,,
[…] Samobójstwo Rytogara odpowiada śmierci z własnej ręki
królewicza Dunaja, zakochanego w walczącej z nim wodnicy Nastazji z
ruskiej byliny. Z krwi Dunaja popłynęła rzeka Dunaj'' – Marek
Derwich, Marek Cetwiński ,,Herby,
legendy, dawne mity''
Nastazja
poślubiła wybrańca swego serca, wodnika Warchaja o czarnych
włosach, pochodzącego z jeziora Orechowiec, nad którym rósł
potężny orzech, a które leżało na ziemi w erze jedenastej zwanej
Orlandem, a w trzynastej – Roxem. Po śmierci Siubieli Morskiej
zostali koronowani na króla i królową rusałek i wodników. Łono
Nastazji opuściło dwóch braci, którzy otrzymali imiona Stanisław
i Władysław. W siedemnastej wiośnie życia bliźniaki zostały
zamordowane. Gdy król i królowa spojrzeli do czarodziejskiego
zwierciadła, wskazało ono jako zabójców wąpierza Urmira i
strzygę Naraicarotę. Nastazja i Warchaj pomścili swe dzieci.
,,Nie
wiem dlaczego to zrobiliśmy – królowa zwierzyła się mężowi
przez las. - Przecież naszym synom życia to nie zwróci'' – M.
Rymwid ,,Nymphologia''.
W
owym czasie król kikimor Niemal Człowiek, którego tron wznosił
się na Nowej Ziemi, pragnął podboju wszystkich innych wysp. Wysłał
posła z przyjaznym orędziem do królowej Nastazji, lecz ta za
pomocą magicznego lustra przejrzała plany cara kikimorskiego, sługi
Rykara. Razem z Warchajem i białym orłem Magajem ruszyła w stronę
Nowej Ziemi, by ubić Niemal Człowieka. Nastazja i Warchaj wstąpili
do zakonu rycerskiego stuha, a na swą panią wybrali Dziwicę –
Pogromczynię Potworów. Cała trójka ubiła wiele straszydeł. Z
białej ręki Nastazji, poczynając od wielkiego, trójgłowego kreta
Tałapy zginęło aż siedemset potworów, a sama królowa oprócz
klejnotów nosiła zęby smoków i wąpierzy, szpony strzyg, kolce z
ogonów mantrykon i wyvernów i tym podobne trofea. Na zalanej
Słońcem łące urodziła córkę, która na cześć Welesa
otrzymała imię Walaszka (Valaška).
Gdy dziecię opuszczało łono matki, zaprzyjaźniona Mora Dusica,
której Warchaj przebaczył próbę uduszenia, zginęła broniąc
rodzącej się królewny w walce z mamunami. Walaszka gdy dorosła,
towarzyszyła matce w walkach ze sługami Rykara i w ciągu życia
ubiła sześćset potworów i straszydeł. Prezentowana historia,
zanotowana zarówno przez ,,Codex
vimrothensis''
jak i przez Mikołaja Rymwida opowiada o przygodach Nastazji,
złotowłosej Walaszki i białego orła Magaja nad rzeką Erydanem,
noszącym też nazwy Danu, Danubius i Dunaj.
W
owych czasach koryto rzeki Danu znajdowało się bardziej na północ
niż w późniejszych erach. Przyroda kwitła pod rządami Lata.
Królestwa tonęły w kwiatach; Słońce nad Odirną, Visaną czy
Erydanem przypiekało jak nad Nilusem czy Jordanusem, roiło się od
ptaków i motyli. Warchaj zginął w kolejnym
starciu ze sługami
Čortieńska,
a jego córka Walaszka o złotych włosach była już panną. Liczyła
sobie czternaście zim, a w tym wieku, w erze jedenastej Tatra udała
się na niebezpieczną misję. Piękna była Walaszka; jednocześnie
mocna i delikatna jak przystało na Polanicę. Zdążyła już ubić
pierwszego smoka, którego zęby nosiła jako naszyjnik. Jej suknia
była barwy śniegu, a na czerwonej tarczy pyszniły się białe
wzory. Tak jak macierz była niezrównana w walce mieczem, lub
szablą, strzelaniu z łuku, walce toporem i
oszczepem. Nastazja,
jako, że urodziła się wodnicą i miała przed sobą 900 lat życia,
wciąż zachowywała młodość i niezwykłe piękno. Macierz i jej
córa szły pieszo, śmiejąc się i rozmawiając po ukwieconej
polanie, którą nawadniał Erydan. Nad nimi unosił się biały
orzeł Magaj. Rusałki zatrzymały się nad brzegiem ogromnej,
nieuregulowanej rzeki i już miały ją przepłynąć, gdy z fal
wynurzyli się siepacze Niemal Człowieka. Hufcem kikimor dowodziła
Błotna Baba. Potwór ten miał wygląd zielonkawej postaci
niewieściej ubranej w czarny morszczyn. W jej czarnych włosach wiły
się węże, w szczękach srożyły stalowe kły jak u Baby Jagi z
ery trzynastej, a na palcach dłoni i stóp – stalowe pazury
podobne do noży.
- Brać je! - wrzasnęła niczym Furia, Błotna Baba,
lecz nim kikimory rzuciły się w stronę Nastazji i Walaszki, Magaj
jednym ciosem dzioba odciął głowę kochanicy Niemal Człowieka, a
w wody Danubiusa wlała się jej czarna krew, podobna do błota.
Kikimory pędziły jak wiatr na swych patykowatych nogach i
skrzydłach
nietoperzy, lecz matka i córka słały do nich strzały.
Magaj rozrywał potwory dziobem i szponami jakby to były zające,
lecz daremny trud walki! W miejsce zabitych kikimor zjawiały się
następne i jeszcze następne. Dumna Nastazja niechętnie prosiła
kogokolwiek o cokolwiek, lecz teraz bojąc się o los ukochanej
córki, poczęła śpiewem błagać Mokoszę o pomoc, lub
przynajmniej godną śmierć. Walka trwała w najlepsze, a jedna
dwugłowa kikimora, obwieszona czaszkami, a nosząca imię Rachmanyn
wołała wesoło:
- Poddajcie się wasza wysokość! - Walaszka dwiema
strzałami rozbiła jego dwie głowy, gdy tymczasem ukazała się
brodząca w płytkiej wodzie, rusałka w białej, bogato haftowanej
sukni. Jej włosy barwy brązu były spięte w warkocze, a głowę
najady zdobił złoty diadem.
-
Zostaw je pani Dano! One są nasze! - krzyczał towarzyszący
kikimorom Čort
Diasek.
- To je bierzcie, ale sobie łap nie oparzcie! -
roześmiała się wodnica, niosąca złoty łuk.
Diasek rzucił w nią widłami, lecz uchyliła się.
Dana, bo takie było jej imię, napięła złoty łuk i posłała zeń
strzałę, ale nie w kikimory, jeno prosto w niebo! Strzała miała
grot z otworami, toteż lecąc wydała przeraźliwy gwizd. Diasek, a
z nim kikimory roześmiały się przeraźliwie, przytykając palec do
czoła. Nastazja i Walaszka nie traciły nadziei. Tymczasem w stronę
kikimor nadjechał hufiec konnych wodników o długich włosach,
wąsach i brodach, zbrojnych po zęby, a obok konia ich wodza biegł
wyrośnięty, czarny basior. Wodniki obróciły swe długie miecze
przeciw kikimorom, a te ginąc broczyły zieloną krwią. Nie prosiły
o litość, bo jej nie znały, jednak część z nich przybrała
postać ryb i ptaków zwanych trzciniakami i tak uciekła. Wodnik
zatrzymał karosza przed Nastazją i Walaszką, zsiadł z niego i
przez suknię ucałował kolana obu rusałek.
- To jest moja oblubienica, Dana – wskazał na nimfę
ze złotym łukiem. - Jam jest Dunaj, z łaski Mokoszy i mandatu
królowej Nastazji graf ov Tyras – włosy Dunaja były
ciemnozielone, a jego broń stanowił złoty trójząb.
- A ja jestem Renterier – przedstawił się czarny
wilk.
- Miło mi panie poznać – ciągnął Dunaj – noc
się zbliża, a nie jest bezpieczną podróż w tych stronach, przeto
zapraszam do swego zamku na dnie rzeki – wtem zauważył
towarzyszącego im białego orła i ozdoby z ciał straszydeł; po
nich poznał kto zacz. - Witam w powierzonej mi rzece, rozsławioną
przez pieśni królową Nastazję i jej latorośl, piękną Walaszkę!
- po tych przywitaniach Dana przyłożyła dłoń do nozdrzy wilka i
dzioba orła, by mogli spędzać wiele godzin pod wodą, a następnie
wszyscy zniknęli w nurtach Erydanu.
*
Dana
i Dunaj mieszkali w kamiennym zamku o miedzianym dachu. Nosił on
nazwę ,,Werszek''
(Veršek,
Vyeršek),
bowiem herb rusałki i wodnika zwał się Wersz (Wjersz).
Konie mogące żyć pod wodą zostały odprowadzone do stajni.
Wnętrze siedziby było skromne, lecz zadbane i bardzo przytulne. Na
powitanie rodziców i gości wybiegły dzieci; niektóre dziewczęta
miały po ojcu ciemnozielone włosy. Na stole stały złociste świece
w lichtarzach, potrawy z ryb, wina, miodu i ogromne kołacze. Sufit
pokrywały piękn malowidła, podobnie jak ściany. Jedną z nich
zdobiła scena z pieśni opiewającej Nastazję trzymającą w ręku
głowę wąpierza za włosy. Dunaj zaprowadził obie rusałki do
stołu nakrytego obrusem barwy śniegu i nalał im miodu. Razem z
nim, Daną, Nastazją i Walaszką do stołu zasiadły dzieci i
członkowie drużyny. Graf ov Tyras pobłogosławił suto zastawiony
stół słowami: ,,Radujmy
się w Ageju''!,
a potem Dana kazała grać muzykantom – wydrom i łabędziom, zaś
młode rusałki i wodniki rozrzucały płatki nenufarów. Ogromną
komnatę przeznaczoną do uczt wypełniał zapach kadzidła i drzewa
sandałowego. Jeden z synów – trzynastoletni Ostrovik o złotych
włoskach z zachwytem wpatrywał się w cudną Walaszkę i nakładał
jej porcję jesiotra na talerz i dolewał wina. Pod stołem, na
pięknym kobiercu z Peristanu, czarny basior Renterier mówił
rubasznie do białej wilczycy Olwy, która nie uczestniczyła w boju,
lecząc rany zadane przez kikimorę:
- Co mała; sama żresz? Co nie zabije to wzmocni, jak
mówił mój staruszek Varirł Versay – Olwa polizała go, a uczta
trwała niemal do rana.
Nastazji i Walaszce zaczynało już leciutko szumieć w
głowie, więc, by nie naśladować błędów rozmiłowanych w winie
i wódce satyrów, sylenów, orgów, czarownic i kazytek, poprosiły
by dwie świecznice zaprowadziły je do łóżek. Poduszki i pierzyny
były napełnione pierzem edredonów z Ultima Thule – na czymś
takim królowa nie spała od wielu lat, a jej córka poczuła tą
miękkość pierwszy raz w życiu. Nastazja i Walaszka złożyły
dank Mokoszy i Dziwicy za gościnność Dunaja i Dany, a że były
ogromnie zmęczone, głęboki sen nie kazał na siebie długo czekać.
,,Pewnego
razu brukołak odgryzł Warchajowi całą dolną część ciała (od
pasa w dół) i Nastazja musiała prosić o schronienie dla męża do
czasu, aż utracone części ciała mu odrosną. Prosić o
schronienie starego wodnika było dla niej sromem, który
przezwyciężyła tylko z wielkiej miłości do męża'' – M.
Rymwid ,,Nymphologia''.
Przed
laty, kiedy jeszcze mieszkała w Kryształowym Dworcu wraz z matką
Siubielą Morską i ojcem Adonisem, słyszała dziwaczną piosenkę:
,,
… Natchniuzo, tak ci końcówkuję z niepisaniowości, natreść mi
ości i uzo...''
Śpiewały
to leśne dziady sprzedające obwarzanki i nosiła tytuł ,,Pieśni
dziadowskiej''.
Nastazji nigdy się nie podobała – wolała pieśni o przygodach
Anej II walczącej z Biesami i Čadami,
Aradvi, która podróżowała w czasie, Afarace przemierzającej
Morze Suche i wybrzeże Morza Ciemności, księciu Lamii –
namiestniku Morza Rajskiego czyli Śródziemnego, królu Germanie
ratującym Alemanię przed hydrą, Bharatienie, wreszcie o swojej
matce, którą szczerze i bezinteresownie kochała. Teraz gdy spała
ujrzała urokliwą postać w bieli, o włosach złotych jak włosy
jej córki Walaszki. Nad jej głową unosiła się korona z ognia, a
białe dłonie zdobione pierścieniami trzymały lirę. Niewiasta
miała ponadto lazurowy płaszcz wyszywany złotem.
-
Jestem Natchniuza, której Agej tak jak Gołębiom Dziewańskim,
zlecił zsyłać natchnienie poetom, tym co malują i tym co rzeźbią.
Waleczna Nastazjo, córo Siubieli Morskiej! Agej rzucił ci smoki i
olbrzymy pod stopy, lecz ty bój się Go i wystrzegaj fałszywej dumy
i fałszywego honoru. Tylko ta królowa co stanie się małą przed
Większym od Enków może być naprawdę wielka. Odrzuć chciwość i
walcz dla słabszych, nie dla swej chwały! - po tych słowach
Natchniuza zniknęła, a Nastazja spała dalej, jednak nie zapomniała
o
śnie. Kimże była Natchniuza? ,,Muzą
Natchnienia''
– twierdzili pan Innowojciech Błyszczyński i Miron Białoszewski.
Grecy czcili takie Muzy jak Erato, Kaliope, Terpsychora, Talia,
Melpomena, Polihymnia, Euterpe, Klio i Urania. Słowianie znali zaś
Natchniuzę, córę Świętowita i dwa białe Gołębie Dziewańskie,
które Dziewanna Šumina
Mati namalowała w erze trzeciej. Królowa i jej córka nie spały
zbyt długo. Wstały na śniadanie, do którego zasiadły razem z
Dunajem, Daną, ich dziećmi, orłem Magajem i wilkami;
Renterierem i
Olwą (Olva).
Świtezianka o złotych kolczykach w kształcie ryb wniosła
kryształowy dzban napoju, złocistego i słodkiego jak miód. Na
białym obrusie stały półmiski z szyjkami raków, kołacze, sękacz
i owoce. Razem z domownikami i gośćmi przy stole siedział człowiek
o niebieskiej skórze. ,,Płanetnik''
– pomyślała Walaszka, jednak jego łysa głowa miała kształt
cebuli. Ubrany był w kontusz jak Płanetnicy, a
przedstawiał się
jako Bogincarz, syn Orniasza. Odznaczał się rozmownością i
dowcipem. Mocnymi, białymi zębami kruszył skorupy orzechów i
nakładał Nastazji potrawy na talerz. Walaszkę obsługiwał
Ostrovik. Magaj siedział na drążku, gdzie rozszarpywał utopionego
zająca, a czarny Renterier i biała Olwa pożywiały się pod
stołem. Królowa na prośbę gospodarzy opowiadała o swych
przygodach. Wspomniała też o Morze Dusicy.
- Mora przypomina rusałkę, lecz na wszystkich palcach
ma orle szpony jak czarownica, a ponadto ubiera się w skóry dzikich
kotów; Dusica nosiła skórę lewarta.
-
Czy one zajmują się duszeniem mężów? - zapytał jeden z synów
Dunaja, mały wodnik imieniem Bobon (Vovon).
- Tak, nawet chciała udusić Warchaja, ale potem się
zmieniła i została naszą wierną przyjaciółką. Co więcej
oddała życie broniąc rodzącej się Walaszki.
- Niech Mokosza osłoni ją swym płaszczem – rzekła
litościwie Dana.
-
Wczoraj walczyliśmy z kikimorami, Čortem
i Błotną Babą – podjęła Nastazja o rudych włosach i zielonych
oczach. - Czy oprócz nich są tu jeszcze jakieś straszydła?
-
Całe mnóstwo – rzekł Dunaj. - Zakon stuha, do którego należysz,
malkieš
ad gierhoya,
wojuje tu z ałami i ażdachami, strzygami, wąpierzami, latawcami,
larwami, kerami, smokami, trusiami, ogrami … Są tu olbrzymy,
harpie, Minotaury, czarownice, jędze, kostusie, brukołaki, sysuny,
pijawki wielkie jak tury … Dręczą nas mory, morusy, duszące
konie, wilkołaki, różne widziadła, jednak naszym najgorszym
wrogiem jest książę wąpierzy Zoraniszcze, syn Zorana. Mieszka w
zamku Judymin na Smoczym Wzgórzu.
- Zoraniszcze to posłaniec Rykara – rzekła Dana –
jedne rusałki i wodniki morduje, a inne zamienia w potwory takie jak
on. Jego zamku strzegą czerwone i czarne ręce zbrojne w miecze i
kindżały.
- Wyprawił do Nawi naszych najdzielniejszych witezi.
Przeszkadza mu to, że jesteśmy – ozwał się Bogincarz.
- Kiedyś prosiłam panią Mokoszę, by upomniała go,
lecz ten wampir jest tak zaślepiony przez smoka piekieł, że nie
może widzieć Enków, ani słyszeć ich głosu – rzekła jedna z
córek Dunaja, ośmioletnia Lilijka o ciemnozielonych włoskach.
- Na życie Ageja i Mokoszy – Nastazja powstała z
krzesła – albo położę kres jego zbrodniom, albo zginę.
- To niemożliwe, Pani – rzekł smutno Dunaj. -
Zoraniszcze jest niepokonany.
- Tylko i wyłącznie Agej jest niepokonany – żywo
zaprzeczyła Walaszka.
Tymczasem do komnaty wbiegła Wiła – nimfa mająca
jedną nogę jak u kozy i rwąc długie włosy z głowy, płakała i
lamentowała.
- Stało się wielkie nieszczęście! - zawodziła Wiła.
- Moją małą, biedną Kundę porwały wąpierze! - Dana, sama lubo
bojąca się o podobny los własnych dzieci, otarła jej łzy i
przytuliła do serca jak macierz.
- Uspokój się Hermenegildo – mówiła do Wiły –
skąd wiesz, że to porwanie? - na te słowa Wiła zwana Hermenegildą
pokazała pergaminową kartkę, zapisaną smoczą krwią.
Gdy mężny Dunaj ją przeczytał, jego zielone włosy
stanęły dęba.
,,Cześć
suko! Twoje szczenię zostało tej nocy zabrane do mego zamku i na
ogień Čortieńska,
nawet sam Agej nie wyrwie go z mojej potęgi. Dunaju, stary pryku,
kopnę cię w zad, a ty będziesz chodził na czworakach dookoła
stołu, przy którym będę pił krew twojej żony i dzieci. Jeśli
to uczynisz, może się zlituję i będziesz mym niewolnikiem po kres
twych dni. Z čortowskim
pozdrowieniem – Zoraniszcze. P. S. Dzisiaj urągałem psom Nastazji
– Zoraniszcze; car i bóg''.
Dana
aż poczęła płakać gdy to usłyszała, a Nastazja i Walaszka były
sine z gniewu. Kartka zajęła się ogniem i spłonęła, a w innej
wersji zamieniła się w muchę i odleciała.
- Czy będziesz pozwalał, synu Bałkana Łobasty, by
ten wampir pluł w twarz tobie i twej żonie? - spytała Nastazja
smukła jak łania.
- Niestety – pokręcił głową Dunaj. - Moja misja
już skończona. Pozwól o pani, bym stąd uszedł z żoną i dziećmi
i poszukał bezpieczniejszego miejsca.
- Nigdy !!! - królowa zerwała się z krzesła i
krzyknęła jak wczorajszego dnia Błotna Baba. - Jeszcze dziś udamy
się ocalić Kundę, a jeśli wam nie żal tej zniewagi, to Walaszka
i ja same polegniemy! - wtem Bogincarz klęknął i na znak hołdu
ucałował jej białą dłoń.
- Możesz na mnie liczyć, Mieczu Dziwicy – zapewnił.
Zamek
Judymin, wznoszący się na Smoczym Wzgórzu zbudowały Cyklopy z
ogromnych głazów. Z wież powiewały czarne chorągwie Zoraniszcza,
a komnaty były wyłożone srebrem i platyną. Wąpierz, który
bluźnierczo zwał siebie ,,carem
i bogiem''
zasiadał na tronie z kości oprawionych w złoto, a jego podnóżkiem
była głowa króla strzyg Birkasa, którego otruł na uczcie. Birkas
miał ponoć dybać na życie Zoraniszcza. Król wąpierzy nosił
naszyjnik z zębów grafów Łupira, Łupierza, Upra i Opyřaka,
zamieszanych w spisek na życie jego ojca Zorana. Na ścianie wisiała
skóra zbuntowanego smoka Vasiliska, co za życia miał moc zabijania
wzrokiem. Zamek był właściwie nie do zdobycia, bo broniły go
zastępy czarnych i krasnych rąk, oraz oko smoka Lucifuge, ongiś
zabitego przez Zwyrtała Asa. W sali tronowej Zoraniszcza konała z
głodu, pragnienia i strachu, przykuta łańcuchami do ściany Kunda
– córka Hermenegildy; trzyletnia Wiła o złotych włoskach. Jej
stopa i kozie kopytko nie dotykały błyszczącej, porcelanowej
podłogi. Čorty
Wiłun i Varrag co noc okładały jej drobne, bezbronne ciałko
ognistymi biczami, aby się zaparła Ageja i Mokoszy. Dziecię
płakało z bólu i strachu i błagało Mokoszę – Macierz
Wszystkich Dzieci, by zabrała ją ze sobą. Przed tron krwawego syna
Zorana przybył nagi Čart
– mąż o głowie kozła i zdyszany meldował.
-
Dunaj i Dana po przeczytaniu waszego listu opuścili rzekę i idą ku
wam, panie, by was przebić osinowym kołem. Razem z nimi idzie
królowa rusałek Nastazja i jej córka Walaszka – Čart
dygotał, a Zoraniszcze rzekł tylko ,,Głupcy''
i wychylił złoty kruż pełen krwi...
Orcus
był goblinem pochodzącym z wyspy Mona. Wzrostem dorównywał leśnym
ludziom. Włosy miał czarne, długie i rzadkie; łeb szkaradny, uszy
włochate, żółte zęby jak u strzygi, skórę szaro –
zielonkawą, ręce długie, szpony jak u mory i morusa, stopy płaskie
,,jak
u podolskiego złodzieja''
(,,Codex
vimrothensis'').
Z wielkim okrucieństwem dowodził różnymi straszydłami w służbie
tak Zorana jak i Zoraniszcza i z jego to powodu, gobliny zaczęto
zwać ,,orkami''.
Choć na zamku Judymin cieszył się popularnością, Zoraniszcze nie
ufał mu i szukał pretekstu by się go pozbyć. Z tej to przyczyny,
Orcus z Mona sprzymierzył się z Dunajem i Daną, Nastazją i
Walaszką. Liczył, że jak zginie Zoraniszcze, on będzie mógł
opuścić to miejsce. Rozmawiał z okiem smoka Lucifuge, którego w
poprzedniej erze ubił dzielny Wilkogłowiec, podczas gdy Walaszka
posłała w nie strzałę. Smocze Oko zalało się krwią, po czym
łzawiąc spadło na ziemię i stało się mokrą plamą. Czarne i
czerwone ręce zbrojne w miecze i kindżały, ogarnął strach
paniczny. Poczęły szukać zabójców Oka i nie udało się przed
nimi uciec. Nastazja, Walaszka, Dana i Hermenegilda uśmiercały ręce
z łuku, a Dunaj i Bogincarz odpierali ich ataki mieczami. Orcus
znacznie pomógł swoją szablą (gobliny podobnie jak ażdachy
walczyły szablami krzywymi jak rogi Čortów).
Strzał poczynało już brakować, a koszmarnych rąk było coraz
więcej. Wiła przytknęła do oka i podpaliła dwie ostatnie
strzały, które posłała w szopy i zarośla, gdzie stacjonowały
czarne i krasne ręce. Ich niedobitki uciekły jak spłoszone
ptactwo. Wówczas Nastazja naciągnęła łuk i jedną strzałą
zdruzgotała dębową bramę zamku i ubiła stojącego za nią
trójgłowego psa Wilkowiecka. Ruszono przez wyrwę, gdy tymczasem
niedobitki strażników poleciały by wezwać na pomoc harpie.
Drużyna Nastazji przemierzała liczne i kręte, ciemne korytarze i
lochy pełne kości. Nastazja i Walaszka straciły już wszystkie
strzały, lecz nadal były groźne mając miecze, którymi rozcinały
kraty i łańcuchy, uwalniając więźniów Zoraniszcza. Wąpierz
wciąż przebywał w sali tronowej i pił całe dzbany krwi razem z
nałożnicami, gdy przed jego obliczem padła ogromna, trupia kość.
W erze jedenastej podobna do niej zabiła Arvota Baldasa.
- Panie... - zatrzeszczała – w zamku są nasi
wrogowie, a przewodzi im sama Nastazja! - Zoraniszcze aż zakrztusił
się krwią.
- Nie pietrusz mi koszałów – opałów, bo cię
rozbiję i wyssę z ciebie cały szpik! - groził wąpierz.
- Kiedy to prawda! - upierała się kość. - Orcus
zdradził; wciągnął w zasadzkę Oko i pomógł w walce z moimi
towarzyszami. Banda Nastazji jest teraz w zamku.
- Zakręt – Zoraniszcze chwycił kość i rozbił nią
stół. - Jednak na mnie nie ma mocnych – rzekł po chwili do
przestraszonych wąpierzyc.
Na jednym z postojów Walaszka skręciła kark
zdradzieckiego goblina, gdy ten nastawał na jej cześć. Odtąd
drużyna za przewodników miała uwolnionych jeńców.
- Gdyby tu byli z nami Renterier i Olwa; oni by
wytropili Zoraniszcze! - szepnęła Dana, lecz oba wilki przebywały
teraz w lesie, a Magaj unosił się w przestworzach.
Zamek wąpierza przypominał Labirynt. Dunaj odpierał
kolejne ataki załogi Judymina. Wdarcie się drużyny królowej i
zdrada Orcusa wywołały popłoch wśród sług Zoraniszcza, których
w posłuchu utrzymywał jeno strach, tak, że wapierze, strzygi i
inne potwory poczynały dezerterować, bądź walczyć między sobą.
Poza tym straszydła całego Lądu Europy słyszały o Nastazji i
Walaszce. Wiedziały, że królowa i jej jedyna córka są
przeciwnikiem chrobrym i lutym. Bogincarz niósł u pasa osinowy kół,
przygotowany dla Zoraniszcza, a cała drużyna przeszła kolejny
korytarz. Wedle słów stij i rusałek uwolnionych z kazamatów, do
sali tronowej było coraz bliżej. Dunaj wbił długi miecz w podłogę
aby chwilę odpocząć. Przymknął oczy i znów je otworzył, gdy w
jego uszach rozbrzmiał słodki głos.
- ,,Dunaju, Dunaju, carze rzeki Erydan! Czy to tak
ładnie nachodzić mnie w moim domu? Od zawsze byłem, jestem i będę
przyjacielem nimf i wodników – głos był słodki jak pienie
syreny – tylko ty podaj mi rękę. Dlaczego słuchasz
zdradzieckiej i krwawej Nastazji? Patrz, mogłeś z Daną żyć
spokojnie, a twoja królowa dla własnej sławy wprowadziła cię w
pułapkę. I po co to? Przejdź na mą stronę, na stronę
Zoraniszcza, syna Zorana. Pomogę na zawsze uwolnić się od tych
dwóch jędz i dam ci szczęście, bo Agej i Rykar to jedno.
Przywiedź do mnie swego syna Ostrovika, a uczynię go wielkim
panem...'' - Dunaj próbował się otrząsnąć jak pies z wody,
gdy wtem usłyszał głos Bogincarza.
- To nie jest dobre miejsce na medytacje – po chwili
zaś dodał, jakby czytając w myślach. - Rozumiem cię. Jak mawiał
wieszcz: ,,Zło to straszny potwór. Jak mu się przyjrzysz,
będziesz najpierw współczuł, potem zaciekawisz się, wreszcie
uznasz je za dobro''. Pamiętaj, że to Zoraniszcze porwał
Kundę, córkę Hermenegildy, a ty jako książę rzeki jesteś za
nią odpowiedzialny.
Wędrówka trwała przez korytarze, schody i komnaty,
aż po rozbiciu grupki uzbrojonych w halabardy wąpierzy, drużyna
królowej stała pod drzwiami sali tronowej. Zoraniszcze pił jeden
dzban krwi za drugim i udawał, że go nie ma. Walaszka wyrąbała
dziurę w dębowych wrotach i zawołała donośnym głosem:
- Ty co wybrałeś Rykara, słuchaj głosu następczyni
tronu! Za twe łajdactwa należy ci się kół osinowy w serce, ale
jeśli teraz opuścisz ten zamek przez okno i wyniesiesz się jak
najdalej od rzeki Danu, zaniechamy pościgu! - wołała Walaszka,
lecz Zoraniszcze choć na ogół niechętnie narażał swą skórę
białą jak kreda, umiał być odważny.
- Zamknij pysk, bo ci mucha wleci! - krzyknął, a
wówczas Dunaj i Bogincarz rozrąbali drzwi.
Zoraniszcze siedział na tronie ze złota i kości,
opity krwią jak kleszcz.
- Chwytaj za oręż i walcz, tchórzu! - krzyknęła
Nastazja, a wąpierz, którego wszystkie kochanice pod postacią
czarnego ptactwa uciekły oknem, począł rosnąć. Rósł i rósł;
pokrywał się czarnym futrem jak u potwora Mięsojada z ery
jedenastej, jego ręce robiły się coraz dłuższe i dłuższe,
podobnie zęby. Wydał z siebie okrzyk jak mewa. Ku przerażeniu
całej drużyny, w sali tronowej trzepotał skrzydłami nietoperz
większy od niedźwiedzia i bluźnił Agejowi i Enkom. (Wiele
niewinnych, pożytecznych i bezbronnych nietoperzy zginęło z ręki
ciemnych i tchórzliwych ludzi, dosłownie tłumaczących ten
przekaz). Nietoperz rzucił się z rykiem na wodnika, rusałki i
Wiłę.
- W kupie siła! - zawołała Hermenegilda i chwyciwszy
szablę, którą Walaszka zdobyła na Orcusie, skoczyła ku potworowi
i odcięła mu łeb, a wówczas wąpierz z hukiem opadł tłukąc
porcelanową podłogę. - A masz, porywaczu dzieci! - Nastazja
zawstydzona odwagą Wiły zamieniła się w Światło i zapaliła
zwłoki potwora. Wówczas zamek Judymin ogarnęła całkowita trwoga.
Przez niepilnowaną bramę wbiegły wilki i Jeźdźcy Leśni
sprowadzeni przez Renteriera i Olwę, zaś Magaj wskazał drogę do
zamku gryfom, przed którymi pierzchły harpie i ały. Razem z
gryfami przylecieli rycerze stuha, a ażdachy, którym Zoraniszcze
skąpił żołdu, w popłochu porzucały szable. Wraz ze śmiercią
wąpierza nastał kres jego czarów. Opadły resztki łańcuchów w
lochach, zęby krat trzasnęły jak przegniłe drewno. Na wolność
wyszły wodniki, rusałki, Wiły, stije, sylfidy, a te z nich, które
przemieniono w wąpierze, teraz odzyskały swą właściwą postać.
Wiła służąca Dunajowi i Danie pobiegła szukać swej córki.
Odnalazła ją w ciemnicy, wśród porozrzucanych ogniw łańcucha.
Siedziała skulona i płakała, bo Zoraniszcze ugryzieniem zamienił
ją w wąpierzycę – teraz jednak zły czar ustąpił. Tam
odnalazła ją macierz, której towarzyszyły Dana i Nastazja.
Porwała Kundę w ramiona i ich radość nie miała granic. Większość
straszydeł pozabijała się wzajemnie, inne zginęły od mieczy
stuha i Jeźdźców Leśnych. Jeszcze innym pozwolono zbiec. Wiele
miesięcy po tych wydarzeniach, Dunaj i Dana ufundowali w opuszczonym
zamku Judymin chram poświęcony Mokoszy, Pani Złotego Łańcucha. W
czasie owej wyprawy zamkiem Werszek na dnie Erydanu zarządzał
najstarszy syn Ostrovik przy pomocy starego Samodiva Brukača
– dziada ze stepów o długiej, siwej brodzie. Teraz gdy drużyna
królowej wróciła na dno rzeki, Ostrovik pobiegł ją przywitać
razem z młodszymi braćmi i siostrami. Trzeba tu wiedzieć, że w
jego sercu poczynała płonąć miłość do królewny Walaszki, był
jednak zbyt młody, by była jego żoną i matką jego dzieci.
,,Prawdziwa miłość
umie czekać'' –
mówił w erze dwunastej
mądry Centaur Chiron do króla greckiego Jeszy. Gdy Walaszka
znalazła się w głównej komancie, Ostrovik ucałował jej kolano,
dłonie i stopy, po czym pokazał jej dziwne zwierzę.
- Co to? - królewna
nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego.
Zwierz był
rozmiarów borsuka i przypominał go wyglądem. Jednak miał lwi
ogon, płową barwę futra i niewielką grzywę, podobną do lwiej,
dookoła głowy. Z pyska wydobywał się zapach czosnku.
- To jest meleo, od
starokrasnego słowa ,,meles''
– borsuk – wyjaśnił Ostrovik. - Chciałbym ci go dać jako
pamiątkę – rzekł, choć przecież zwierzę nie jest dobrym
prezentem.
- Dziękuję –
uśmiechnęła się Walaszka. - A co on je?
- Nie sugeruj się
jego oddechem, może żyć bez czosnku. Meleo jada to co jedzą
borsuki i lwy – królewna zadowolona z daru pocałowała Ostrovika
w policzek.
Po pożegnaniu
Dunaja i Dany, królowa wraz z córką udała się w dalszą drogę,
ku Nowej Ziemi, gdzie wznosił się tron żądnego wojny Niemal
Człowieka.
Nastazji nie udało
się obalić króla kikimor. Zginęła w bitwie a jej następczynią
została Walaszka, która dalej prowadziła bój ze sługami Niemal
Człowieka. Pewien poeta śpiewał, że potwór jest jak poeta;
możesz go zabić – narodzi się nowy...
,,Tego
dnia Sowica wiózł swą łodzią wielu zmarłych do Nawi. Troll Swen
Gildenstern, smok Sowynycz, jakiś Lynx, Żbiczanin z Man, królowa
Nastazja.
- Teraz
Dziwica posadzi mnie po prawej stronie swego tronu, a gdy umrze moja
córka Walaszka, to siądzie po lewej – Sowica i zmarli milczeli, a
Nastazja wciąż rozpamiętywała swe przewagi. Rzeka
Nevedamaya (Niewiadoma) niosła łódź, aż ta osiadła na
nawijskiej plaży. Zmarli wyszli na brzeg, a ich oczom ukazał się
tron Welesa, przy którym stała Mokosza, a
wokół unosił się Čart
z Wyspy Przeklętej. Weles sądził, Mokosza broniła, a Čart
oskarżał. Przyszła kolej na Nastazję.
- Była
okrutna i pyszna, już w dzieciństwie głosiła się piękniejszą
od Dennicy. Była próżna i chciwa, zagarniała dla siebie wszystkie
łupy straszydeł. Wymordowała wszystkie czarownice na sabacie z
powodu jednej – oskarżał Čart,
a królowa zlękła się.-
Oszczędzała życie swych poddanych, nie była głucha na ich
skargi, leczyła chorych, kochała męża, synów i córkę, a przed
bitwą pożałowała swych win, przebaczyła Morze Dusicy – broniła
jej Mokosza.- A
dlaczego zamierzała zdobyć Jasną Nawię z pomocą wojska? - spytał
nagle Čort,
lecz umilkł pod spojrzeniem Welesa.-
Nastazjo – przemówił pan Nawi – było w tobie i dobro i zło.
Chciałaś zmieniać świat, a nie zmieniałaś siebie. Teraz
zamieszkasz w Nawi Ciemnej, a potem wrócisz do swoich by czynić
pokutę – tak się stało'' – M. Rymwid ,,Nymphologia''.