Drodzy Czytelnicy! Po dłuższej przerwie spowodowanej zepsuciem się starego komputera i zakupem nowej maszyny, wracam do prowadzenia bloga, prezentując Czytelnikom zbiór opowiadań ,,Dom''. Miłej lektury!
OPOWIADANIE DZIADKA
Na
początku moje życie było chaosem – bezładną mieszaniną
niezgodnych nasion, skłóconych żywiołów. Byłem młodym
człowiekiem po studiach. Jak wielu młodych Polaków byłem
bezrobotny, ale nie rozpaczałem, nie żebrałem, ani nie popadłem w
konflikt z prawem. Wytrwale szukałem pracy nie mogąc jej znaleźć.
Dopiero gdy ukończyłem 24 lata jakiś biznesmen ze Szczecina
oferował mi posadę księgowego w swojej firmie. On sprawił, że
opuściłem moją rodzinną Brodnicę i zamieszkałem w wielkim
mieście. Początkowo mieszkałem w hotelu Radisson – wiecie w tym
wysokim i niebieskim. Mój szef widział moją pracę, lecz nie przez
pracowitość i zaradność moją, lecz przez sumienie swoje dał mi
mieszkanie.
- Czyli nasz dom, prawda dziadku?
– przerwała wnuczka
.- Oczywiście. Więc na czym
skończyłem? Szef zaprowadził mnie na przedmieścia i pokazał mi
nasz nowy dom.
- Teraz tu będziesz mieszkał mój
pracowniku, bo nie godzi się, abym mając willę pozwalał by moi
słudzy wydawali swoje zarobki na utrzymanie hoteli.
Weszliśmy przez drzwi
jednorodzinnego domu z ogrodem.
- To wszystko zrodzone z sumienia i
kieszeni mojej dla ciebie. Mieszkaj w tym domu, bo czynię go twoim.
Jedz, pij i pracuj. Możesz go nawet zdemolować, a nie będę ci
miał tego za złe. Pamiętaj jednak o jednym.
- O czym Szefie?- zapytał.Widzisz tę szafę? Chcę
sprawdzić, czy będziesz mi posłuszny? Nie wolno ci otwierać tej
szafy do czasu, aż ci powiem. -
- Dobrze szefie – odparłem.
A szef zniknął. Zamieszkałem w
domu. Jadłem, piłem, oglądałem telewizję, modliłem się,
podlewałem roślinki i wychodziłem do pracy, a szef czynił mnie
przełożonym nad innymi zatrudnionymi. Moje życie byłoby
sielanką, gdyby nie dręczące pytanie: „Co jest w szafie?”
Zawsze kiedy przychodziłem do pracy szef pytał się mnie czy jej
nie otwierałem, a ja mówiłem prawdę. W końcu nie wytrzymałem.
„Otworzę przed czasem i dowiem się co w niej jest”- pomyślałem.
Z lekkim wyrzutem sumienia powoli zacząłem otwierać szafę. W
końcu otworzyłem ją całą i zajrzałem do środka. Wtedy
ujrzałem...
- Babunię, babunię!- darły się
wnuki
- To prawda. Babcia była wtedy w tym
samym wieku co ja. Nie mogłem się nadziwić co tyle czasu można (
z zapasem żywności, latarką i toaletą) robić w ciemnej szafie.
- Kim jesteś?- zapytałem
-Kobietą.
-Po co ty żyjesz?- pytałem się
oszołomiony – Jakie ty masz ręce!- brnąłem w absurd, nie
wiedząc co mówię.-Takimi nie mogłabyś tłuc kamieni, kopać
ziemniaków, czy obsługiwać armatki wodnej przeciwko chuliganom
firmującym się nazwą „Pogoni”- powiedziałem „od serca”.
-Masz rację...- odparła babcia
-Poza tym na terenach w starożytności
rządzonych przez kobiety (Amazonia i Mesallia) nikt teraz nie chce
pracować w parkach narodowych. Pokaż po co masz te piękne i
bezużyteczne ręce! - wypaliłem całkiem bezmyślnie.
-Aby nimi obejmować...
-Chcesz mnie udusić!- przestraszyłem
się jak sędzia sportowy wyzywany od „kaloszy” przez
pseudokibiców.
-Nie chcę cię udusić!
Babcia mnie objęła i strach minął.
-Po co masz te usta?!- Wydają się
bezużyteczne dla propagandy Unii Europejskiej, winiet , strachu
przed bulterierami, kandydatów do wyborów samorządowych i
podobnych pomysłów.
-Aby nimi całować...
-Chcesz mnie pozbawić wnętrzności,
jak minóg czy śluzica rybę! - przestraszyłem się jak liberał
przed patriotyzmem.
-Nie jestem kanibalem!
Babcia pocałowała mnie w usta i
wtedy...
Za oknem pociemniało i rozpętała
się burza z piorunami, tak, że jeden z nich uderzył pomnik
marynarza na Jedności Narodowej, a ten zalał się krwią- dlatego
teraz jest taki zardzewiały. Dzwi domu z hukiem się otworzyły i do
pokoju wbiegł szef. W oczach miał łzy. Szef rozdarł na piersiach
sweter, a mnie uderzył pięścią w twarz. Następnie chciał
uderzyć babcię, lecz zastawiłem ją sobą i po raz drugi
otrzymałem po twarzy.
-Przeklinam wasz związek! Przeklęci!
Nie stworzycie nigdy normalnego małżeństwa! Nie będziecie mieli
dzieci! Możesz ją poślubić, ale i tak się rozwiedziesz! Jak
wszyscy moi poprzedni pracownicy, którzy dowiedzieli się po ślubie
o Tajemnicy! Zdradzili ją a wtedy piekielny Pociąg-Widmo miażdżył
ich ciała jak karaluchy, gdziekolwiek by przebywali! Zginiesz! I
dobrze ci tak zdrajco!- Szef wygłosił tyradę.
Po wygłoszeniu, a raczej
wykrzyczeniu tyrady, szef rozpłynął się jak mgła. Po trzech
latach narzeczeństwa wzięliśmy ślub. Babcia do tego czasu
mieszkała w hotelu Radisson. Tymczasem szef w swoim swoim biurze
knuł przeciwko nam.
„Niech żelazo wejdzie w ciało ,
ciało ciału pułapką się stanie. Pracownik się rozwiedzie,
Pociąg – Widmo go rozjedzie...”
Jesteście leszcze za małe, by mówić
wam dokładnie o co chodzi, dowiecie się więcej jak dorośniecie.
Dość, że w ciele babci powstały takie sidła, z żelaza, których
używają kłusownicy i babunia bardzo cierpiała z ich powodu. Szef
chciał
by z ich powodu nie było dzieci i
abyśmy się rozwiedli. Babcia powiedziała mi o tym w nocy, że
została przeklęta, a rano poszliśmy do ginekologa, aby robiąc
prześwietlenie promieniami Rentgena powiedział nam co to jest.
-Nie bójcie się – powiedział –
Co prawda pierwszy raz spotykam się z takim przypadkiem, ale coś
podobnego istnieje w legendach Ajnu. Myślę, że to świństwo
należy usunąć kijem od szczotki – poradził ginekolog, po czym
skierował się do psychiatry, aby sprawdzić czy nie oszalał.
Ja natomiast wziąłem kij od
szczotki i sidła zacisnęły się na nim. Szarpnąłem i wyrwałem
je razem z łańcuchem, a babcia broczyła krwią. Już chciałem
wrzucić do śmietnika, a jeszcze lepiej oddać do utylizacji to
żelastwo, gdy nagle...
-Błogosławię waszemu małżeństwu,
bo oczy moje ujrzały, że prawdziwą była wasza obietnica: „W
zdrowiu i chorobie, w szczęściu i nieszczęściu, póki śmierć
was nie rozłączy!”- mówił szef, który zjawił się zupełnie
nieoczekiwanie.
-Kim jesteś, że wcześniej
przeklinasz, a później błogosławisz? – zapytałem zirytowany.
-Nie unoś się – odparł szef –
Zawiodłeś mnie i dobrze zrobiłem zwalniając cię z pracy, bo
przekroczyłeś mój zakaz. Natomiast moją córkę, a twoją żonę
przeklnąłem, aby sprawdzić czy będziesz jej wierny. Ciesz się!
Twoja miłość cię ocaliła. Aby twoja pokuta się dopełniła
będziesz pracował w sąsiedniej firmie, a jeśli twoja skrucha wyda
owoce, przyjmę cię ponownie – mówił szef – A teraz pozwólcie,
uklęknijcie, a ja pobłogosławię waszemu małżeństwu - mogłem
wcześniej to zrobić, ale „lepiej późno niż wcale”.
Szef i ja ponownie zostaliśmy
przyjaciółmi. W niedługi czas potem urodzili się wasi rodzice,
nasza służąca Hel i piesek Fenrir. Babcia miała dużo pracy
toteż, aby jej pomóc czyściłem rybę. Nie miałem wprawy, dlatego
skaleczyłem się nożem w palec. Natomiast z mojej krwi urodził się
nasz boa dusiciel – Midgard. Początkowo mama i tata nie mogli dać
wam życia, lecz Midgard pokropił ich gdy spali wodą kolońską,
dzięki czemu uzyskali płodność ( dzięki zawartemu w niej
ekstraktowi z chmielu, lubczyka i krwawnika ).
-To dlatego jak byliśmy w
Bieszczadach – mówiło rodzeństwo – sprawiliśmy „pogrzeb”
martwemu wężowi Eskulapa?
-Oczywiście – potwierdziłem.
O złym Brudzie nie będę wam
dzisiaj mówił, aby ten łajdak wam się nie przyśnił.
-Kot Norab został przywieziony przez
mamę z zamorskiej podróży...
-On jest bardzo mądry, Dziadku –
mówiło rodzeństwo – uczy nas literek, cyferek i piosenek.
-Nasz kiciuś codziennie pilnuje z
Fenrirkiem ogródka i ludziom, którzy przechodzą przez płot każe
przekazywać sobie całą posiadaną wiedzę. – Raz został pobity
przez boksera, który chciał nauczyć naszego kotka boksu. Norab
przypomina mi Behemota – to taki kotek z „Mistrza i Małgorzaty”,
ale teraz jesteście za małe, aby Mama wam to czytała. Ten Behemot
też był czarny – potrafił się nawet legitymować.
-Dziadku – zagadnęła wnuczka –
czy Norab potrafi się legitymować? Chciałabym pokazać wszystkim
paniom i dzieciom w przedszkolu kotka, który się legitymuje! –
marzyła
-Natomiast Wujek Aloś z Elbląga –
mówiłem dalej – jest dalekim kuzynem taty. Mieszka tu, bo nie ma
własnego mieszkania, a jego rower ciągną gigantyczne chrząszcze –
Kozioróg Dębosz i Kozioróg Bukowiec, które mogłyby powodować
sensację.
Dobranoc.
-Dobranoc, Dziadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz