znalazł się w izbie, w której Lubina rodziła. Ujrzał mamuny i jakieś niewiasty z krowimi głowami, które czmychnęły przez okno. ,,Czyżby się mnie bały, niczym żaby tchórzliwego zająca wskakującego w błoto’’? – pomyślał Owsiwuj. W odpowiedzi ujrzał w izbie Dziecilelę, czyli Mokoszę nakrywającą bliźniaczki zielonym płaszczem. Rzucił się jej do nóg, a ona znikła. Od tego momentu dziewczynki otrzymały imiona Mokosz i Mokośka, zas ich ojciec choć czasami czuł jeszcze strach, poczuł się bezpieczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz