,,W Niepamiętnych Czasach, 12 dnia miesiąca Trzciny przypłynął na nasz Archipelag, w wielkim galeonie o białych żaglach, bóg Warkocz, pan wielki o skórze białej, odziany w czarną tunikę z wyszytym na niej srebrnym kwiatem liliowym i dziesięcioma gwiazdami. Warkocz; bóg ze Wschodu został naszym królem i na Wyspie Zgromadzenia postawił sobie stolec ze złota i eburnu. Panował lat pięćdziesiąt i cztery; darząc nas łagodnym i mądrym prawem, ucząc sztuki pisania, liczenia i patrzenia w gwiazdy. Obdarował nas koniem i kołem; obrazem Słońca złotego, a któregoś dnia wsiadł na swój statek i odpłynął żegnany przez nas ze łzami. Odpływając na Wschód obiecał jednak, że któregoś dnia, 12 dnia miesiąca Trzciny powróci i znów będzie nam królem, a my jego ludem'' – legenda z Wysp Króla Manamana.
,, […] Manaman Mc Lear był Celtem z wyspy Man. W dzieciństwie Manaman ku zmartwieniu rodziców nic nie chciał robić, jeno całymi dniami grzebał w popiele. Pewnego razu, wysłany do miasteczka, by sprzedać owoce pracy rodziców, ujrzał na rynku prześliczną niewiastę, śpiewającą piękną pieśń o dalekich krainach. Była nią sama Wiosna, zaś jej śpiew rozbudził w sercu Manamana marzenia o podróżach. Za zgdoą matki i ojca wsiadł razem z Rodzenicą na grzbiet uwolnionego przez nią od kary za połknięcie korabi wieloryba Jaskoniusza i popłynął na Najdalszy Zachód. Towarzyszyło im jedenastu Morganów – morskich ludzi z Północnego Morza. Manaman wystąpił jako rozjemca w grożącym krwawą waśnią sporze Morganów z Fomoroami – morskimi ludźmi o byczej głowie i tylko jednej nodze (o stopie normalnych rozmiarów). Ponadto pokonując strach ulżył cierpieniom morskiego smoka […] żyjącego w wodach opływających Irlandię, wyciągając morgański miecz z jego ogona. Jaskoniusz minął linię Ultima Thule i Góry Magnetycznej, po czym dopłynął do podbitej przez Atlantydę wyspy Hy Brasil, na której Manaman rozmawiał ze swym zmarłym dziadkiem. Hy Brasil jest bowiem wyspą zmarłych. Po jej opuszczeniu podróżnicy dotarli do również zajętej przez Atlantydę wyspy zwanej Avalonem. Na wyspie tej Manaman zabił czerwonego smoka Vavera i uwolnił ze szklanej wieży królewnę Biały Ślad, która uwięził ojciec, zły król Atlantydy, Ardanazy II. Była tak piękna, że gdzie stanęła tam wyrastały białe koniczynki. Manama zabrał Biały Ślad na swą rodzinną wyspę. Tymczasem król Ardanazy II pragnąc odnaleźć zagubioną w potopie kryształową czaszkę Kościeja, najechał zachodnie rubieże Europy od Ultima Thule po Galię, w tym również wyspę Man. Manaman stanął do walki przeciw najezdnikom, a król Atlantydy szalejąc z żądzy posiadania magicznego przedmiotu, torturował Agejowi ducha winnych ludzi i palił ich w piecu. Ardanazy II odprawił straszliwy rytuał przyzywający złego ducha zaklętego w kryształowej czaszce, a ów, słysząc zew, porzucił dotychczasowego pana czaszki – myśliwego Kudelinasa z ludu Bałtów i wrzucając artefakt w Morze Sine kierował nim ku władcy Atlantów. Gdy zły król odnalazł upragnioną czaszkę, ta wyślizgnęła mu się z rąk i wpadła w czeluść pieca do palenia ludzi, a opętany nią władca skoczył w ślad za klejnotem i spłonął wraz z nim. Manama jako mąż córki nie mającego synów króla Atlantydy, został przez Atlantów wybrany na jego następcę. Nowy król zwrócił wolność ujarzmionym przez Ardanazego II ludom, co wielu Atlantów miało mu za złe, jednak kochano go za jego łagodność, sprawiedliwość, odwagę, mądrość i skromność […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''
Manaman
I Mc Lear zabrał ze sobą na Atlantydę ojca Lira i macierz Manę,
by nigdy już nie wrócić na rodzinną wyspę Man. Tego dnia w
stołecznym Feniksie (Fenicium),
w kapiącym od złota i klejnotów chramie Posejdona – czarodzieja,
którego Atlanci uznali za swego najwyższego boga, z wielkim
przepychem celebrowano koronację króla i królowej Atlantydy. Po
nocy spędzonej na czuwaniach i ablucjach w wodzie z oceanu, Manaman
i Biały Ślad zostali zawiezieni do chramu złotymi rydwanami
ciągniętymi przez wielkie gady podobne do owego jaszczura, którego
Tatra próbowała oswobodzić z sideł. Mieli na sobie powłóczyste
szaty koronacyjne uszyte ze złotej nici i wysadzane perłami, na
stopach złote sandały, całości zaś dopełniały złocone pasy ze
smoczej skóry. Arcykapłan Posejdona po złożeniu w ofierze
najpiękniejszych pereł, skropił głowy Manamana i Białego Śladu
słoną wodą, po czym nałożył im obu rzucające snop światła
korony niezwykle misternej roboty. Potem nowy król Atlantydy odebrał
od kasty kapłanów i wojowników przyrzeczenia wierności,
zatwierdził ich prastare przywileje, po czym razem z królową
niesiony w lektyce udał się na ucztę koronacyjną, podczas której
strumieniami lało się najlepsze wino, a wśród wyszukanych
królowały jasnozielone sumy – olbrzymy z jeziora Sorun, podawane
na złotych półmiskach wysadzanych rubinami.
*
Manaman
choć nie znał sztuki pisania i czytania, wielce cenił uczonych
mężów i ich wiedzę. Zbierał księgi, mapy, założył nową
akademię w mieście Vicium, zapraszał filozofów i przysłuchiwał
się ich dysputom. Słuchając, jak czytano mu uczone księgi, król
Manaman pierwszy tego imienia dowiedział się o istnieniu
tajemniczego lądu Terra Australis Incognita. Enkowie stworzyli ów
ląd na Najdalszym Południu, aby stanowił przeciwwagę dla
wszystkich ziem Północy. Legendy opowiadane tak na Atlantydzie, w
Lonii – Lyonesse i w innych krajach głosiły, że jest to kraina
piękna i żyzna, o gorącym klimacie, zamieszkana przez smoki i
jednorożce, a tak bogata, że w jej rzekach płynęły klejnoty. Z
Terra Australis Incognita pochodził żyjący w erze jedenastej sługa
Kościeja, morski potwór Mirungow. Kiedy król Manaman zwrócił
wolność lądom podbitym przez Atlantydę: Hy Brasil, Avalonowi,
Antilii, Golkondzie i Eldorado, zapragnął zbadać nieznany ląd
południowy i nawiązać z nim stosunki handlowe. Długo przymierzał
się do tego przedsięwzięcia, aż któregoś dnia polecił królowej
władać Atlantydą pod swoją nieobecność, a sam wypłynął z
portu Kurun – karanu korabiem o nazwie ,,Gastar''
, czyli Południe, który morskie nimfy wyczarowały śpiewnymi
zaklęciami z muszli. Załogę stanowiło trzydziestu
najdzielniejszych wojowników i żeglarzy, oraz przygarnięty przez
jednego z nich chłopiec okrętowy, sierota Subides z miasta Sorun –
tar, który całymi dniami grzebał w popiele i rozmyślał o
niebieskich migdałach, a do tego miał przykry charakter. ,,Gastar''
wypłynął na południe ku przedziwnym przygodom.
*
,,Lotofagowie, (grec. ;zjadacze lotosu'), u Homera lud, zamieszkujący północne wybrzeże Libji. Według późniejszych pisarzy L. mieszkali na wybrzeżach Małej Syrty. Wierzono, że lotos daje zapomnienie'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 9 Lauda do Małpy''.
Żeglarze
odkryli, że między Atlantydą, a Terra Australis Incognita
rozciągała się sieć małych wysp. Ów nieznany wcześniej
archipelag otrzymał nazwę Wysp Króla Manamana. Jako pierwszą
Atlanci zbadali Parias.
,,Gdy postawiliśmy stopy na złocistym brzegu tej wyspy, wyszli nam na spotkanie jej mieszkańcy. Byli to mężowie i niewiasty odziani w przepaski z włókien roślinnych, o skórze oliwkowej i włosach długich i czarnych. Nosili ozdoby z muszli i kości, oraz wymyślne tatuaże i skaryfikacje. Byli przyjaźnie nastawieni i cały czas uśmiechnięci jak prosię w czasie deszczu. Ich jedyny pokarm stanowiła wodna roślina, zwana 'lotosem', rozweselająca i ponoć mająca smak miodu. Bez cienia złych zamiarów owi Lotofagowie, bo tak nazwaliśmy mieszkańców wyspy Parias, poczęstowali nas lotosem. Z naszej załogi jedynie marynarz Urpisz - szimegi dał się skusić i natychmiast stracił wszelką pamięć. Odtąd chciał tylko mieszkać na wyspie Lotofagów i po kres swych dni żywić się kwiatem lotosu. Przeraziło nas to. Kazałem związać Urpisz – szimegi i uwięzić pod pokładem, by wyleczyć z nałogu. Radziłem z bosmanem Kirtą Bołozem i innymi członkami załogi nad sposobem pomocy Lotofagom, lecz przeważyło zdanie, że aby im pomóc odrzucić odurzający lotos, oni sami będą musieli zdać sobie sprawę, że jest to dla nich złe i zapragnąć zmiany. Po owej naradzie opuściliśmy gorącą i pokrytą bujną roślinnością wyspę Parias. […] Wyspa Sutra ma klimat i roślinność podobną do tej z wyspy Parias. Zamieszkują ją ludzie, oraz moc dzikich zwierząt, takich jak tygrysy, pantery, dziki, jelenie, gazele, bawoły pustorogie i mały. Największą osobliwością wyspy owej jest wypływająca spod korzeni miejscowej, zielonej góry rzeka zaczarowana, w której wodach ukazują się obrazy zsyłane przez Enków. Jednak każdy z wyspiarzy widzi w wodach owej rzeki tylko to co sam chce zobaczyć, przeto nazywa się ona Rzeką Dobrych Przepowiedni. […]. Po opuszczeniu Sutry przez 15 dni płynęliśmy po oceanie, aż ostatniego dnia ujrzeliśmy nieprzeliczone stada wielkich papug, zwanych 'ara', które leciały na południe. Żeglując w ślad za nimi odkryliśmy kolejną gorącą i wiecznie zieloną wyspę, którą król nazwał Wyspą Papug […]''
-
pisał w dzienniku okrętowym hrabia Urakuš, kronikarz wyprawy. Jego
sprawozdanie wydano później jako ,,Opisanie
Wysp Manamańskich''.
Po
opuszczeniu Wyspy Papug, w tekście greckim nazywanej Psitakonezją,
na Morzu Atlantyckim zerwał się sztorm trwający piętnaście dni z
rzędu. W morzu szalały węże, smoki i inne potwory, a królewski
okręt choć zaczarowany, z największym trudem opierał się
zatopieniu. Zboczył z kursu. Sztorm skierował ,,Gastara''
ku wybrzeżom Czarnego Lądu, w miejsce zwane Przylądkiem Nie.
Żywioły się uspokoiły, a biała fala rzuciła korab na
piaszczystą plażę. Król Manamam pierwszy zaczął schodzić, a
gdy zeskoczył na gorący, złocisty piasek, przyszło mu stoczyć
walkę z morskim potworem dabą – postrachem afrykańskich
wybrzeży, przez Murzynów zwanym również morskim chimisetem.
Potwór ów wygrzewający się na brzegu był wielki jak szafa z
Canum, a miał postać smoliście czarnego niedźwiedzia z ogonem
rekina kosogona w miejscu tylnych łap. Daba z szybkością kobry
rzucił się w stronę króla i gdyby ów nie miał na sobie zbroi,
potwór połamałby mu kości. Otworzył pysk pełen ostrych jak
sztylety zębów, aby rozgryźć głowę Manamanową i wyssać mózg
– największy przysmak wszystkich chimisetów, lecz król czym
prędzej wbił mu ostrze zwane Skals w paszczę. Wtem oficer Kaldi
Korasma dał znak łucznikom i morski chimiset zginął pod gradem
zatrutych strzał.
,, […] Idąc ku głębi lądu napotkaliśmy wioski plemienia Barańców, o których uczony żeglarz Pithois wspomina w swym dziele jako o ludzie 'Aries'. Są to mężowie i niewiasty o głowach baranów i owiec. Noszą spódniczki z białego płótna lnianego, żyja zaś w przypominających ule, glinianych chatach o dachach ze słomy. Ich mowa przypomina język enichijski przemieszany z baranim beczeniem; niektóre słowa pochodzą z mowy Murzynów, Libijczyków i Atlantów. Na czele każdej wioski stoi król, zwany 'Kunum', którego rogi zdobi się złotem. Barańcy utrzymują się z lepienia garnków i hodowli owiec, którym zabierają wełnę i mleko, lecz stronią od jakiegokolwiek mięsa. Oswajają ptaszory – bajecznie kolorowe ryby wielkości koni, latające na ptasich skrzydłach. Umożliwiają one Barańcom podróże nawet na odległe wyspy leżące na południe od Atlantydy, gdzie odbierają cześć boską. Król Manaman powiedział o tym, że ludzie wierzą we wszystko tylko nie w Ageja'' - ,,Opisanie Wysp Manamańskich''.
Gastaronauci
powrócili na odkryty przez siebie Archipelag, zaś pamięć o ludzie
Barańców przetrwała do ery trzynastej w postaci kultu egipskiego
boga Chnuma.
*
,,Flora, staroitalska bogini wzrostu i rozkwitu. Ok. r. 238 prz. Chr. przeniesiono na nią w Rzymie grecki kult bogini Chloris i wzniesiono jej świątynię. Zkońcem kwietnia urządzano na jej cześć uroczystości (floralia) pełne wyuzdania, połączone z przedstawieniami mimicznemi i procesjami wśród świateł'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 5 Europejska równowaga do Grecka sztuka''.
Flora,
królowa wyspy zwanej Terra Florida, czyli Ziemia Kwiatów była
piękna, choć raczej niska. Jej złote, miękkie i wijące się
włosy sięgały kolan, cera była jasna i gładka, a oczy duże i
niebieskie. Flora nosiła wieniec z chabrów, złote kolczyki w
kształcie winnych kiści, złote obręcze na kostkach, naszyjnik z
pereł, pas z różowych róż i zieloną suknię, na której
wyhaftowano cztery białe lilie i drzewo na tle nieba. Jej twarz i
szyję zdobiły cztery kwiaty lilii wykłute czarną farbą. Zgodnie
z nazwą, wyspa Terra Florida mocą swej królowej wciąż
rozkwitała; cały rok trwała na niej wiosna, zaś rodzajów drzew i
kwiatów nie podobna było zliczyć. Tego dnia na wyspę przybył
król Manaman z Atlantydy. Królowa Flora z największymi honorami
ugościła władcę wraz z drużyną. Na cześć Atlantów wszystko
co piękne, stało się jeszcze piękniejsze. Flora przyjęła
żeglarzy w pełnym kwiatów ogrodzie, częstując ich słodszymi od
miodu owocami (nie odczuwała bowiem potrzeby spożywania mięsa) i
herbatą – napojem popularnym w Sinea. Poczęstunek spodobał się
gościom i jedynie rozkapryszony i stale sprawiający kłopoty
Subides kręcił nań nosem, za brak mięsiwa i gorycz nieznanego
wcześniej napoju.
-
Racz nam powiedzieć, o szlachetna pani – zabrał głos król
Manaman – czyś jest Enką, czy też śmiertelną niewiastą? Jak
znalazłaś się, pani, na swej kwitnącej wyspie? - Flora
zarumieniła się i przymknęła oczy, bo nie lubiła wracać do tej
historii. Mimo to zgodziła się ja opowiedzieć.
-
Z urodzenia jestem śmiertelniczką, a pochodzę z ludu Italików.
Żyłam wiele lat w biedzie i samotności, a byłam stara, brzydka i
bez zębów, lecz Bóg Największy Najlepszy miłował mnie za nic i
przemawiał do mnie w widzeniach. Pewnego razu kazał mi abym spaliła
swoją chatkę nad morzem, aby w ten sposób ostrzec płynący nocą
statek przed rozbiciem. Uczyniłam to i uratowałam statek, lecz
straciłam dom, a nikt z ocalałych nie chciał mnie przygarnąć.
Jednak ten, którego Słowianie zowią Agejem przeniósł mnie na ową
wyspę i uczynił jej królową. W nagrodę za posłuszeństwo dał
mi nieśmiertelność i wieczną młodość. Będę żyła tak długo
jak długo trwać będzie moja wyspa, ale nie jestem Enką.
Pamięć
o królowej Florze żywa była jeszcze w erze trzynastej, kiedy to
Rzymianie czcili ją jako jedną ze swych bogiń. W Szczecinie stoi
poświęcony jej pomnik.
Po
pożegnaniu królowej Flory żeglarze dopłynęli do znanej
dotychczas z legend wyspy, o nazwie Quira, pokrytej stosami złota,
srebra, pereł i kamieni.
-
Tu jest więcej bogactw niż w Eldorado! - zakrzyknął marynarz
Gutonga pochodzący z owej krainy.
Schodząc
na ląd król Manaman stoczył w obronie swej drużyny zajadły bój
z dwoma strażnikami skarbów; olbrzymimi jak trolle, dwunożnymi,
skrzydlatymi bestiami, o srogich obliczach, zbrojnymi w przerażające
kły i pazury. Ich ciała pokryte były pancerzami z drogich kruszców
zastępującymi skórę. Bestie owe, przeraźliwie ryczące; Złoty
Potwór i Srebrny Potwór o Złotych Skrzydłach zginęły gdy król
Manaman posłał w ich serca z roztopionych metali, zaczarowane
strzały o gwiezdnikowych grotach, wystrzelone z eburnowego łuku,
daru królowej Flory.
W
czasie tej walki, bojaźliwy i samowolny Subides dał drapaka.
Zadyszał się, uciekając jak najdalej od miejsca walki.
Szczęśliwy, że uciekł, spostrzegł drzewo, a na nim białego
gołębia. Już chciał weń rzucić kamieniem, gdy poczuł nieznośny
ból w bosej pięcie . To ukąsiła go skolopendra. Subides nie
rzucił w gołębia kamieniem, za to przybrał postać stworzenia,
zwanego przez Słowian Biesą, czyli stał się skolopendrą
wielkości słonia. Zrazu spodobało mu się to, że stał się
groźny, ale po namyśle stwierdził, że woli być człowiekiem i
żyć jak człowiek. Roniąc łzy żalu, błąkał się po wyspie z
dala od obozu, chwytał i pożerał dzikie zwierzęta i prosił
Posejdona, boga Atlantów, by raczył przywrócić go rasie ludzkiej,
on zaś zmieni swe postępowanie; nie będzie już taki arogancki i
samolubny. Posejdon nie wysłuchał biednego chłopca zaklętego w
samicę Biesę. Kres jego niedoli położyła dopiero piękna pani w
ognistej koronie i powłóczystej, białej szacie. Oznajmiła Biesie,
że jest samą Korą; matką Teosta, którego Słowianie czcili jako
Pomazańca. Kora pokazała Biesie dąb, z którego ciekła ciurkiem
ludzka krew.
-
Pij – powiedziała Słonecznica, a skolopendra poczęła spijać
krew ściekającą z drzewa, aż pękł jej pancerz i z pustego
wyszedł Subides. Wyglądał jak zbudzony z bardzo długiego snu.
Upadł do nóg Korze, a ta błogosławiąc go, znikła razem z
Krwawiącym Dębem. Subides powrócił do obozu (przez cały czas
jego nieobecności król Manaman kazał go szukać) i opowiedział
całą historię. Wszyscy zauważyli, że zmienił się na lepsze.
-
Po powrocie na Atlantydę trzeba będzie owej Korze wystawić chram i
posąg, bo jest panią potężną i łaskawą – orzekł król
Manaman, a trzeba wiedzieć, że jak na króla przystało nie zwykł
rzucać słów na wiatr.
*
Manaman
wraz ze swoją drużyną brał właśnie udział w wielkim wiecu na
Wyspie Zgromadzeń (Inżieła
Aklasiła),
która co roku wynurzała się z atlantyckich odmętów, by potem
znów się w nich zanurzyć i tak bez końca. Więc zgromadził ludzi
z całego Archipelagu – białych i złotowłosych, białych i
czarnowłosych, białych i rudych, czarnych i o skórze barwy miedzi.
Po trzech dniach jałowych obrad stojący na czele wiecu pan Humun,
wódz plemienia Gałan, w imieniu całego Archipelagu uroczyście
obiecał koronę Manamanowi za zabicie rogatego olbrzyma –
ludożercy Kalibana (Calibanus)
z wysp Gimanti – Ar – Al – Proparan, który tak się
rozzuchwalił, że zamierzał wziąc w jasyr królową Florę z wyspy
Terra Florida; najpiękniejszą z wszystkich niewiast Najdalszego
Zachodu.
-
Jeśli ubijesz Kalibana o jednym rogu i o uszach słonia – mówił
dalej wódz Humun – będziesz mógł poślubić Jej Wysokość
Boską, Płodną i Czystą Florę z Placydium, o ile tylko ona sama
będzie temu rada.
-
Nie zabiegam o rękę królowej Flory – odparł król Manaman –
bowiem mam już żonę, a zakon Atlantów nadany przez króla
Ardanzego I potępia wielożeństwo. Mimo
to, ochotnie wam pomogę – rozległy się okrzyki radości.
Nazajutrz
król Manaman popłynął na wyspę Kalibana i stanął z nim do
walki. Król ciął mieczem i toporem podobne do pni drzew nogi
olbrzyma, a krew tryskała jak spod katowskiego miecza. Parę razy
odrąbał mu stopy, lecz te zaraz przyrosły na powrót. Kaliban
zdawał się nieśmiertelny. Po trzykroć wyrzucił króla w
powietrze, a za czwartym razem przygniótł go kolanem i lada moment
miał zgnieść. Manaman walczył sam. Surowo zabronił Subidesowi
brać udział w walce, jako, że był on jeszcze dzieckiem, ów
jednak nie posłuchał. W chwili gdy Kaliban swym ciężarem miażdżył
rycerski pancerz króla, sierota ukryty w zaroślach posłał strzałę
z łuku prosto w róg olbrzyma. Wiedział bowiem, że był to jedyny
słaby punkt potwora. Powiedziała mu to Kora w czasie snu. Kaliban
zawył i natychmiast padł martwy, a król Manaman powstał i uciął
mu głowę na świadectwo dla ludów Archipelagu. Podziękował
Subidesowi, choć na przyszłość ostrzegł go, by słuchał
rozkazów. Warto wiedzieć, że w języku Atlantów odpowiednikiem
,,pięty
Achillesa''
był ,,róg
Kalibana''.
*
,,Po zabiciu Kalibana udaliśmy się na zaproszenie wodza plemienia Turdu na jego wyspę. Król Manaman nazwał ją Anian na cześć Aniany – dziewicy z pierwszych wieków Atlantydy, którą nasz lud czci jako boginię. Panna ta była córką archonta Tardusa, zarządzającego prowincją Colosią. Gdy liczyła sobie piętnastą wiosnę życia, Atlantydę najechały dzikie hordy z Golkondy. Colosię zajął ich wódz Agar – sever, któremu spodobała się Aniana i chciał uczynić ją swą żoną. Aniana przerażona na samą myśl o poślubieniu dzikiego barbarzyńcy, rzuciła się do ucieczki, a uciekając spadła z płaskiego dachu ojcowskiego domu i zabiła się na miejscu. Jej niewinną śmierć pomścili lud i możni colosańscy, którzy chwycili za oręż i wypędzili Golkondyjczyków z Atlantydy. Sam Agar – sever poległ w bitwie pod Sivis z rąk rozsierdzonego ojca Aniany, który odrąbał mu głowę i nadział na tykę […]. Po opuszczeniu wyspy Anian dotarliśmy na pełną bogactw; złota i kości słoniowej wyspie Kiboli, na której wznosi się siedem bogatych miast – Korda, Sorda, Polosa, Talasea, Argundum, Sipar i Rapar – zibi. Tu król Manaman założył stolicę nowej prowincji w mieście Talasea i zgodnie z umową przyjął koronę cesarza Wysp Króla Manamana'' - ,,Opisanie Wysp Manamańskich''.
Poczynając
od Manamana I Mc Leara tytuł ten nosili wszyscy królowie Atlantydy,
aż do jej zatonięcia w falach oceanu.
Wielkie
było rozczarowanie żeglarzy, gdy dotarli do brzegów Terra
Australis Incognita. Świetność owego lądu dawno przeminęła,
jeśli w ogóle miała kiedyś miejsce. W krainie tej panował
nieopisany mróz, a po horyzont ciągnęły się pola śniegu i lodu.
Miast smoków i jednorożców, lwów, tygrysów, panter, strusi i
dzikiego bydła, widać jeno było stada fok i czarno – białych
ptaków przypominających alki olbrzymie. Nadzieja na skarby
nieznanego lądu legła w gruzach.
-
,,Nie widać ani drzew, ani krzewów, nie byłoby z czego zrobić
nawet jednej wykałaczki'' – westchnął ze smutkiem król Manaman.
-
Wartość tej krainy niewartej odkrywania jest mniejsza niż wartość
najmniejszego gospodarstwa Atlantów – przyznał bosman Kirta
Bołoz.
-
,,Sam pomysł by zamieszkać tu choćby na rok, napełnia duszę
przerażeniem i rozpaczą'' – dodał mat Simegi. - Tylko czy nam
uwierzą, gdy opowiemy o swych przygodach?
-
Trzeba mówić prawdę nawet wtedy, gdy nikt nam nie uwierzy –
rzekł król Manaman.
Gastaronauci,
głęboko zawiedzeni, już mieli podnieść kotwicę, gdy ich oczom
ukazały się schody; wyciosane z lodu, a może ze szkła, które
sięgały nieba.
-
Żegnajcie, przyjaciele; już nie będę sierotą! - zawołał
chłopiec okrętowy Subides, po czym śmiało począł się wspinać
po kryształowych schodach, na spotkanie Enków.
Gdy
znikł wśród chmur, oniemiały władca Atlantów, postanowił, że
też wejdzie do Nieba, gdzie radość bez końca. Parę razy próbował
wejść na górę , lecz za każdym razem ślizgał się i spadał w
dół, aż w końcu lodowe schody potłukły się jak porcelana.
-
Ha! Nie czas jeszcze bym odpoczął. Enkowie chcą widać, żebym
jeszcze pożył, bom nie wypełnił do końca swej misji króla.
Niechże więc się stanie wola Ageja – następnie wydał rozkaz
marynarzom. - Odpływamy! Atlantyda nas potrzebuje! - ,,Gastar''
chwycił porywisty wiatr w żagle i ruszył na północ, a jytnas
Subides błogosławił swym towarzyszom z obłoków.
,, […] Atlanci wielce chwalili króla Manamana, za to, że nabył dla Korony nową prowincję w miejsce ziem, którym przywrócił wolność. Na Terra Austarlis Incognita zapuszczały się odtąd korabie łowców wielorybów, a źli królowie tacy jak Irod zsyłali na ów pokryty lodem kontynent swych więźniów'' – Merlin ,,Kronika Atlantów''.