niedziela, 14 kwietnia 2019

Burgundica


,,Hunowie napadli na Alanów, Alanowie na Gotów, Goci na Taifalów i Sarmatów; Goci wyparci ze swej ojczyzny, wyparli nas z Illiricum. A to nie jest jeszcze koniec’’ - św. Ambroży

,, […] Burgundowie byli silnym szczepem germańskim, który w pocz. V. w. osiedlił się w dzisiejszej B., zmieniwszy wiarę arjańską na katolicyzm [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 3 Assurbanipal do Caudry’’







Wśród licznych ksiąg o złoconych grzbietach zgromadzonych na dębowych półkach w wielkiej bibliotece zamku Smocze Gniazdo w majątku Wymrocze, z których korzystał ród Błyszczyńskich w trakcie pisania wielkopomnego dzieła ,,Codex vimrothensis’’, historycy odnaleźli łaciński epos ,,Burgundica’’ rzucający snop światła na dzieje Analapii w dobie Wędrówki Ludów. Jego autorem był współczesny Karolowi Wielkiemu duński mnich Waldo z Danów, którego matka była Słowianką z wyspy Wolin. Waldo znał mowę słowiańską i prawdopodobnie miał dostęp do źródeł dziś zaginionych jak ,,Kronika Europy’’ Fabrycjusza Collony z przełomu VI i VII wieku. W pismach Walda z Danów daje się wyczuć spora doza sympatii i szacunku dla pogańskich jeszcze Słowian broniących swej niezależności przed atakami germańskich barbarzyńców. Sam epos jest dedykowany biskupowi Fulbertowi z Karyntii, który również był pół – Słowianinem; autorem traktatów o ziemi rodzącej garnki i o zwalczaniu wampirów. W 1854 r. we Lwowie został wydany polski przekład ,,Burgundiki’’ autorstwa profesora Ignacego Dunajewskiego, zwalczany przez cenzurę państw zaborczych. Oprócz przekładu polskiego, istnieją jeszcze przekłady czeski, słowacki i duński.

*

Odkąd na tron w Neście wstąpił Murszyn, syn Zwierzchosława z dynastii Grakchidów, ukazały się liczne znaki budzące grozę. Oto fale Morza Srebrnego wyrzuciły na brzeg należącej do Analapii, a dziś już zatopionej wyspy Baltii wieloryba. Wokół jego truchła zgromadziły się hordy Kynokefali i ucztowały kilka dni i nocy, aż je brzuchy rozbolały. Na łące nieopodal grodu Sirad pierwiosnek przybrał barwę krwistej czerwieni, po czym z mysim piskiem wyskoczył z ziemi i pobiegł na korzeniach jak na nogach gdzieś na oślep przed siebie. Na nocnym niebie gwiazdy zdawały się toczyć między sobą batalię niby zwaśnione wojska, a ziemia jęczała jak rodząca niewiasta i pokrywała się krwawą rosą. ,,Co to będzie? Co to będzie?’’ - z trwogą pytały zarówno kumoszki sprzedające jagły na rynku jak i dumni filozofowie badający gwiazdy. Fala siarczystych mrozów uderzyła do strony Bieguna Północnego, już w połowie listopada pokrywając Nürt grubym całunem śniegu i lodu. Mnogie ludy wywodzące się od Buka i Lipy, dzieci Dobromira z zazdrością poczęły spoglądać ku krainom Południa gdzie władali rzymscy cesarze. Również na wyspie Borna obmywanej zimnymi falami Morza Srebrnego, król Gunnar podjął decyzję o marszu na południe.








- Fale dalekiego Renu wzywają swym szumem nasz lud od osiedlenia się nad jego brzegami! - przemawiał Gunnar w czasie thingu. - Do was szlachetni jarlowie należy decyzja czy pomrzemy na ojczystej wyspie, by po śmierci przenieść się do ponurej krainy mgieł, czy też wolicie w bohaterskiej walce ze Słowianami i Rzymianami, mieczem wyrąbać sobie zaszczytne miejsce u boku Odyna w rozbrzmiewającej ucztą Walhalli! - przemowę króla Burgundów nagrodził wojenny okrzyk gotowych na wszystko wojowników w spiczastych hełmach zdobionych rogami turów.








Po prawicy Gunnara przez Rzymian zwanego Gunahariusem, a przez Teutonów – Gunterem, zasiadał jego odziany w czerń brat i doradca Högni, na kontynencie nazywany Hagenem, mąż okrutny i ponury, po lewicy zaś wielce doń podobny renegat Kościesza zwany Strzegomia. Powiadali o nim bajarze, że wielkie swe zamiłowanie do rozlewania krwi bezbronnych odziedziczył po ojcu; leśnym strzygoniu, który dopadł jego przyszłą matkę gdy zbierała jagody w lesie. Kościesza miał po swym rodzicu dwa rzędy ostrych, białych zębów, a powiadano też w zimowe wieczory, że w jego piersi biły dwa serca mieszczące dwie dusze.
- Będziesz naszym przewodnikiem w czasie marszu przez Analapię – oznajmił mu Hagen. - Jeśli wiernie sprostasz zadaniu, nasz król hojnie cię nagrodzi złotem i brankami. Jeśli jednak odezwie się w tobie słowiańska krew i będziesz sprzyjał Analapom, wówczas żywcem wywleczemy z ciebie jelita!








- Nic mnie już nie łączy z Analapią i Słowianami – warknął Kościesza łamaną mową Germanów. - W tym zapyziałym kraju wyrodni bracia wyzuli mnie z majątku, jakby to była moja wina, iż w moją macierz nasienie wlał strzygoń, a nie człowiek! - mówiąc to Kościesza zgrzytał wilczymi zębami, a jego czarne, podobne do bezdennych studni oczy zdawały się sypać iskry. - Rad byłbym teraz ich odnaleźć i przegryźć im gardła tak jak wilk dławi sarnę! - nawet okrutny, nawykły do skrytobójczych mordów Hagen wzdrygnął się na te słowa.
Burgundowie uderzyli germańskim obyczajem nagle, bez wypowiedzenia wojny. Przybyli w październiku wynurzając się zza lodowatych mgieł kryjących wyspę Bornę niczym zdradzieckie smoki niosące w swych trzewiach pożogę…

*
Wieści o spaleniu Sedinum rozniosły się do najdalszych rubieży Analapii wszędzie wzniecając przerażenie połączone z pragnieniem wywarcia pomsty. Król Mursz rozesłał wici do najdalszych stanic królestwa i kazał dąć w surmy zwołujące witezi na wojnę. Na jego zew od Lebany po Soprač i od Morza Srebrnego po ośnieżone szczyty Montanii stanęli pod bronią ludzie i inne rasy rozumne jak Lynxowie czy żmijowie.
- Kim jest ten junak w czarnej zbroi? - Mursz pytał swego doradcy, starego karła Sędzirada wskazując na rycerzy jadących konno pod oknem jego pałacu w stołecznej Neście.
- To nie kto inny, panie, jak mężny graf Acipitryn z Gradówka, zwyciężający na trzydziestu turniejach w Analapii i poza jej granicami – objaśniał karzeł, którego długa, siwa broda ciągnęła się po podłodze. - W słowiańskiej mowie jego imię wymawia się Jastrzębiec.
- Widzę, że nawet idąc do walki nie rozstaje się ze swoim ulubionym jastrzębiem – zauważył król Mursz uśmiechając się na to skojarzenie.
- W rzeczy samej, panie – rzekł doradca – jest do niego bardzo przywiązany, a że ptak to wielce zmyślny, można się po nim spodziewać usług w postaci atakowania nieprzyjaciół dziobem i szponami w nieosłonięte twarze jak też przenoszenia wiadomości. Pewni rybałci prawią w swych pieśniach, że pod postacią ptaka skrywa się wybranka serca Acipitryna…
Tymczasem król Gunter wraz z Hagenem i Kościeszą palił, rabował, gwałcił i brał w niewolę urodziwe panny po obu stronach Odirny. Miesiąc nastał ponury, przez skaldów porównywany do Ragnaröku. Porywisty, lodowaty wiatr zerwał ostatnie, pożółkłe liście z drzew. Dni kończyły się coraz szybciej i z zimnych nor wychodziły na żer wilkołaki i nocnice. Co dzień padały z szarych chmur ulewne, zimne deszcze. Mróz przyszedł wcześnie w tym roku. Nie nastał jeszcze grudzień gdy lasy i pola pokrył gruby całun śniegu, a rzeki i jeziora ścięła warstwa lodu. Burgundowie maszerujący ku wielkiej rzece Rinin rozbili obóz warowny na szczycie góry Grabiec w prowincji Pomori. Same właściwości góry zdawały się czynić ją nie do zdobycia przez Analapów. Jej stoki były oblodzone, tak, że lśniły z daleka niczym zbocza Szklanej Góry, na szczycie zaś wznosił się niewielki zamek, w którym Burgundowie grzali się przy ognia zażywając zrabowanych zapasów, których starczyło im na długie miesiące szalejących śnieżyc. Król Murszyn otoczył górę Grabiec wojskiem, lecz żadnym sposobem nie umiał jej zdobyć. Zasępiony wielce zwołał naradę; burzliwą w przebiegu, bo jak prawiło porzekadło: ,,Gdzie dwóch Analapów, tam trzy opinie’’.
- Umiecie się tylko kłócić i obiecywać, a Ojczyzna ginie! - król rozeźlił się na swych doradców, aż ci zamilkli zmieszani.
Wówczas do królewskiego namiotu wszedł nieulękły Acipitryn z twarzą całą w bliznach, na którego ramieniu siedział jastrząb. Witeź przyklęknął z szacunku należnego pomazańcowi Ageja i Enków, po czym gdy król dał mu znak by usiadł, przemówił tymi słowy.








- Wiedz, panie, że znana mi jest mowa ptaków niebieskich, a ten jastrząb, który mi wszędzie towarzyszy, to nie kto inny a moja umiłowana siostra Częstochna, która w ptasią postać zaklął czarnoksiężnik Dugin z Roxu zanim uciąłem mu głowę.
- Cóż chce nam przekazać twa siostra – jastrzębica? - spytał zaciekawiony król Murszyn.
- Powiedziała mi, że jeśli chcemy zdobyć obóz na oblodzonej górze, powinniśmy podkuć konie podkowami wystającymi jak haki – odrzekł Acipitryn.
Jeden z królewskich doradców, rudy Lechomocz chciał coś powiedzieć, lecz Murszyn po krótkim namyśle wnet wydał stosowne rozkazy.
- Sprowadźcie kowala; niech podkuje wszystkie konie wedle wskazówek Acipitryna!
Śnieg prószył, Burgundowie w swej twierdzy wesoło ucztowali, zaś w obozie analapijskim do rana i jeszcze przez cały następny dzień słychać było uderzenia kowalskiego młota. Gdy wszystkie konie w obozie zostały już podkute, Acipitryn w imieniu króla Murszyna poprowadził atak krętą, oblodzoną ścieżką wśród świszczących podmuchów lodowatego wiatru. Analapowie skradali się jak śnieżne pantery z gór Imalain, zaś król Gunter w najlepsze ucztował wraz z drużyną. Nawet strażnicy pilnujący wejścia do twierdzy byli oszołomieni winem z grodu Monta Viridis co znacznie osłabiało ich czujność. Gdy dwaj obleczeni w kolczugi Burgundowie uzbrojeni w topory raczyli się sprośnymi dowcipami, nadleciała Częstochna w postać jastrzębia zaklęta i dalejże z bojowym okrzykiem kaleczyć twarze najezdników zakrzywionym dziobem i szponami! Na domiar złego ze śnieżnego tumanu wyłonił się dosiadający białego rumaka witeź czarną zbroją okryty, w którego dłoni połyskiwał niczym grom w mocarnej dłoni Peruna przecinający żelazo miecz Tnij. Acipitryn kilkoma wprawnymi, wykonanymi jakby od niechcenia ruchami posłał obu strażników w przepaść z przeciętymi gardłami. Następnie chwycił opuszczony topór jednego z nich, wyrąbując nim drogę przez okutą żelazem bramę zamku. Już po chwili pozostali analapijscy rycerze wdarli się do fortecy Burgundów. Analapowie poili swe miecze i topory krwią najezdników; szli przez zamek nieubłagani niczym sama Mar – Zanna, jeno burgundzkim niewiastom i dzieciom życie oszczędzali. Ciężkich od wypitego wina Burgundów ogarnął popłoch.
- Gdzie jest król Gunter?! - wielkim głosem zawołał Acipitryn, gdy wtem drogę zastąpił mu spowity w czerń Kościesza o ponurym wejrzeniu.
- Analapia gromi jak królowa, przebacza jak matka – parując ciosy jego miecza próbował mu perswadować Acipitryn. - Porzuć zdradę, a sam wstawię się za tobą u króla!
- Teraz jestem Europejczykiem – zasyczał nienawistnie Kościesza. - Wyrzekłem się Analapii, bo wcześnie ona wyrzekła się mnie jak macierz wyrodna! - oczy zdrajcy zajaśniały krwawym blaskiem niczym oczy strzygi.
Obaj witezie szli przez zasłaną burgundzkimi trupami salę, przewracając stoły i ławy, oraz zadając sobie rany mieczami. Kościesza obracał głową na wszystkie strony jak strzyga, obserwując nerwowo unoszącą się nad sufitem Częstochnę, krwawił z licznych ran na ramieniu i barku słabnąc coraz bardziej. Acipitryn krążył wokół niego jak lew, szukając słabych punktów. Kościesza wydał z siebie wizg i podskoczywszy wysoko ku sufitowi rozpłatał Częstochnę na dwie połowy mieczem i cisnął je pod nogi Acipitrynowi.
- Zapłacisz mi za śmierć moje siostry! - każde słowo wypowiedziane przez Acipitryna było teraz jak kula odlana z ołowiu.
Kościesza naigrywał się z wroga, z wolna opuszczając się na podłogę. Acipitryn z zimną furią całą swą siłą uderzył w brzuch syna strzygonia. Z wielkim impetem złamał miecz w jego trzewiach. Ręka dzierżąca ułamek oręża przeszła na wylot. W oczach Kościeszy po raz pierwszy odmalował się strach.
Tymczasem Gunter, Hagen von Tronje i paru innych możnych burgundzkich korzystając z bitewnego zgiełku, uratowało się wyskakując przez okna na zaczarowanych kapotach wydobytych z zamkowych szaf, które ongiś należały do lutych zbójników z Montanii. Jeszcze tej samej nocy nad zdobytym zamkiem na górze Grabiec zwycięsko załopotała biało – czerwona stanica Analapii.








*

,,W prowincji Pomori, nieopodal grodu Chrysopolis ongiś założonego przez Greków w czasie Wielkiej Kolonizacji, odbyła się walna bitwa Słowian z Burgundami. Analapowie, a wśród nich Acipitryn pełen żałoby po śmierci siostry zaklętej w jastrzębia, bili Burgndów od świtu do zmierzchu, ku wielkiej radości głodnych kruków i wilków. Król Gunter wraz z Hagenem uszedł w niesławie do Germanii. Tam, pobiwszy Rzymian, nad wielką rzeką Renem założył nowe królestwo ze stolicą w Moguncji. W Analapii zaś król Murszyn nadał Acipitrynowi za zasługi w zdobyciu burgundzkiego obozu herb Jastrzębiec. Potomkowie owego Acipitryna – Jastrzębca po dziś dzień mieszkają w Polsce’’ - ,,Codex vimrothensis’’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz