Minęły już wakacje i Rodzeństwo po
raz drugi poszło do szkoły. Brat i Siostra poznali wielu nowych
kolegów i koleżanek. Pewnego dnia postanowili zaprosić całą
klasę na swoje urodziny. Podczas gdy w Domu szykowała się
wspaniała zabawa, nieubłaganie nadchodziły przerażające
wydarzenia – Ragnarok Pożar Domu.
-Kiedy Dom spłonie? – pytał się
Dziadek Wyroczni Domowej.
-Trzy na trzy, L7, R6 – odpowiedział
telewizor.
-Nie wiecie co to znaczy? – zapytał
Dziadek pozostałych zdumionych członków Rodziny – znaczy to, że
Dom spłonie jeśli staną przed nim trzy limuzyny ( siedem to liczba
doskonała) zaś w środku pojawią się trzy resoraki ( 6 to 7- 1, a
więc negatywna antyteza siódemki).
-Na niebie ukazał się znak słonia...
– ciągnęła Wyrocznia Domowa.
-Słoń nie należał do żadnego z
bóstw egipskiego panteonu, toteż może symbolizować wszystko,
czego nie symbolizują pozostałe zwierzęta jak: szakal, krokodyl
nilowy, ibis czczony etc. – zinterpretował Dziadek.
-Słoń symbolizuje to, że antychryst
będzie kobietą – królową Daniką – mówił telewizor.
Gdy to mówił na ekranie pojawił się
wizerunek słonia powstały z połączonych gwiazd i siedzącą na
tronie rudowłosą dziewczynkę w białej, powłóczystej sukni.
-Poznaję! – wykrzyknęła Siostra –
Przecież to moja koleżanka Danika Nowaczyńska.
-Wyrocznia Domowa moim zdaniem nie ma
racji – powiedział Brat, - a tylko obrzuca bezpodstawnymi
oskarżeniami niewinne osoby – Danika przecież nie może być
antychrystem!
Niestety Wyrocznia Domowa miała rację.
Omawiana osoba już raz była w Domu – do Piwnicy schodziła bez
Mydła na szyi, zaś w toalecie Herr Kurz koronował ją na królową
Piwnicy i przekazał rozkaz Brudu, aby przyczynić się do
zniszczenia Domu. Tymczasem na ekranie pojawił się nowy obraz. Była
noc i zalegała las. Chodziły po nim dziwne istoty nieco podobne do
egipskiego boga Totha – blade i szarozielone, z dużymi,
wyłupiastymi oczyma i długimi, ptasimi dziobami. Ubrane były na
biało. Na niebie napis głosił: Połowa ludzkości już
umarła. Człowiek żywą gwiazdą.
-Znaczy to, że większość gwiazd,
które my widzimy już dawno zgasła, a tylko ich światło dopiero
teraz do nas dociera – tłumaczył cierpliwie Dziadek, - ale
kontekstu nie rozumiem...
Na ekranie ukazała się zakrwawiona
strzykawka.
-Już rozumiem – powiedział smutno –
chodzi o to, że ktoś będzie próbował na urodzinach rozprowadzać
narkotyki.
-Ej coś smutno się to zaczyna –
westchnął Wujek Aloś z Elbląga – najpierw jakieś szóstki,
siódemki, resoraki, limuzyny, koleżanki, truposze, narkotyki –
kto to widział taką chandrę przed samymi urodzinami?! Trzeba być
wesołym, a nie takim mrukiem i pesymistą...
Tymczasem w Piwnicy...
-Nareszcie będę miał „stołek” –
cieszył się Brud.
-Ależ szefie, przecież my stale
chcemy odebrać Dziadkowi „stołek”, a się nie udaje –
zaoponował jakiś Śmieć
-Tym razem się uda, bo w Domu będą
trzy resoraki, a przed Domem trzy limuzyny.
-Kiedy atakujemy? – spytał Nieład.
-Jak coś się zapali, to Piwnica się
otworzy, a wtedy zemsta będzie słodka... A wy co się gapicie?! –
wrzasnął do Strzykawki i Smogu – przygotujcie może Mani –
Pedi.
Był to statek zbudowany z uciętych
paznokci.
-Danika obiecała przynieść broń
palną – mówiła Nienawiść.
Tak więc zarówno dobrzy jak i źli
przygotowywali się na Ragnarok.
Tymczasem dzień urodzin Brata i
Siostry już nastąpił. O wyznaczonej godzinie przyszli goście w
znacznej mierze razem z rodzicami. Ci ostatni zaparkowali przed Domem
trzy limuzyny.
-Niedobrze – mówił Tata do Dziadka.
– Musimy im przynajmniej zabronić przynoszenia resoraków do Domu.
Jednak wszystko przebiegało zgodnie
spokojnie. Dzieci zgodnie się bawiły, rodzice też i aż do
wieczora było bardzo przyjemnie. O złowrogiej groźbie wszyscy
zdążyli zapomnieć. Nikt nie zwrócił uwagi jak jakiś
przedszkolak bawił się w kąciku resorakiem. Niepokojony przez
nikogo wyciągnął drugi samochodzik, a gdy się ściemniło –
trzeci. Od tego momentu wydarzenia mijały jak w kalejdoskopie!
Wyrocznia Domowa sama się włączyła
i na ekranie ukazały się słowa Mene, Tekel, Fares.
Następnie Telewizor eksplodował i wybuchł pożar. Ragnarok! Wrota
Piwnicy się otworzyły i wylazł rządny władzy Brud na Mani –
Pedi, oraz jego stronnicy. Ogień i panika ogarnęły cały Dom.
Kózkowate Wujka zostały rozdeptane przez uciekających. Kał rzucił
z całej Celmarem o ścianę i go rozbił, ale Dziadek uzdrowił
odkurzacz. Tymczasem Herr Kurz zdarł ubranie z Hel i zamierzał ją
zgwałcić, ale Smog chciał to zrobić pierwszy. Gdy Kurz i Smog
kłócili się o Hel, przyszedł Nieład i kuchennym nożem zabił
służącą, aby zażegnać konflikt. W podobnych okolicznościach
zginął rycerz Zawisza Czarny po przegranej bitwie pod Warną.
Danika Nowaczyńska miała przy sobie pistolet oficerski skradziony z
poligonu w Drawsku Pomorskim. Strzelała z niego do ludzi, sprzętów
i obrazów. Te ostatnie broczyły prawdziwą krwią – rodzice gości
zdążyli je uratować, a teraz są czczone w kościołach jako
relikwie. „Królowa Piwnicy” postrzeliła Brata i Siostrę. Brat
leżał na plecach i broczył krwią, zaś Siostra została ranna w
kolano. Danika podeszła do niej i stanęła jej na głowie, poczym
wycelowała lufę w klatkę piersiową. Nie zdążyła zabić, bowiem
została zwęglona przez piorun z pistoletu Taty. Ta sama broń
położyła kres życiu dwóm handlarzom narkotyków; Stellianinowi i
Asterzyńskiemu, utrzymującym kontakty z Daniką. Tata uzdrowił
rany swoich dzieci. Celmar pochłonął Kurz, smog, Nieład, a także
Smród. Mama i babcia obroniły się przed Kałem za pomocą płynnego
mydła. Mydlana kostka zraniła parszywy pysk przeniewierczego Brudu.
Norab pochwycił Strzykawkę i rzucił ją w płomienie. Palisław
Antyzdrowiecki i Krwistonos Antyrodziniecki zostali zabici
Mjollnirem.
-Haku, haczyku kochany! – prosiła
Siostra. – Ratuj moją klasę!
Hak, który uważał się za członka
rodziny i bardzo współczuł potrzebującym, wyszedł ze ściany i
złapawszy kilka koleżanek i kolegów „za chochołę’
wyprowadził z Domu, w którym był pożar.
-Niestety nadeszło to czego nikt się
nie spodziewał – pojawili się kolaboranci! Byli to Midgard i
Fenrir. Wąż przywiązał Dziadka swoim ciałem do sedesu. Natomiast
Fenrir zjadł połowę firany ( drugą spalił ogień), żyrandol,
oraz rzucił się na Wujka Alosia z Elbląga!
-Bracia jesteśmy... – rzęził
elblążanin.
Fenrir zjadał go żywcem, a krew lała
się po dywanie. Aloś wiedział już, że nie ma szans na ratunek.
Przed śmiercią postanowił jednak ocalić Dziadka. Rzucił
Mjöllnirem tak, że młotek poleciał do toalety i trafił Midgarda
w głowę. Wąż rozluźnił sploty ciała. Jego głowa krwawiła.
Nagle Dziadek w pysku zobaczył... zęby jadowe.
-Midgard! – krzyknął. – Przecież
ty jesteś jadowity!!!
-A co myślałeś frajerze? – odparł
boa dusiciel.
Umierając, gad moczył jadem całą
łazienkę, a z łazienki trujący płyn zalał cały Dom, łącznie
z Ogrodem. To był koszmar! Jad, ogień, Brud, krew, szkło, trupy,
gruz – wszystko to tworzyło upiorną scenerię. Nieoczekiwanie na
jaw wyszła dawno zapomniana prawda – kiedy jest wojna nie ma
zwycięzców, ani przegranych. Mars ze wspólnego pionka staje się
jedynym graczem, do roli pionków spychającym walczące strony. Ta
wojna stała się celem ( już nie środkiem!), podmiotem( nie
przedmiotem!), osobą( nie pojęciem abstrakcyjnym!) Ani Dziadek, ani
Brud nie otrzymają laurów zwycięstwa – obaj poniosą druzgocącą
klęskę. Wezwana przez uciekających straż pożarna, pędziła ile
benzyny w baku, ale było już za późno. Potężny wybuch zakończył
historię Domu w jej ostatnim, żałobnym rozdziale. W całym
Szczecinie widać było olbrzymią chmurę ognistego dymu, z wyglądu
przypominającą owocniki grzybów kapeluszowych.
-To bomby od Saddama! – komentowali
jedni.
-Chyba zemsta talibów! – drudzy.
-Chyba Putin się „wtapczanił” za
tych ambasadorów i czekał z zemstą, aż do tego momentu? –
zastanawiali się trzeci.
-A ja zawsze mówiłem aby nie ufać
Unii Europejskiej! – znowu kto inny.
-Myślę, że to zrobiły ufoludki! –
przypuszczali miłośnicy tego zagadnienia.
Wybuch pozostawił po sobie tylko plamę
czarnej, spalonej ziemi. Nie było już Dziadka, Brudu, Babci, Kału,
Taty, Smrodu, Mamy, Nędzy, Brata, Nieładu, Siostry, Kurzu, Hel,
Smogu, Wujka Alosia z Elbląga, Noraba, Midgarda i Fenrira.
Wszystkich pochłonął niebyt otchłani dziejów.
Rano na pobojowisko spadł deszcz i z
prochu powstały jedyne pozostałe przy życiu istoty – Brat i
Siostra. Od tej strasznej nocy nie mieli już nic – ani ubrania,
ani rodziny, ani Domu, ani niczego innego. A mimo to nie jeszcze
wszystko było stracone, niczym w pierwszej strofie polskiego hymnu.
Na popiołach Ogrodu nieśmiało zieleniły się pierwsze rośliny, a
wraz z nimi – nadzieja na nowy, lepszy Dom.
Szczecin 14 luty 2003r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz