poniedziałek, 12 października 2015

Mato cz. 1

Dobromir spłodził Dęba, praojca Słowian, któremu poślubiona była Brzoza. Dąb spłodził Słowana i Baltaina – założyciela ludu Bałtów, zaś Słowan – Kalinę, od której wywodzą się Celtowie, Trojanę – pramatkę germańskich Wandalów i Marychę, co po utopieniu się została rusałką służącą ropuszej królowej Betel – Gausse, oraz syna Aveta, przez Solimów zwanego Jafetem. Avet spłodził Jovana, męża leśnej rusałki Dilvicy, ojca Alana – praojca Alanów, którzy osiedlili się na ziemiach nazwanych na cześć królowej południc Osetii i Owsiwoja. Jego córkami były Mokosz i Mokośka. Pierwsza z nich, nosząca imię na cześć samej Mokoszy, poślubiła Horpyna dając mu synów Madeja przez Rusiczów zwanego Złodziejem – Rozbójnikiem i Kroba, praojca ludu Krobatów.





Krob osiadł na południu nad Morzem Hadriańskim, wpadającym do Morza Rajskiego. Jego synami byli Słowon i Mato, który posiadł w górach olbrzymi, magiczny rubin, dar od królowej Tatry. Mato pędził ojcowskie stada przez równinę Dinar, niosąc swój rubin zawieszony na szyi, a jego blask zajął całą świętą ziemicę Krobatów. Osiedli tam Słowianie, dotąd żyjący bez króla nad sobą, zbiegli się do rubinowego światła jak muchy do miodu, a ujrzawszy szkarłatny płomień na piersi Maty, uznali w tym cud, znak od Ageja i Enków. Czym prędzej obwołali młodszego z braci Krobićów swym królem, choć ów nie pragnął władzy i czterokrotnie odmawiał przyjęcia przyznanej mu przez wiec złotej korony. W końcu uległ i zbudował gród stołeczny Agramię, zwaną też Agreb, a na stanicy nowego państwa, na cześć danego przez królową Tatrę rubinu nazwanego Królestwem Czerwonej Krobacji umieścił szachownice złożoną z pól białych i czerwonych. Mato z dynastii Krobićów rządził mądrze, łaskawie i sprawiedliwie, bronił swego królestwa z wielkim męstwem, będąc ,,pierwszym w rozpaczliwym ataku i ostatnim w rozpaczliwym odwrocie'' (,,Codex vimrothensis''). Jego brat Słowon został Wielkim Księciem Czerestvicy i doradcą swego króla – brata. Mato przeżył wiele niezwykłych przygód i nikt z jego następców nie dorównał mu chwałą i zasługami. W erze trzynastej jego rubin nosił Krak – wielki król Analapii.




Gdy umarł król Mato i jego ciało oddano płomieniom, na tron agramski wstąpił jego syn Słowon I, ojciec Basława, ojca Staszysa, ojca Słowona II, ojca Kroba Stachona, ojca Sarmanda... Najgorszym z królów Krobacji Czerwonej był Leszcz Stawłodarowić z dysnastii stawłodarskiej, który uciskał swych poddanych i wydawał ich na żer goblinów, którymi dowodził ban M'Yrcha. Za panowania okrutnego, rozpustnego i gnuśnego syna Stawłodara I, jego królestwo opuściła drużyna bohaterów – bracia Kloukas, przez Greków zwany Glaukosem, Lovelos, Kasentis, Mouchlo, Korbeto oraz nadobne siostry Touga i Vouga. Pieśni głosiły sławę rycerskich czynów owych braci, synów bana Tihoszara. Kloukas na prośbę pięknej Czarnej Pani w koronie, rozciął płonącą beczkę, Lovelos udał się do królestwa Amazonek i poślubił ich królową Chaję, Kasentis, aby poznać przyszłość spędził noc w Świecorzu – budzącym powszechną grozę zamku trupich świec, Mouchlo dowiódł wierności Wile Jani z Kosowa, która aby go wypróbować przybierała przed nim różne postaci jak Jurata przed Swarogiem, zaś Korbeto otrzymał rycerski pas i ostrogi od króla Stawłodara I po powrocie z wyprawy do zamku jednego z władców wiatru – czarodzieja Chudego i rozwiązaniu jego zagadek. Widząc pełne szaleństwa okrucieństwo króla Leszcza, synowie i córki bana Tihoszara wraz z rodzinami opuścili Krobację Czerwoną i za Montanią, u źródeł rzeki Visany założyli nowe królestwo, które nazwali Białą Krobacją. Jej pierwszym królem został Kloukas – najstarszy z braci i wódz wyprawy, zaś stolica mieściła się w grodzie Glaukopolis, leżącym w pobliżu późniejszego Grakchova.
Po Kloukasie panował Zbroisław I, który nabył prawo do tronu poślubiwszy Vougę. Białą Krobację podbili Sarmaci i włączyli do swego monstrualnego imperium jako prowincję o nazwie Bela Korbistan. Ten sam los spotkał Krobację Czerwoną (Kirta Korbistan), rządzoną przez dwóch królów – walczących ze sobą braci Stawłodara II i Lścimira II.




Wiele wieków po upadku pierwszego imperium sarmackiego na tronie w Agrebie zasiadł król Borys I Trojan, syn rusałki Łamiji, córki Lamii, córki Odmienicy, córki rataja Sima. Następcami Borysa I Trojana byli Borys II Srebrnoręki i Borys III Herceg, ojciec Wyliny Złej i jej braci Lecha, Czecha, Słowaka i Rusa, założycieli nowych królestw na północ od Madunii. W erze trzynastej na miejscu prastarej Puszczy Dziewańskiej pojawiło się nowe królestwo graniczące z Krobacją. Była nim Sorabia Południowa. Oba szczepy raz walczyły między sobą, innym razem zaś jednoczyły się przeciwko wspólnym wrogom – Celtom, Grekom, Ilirom, Macedończykom i Rzymianom. Za panowania króla Lścimira VII, Krobaci i inni Słowianie z Kresu Południa zostali podbici przez Rzymian. Niektórzy z nich odegrali wybitną rolę w Imperium Romanum, jak św. Hieronim ze Strydonu, co przetłumaczył ,,Biblię'' na łacinę. Po upadku Rzymu, Słowianie powrócili na wydarte im niegdyś ziemie.


*




Mato syn Kroba, jak przystało na witezia był wysoki niby jaki dąb, a silny niczym tur, żubr i niedźwiedź. Miał długie, brązowe włosy i sumiaste wąsy, zakładał zbroję ze srebrzystych łusek i niebieski kubrak. Swój magiczny rubin, dar królowej Tatry kazał wprawić w głowicę miecza, a ów klejnot cudowny świecił takim blaskiem, że w nocy można było przy nim podkuwać konia. Mato pożerał w czasie jednej uczty pięć pieczonych w całości dzików, popijając je beczkami miodu i wina, zaś kiedy pił wodę z jeziora, obniżał się w nim poziom wody. W czwartym roku od jego wstąpienia na tron, jego brat Słowon, wielki książę doliny rzeki Czerestwicy zginął w wypadku podczas polowania na dziki – spadł z konia, a odyniec wypruł mu trzewia białymi, zakrzywionymi szablami. Ledwo dogasł jego stos pogrzebowy przed tronem stanęło trzech siwobrodych starców w białe szaty odzianych, posłów zza siedmiu gór, mórz i rzek, z odległego carstwa, w którym rudy kot Bajun mieszka. Starcy nazywani w pieśni ,,czarodziejami'', wparci o kostury z nawijskich drzew, pokłonili się nisko królowi Macie, który przyjął ich ciepło i ugościł ich czym miał najlepszego, bo też był gościnny jak na Słowianina przystało. Rzekli oni władcy Krobacji:




- Trza ci czym prędzej ruszać w drogę. Na Dalekim Zachodzie, tam gdzie Góry Światogorskie i Nawia, pojawił się smok Czerw o skórze krasnej jak u Nilatsa z poprzedniego eonu. Czerw ów mogący przybierać postać smoka, lub wija, podgryza korzenie Wielkiego Dębu – okrzyk przerażenia przebiegł po sali – a gdy wszystko przegryzie, wówczas Wielki Dąb runie, a wtedy krzemienne niebo spadnie na Ziemię – Łono Mokoszy i wszystko co żywie, szczeźnie w ogniu z upadłego Słońca.
- Czyż Jarowit – Car Perun nie jest władny zabić poczwary piorunem? - ze zdziwieniem spytał Ratibor Sławonowić; syn zmarłego wielkiego księcia Czerestwicy i dziedzic jego godności.
- Agej nam powiedział, że król Mato ma być owym piorunem, który ubije Czerwia – rzekł najstarszy ze starców, który mówił, że nazywa się Blizbor Blizborović, zaś jego dwaj towarzysze to Tworzysław Tworzysławić i Samon Samonović.
- Agej i Enkowie kazali mi przede wszystkim dbać o własne królestwo – ozwał się król Mato jakby grzmot zahuczał. - Jednak tym razem muszę wyruszyć w drogę i uratować świat wraz ze słodką Krobacją.
- Sława mu! - zakrzyknęli biesiadujący wraz z królem dworzanie i junacy, zaś starcy przekazawszy swe poselstwo ruszyli swoją drogą.





Po wyjściu z bramy zamku królewskiego w Agramie padli na ziemię, przeistoczyli się w trzy białe gołębie i odlecieli ,,do Welesa za morze'', gubiąc pióra. Mato, Pan Górskiego Rubinu oddał hołd Agejowi i jego Enkom, prosząc o powodzenie wyprawy, wyznał swoje grzechy ziemi, po czym rozesłał wici, zwołując na daleką i niebezpieczną podróż najdzielniejszych junaków, witezi i zmiejoborów z całego Królestwa Czerwonej Krobacji i paru płacących mu dań księstw. Rozkazał naszykować okręt, który na cześć jego ukochanej żony, grafini ov Borystenes, herbu Garafena nosił nazwę ,,Albireo''. Mato poznał pierwszą królową Krobacji w drugi roku swego panowania, gdy bawił na wschodzie Bliskiej Północy, na d wielką rzeką Tinerpą, gdzie mieszkały plemiona Antów, Rusiczów i Burów Czarnosiermiężnych. Albirea, której imię uwieczniono w nazwie gwiazdy, jak wszystkie beregnie, zrodzone przez Mokosze mieszkanki rzek i jezior, miała postać urokliwej niewiasty, miast nóg mającej dwa żmijowe ogony, co upodabniało ją do Indów i syrenic. Miałą długie i miękkie jak kitajka włosy barwy miodu i złota, zaś jej oczy przypominały fiołki, albo chabry. Nosiła suknię z białej kitajki, wyszywaną perłami i srebrną nicią. Kochał ją nie tylko król, ale i cały lud krobacki, mimo że początkowo bał się ,,wężowej czarownicy z rzeki Borystenes''. Przed opuszczeniem królestwa, Mato nie bez żalu pożegnał się z piękną królową – bereginią o wężowych nogach, matką jego synów Jurgi i Słowona, po czym na czas swej nieobecności powierzył jej pełnię władzy w królestwie i każdy z banów, witezi i urzędników musiał złożyć przysięgę na wierność córze rzeki, wywyższonej nad chrobrym ludem Kroba. Korab noszący jej imię już czekał na króla w porcie Voldar, zaś wezwani poprzez wici, przybyli pełni męstwa junacy i witezie z dalekich nieraz stron. Kapitanem na ,,Albireo'' był biegły w sztuce nawigacji rycerz Drimala, przodek nie mniej dzielnego polskiego chłopa Michała Drzymały z ery trzynastej. Pod jego rozkazami płynęła Wiła Lutica, córka wodnika Bogdana, Podaga – kowal zionący ogniem jak smok, biegły w sztuce czarodziejskiej chłop Plonek, który przybył z północy z ziem późniejszej Analapii i potrafił przybierać postać czarnego koguta, Enk Meness, zwany też Manulisem, brat Dziwicy, opiewany w pieśniach przez Bałtów, noszący na czole znamię w postaci srebrnego półksiężyca, zasłaniający się przed ciosami błękitną tarczą z wymalowanym złotym sierpem księżycowym i w nieprzebytych lasach z grzbietu siwego rumaka zabijający smoki i strzygi, Enkowie zgody Ligicz i Derfint, bałtyjscy wojownicy Bent i Andaj, syn kowala, który odbył podróż w przeszłość i razem z kupcem Wyszakiem opłynął Afrykę, w końcu zaś przysłany przez wasala Maty, księcia Nareczników Gwoździka, rycerz Żmij Ognisty Wilk razem z cierpiącym na chorobę morską giermkiem Tórzem. Żmij Ognisty Wilk był synem świetlistego latawca o złotych skrzydłach i warkoczu, oraz nie mogącej się oprzeć jego piękności żony narecznickiego bana Vodka. Gdy się urodził, ban zawrzał gniewem na wiarołomstwo żony, przeto nakazał ją zgładzić razem z dziecięciem. Mający zabić chłopca Vodny Muż zlitował się i zaniósł go do wielkiej Puszczy Dziewańskiej, gdzie dziecko przygarnęła lwica, a jego nauczycielem i wychowawcą został krasnoludek Chobołd. Mocą Teosta objawionego pod postacią Jednorożca Divnusa, który zrobił mu rogiem charakter na czole, wątły początkowo chłopiec otrzymał nadludzką siłę oraz zdolność przybierania postaci wilka, niedźwiedzia, węża i ognia. Kiedy w zastępstwie księcia Gwoździka zaciągnął się na ,,Albireo'' śpiewano już pieśni o jego wyprawie do zaczarowanej, bibliotecznej wieży w puszczy, pełnej wizji z przyszłości, o boju z trusiem Miedzianką, olbrzymim kleszczem o ludzkiej twarzy, który rzucił się na księżniczkę Mesetnicę, z Jenzą – babą żywiącą się ludzkim mięsem; siostrą Babyjędzy, z najazdami Idrijczyków i Ordy z Monte Tartari, oraz Burów, o zdobyciu zaczarowanych pieniędzy potwora Skarbowca mającego sto ogników zamiast oczu, poskromieniu strzygi niszczącej nożycami noszonymi na plecach suknie królowej Rożenicy, obronie Gwoździka przed potworem Ćmą, odczarowaniu trupiszonów i królewskiego niewolnika Staszka, którego czarownica zamieniła w konia i na jego grzbiecie latała na Babią Górę, zabiciu trusia Ofiona, poskromieniu Żelaznego Konia i obronie ziemicy Nareczników przed najazdem Centaurów, zniszczeniu potwornego grzyba – borowika Sajetana, ujarzmieniu wielkiego psa z Gorczańskiego Ostrowu, którym był duch złego ekonoma, o podróży do gwiazd na grzbiecie Szarego Smoka, walce z wojskami Aranitów – zakonem okrutnych jeźdźców na olbrzymich pająkach i zdobyciu ich zamku Agyesze, oraz o wyprawie do Ynańska po srebrne krzesło i obronie Lynxów przed złym czarownikiem Tyją, usiłującym wyhodować potworną istotę zwaną Nadczłowiekiem. Wspaniały okręt ,,Albireo'', po odśpiewaniu przez załogę hymnu na cześć świętej Juraty, opuścił port Voldar i rozpoczął żeglugę po błękitnym przestworze Morza Rajskiego, zmierzając ku tajemniczej Afryce – pandemonium najdziwniejszych z możliwych istot, tak dobrych jak i złych.






,,Pod stanicą morskiej królowej Juraty,
Wypłyniemy dziś na niezmierzonego morza odmęty,
By ocalić od zagłady Dąb Wielki, podtrzymujący niebo i święty,
Ubić Czerwia – to nasz cel drogi pielgrzyma,
Nasza dłoń szablę na wielki bój trzyma''! - ,,Codex vimrothensis''


*



,,Albireo'' płynął dniem i nocą po Morzu Hadriańskim, mając po obu stronach brzegi półwyspu Słowian, Greków i Ilirów, a Półwyspu Italskiego. Już pierwszej nocy od opuszczenia portu, kapitan Drimala, przodek sławnego Michała Drzymały, ujrzał w swej kajucie małego człowieczka wielkości zająca. Stworek nosił niebieską kurtkę ze złotymi guzami, oraz złoty kolczyk w uchu. Na nogach miał czarne kiuloty, czyli krótkie spodnie, stopy bose, zaś długie, miedziane włosy związane z tyłu niebieską kokardą. Za pasem nosił mały, lecz ciężki młot; srebrny i zdobiony runami a splecionymi żmijami, zaś w ręku trzymał wykonaną z syryjskiego szkła latarenkę, której czarowny blask łagodnie zbudził kapitana Drimalę.
- Coś ty za stworzenie? Morski Čort, czy inne pioruństwo? - dowódca okrętu ,,Albireo'' był gotów porąbać ludzika szablą zdobytą przez jego ojca na ażdachach i wytoczyć zeń zieloną krew.
- Wstrzymaj się człowiecze – rzekł stworek. - Uczyłeś się nawigacji, owej szlachetnej sztuki godnej bohaterów, a nie słyszałeś o mnie? Jam Klabaternik, syn Juraty, co opiekuje się korabiami, a tym oto młotem biję leniwych marynarzy, gdy zaniedbują swe obowiązki. Wierzaj mi ludzka istoto; jestem czystym duchem, co chwali Ageja i wyznaje, że Swaróg jako car Teost przyszedł w ludzkim ciele – słysząc to Drimala dał się przekonać.
- I ja chwalę Ageja i Teosta, dobry Klabaterniku. Mój korab jest twoim.
- Będę cię wspierał radą, byś uniknął zasadzek pirackich i paszcz potworów morskich, oraz byś wyszedł cało z każdego sztormu – zapewnił Klabaternik przez teutońskich żeglarzy zwany Klabaterem.
Drimala na znak zgody podał rękę okrętowemu duszkowi i powiedział o swym spotkaniu królowi Macie. Odtąd tak król jak i kapitan co noc rozmawiali z Klabaternikiem, który nie musiał nikogo bić młotem jak niewolnika Teutonów, bo cała załoga złożona z ludzi wolnych i szlachetnych, przykładała się do pracy, pragnąc ocalić Wielki Dąb, a z nim świat cały.

*




Wyspa Melita leżała na Morzu Rajskim. Inaczej zwano ją Wyspą Słoni, bowiem jeszcze w erze trzynastej żyły na niej małe słonie, daleko mniejsze od pokrewnych im zwierząt z Afryki i Bharacji. Miniaturowe słonie z Melity, podobnie jak słonie karłowate znad rzeki Kongo, osiągały wielkość krów. Kosa Oppman wspomina o melitańskiej słonicy, która w erze jedenastej w Dyskotece Pana Dżeka Piętro Niżej opowiadała czarownicy swój dziwaczny sen o swoim mężu słoniu unoszącym się wśród gwiazd. Mały zwierz z rajskomorskiej wyspy był także jednym ze stworzeń uwięzionych w Żelaznym Zamku króla wąpierzy Naraicarota I i został rozszarpany przez goszczące w nim straszydła. W erze trzynastej Juliusz Cezar porównując wielkość spotkanych w Galii turów do słoni miał na myśli te miniaturowe z Melity. Ludzie pojawili się na Wyspie Słoni w erze dziesiątej i założyli na niej swoje królestwo. Pierwszym królem Melity był Melithus I prowadzący nieustanne wojny z ludami Europy i Czarnego Lądu. Wyspę spustoszyły wojny i nadnaturalnie sroga zima, która skuła Morze Rajskie lodem. Po zakończeniu Pierwszej Wojny Ludzi z Ludźmi i przyjściu wyczekiwanej latami wiosny, na tronie w stołecznym Olifionie zasiadł Mabeus panujący w tym samym czasie co Teost Car Słońce. Melita stała się częścią imperium Kościeja, zaraz po tym jak z pomocą Amosowa podbił Apap. Po klęsce złego króla na lodach jeziora Mamir, Melita odzyskała utraconą wolność, a na jej tronie zasiadł Rajmund II z Apapu. Ostatnim królem Melity przed potopem był Ambrozjusz VII Gnuśny, który miast dbać o swe włości całymi dniami uganiał się w ogrodzie za nagimi niewolnicami, a myśl o wszystkich jego rozrywkach napawa obrzydzeniem i wstydem. Po potopie Wyspa Słoni ponownie wynurzyła się mocą Juraty i Lamii z morskich odmętów. W erze dwunastej do jej brzegów przybił korab ,,Albireo'', zaś gościem króla Maty stał się mieszkający na wyspie Fitek; czarodziejski kot pamiętający jeszcze Teosta. W erze trzynastej wyspę podbili Rzymianie i włączyli ją do swego imperium i nadali jej nazwę Malta. Światło wiary Chrystusowej przyniósł na dawną Wyspę Słoni wielki Apostoł św. Paweł.
Albireonauci w celu uzupełnienia zapasów wylądowali na wyspie Melicie. Ułożyli na plaży stos drewna na ognisko, zaś biały kot niczym smok wypuścił płomień z pyszczka. Ów kot nie różniący się wielkością od zwykłych kotów znał ludzką mowę i częstowany kawałkami pieczonej kiełbasy począł snuć niezwykłą opowieść o swych losach.





- Nazywam się Fitek, syn Kotafieja z Białych Pól – zamruczał wypuszczając spomiędzy kłów obłoczki sinego dymu. - Urodziłem się w pierwszym wieku poprzedniego eonu, w siole Wiosłaki nad rzeką Nilus. Moją matką była kotka Liswarta, w miot, w którym przyszedłem na świat liczył ośmioro kociąt. Gdy źli ludzie chcieli mnie utopić, przyszedł Teost Car Słońce i uratował mnie, a odchował. Od tej pory chodziłem za nim wszędzie tak jak Agip – czarny, sześcionożny pies, którego pokochałem jak brata, zaś pan Teost pozwolił mi ziać ogniem jak smok, co czynię do tej pory – na potwierdzenie tych słów biały kot Fitek wysunął z puszczka jęzor ognia. - Agip, nietoperz Mysko i ja kochaliśmy pana Teosta, jego macierz – Słonecznicę Korę Pokrowę i siebie nawzajem z całego serca, tak mocno jak tylko może kochać zwierzę. Jednak pewnego dnia do Błogosławionego Carstwa nad rzeką Nilus przybył czarnoksiężnik Czerwony Wiaczesław Amosow, którego klątwa pozbawiła ludzi pisma, żelaza i nauk. Amosow pojmał Teosta i wydał na męki w bezlistnej koronie dębu. Agip rzucił się z zębami w obronie naszego Pana, ja też chciałem go bronić, lecz tchnienie Pochwista uniosło mnie wysoko w górę i zaniosło aż na wyspę Melitę. Teost odniósł triumf, jakiego żaden wódz nie odniósł – lodowy oścień Mar – Zanny, dar przeklętego Licha połamał w drobne drzazgi i ukazał mi się w złotym rydwanie ciągniętym przez żar – ptaki. Mieszkam na tej wyspie całymi wiekami, nie starzejąc się, ani nie umierając. W piątym wieku ubiegłego eonu< Melitę zalał Juratowy potop, w którym zginął król Ambrozjusz Gnuśny.
- Pozwól spytać się, panie – zabrał głos heros Żmij Ognisty Wilk – czy byłeś na pokładzie żołędziowej arki Dobromira?
- Nie – zaprzeczył Fitek pijąc z miseczki mleko, którym poczęstowała go Lutica. - Gdy morze poczęło zatapiać Wyspę Słoni, przypłynęła nad ranem Widmowa Łódź, w której pływałem bez żagli i wioseł przez cały czas potopu, zaś patriarchy Dobromira nawet nie widziałem na oczy.
Albireonauci polubili kota Fitka, zaś król Mato zgodził się go zabrać w podróż, na odsiecz korzeniom Wielkiego Dębu. Wcześniej jednak biały kot Teosta, tak jak kowal Podaga obiecał, że nie będzie ział ogniem na pokładzie, bo mógłby puścić z dymem cały statek.


*

,,Na Oceanie Wyrajskim rozpętał się sztorm. Pioruny rozdzierały czerń nocnego nieba, a białe fale kłębiły się, to podnosiły, to opadały. Uszy rozdzierał huk morskich bałwanów i krzyk jakby nieprzeliczonych stad orłów […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''




Na pokładzie ,,Albireo'' w chwili wolnej od pracy, Meness i Lutica, córka Bogdana, grali w kości z Klabaternikiem, nie była to jednak gra o złote monety czy inne dobra, bo tego zakazali król i kapitan. Tymczasem drobne zrazu fale rosły do rozmiarów morskich bałwanów, a i wiatr wzmagał się coraz bardziej, aż mocą wrogiego żeglarzom Čorta Przegrzechy i służących pod jego rozkazami morskich Čortów i potworów, rozpętał się straszliwy sztorm. Kto tylko mógł rzucił się do ratowania okrętu, od którego zależało ocalenie podksiężycowego świata. Tórz dostał ataku choroby morskiej i tracąc równowagę wyleciał za burtę, lecz jego pan, Żmij Ognisty Wilk skoczył za nim w rozhukane fale i przemoczonego do suchej nitki postawił znów na śliskim od wody pokładzie. Z czarnego jak kir nieba lały się strugi lodowatego deszczu, wiał przejmujący zimnem do szpiku kości wicher i raz po raz uderzały złote i srebrne pioruny.
- Ocal nas, Wielka Jurato! - zawołała Wiła Lutica wznosząc ku niebu białe ramiona.
Los Wielkiego Dębu – żywej kolumny oddzielającej Niebo od Ziemi zawisł na włosku. Wtem – przez skłębione, burzowe chmury przedarły się promienie Słońca złotego. Sztorm ucichł jakby ręką uciął, zaś uratowani i uradowani żeglarze mogliby przysiąc, że ich oczom ukazała się wielce urodna panna stojąca wśród obłoków na grzbiecie smoka Tęczyna. Smukła, podobna do rzeźby z eburnu, miała wijące się złote włosy, oczy niby szafiry, albo lapis lazuli, koronę z płomieni i parę śnieżnobiałych skrzydeł, takich jakie miał Latawiec, ojciec Żmija Ognistego Wilka. Odzienie jej stanowiła lśniąca bielą suknia z rusałczych tkanin. Albireonauci oddali jej pokłon, ona zaś znikła w powiewie zefiru, błogosławiąc żeglarzom dłonią swa jasną.
- Kim jest ta piękna pani? - giermek Tórz spytał Wiłę Luticę.
- To Glada – odrzekła Wiła, co jedną nogę miała ludzką, a drugą kozią. - Jedni prawią, że jest córa Juraty i Swaroga, inni zasię przeczą temu, twierdząc, że jej rodzicami są Pochwist i Meluzyna. Gladę czczą słowiańscy żeglarze, bo morze wygładza, wiatr w żagle zsyła i sztormy uspokaja. CDN


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz