sobota, 4 maja 2013

Ragnarok






Minęły już wakacje i Rodzeństwo po raz drugi poszło do szkoły. Brat i Siostra poznali wielu nowych kolegów i koleżanek. Pewnego dnia postanowili zaprosić całą klasę na swoje urodziny. Podczas gdy w Domu szykowała się wspaniała zabawa, nieubłaganie nadchodziły przerażające wydarzenia – Ragnarok Pożar Domu.



-Kiedy Dom spłonie? – pytał się Dziadek Wyroczni Domowej.
-Trzy na trzy, L7, R6 – odpowiedział telewizor.
-Nie wiecie co to znaczy? – zapytał Dziadek pozostałych zdumionych członków Rodziny – znaczy to, że Dom spłonie jeśli staną przed nim trzy limuzyny ( siedem to liczba doskonała) zaś w środku pojawią się trzy resoraki ( 6 to 7- 1, a więc negatywna antyteza siódemki).
-Na niebie ukazał się znak słonia... – ciągnęła Wyrocznia Domowa.
-Słoń nie należał do żadnego z bóstw egipskiego panteonu, toteż może symbolizować wszystko, czego nie symbolizują pozostałe zwierzęta jak: szakal, krokodyl nilowy, ibis czczony etc. – zinterpretował Dziadek.
-Słoń symbolizuje to, że antychryst będzie kobietą – królową Daniką – mówił telewizor.
Gdy to mówił na ekranie pojawił się wizerunek słonia powstały z połączonych gwiazd i siedzącą na tronie rudowłosą dziewczynkę w białej, powłóczystej sukni.
-Poznaję! – wykrzyknęła Siostra – Przecież to moja koleżanka Danika Nowaczyńska.
-Wyrocznia Domowa moim zdaniem nie ma racji – powiedział Brat, - a tylko obrzuca bezpodstawnymi oskarżeniami niewinne osoby – Danika przecież nie może być antychrystem!
Niestety Wyrocznia Domowa miała rację. Omawiana osoba już raz była w Domu – do Piwnicy schodziła bez Mydła na szyi, zaś w toalecie Herr Kurz koronował ją na królową Piwnicy i przekazał rozkaz Brudu, aby przyczynić się do zniszczenia Domu. Tymczasem na ekranie pojawił się nowy obraz. Była noc i zalegała las. Chodziły po nim dziwne istoty nieco podobne do egipskiego boga Totha – blade i szarozielone, z dużymi, wyłupiastymi oczyma i długimi, ptasimi dziobami. Ubrane były na biało. Na niebie napis głosił: Połowa ludzkości już umarła. Człowiek żywą gwiazdą.
-Znaczy to, że większość gwiazd, które my widzimy już dawno zgasła, a tylko ich światło dopiero teraz do nas dociera – tłumaczył cierpliwie Dziadek, - ale kontekstu nie rozumiem...
Na ekranie ukazała się zakrwawiona strzykawka.
-Już rozumiem – powiedział smutno – chodzi o to, że ktoś będzie próbował na urodzinach rozprowadzać narkotyki.
-Ej coś smutno się to zaczyna – westchnął Wujek Aloś z Elbląga – najpierw jakieś szóstki, siódemki, resoraki, limuzyny, koleżanki, truposze, narkotyki – kto to widział taką chandrę przed samymi urodzinami?! Trzeba być wesołym, a nie takim mrukiem i pesymistą...
Tymczasem w Piwnicy...
-Nareszcie będę miał „stołek” – cieszył się Brud.
-Ależ szefie, przecież my stale chcemy odebrać Dziadkowi „stołek”, a się nie udaje – zaoponował jakiś Śmieć
-Tym razem się uda, bo w Domu będą trzy resoraki, a przed Domem trzy limuzyny.
-Kiedy atakujemy? – spytał Nieład.
-Jak coś się zapali, to Piwnica się otworzy, a wtedy zemsta będzie słodka... A wy co się gapicie?! – wrzasnął do Strzykawki i Smogu – przygotujcie może Mani – Pedi.
Był to statek zbudowany z uciętych paznokci.
-Danika obiecała przynieść broń palną – mówiła Nienawiść.
Tak więc zarówno dobrzy jak i źli przygotowywali się na Ragnarok.
Tymczasem dzień urodzin Brata i Siostry już nastąpił. O wyznaczonej godzinie przyszli goście w znacznej mierze razem z rodzicami. Ci ostatni zaparkowali przed Domem trzy limuzyny.
-Niedobrze – mówił Tata do Dziadka. – Musimy im przynajmniej zabronić przynoszenia resoraków do Domu.
Jednak wszystko przebiegało zgodnie spokojnie. Dzieci zgodnie się bawiły, rodzice też i aż do wieczora było bardzo przyjemnie. O złowrogiej groźbie wszyscy zdążyli zapomnieć. Nikt nie zwrócił uwagi jak jakiś przedszkolak bawił się w kąciku resorakiem. Niepokojony przez nikogo wyciągnął drugi samochodzik, a gdy się ściemniło – trzeci. Od tego momentu wydarzenia mijały jak w kalejdoskopie!
Wyrocznia Domowa sama się włączyła i na ekranie ukazały się słowa Mene, Tekel, Fares. Następnie Telewizor eksplodował i wybuchł pożar. Ragnarok! Wrota Piwnicy się otworzyły i wylazł rządny władzy Brud na Mani – Pedi, oraz jego stronnicy. Ogień i panika ogarnęły cały Dom. Kózkowate Wujka zostały rozdeptane przez uciekających. Kał rzucił z całej Celmarem o ścianę i go rozbił, ale Dziadek uzdrowił odkurzacz. Tymczasem Herr Kurz zdarł ubranie z Hel i zamierzał ją zgwałcić, ale Smog chciał to zrobić pierwszy. Gdy Kurz i Smog kłócili się o Hel, przyszedł Nieład i kuchennym nożem zabił służącą, aby zażegnać konflikt. W podobnych okolicznościach zginął rycerz Zawisza Czarny po przegranej bitwie pod Warną. Danika Nowaczyńska miała przy sobie pistolet oficerski skradziony z poligonu w Drawsku Pomorskim. Strzelała z niego do ludzi, sprzętów i obrazów. Te ostatnie broczyły prawdziwą krwią – rodzice gości zdążyli je uratować, a teraz są czczone w kościołach jako relikwie. „Królowa Piwnicy” postrzeliła Brata i Siostrę. Brat leżał na plecach i broczył krwią, zaś Siostra została ranna w kolano. Danika podeszła do niej i stanęła jej na głowie, poczym wycelowała lufę w klatkę piersiową. Nie zdążyła zabić, bowiem została zwęglona przez piorun z pistoletu Taty. Ta sama broń położyła kres życiu dwóm handlarzom narkotyków; Stellianinowi i Asterzyńskiemu, utrzymującym kontakty z Daniką. Tata uzdrowił rany swoich dzieci. Celmar pochłonął Kurz, smog, Nieład, a także Smród. Mama i babcia obroniły się przed Kałem za pomocą płynnego mydła. Mydlana kostka zraniła parszywy pysk przeniewierczego Brudu. Norab pochwycił Strzykawkę i rzucił ją w płomienie. Palisław Antyzdrowiecki i Krwistonos Antyrodziniecki zostali zabici Mjollnirem.
-Haku, haczyku kochany! – prosiła Siostra. – Ratuj moją klasę!
Hak, który uważał się za członka rodziny i bardzo współczuł potrzebującym, wyszedł ze ściany i złapawszy kilka koleżanek i kolegów „za chochołę’ wyprowadził z Domu, w którym był pożar.
-Niestety nadeszło to czego nikt się nie spodziewał – pojawili się kolaboranci! Byli to Midgard i Fenrir. Wąż przywiązał Dziadka swoim ciałem do sedesu. Natomiast Fenrir zjadł połowę firany ( drugą spalił ogień), żyrandol, oraz rzucił się na Wujka Alosia z Elbląga!
-Bracia jesteśmy... – rzęził elblążanin.
Fenrir zjadał go żywcem, a krew lała się po dywanie. Aloś wiedział już, że nie ma szans na ratunek. Przed śmiercią postanowił jednak ocalić Dziadka. Rzucił Mjöllnirem tak, że młotek poleciał do toalety i trafił Midgarda w głowę. Wąż rozluźnił sploty ciała. Jego głowa krwawiła. Nagle Dziadek w pysku zobaczył... zęby jadowe.
-Midgard! – krzyknął. – Przecież ty jesteś jadowity!!!
-A co myślałeś frajerze? – odparł boa dusiciel.
Umierając, gad moczył jadem całą łazienkę, a z łazienki trujący płyn zalał cały Dom, łącznie z Ogrodem. To był koszmar! Jad, ogień, Brud, krew, szkło, trupy, gruz – wszystko to tworzyło upiorną scenerię. Nieoczekiwanie na jaw wyszła dawno zapomniana prawda – kiedy jest wojna nie ma zwycięzców, ani przegranych. Mars ze wspólnego pionka staje się jedynym graczem, do roli pionków spychającym walczące strony. Ta wojna stała się celem ( już nie środkiem!), podmiotem( nie przedmiotem!), osobą( nie pojęciem abstrakcyjnym!) Ani Dziadek, ani Brud nie otrzymają laurów zwycięstwa – obaj poniosą druzgocącą klęskę. Wezwana przez uciekających straż pożarna, pędziła ile benzyny w baku, ale było już za późno. Potężny wybuch zakończył historię Domu w jej ostatnim, żałobnym rozdziale. W całym Szczecinie widać było olbrzymią chmurę ognistego dymu, z wyglądu przypominającą owocniki grzybów kapeluszowych.
-To bomby od Saddama! – komentowali jedni.
-Chyba zemsta talibów! – drudzy.
-Chyba Putin się „wtapczanił” za tych ambasadorów i czekał z zemstą, aż do tego momentu? – zastanawiali się trzeci.
-A ja zawsze mówiłem aby nie ufać Unii Europejskiej! – znowu kto inny.
-Myślę, że to zrobiły ufoludki! – przypuszczali miłośnicy tego zagadnienia.
Wybuch pozostawił po sobie tylko plamę czarnej, spalonej ziemi. Nie było już Dziadka, Brudu, Babci, Kału, Taty, Smrodu, Mamy, Nędzy, Brata, Nieładu, Siostry, Kurzu, Hel, Smogu, Wujka Alosia z Elbląga, Noraba, Midgarda i Fenrira. Wszystkich pochłonął niebyt otchłani dziejów.
Rano na pobojowisko spadł deszcz i z prochu powstały jedyne pozostałe przy życiu istoty – Brat i Siostra. Od tej strasznej nocy nie mieli już nic – ani ubrania, ani rodziny, ani Domu, ani niczego innego. A mimo to nie jeszcze wszystko było stracone, niczym w pierwszej strofie polskiego hymnu. Na popiołach Ogrodu nieśmiało zieleniły się pierwsze rośliny, a wraz z nimi – nadzieja na nowy, lepszy Dom.


Szczecin 14 luty 2003r.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz