sobota, 4 maja 2013

Mama



- Słuchajcie dzieci – mówiła w szkole pani od języka polskiego – dzisiaj jest Dzień Matki. – Mam nadzieję, że pamiętacie o swoich Mamach? – zakończyła.
- Taaak!!!! – krzyczały dzieci.
- Dobrze. Na następne zajęcia opiszcie jakieś niezwykłe wydarzenie ( koniecznie prawdziwe) z udziałem Mamy.
„Co mamy napisać?” – zastanawiali się Brat i Siostra. „Napiszemy razem” – postanowili
-Ale o czym? – zastanawiał się Brat.
-Może o tym jak Mama pokonała tego bawoła przebranego za człowieka? – zaproponowała Siostra.



                                           Oto ich wypracowanie:

„Był wieczór, a Mama miała dużo pracy. Tymczasem zadzwonił domofon.
-Tak, słucham – odrzekła Mama.
-Jestem skrzat Iwan Banik z Rosji – powiedział głos w domofonie.- Proszę mnie wpuścić do domu i dać mi się wykąpać, albo spłatam wam jakiś figiel.
Mama wpuściła Banika i nalała mu wody do wanny. Skrzat miał wielką, brzydką głowę.
-Poznaję to mieszkanie – powiedział . – Ciebie też. Wiem, że masz męża, a ... przypominam sobie gagatka – on jest komornikiem! W Rosji eksmitował mnie na bruk, a teraz spotkaliśmy się w Polsce!
-Pan się pomylił – sprostowała Mama – mój mąż nie jest, nie był i nie będzie komornikiem, oraz nigdy nie pracował w Rosji!
-Ja wiem swoje! – upierał się Banik. – Przez niego wiele lat spałem w łachmanach na gołej ulicy, lecz przez to mam taką siłę w prawicy, że jeśli komornik to człowiek, nie otworzy już powiek!
-To pomyłka, mój mąż nie jest komornikiem! – broniła się Mama.
-A ja nie jestem Banikiem – skomentował dziad i zdjął skórę.
Pod nią Mama zobaczyła ogromne, czarne, rogate zwierzę – bawoła indyjskiego, zwanego arni.
-Muuuuuuuuuuuuuuu!!!! – zaryczał arni .- Jestem bawołem Silniejewem z moskiewskiego zoo! Stratuję was! Nienawidzę was! Zakłuję rogami! Zadepczę racicami! Ogonem was zamiotę! Siłę czuję w sobie! Muuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!
-Tata! Dziadek! Babcia! Dzieci! Wujku! Hel! Fenrir! Midgard! Norab! Ratunku!!!
Nikt jednak Mamy nie usłyszał. Silniejew wyszedł z wanny i rzucił się na Mamę. Ta zaś wyciągnąwszy nóż uderzyła go, ale z krwi powstał uzbrojony w kij baseballowy zbir. Mama zabiła zbira i ponownie uderzyła Silniejewa. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie.
Wreszcie, aby temu zapobiec, Mama zaczęła zlizywać krew potwora, aby nie zginąć. Z ręki jednego ze zbirów, wyjęła kij baseballowy i nim walczyła. W końcu zabiła bawoła, ale walka wprawiła ją w wielki amok, więc machając kijem wybiegła z Domu. Ponieważ myślała, że walka trwa nadal, półprzytomna waliła kijem w żelazny słup, aż jej oręż się złamał. Biegła dalej środkiem ulicy i hojnie rozdawała razy pięściami. Wreszcie trafiła na stadion piłkarski, gdzie przebywali pseudokibice z Pogoni. Mieli kije baseballowe, więc Mama pomyślała, że to nowe zbiry powstałe z krwi Silniejewa. Rzuciła się na nich z pięściami! Po zębach! Ugryzie! Głową w głowę! Wyrwie nóż! Wyrwie kij! Kopnie! Nie pozwoli wyrywać ławek!
Szalikowcy byli przerażeni – ta kobieta działa lepiej niż policja. Wylęknieni błagali na kolanach policjantów, aby ich zabrali do zakładów poprawczych. Policja, prawdziwi kibice i piłkarze byli dla Mamy pełni podziwu. Dawali nawet kwiaty.
Tymczasem Mama oprzytomniała i spostrzegła, że stoi na piersi zdumionego Taty”.
Dzieci pokazały to w szkole, a jaka była reakcja pani polonistki – zostawiam to domysłom Czytelników.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz