Wujek Aloś z Elbląga był wysokim,
szczupłym i młodym mężczyzną. Miał rude włosy i niebieskie
oczy. Nie posiadał żony, ani własnego mieszkania. Jeździł na
rowerze zaprzężonym w dwa metrowej wielkości kózkowate –
Kozioroga Dębosza i Kozioroga Bukowca. Owady takie mogłyby budzić
sensację zoologiczną na skalę światową – entomolodzy mówią,
że żaden owad nie może przekraczać pewnych wymiarów, boby
zginął. (Dotychczas największym owadem była karbońska ważka
Meganeura monei o 75 cm. rozpiętości skrzydeł, ale w Domu wszystko
jest możliwe ). Na wiosnę Aloś postanowił oddać !się budowie
altanki w ogródku. W tym dziele pomagał mu jego cudowny młotek do
wbijania gwoździ, zwany „ Mjölnir”,
nadający się też do walki ( nawet z czołgiem, jak mówił jego
właściciel ). Wujek rzucał nim jak bumerangiem. Był piękny
majowy dzień. Wujek Aloś z Elbląga wcześnie wstał rano, aby
stwarzać altankę ( na starych obrazach i rzeźbach przedstawiano go
z gwoździami, piłą elektryczną i oczywiście z Mjolnirerm ).
Zjadł śniadanie i radośnie zabrał się do pracy nad altanką w
Ogrodzie. Sięgnął aby wyciągnąć młotek, który nawet w czasie
snu nosił u pasa. Maca i maca, a nie może znaleźć. Nie ma jego
młotka!
-Kto „do jasnej małpy” ukradł mój
Mjolnir? – krzyczał Wujek Aloś – Jak znajdę to nogi powyrywam!
– groził.
-A gdzie go ostatnio położyłeś? –
pytała Mama.
-Przecież wiesz „do grzyba pana”,
że noszę go zawsze przy pasie! – odparł Wujek.
-Może dzieci brały? – pomyślał
Tata.
-Hej dzieciary; kto „gwizdnął”
mój młotek? – pytał Wujek. – Odpowiadać, a szczerze, bo dam
klapsa.
Dzieci okazały się niewinne. Tak samo
wszyscy członkowie rodziny, domowe zwierzęta i sprzęty.
-Może dam ci mój pistolet na pioruny?
– zaproponował Tata – Też jest wyjątkowy.
Pistolet piorunowy Taty, wyprodukowany
przez grecko – włoską firmę „Etna Limited” był faktycznie
wyjątkowy, bo strzelał piorunami, a ładowało się go na
akumulatory.
-Buuuuuuuuuu !!! – płakał Wujek
Aloś – mój Mjolnir był kochany, jedyny, niezastąpiony! Nie będę
mógł teraz robić altanki !!! Buuuu !!!!!
Wszyscy mieszkańcy Domu współczuli
Wujkowi. Zadzwonili nawet na policję i przyszło dwóch
funkcjonariuszy.
-Kochani obywatele! – powiedział
policjant. – Czy naprawdę wezwaliście nas z powodu kradzieży
młotka należącego do obywatela Alojzego K?
-Tak – powiedziała Mama.
-Czy ten młotek – ciągnął drugi –
był pamiątką rodzinną?
-O ja go kocham jak dziecko, brata,
ojca, siostrę, matkę... – wyliczał Wujek, a policjanci patrzyli
na niego z politowaniem.
-Dobrze. Czy młotek był zrobiony z
jakiegoś drogocennego kruszcu? – zapytał pierwszy policjant.
-Nie. Tylko z drewna i żelaza. –
mówiła Mama.
-Drodzy obywatele! – powiedział
stróż porządku. – Dzisiaj, od jakiegoś już czasu, musimy
pilnować grupę Oczki „jak oczka w głowie” i nie mamy czasu na
podobne głupstwa. Macie tu państwo pieniądze, kupcie sobie nowy
młotek.
-Te pieniądze – wybuchnął Wujek –
możecie sobie wsadzić w...
-Miarkuj się, mówisz do
przedstawicieli prawa! – ostrzegł policjant.
-... portfel! – Aloś.
Był on po tym spotkaniu z policją
bardzo przygnębiony. Całymi dniami siedział w pokoju i płakał,
nie jadł, nie pił, nie spał, nie czytał nawet gazet, ani nie
słuchał Wyroczni Domowej, która dawała niezrozumiałe wypowiedzi.
-Sutar, kot – hipopotam, Żabiński –
tak, Droscher – nie, miejsce do mordowania własnego ciała, kółko
z krzyżykiem + sutar, bańdzior chce ziemi...
-Nie chcę „ględzenia” –
rozpaczał Wujek – chcę wiedzieć kto ukradł mój Mjolnir!
-To jest szyfr – powiedział Dziadek.
– posłuchaj mojej interpretacji:
sutar ( od końca ) = ratus ( po
łacinie ) = szczur,
kot – hipopotam = Behemot z „Mistrza
i Małgorzaty” M. Bułhakowa,
Żabiński – tak, Droscher – nie =
Jan Żabiński uważał, że biblijny Behemot pochodzi od hipopotama,
a Vitus B. Droscher temu zaprzecza,
Miejsce do mordowania własnego ciała
= „mordownia”, bo alkohol szkodzi zdrowiu, za PRL – u
„mordownia” istniała w przejściu, między ulicami Jedności
Narodowej i Śląską,
kółka z krzyżykiem + sutar = szczur
chce kobietę,
ziemia = to przecież Mama !!! –
zinterpretował Dziadek.
-Nie rozumiem – powiedział Wujek
Aloś.
-To słuchaj – rzekł Dziadek –
szczur podobny do Behemota, ukrył twój młotek w „mordowni”,
ewentualnie w pubie i chce poślubić Mamę.
-Po naszym trupie! – zakrzyknęli
Tata i Wujek Aloś – Jedźmy na ratunek!
-Spokojnie dzieci – uspokajał
Dziadek – muszę tej nocy przekonać się, czy moja interpretacja
jest słuszna.
Nocą Dziadek na Plac Lotników, wsiadł
na kamiennego gołębia ( jest to pomnik ptaka, który na początku
lat 90 – tych utopił się w pobliskiej fontannie ) i kazał mu
lecieć gdzie trzeba. Gołąbek zaniósł Dziadka aż na Prawobrzeże
i zatrzymał się na dachu opuszczonego przed laty pubu. Dziadek
przyłożył ucha i usłyszał rozmowę.
-Dobrze, że mu ukradłeś młotek, szefie! – mówił jakiś szczur do gryzonia wielkiego jak ciele, o czarnym futrze.
-Tak – potwierdził gigant – teraz gdy ukradłem młotek wszystkich ich zwyciężę. Powybijam szyby w oknach, potłukę naczynia, porozbijam głowy, a jeszcze lepiej powbijam gwoździe w oczy.
- A naprawdę chcesz poślubić Mamę? – zapytał z niedowierzaniem inny szczur.
- Oczywiście! – rzekł „olbrzym” - , a jak mi się znudzi to ją zagryzę.
-A nie boisz się Noraba, czy Midgarda?
- Przecież mam Mjolnir – rzekł wielki szczur.
- Ale Dziadek jest sprytny i może cię przechytrzyć! – nie brakowało wątpiących.
- Jego też zabiję, albo nie jestem Rozbójnikiem – Swarszczurem!
- Kiedy zaatakujemy Dom?
- Będzie to 1 czerwca.
-Dobrze, że mu ukradłeś młotek, szefie! – mówił jakiś szczur do gryzonia wielkiego jak ciele, o czarnym futrze.
-Tak – potwierdził gigant – teraz gdy ukradłem młotek wszystkich ich zwyciężę. Powybijam szyby w oknach, potłukę naczynia, porozbijam głowy, a jeszcze lepiej powbijam gwoździe w oczy.
- A naprawdę chcesz poślubić Mamę? – zapytał z niedowierzaniem inny szczur.
- Oczywiście! – rzekł „olbrzym” - , a jak mi się znudzi to ją zagryzę.
-A nie boisz się Noraba, czy Midgarda?
- Przecież mam Mjolnir – rzekł wielki szczur.
- Ale Dziadek jest sprytny i może cię przechytrzyć! – nie brakowało wątpiących.
- Jego też zabiję, albo nie jestem Rozbójnikiem – Swarszczurem!
- Kiedy zaatakujemy Dom?
- Będzie to 1 czerwca.
Dziadek nie
potrzebował więcej wiadomości. Gołąb przeniósł go na Plac
Lotników, a stamtąd pojechał taksówką do domu.
-Drrrrrrrrrrrrrrr...
– dzwonił telefon telefon.
-Halo! –
podniósł Dziadek.
-Pamiętasz
mnie? – pytał Swarszczur. – To ja ukradłem młotek, a niedługo
sprawię wam z jego pomocą lanie i to porządne. Nie jestem okrutny.
Mogę was nie zabijać; wystarczy, że będziecie mieszkać w
Piwnicy, albo się wyprowadzicie, ale musicie dać mi Mamę za żonę.
-Co się
stało Dziadku? – spytała Mama.
-Swarszczur
chce ciebie poślubić! – Dziadek bezwładnie osunął się na
fotel.
Mama
płakała, a jej łzy zamieniały się w dolary.
-Jeszcze
nie wszystko stracone! – pocieszał Dziadek. – Siedziba
Swarszczura jest na Prawobrzeżu – tej nocy się tam udamy. Wujku
Alosiu z Elbląga! Odnajdziemy twoją zgubę! Hel! Przygotuj Fenrira,
Noraba i Midgarda do podróży!
-Dziadku
jesteś kochany! - ,mówili Mama, Tata i Wujek Aloś z Elbląga.
Zapadła
noc i nasi bohaterowie wyruszyli na Plac Lotników i Aleję Fontann.
-Fenrirze!
– mówił Dziadek – poproś gołąbka aby poleciał z nami.
Norab! Midgard! Poproście tego wielkiego marynarza z Jedności
Narodowej, aby wziął co niektórych na ręce i zaniósł na
Prawobrzeże. Ja polecę na gołębiu. – komenderował Dziadek.
-Współczujemy
i chcemy wam pomóc Dziadku i Wujku Alosiu z Elbląga! –
powiedzieli marynarz i gołąb.
-Panie
marynarzu – powiedziała Mama – tylko niech pan nie chodzi zbyt
głośno, aby
ludzie się
nie wystraszyli.
-Postaram się! – zapewnił pomnik
marynarza.
Wszyscy udali się na Prawobrzeże.
Przed zapamiętaną wczoraj „meliną” Dziadek i Wujek Aloś z
Elbląga założyli prześcieradła i udawali, że są kobietami.
-Twój pies i podnóżek, Dziadek
przysyła ci te kobiety; Hel i Mamę, aby stały się twoimi żonami.
– mówił Dziadek w roli Mamy, zaś Wujek Aloś z racji rudych
włosów udawał Hel.
-Nareszcie zmądrzeli – satysfakcja
malowała się na pysku Swarszczura.
-Chciałabym, abyś dał mi w prezencie
ten młotek, który ukradłeś Alosiowi. – mówił Dziadek.
-Czemu? – Swarszczur.
-Bo to zaszczyt dla mnie, aby trzymać
młotek dzierżony twoimi kochanymi łapkami!
Swarszczur dał fałszywej Mamie
młotek, a prawdziwy Dziadek podał go fałszywej Hel.
Wtedy okazało się kim naprawdę były
„kobiety”. Wujek Aloś odzyskał Mjolnir.
-Ratujmy się! – krzyknął
Swarszczur.
Wtem marynarz zerwał dach „meliny”.
Do środka wbiegli Fenrir i Norab, siejąc spustoszenie wśród
szczurów. Dusił i połykał je Midgard. Norab dostał od Taty
pistolet piorunowy, więc mieszkańcy Prawobrzeża, wielce byli
zdumieni dlaczego pioruny idą z dołu do góry, a nie odwrotnie.
Wujek Aloś trzymał Swarszczura za gardło i chciał zabić.
-A złodzieju, ładnie to tak kraść?!
Teraz ci nogi wyrwę! Rozwalę cię Mjolnirem! Każę cię
marynarzowi rozdeptać! Nie wiem co ci zrobię.
-Litości, litości... – piszczał
Swarszczur.
-Mamusię chciałeś pohańbić ... Ty
„antropofilu”! A masz! A masz! – bił pięścią Wujek.
Dziadkowi zrobiło się żal szczura.
Przypominał sobie, jak będąc małym chłopcem mieszkał w
Brodnicy. Pewnego razu na Boże Narodzenie babcia dała mu dezodorant
w aerozolu ( oczywiście bez freonów ). Dziadek biegał wtedy w
piżamie po podwórku. Na drugim jego końcu psikał się pod
pachami, myśląc o prehistorii i starożytności ziem polskich.
Nagle wjechała ogromna śmieciarka i jechała za nim, a on z
przerażeniem uciekał. Kierowca wrzeszczał:
-Zamiast mówić, że mnie kochasz,
lepiej byś szybciej uciekał!
Dziadek wspominał to z przerażeniem.
Zapewne tak samo przerażony musiał być teraz Swarszczur.
-Wujku Alosiu! Nie zabijaj szczura, bo
ci zakazuję! –Dziadek.
-Mam go oszczędzić? Przecież to
łajdak i złodziej! – Wujek Aloś.
-On też by ciebie zabił, więc go nie
naśladuj.
Wujek Aloś niczego nie rozumiejąc
puścił szczura wolno. Następnie razem z młotkiem, wszyscy wrócili
do Domu, rzeźby na swoje miejsca.
-Dziadku! – mówił Wujek – czemu
nie pozwoliłeś mi go zabić?
-Bo kto jest miłosierny, sam
miłosierdziem zostanie uratowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz