- Słuchajcie dzieci – mówiła w
szkole pani od języka polskiego – dzisiaj jest Dzień Matki. –
Mam nadzieję, że pamiętacie o swoich Mamach? – zakończyła.
- Taaak!!!! – krzyczały dzieci.
- Dobrze. Na następne zajęcia
opiszcie jakieś niezwykłe wydarzenie ( koniecznie prawdziwe) z
udziałem Mamy.
„Co mamy
napisać?” – zastanawiali się Brat i Siostra. „Napiszemy
razem” – postanowili
-Ale o
czym? – zastanawiał się Brat.
Oto ich wypracowanie:
„Był
wieczór, a Mama miała dużo pracy. Tymczasem zadzwonił domofon.
-Tak,
słucham – odrzekła Mama.
-Jestem
skrzat Iwan Banik z Rosji – powiedział głos w domofonie.- Proszę
mnie wpuścić do domu i dać mi się wykąpać, albo spłatam wam
jakiś figiel.
Mama
wpuściła Banika i nalała mu wody do wanny. Skrzat miał wielką,
brzydką głowę.
-Poznaję
to mieszkanie – powiedział . – Ciebie też. Wiem, że masz męża,
a ... przypominam sobie gagatka – on jest komornikiem! W Rosji
eksmitował mnie na bruk, a teraz spotkaliśmy się w Polsce!
-Pan się pomylił –
sprostowała Mama – mój mąż nie jest, nie był i nie będzie
komornikiem, oraz nigdy nie pracował w Rosji!
-Ja wiem
swoje! – upierał się Banik. – Przez niego wiele lat spałem w
łachmanach na gołej ulicy, lecz przez to mam taką siłę w
prawicy, że jeśli komornik to człowiek, nie otworzy już powiek!
-To
pomyłka, mój mąż nie jest komornikiem! – broniła się Mama.
-A ja nie
jestem Banikiem – skomentował dziad i zdjął skórę.
Pod nią
Mama zobaczyła ogromne, czarne, rogate zwierzę – bawoła
indyjskiego, zwanego arni.
-Muuuuuuuuuuuuuuu!!!! –
zaryczał arni .- Jestem bawołem Silniejewem z moskiewskiego zoo!
Stratuję was! Nienawidzę was! Zakłuję rogami! Zadepczę racicami!
Ogonem was zamiotę! Siłę czuję w sobie! Muuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!
-Tata!
Dziadek! Babcia! Dzieci! Wujku! Hel! Fenrir!
Midgard! Norab! Ratunku!!!
Nikt jednak
Mamy nie usłyszał. Silniejew wyszedł z wanny i rzucił się na
Mamę. Ta zaś wyciągnąwszy nóż uderzyła go, ale z krwi powstał
uzbrojony w kij baseballowy zbir. Mama zabiła zbira i ponownie
uderzyła Silniejewa. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie.
Wreszcie,
aby temu zapobiec, Mama zaczęła zlizywać krew potwora, aby nie
zginąć. Z ręki jednego ze zbirów, wyjęła kij baseballowy i nim
walczyła. W końcu zabiła bawoła, ale walka wprawiła ją w wielki
amok, więc machając kijem wybiegła z Domu. Ponieważ myślała, że
walka trwa nadal, półprzytomna waliła kijem w żelazny słup, aż
jej oręż się złamał. Biegła dalej środkiem ulicy i hojnie
rozdawała razy pięściami. Wreszcie trafiła na stadion piłkarski,
gdzie przebywali pseudokibice z Pogoni. Mieli kije
baseballowe, więc Mama pomyślała, że to nowe zbiry powstałe z
krwi Silniejewa. Rzuciła się na nich z pięściami! Po zębach!
Ugryzie! Głową w głowę! Wyrwie nóż! Wyrwie kij! Kopnie! Nie
pozwoli wyrywać ławek!
Szalikowcy
byli przerażeni – ta kobieta działa lepiej niż policja.
Wylęknieni błagali na kolanach policjantów, aby ich zabrali do
zakładów poprawczych. Policja, prawdziwi kibice i piłkarze byli
dla Mamy pełni podziwu. Dawali nawet kwiaty.
Tymczasem
Mama oprzytomniała i spostrzegła, że stoi na piersi zdumionego
Taty”.
Dzieci
pokazały to w szkole, a jaka była reakcja pani polonistki –
zostawiam to domysłom Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz