,,Kurlandja (łot. Kurseme), kraj. między Bałtykiem a zatoką Ryską, tworzący obecnie prowincję łotewską z 13.210 km ² i 288.372 mieszk. ze stolicą w Libawie. Mianem K. obejmuje się jednak zwyczajnie także drugą, na płd. od Dźwiny położoną prowincję łotewską : Semigalię ze stolicą w Mitawie, obie te bowiem krainy tworzyły w 1561 – 1795 r. księstwo lenne Rzeczypospolitej Polskiej. W tych granicach ma K. 27. 286 km² […]'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 8 Kolejowe sądy rozjemcze do Laud William''.
Działo
się to jeszcze nim czarnoksiężnik Masiulis, przez Rzymian zwany
Musulusem, nałożył jarzmo Bałtom – potomkom Baltaina, syna
Dębu, syna Dobromira i uciskał ich przez długie wieki. Kiedy po
świecie chodzili herosi Bodo z Kimerii i Sołowiej Budzimirowicz, w
rodzie konata Semigalasa, władającego nad brzegiem Morza Srebrnego
narodził się syn. Dziecię otrzymało imię Kur (Curus,
Cursemus),
a wołano nań Kurek. Straszny był zeń psotnik. Na wiosnę maczał
bazie w smole i brudził nimi włosy dziewczynek, zaśmiewając się
do rozpuku z owych zbytków. ,,Temu
Kurkowi potrzeba ojcowskiego pasa''!
- powiadały ich matki, podczas gdy syn konata rósł coraz gorszy. W
szesnastej wiośnie życia razem z podobnymi sobie nicponiami
wyprawił się na pole i rozpalił ognisko na między. Chłopi gdy
tylko to ujrzeli, pełni gniewu podbiegli do wyrostków, od serca
przetrzepali im skórę, a ognisko pospiesznie zasypali piaskiem i
zadeptali. Później gospodarze wyjaśnili to następująco: ,,Nikt,
nawet syn księcia nie ma prawa palić ogniska na miedzy. Pod miedzą
mieszkają bowiem miedzniki – duchy życia co za życia sporo
wycierpieli bez winy, a teraz żyją na polu jako życzliwe nam,
pozbawione jadu węże o miedziano – złocistej skórze. Dosyć
cierpiały za życia, a wy jeszcze dokładacie im utrapień. Wstyd! W
tym wieku powinniście już to wiedzieć, matoły, ale wam jeno wódka
i dziewuchy w durnych głowach''.
Towarzysze Kurka opuścili miedzę jak niepyszni, lecz serce
konatowego syna napełniło się gniewem. Jedn wajdeloci to
potwierdzają, inni temu przeczą, że Kur porwał za miecz i jednym
uderzeniem ściął głowę chłopa, od którego usłyszał niemiłe
słowa. ,,Ja
cię nauczę, prostaku, czcić swego pana''
– zawołał przy tym, a pozostali gospodarze rozbiegli się jak
spłoszone ptactwo. Dość, że konat Semigalas, przez Greków zwany
Semigalosem, a przez Rzymian – Semigalusem miał już dość buty i
nieodpowiedzialnych wybryków swego rozpieszczonego syna. Nie chcąc
oddawać go katu, czego domagali się jego poddani, skazał syna na
wygnanie, każąc mu iść, odszukać sławnego czarnoksiężnika
Hermesa Trismegstosa i zostać jego uczniem. Po ukończeniu terminu
Kurek mógł wrócić do swego księstwa. Młody książę ucieszył
się ze swego wygnania, bo spodziewał się zyskać moc tajemną,
sławę i bogactwa, a może nawet mógłby odziedziczyć po zamożnym
czarowniku jego włości. Kurek raźno ruszył w drogę w nieznane, a
jego macierz imieniem Kanta tak płakała nad tym, że nie udało jej
się wychować syna, że wracające z sabatu w Teutonii czarownice –
ragany z litości zamieniły ją w topolę, a jej łzy – w grudki
bursztynu. Poza nią nikt nie kochał Kurka i wszyscy ucieszyli się,
że sobie wreszcie poszedł.
Hermes
Trismegistos, co wykłada się Hermes Po Trzykroć Wielki był synem
Algisa; herolda Enków mającego skrzydła u stóp. Ów czarodziej,
który u Egipcjan doczekał się czci boskiej jako bóg Thot, na
miniaturach zdobiących pergaminowe karty ,,Codex
vimrothensis''
przedstawiany jest jako starzec siwobrody i siwowłosy, odziany w
powłóczyste szaty jedwabne barwy błękitnej, noszący złote
pierścienie z drogimi kamieniami na palcach obu rąk, zaś oznaką
jego godności czarodziejskiej był kostur – kaduceusz opleciony
dwoma wężami i uskrzydlony. Powszechnie czczony jako mędrzec i syn
Algisa mieszkał w przepięknym, pełnym cudów zamku w oazie, gdzieś
na ziemi w późniejszych wiekach nazywanej Egiptem. Swą
czarnoksięską mocą nabył niezliczone posiadłości ziemskie nad
rzeką Nilus, na Krecie, Cyprze i w krainie Hermon, którą nazwał
na cześć samego siebie. Miał ponadto wzniesioną ze śnieżnobiałego
marmuru willę w Libii nad jeziorem Tritonis, gdzie jak twierdzili
Grecy, Dionizos stoczył walkę z Trytonem, oraz niebotyczny pałac w
ziemi czarnoskórych Etiopów znanych z pobożności. Opływał w
złoto i klejnoty, wszelkich dóbr miał w nadmiarze, a dni swojej
starości pędził na uciechach. Na swe rozkazy miał miriady miriad
niewolników i niewolnic, od których odbierał cześć niemalże
boską. Służyły mu Čorty, Murzyni ze złotymi kółkami w nosach,
nadobne i spragnione rozkoszy nimfy i syreny, zbrojne zastępy
gauszydów i Centaurów, niedźwiedzie spod góy Atlas, Nilga – u;
pochodzące z Bharacji plemię ludzi o głowach seledynowych antylop,
które królowa Bharatiena określa w swej księdze jako ,,nilgau'',
oraz krocie innych istot. Będąc synem Algisa, Hermes Trismegistos
odziedziczył po swym ojcu umysł wielce sprawny a pojemny, zdolny
dokonywać zadziwiających dzieł. Największy czarodziej ery
dwunastej w dziele ,,Tabula
Smaragdina'',
co wykłada się ,,Szmaragdowa
Tablica'',
zawarł swe nauki, które określa się mianem hermetycznych
(algisyaka).
Potrafił przetwarzać ołów w złoto, latać, przybierać postaci
różnych zwierząt, ożywiać zmarłych, czytać z gwiazd, zbudował
ludzką głowę z gliny opowiadającą baśnie, zamieniał wodę w
proszek... Udawało mu się wszystko czego się dotknął, ale serce
miał pełne pychy.
*
Kurek
zabrawszy miecz i konia opuścił krainę Bałtów i wkroczył na
ziemię Słowian. Nad rzeką Rabą, płynącą przez tereny w
późniejszej erze nazywane Analapią i Polską, zatrzymał się na
popas w karczmie ,,Pod
Wołem i Niedźwiedziem''.
Nie był sam. Przy pieczonym odyńcu i dzbanach miodu zasiadło
siedmiu ludzi, noszących hańbiące piętna; sześciu mężów i
jedna niewiasta. Kurek dosiadł się do nich i wymienił
pozdrowienia. Wówczas najpotężniejszy z nich, zamówił dlań piwo
i przedstawił synowi księcia całą kompanię.
-
Jestem wodzem tych ludzi. Nazywam się Kostvik – Choszcz. Kamień
się kruszy, a najtęższa stal zgina się w moich rękach.
-
Jam Płonnik – żarłok, bo pożeram wszelką strawę jak ogień
szybko i zachłannie, a żadna ilość nie jest mi straszna.
-
Jam jest Remezor; pijak nad wszystkie pijaki. Potrafię naraz osuszyć
szesnaście beczek piwa, siedemnaście wina, osiemnaście miodu i
popić to trzydziestoma gąsiorami wódki, zaś kiedy piję wodę z
jeziora, obniża się w nim poziom wody. Jakby tego było mało, po
każdym osuszeniu kniaziowskiej piwnicy jestem trzeźwy jak nowo
narodzone dziecię – z całej kompanii Remezor z ziemicy Anto –
Burów wypił najwięcej miodu i wina z Kolchidy.
-
Mnie nazywają Pulkava i jestem strzelcem znad rzeki Veltavy. Z
odległości pięciuset wiorst umiem zestrzelić z łuku kapelusz
grzyba rosnącego w lesie za trzema dunajami.
-
Z wszystkich Enków najwięcej poważam Pochwista – Strzyboga i na
jego cześć noszę imię Wiatroduj. Mocą tego, kogo wyznaję i
miłuję, potrafię jednym potężnym dmuchnięciem obrócić w
perzynę kasztel drewniany, albo kamienny. Klnę się na wiatry,
Strzyboże dzieci, że mówię prawdę.
-
Nazywam się Viedun, bo wiele wiem dzięki temu, że słyszę
chrząszcza kołatka gryzącego drewno w sąsiednim grodzie.
-
Ja zaś jestem Jastra, co wykłada się Bystra – na koniec
przemówiła smukła niewiasta o złocistych włosach, nosząca
kubrak z brązowej skóry. - Jestem władna zamienić się w jastrego
ptaka jastrzębia i pod tą postacią szpiegować wrogów, tak jak
ongiś Volch Alabasta pod postacią sokoła słuchał narady wojennej
cara Nagów i jego żony – na potwierdzenie tych słów Jastra o
niebieskich oczach przy wszystkich przybrała postać jastrzębia,
zwanego gołębiarzem, by potem znów stać się człowieczą
niewiastą.
Kurek
dawno przestał wierzyć w baśnie, toteż słowa towarzyszy Jastry,
nazywanej w pieśniach Jastrzębią Dziewicą, wydały mu się jeno
czczymi przechwałkami, zrodzonymi przez upajający trunek.
-
Wybaczcie, że o to pytam, zacni panowie, ale dlaczego nosicie
hańbiące piętna?
-
Nie jesteśmy zbójami i nigdy nimi nie byliśmy, jak Słońce na
niebie – odrzekł pijak Remezor osuszający właśnie dziesiąty
antałek wina z Panonii.
-
Nie czynimy ludziom krzywdy – zabrał głos Pulkava – lecz ci
boją się naszych mocy i zewsząd nas przepędzają, bo widzą w nas
čortowskie nasienie – Kurokowi zrobiło się ich żal.
-
Gdybym był konatem, po słowiańsku: księciem, to bym was przyjął
w swej ojcowiźnie i uczynił swymi bojarami.
-
A panicz czego szuka po świecie? - spytał życzliwie Wiatroduj
Pobożny.
-
Jestem Kur, syn Semigalasa; konata Bałtów. Ojciec wygnał mnie i
kazał iść w świat, szukać carstwa Hermesa Trismegistosa, bo
zabiłem człowieka.
-
Powody? - spytał groźnie Viedun.
-
Prawdę mówiąc, to bez powodu – odrzekł Kurek i uczuł smutek z
tego powodu.
-
Przerażające! - westchnęła Jastra.
-
Tyś wypędek i my wypędki – podsumował Kostvik, zwany też
Choszczem, co w późniejszych latach założył gród zwany
Choszcznem. - Wyznaj z żalem swój grzech Ziemi, a ona ci wybaczy,
bo jest miłosierna i wszystkich żywi mocą swego łona. Potem
zawrzyj z nami braterstwo krwi i w naszej drużynie szukaj szczęścia.
Zawsze lepiej być razem niż samemu.
-
Przeproszę Mateczkę Ziemię za krew, którą na nią przelałem –
odparł Kurek – ale zawrę z wami braterstwo, dopiero gdy
udowodnicie, że istotnie dysponujecie mocami, o których mi
mówiliście. Pani Jastra udowodniła, że nie kłamie. Teraz na was
kolej.
-
Umowa stoi – zgodził się Kostvik – jutro z rana na śródleśnej
polanie każdy z nas pokaże ci co potrafi.
-
Przekonasz się, że moi towarzysze nie kłamią – dodała Jastra.
Junacy
dotrzymali słowa. Gdy tylko Swaróg rozpalił Słońce na niebie,
Kostvik jednym uderzeniem pięść rozbił potężny głaz na osiem
kawałów. Płonnik upolował trzy żubry, upiekł je nad ogniskiem i
pożarł jednego za drugim. Nie tylko nie pękł z przejedzenia, ale
nawet nie rozbolał go brzuch. ,,Przydałby
się jeszcze na deser dzik pieczony, albo tak z osiem zajęcy w
śmietanie, albo...''
- rozmarzył się żarłok. Remezor spragniony po całej nocy,
podbiegł do znajdującego się na polanie jeziorka i począł zeń
pić, aż wypił całe do dna, razem z rybami i żabami. ,,Trza
ci wiedzieć, Kurze Semigalesiczu, że raz w swoich wędrówkach po
ziemi Rusiczów zaszedłem na dwór cara Kija Kosroša, który bardzo
lubił pić. Wszystkim swym gościom podawał wino w wielkim jak
kubeł, złotym pucharze zdobionym rubinami w kształcie serc. Kazał
pić duszkiem, w przeciwnym razie delikwent był przymuszany, aby pić
od początku. Tym sposobem wszyscy jego goście zapili się na
śmierć. Ja jednak to co innego; ja pijacki człowiek. Założyłem
się z carem, że jeśli osuszę jego piwnicę w wszystkich trunków,
przeżyję i pozostanę trzeźwy, to on da mi za żonę swą córkę
Białego Łabędzia. Co tu dużo mówić; spełniłem wszystkie
warunki zakładu i dostałem carską córkę za żonę. Ta jednak w
noc poślubną uciekła ode mnie za siedem mórz, za siedem rzek, bo
bała się, że po pijanemu będę ją bić. Ale to łeż! Ja jest
łagodny człowiek, żaden trunek mi nie szkodzi i bezbronnej
niewiasty w życiu bym nie uderzył, ale wyszło jak wyszło. Teraz
marzę aby Dziadek Mróz dał mi w prezencie browar i gorzelnię,
abym miał co pić do końca swych dni''.
Potem Pulkava za pomocą strzały o grocie z igły ustrzelił z łuku
komara latającego w głębi lasu. Wiatroduj dmuchnął i obalił
tym sposobem cztery wyniosłe dęby, które zaraz potem Kostvik
wsadził z powrotem do ziemi.
Kurek
pełen podziwu dla mocy spotkanych w karczmie herosów poprosił ich
o przyjęcie do drużyny. Ci zgodzili się i jeszcze tego samego dnia
zawarli z nim braterstwo krwi, zaś Jastra zmieszała krew ich
wszystkich na znak jedności. Drużyna skierowała swe kroki na
zachód, zaś Kur został jej nowym wodzem. Pokonał bowiem siłacza
Kostvika w zapadach, nauczony przezeń czerpać siłę z Ziemi, tak,
że po trzynastokroć go obalił. Walka ta nie zniszczyła ich
przyjaźni; Kur nadal szanował i podziwiał Kostvika i będąc odeń
młodszym po wielokroć prosił go o radę. Herosi przekroczyli rzekę
Visanę i zaszli na ziemię polańskie, gdzie spotkała ich groźna
przygoda.
Czarownik
Musulius, który jak podaje ,,Codex
vimrothensis''
założył w Mezopotamii gród Mosul o glinianych murach, zanim na
długie wieki narzucił swe jarzmo Bałtom, przemierzał drogi i
bezdroża Sklawinii i Orientu, by zgłębiać wiedzę magiczną.
Nokomu jeszcze nie znany, siwobrody starzec w pokrytej różnobarwnymi
łatami szarej, prawie czarnej od brudu kapocie, zasięgał nauk od
wołwchów i kudesników – kapłanów wielkiego ludu Antów,
zaszedł nad rzekę Nilus, do Libii, gdzie sztuki obroticzestwa
uczył go Tryton, badał gliniane tabliczki nad rzekami Tigra i
Evarat, jako akolita uczestniczył w obrzędach ku czci Čortów
Seta, Belzebuba i Beliala, szukając zakazanej wiedzy błąkał się
w łachmanach, głodny i spragniony przez dżungle Bharacji i Sinea,
oraz pobierał nauki u trzech braci – czarowników Bon ze świątyni
w kraju Ibetain. Wraz z upływem lat, rosła moc i wiedza owego syna
pełnej puszcz ziemicy Bałtów, ale jego serce malało, twardniało
i ziębło. Masiulis z wolna stawał się zły jak Čorty, którym
rozkazywał ku swej zgubie. Zrazu chciał czarami leczyć choroby,
zjednywać miłość i odnajdywać rzeczy zgubione, lecz Čorty, z
którymi się zadawał, tak znieprawiły jego serce, że nie mógł
myśleć o niczym innym jak o nałożeniu jarzma swemu ludowi i
Słowianom.
Pod
swymi rozkazami miał hordy sinych ludzi. Istoty te wyhodował w erze
szóstej smok Rykar ze schwytanych Płanetników. Wyglądem
przypominali łysych mężów skórze niebieskiej i rogach jak u
Čortów. Sini ludzie służyli Rykarowi i Gorynyczowi; wcieleniom
Czarnoboga, a zaznawszy bólu i rozpaczy stali się pełni
złośliwości i żadni mordu jak strzygi. Przestając być
Płanetnikami stracili też wszelki wpływ na pogodę. Zgromadzeni
pod stanicami Musulusa tratowali i palili ziemicę polańską, bydło
piekli i pożerali, zaś ludzi zabijali, bądź brali w niewolę
jeszcze straszniejszą od śmierci.
Kurek
nie grzeszył dotąd odwagą, lecz podróż przez ziemie słowiańskie
zmieniła go. Nauczył się łamać swój strach w starciach z
rozbójnikami i wielkimi wężami – trusiami, teraz zaś bił nie
znających litości sinych ludzi. Rzucał się w największy tłum
rogatych wrogów o niebieskiej skórze i poił swój miecz ich krwią.
W czasie swej pierwszej bitwy konatowy syn walczył z całkowitą
pogardą dla śmierci, a w boju tym nie był sam. Wspierali go
przyjaciele. Kostvik zwany Choszczem ciosami maczugi ciężkiej jak
osiem turów, której nie mogła unieść żadna ręka prócz jego
własnej, łamał szeregi sinych ludzi, a ich łyse, rogate łby
pękały jak gliniane garnki. Spustoszenie siał Pulkava, celnymi
strzałami z łuku przelewający potoki fioletowej krwi. Sini ludzie
nie będąc już Płanetnikami nie mogli unosić się w powietrzu,
nie mogli więc uciec przed Jastrą, pikującą na nich pod postacią
jastrzębia, by szponami wydzierać oczy. Huragan z płuc Wiatroduja
porwał wysoko w górę całe lewe skrzydło hufców czarnoksiężnika.
Wojownicy ze skowytem dotknęli rogami chmur, by zaraz potem opaść
na ziemię i połamać sobie wszystkie kości. Niektórzy zostali
wyrzuceni podmuchem tak wysoko, że do śmierci pozostali zawieszeni
między niebem a ziemią. Remezor jednym haustem wypił fosę
otaczającą zameczek Berż, czym umożliwił jego zdobycie. Cała
drużyna dokonała wówczas szeregu czynów przez długie wieki
opiewanych w pieśniach. W niedługim czasie hufce Musulusa zostały
wybite do nogi, bądź rozpędzone na cztery wiatry. Sam czarownik
schronił się w zamku Liv, stojącym do tej pory i zza jego murów
odpierał oblężenie. W końcu gdy i mury Livu zawiodły, postanowił
się poddać. Dalsze jego losy są niejasne z powodu uszkodzonego
tekstu w ,,Perłowym
latopisie''.
Wiemy jedynie, że uszedł z życiem i parę wieków później podbił
i zjednoczył ziemie swych ojców. Tymczasem Słowianie uczcili Kura
i jego drużynę jako swych wybawców.
Tymczasem
Hermes Trismegistos wciąż doskonalił swój kunszt czarodziejski, a
wraz z magiczną mocą rosły jego pycha, znudzenie życiem i
samotność. Wspominał czasy gdy jeszcze będąc młodym wsiadał na
miotłę, bądź łopatę i leciał na sabat na szczycie Łysej Góry,
gdzieś na słowiańskiej ziemi. Teraz kiedy był już potężny,
bogaty i okryty sławą, wstyd nie pozwoliłby mu się zadawać z
prostymi czarownicami. W swej pysze i zaślepieniu porzucił wszelki
zakon religijny, zwąc go pogardliwie ,,opium
dla mas''.
Nie musiał zarabiać na życie, bo Čorty w zamian za duszę,
znosiły mu wszelkie możliwe dobra. Swoje dni pędził Hermes
Trismegistos nudząc się, bądź oddając się rozpuście. Owej
fatalnej nocy jak zwykle przybrał czarami młody wygląd i udał się
do miasteczka Tebe, by odwiedzić jedną ze swych licznych kochanek;
urodną dziewczynę służącą możnej pani, Stence Zamorskiej. Owa
Stenka przybyła do Tebe nad rzeką Nilus z dalekiej, mroźnej wyspy
zwanej Wolin, wedle słów swojej niewolnicy znała sztukę
czarodziejską. Co noc smarowała się magiczną maścią, po czym
wylatywała przez okno pod postacią puszczyka. Hermes Trismegistos i
jego kochanica ukryci w sąsiednim pokoju przez dziurkę od klucza,
ujrzeli tę przemianę na własne oczy. ,,Ukradnę
dla ciebie trochę tej maści
– oznajmiła niewolnica Stenki Zamorskiej imieniem Anema. - Chcę
zobaczyć jak zmieniasz się w łabędzia, aby dowieść miłości do
mnie''.
Czarodziej zdurniał z powodu urodziwej Anemy i zaślepiony jej
pięknem przystawał na jej najgłupsze nawet pomysły. Ledwo Stenka
wyleciała ze swego domu, jej służebnica w te pędy porwała za
maść i natarła nią swego kochanka. O zgrozo, nie wyrosły mu
pióra i skrzydła, lecz ogon i długie uszy. Zamienił się w osła.
Pełen gniewu na swą kochankę kopnął ją, po czym rycząc
żałośnie wybiegł z domu Stenki Zamorskiej.
-
Poczekaj! - ścigał go głos dziewczyny. - Trzeba ci białej róży,
byś wrócił do ludzkiej postaci! - osioł czarownik nie słuchał
jednak.
Ze
wstydu gotów był zapaść się pod ziemię, zaś piękna Anema
żałując tego, że niechcący zamieniła swego lubego w osła,
powiesiła się na pasku od sukni. Stawszy się osłem, Hermes
Trismegstos utracił moc magiczną. Čorty, którym jeszcze niedawno
rozkazywał i którymi pomiatał jako swoimi niewolnikami, teraz
brały do kosmatych łap sękate kije i bezlitośnie biły biednego
osła. Ludzie, których spotykał nie byli lepsi. Pewna wielce
szalona kobieta, chciała mu nawet wcisnąć zapaloną pochodnię pod
ogon. Osioł opuścił Afrykę i przez wiele lat błąkał się po
drogach i bezdrożach Azji i Europy. Przemierzał ziemię Solimów,
Syrię, Hajastan, Kolchidę... Przekroczył Góy Jasowskie, wędrował
po krainach Kimerów, Scytów i Sarmatów, aż zaszedł do kraju
Antów. Na południu narodziła się legenda o śmierci Hermesa
Trismegistosa, który przepadł bez wieści – może wcale nie
umarł, jeno wyruszył w daleką podróż do Sinea, albo Atlantydy.
Tymczasem
upokorzony czarownik zaczął żałować swej bezbożnej pychy i
nawet wzywał Ageja i Enków, obiecywał zerwać pakty z Čortami, a
z jego oczu ciekły gorące łzy. Wreszcie u kresu swej wędrówki, w
kraju Antów,
czyli ludzi wysokich spotkał Mokoszę – panią Ziemi o złotych
włosach, jaśniejącą śnieżną bielą swych szat. Mokosza
uwieńczona ognistą koroną, trzymała w ręku posoch zakończony
białym kwiatem róży. Jaśniała cudownym blaskiem, roztaczała
wokół błogi zapach róż i lilii, a wszystkie słowiki śpiewały
na jej cześć. Widząc zabiedzonego osła, który niegdyś był
największym z magów, uśmiechnęła się doń łagodnie i dotknęła
go delikatnymi płatkami białej róży. Wówczas odzyskał
człowieczą postać. ,,Twoje
pakty zostały zerwane...''
- Hermes Trismegistos chciał okazać wdzięczność i radość, lecz
złocista Mokosza pełna wdzięku, rozpłynęła się w powietrzu.
Padł wtedy na kolana i poprzysiągł Agejowi, że do końca swych
dni poniecha grzesznego czarostwa. Nie wiedział jednak co będzie
czynił dalej.
-
Takie były moje dziwne losy – przy ognisku zakończył swą
opowieść zgrzybiały starzec o brodzie długiej i siwej.
Hermes
Trismegistos opuścił kraj Antów, potężnych jak olbrzymy i w
ziemicy Sklawinów spotkał się z drużyną Kura, syna Semigalasa.
-
Ojciec posłał mnie do was, mistrzu – mówił Kur do byłego
czarodzieja – abym został waszym terminatorem w magicznym
rzemiośle.
-
Moja sztuka była zła – odparł Hermes Po Trzykroć Wielki –
przepadła i dobrze się stało. Utraciłem bogactwa, lecz umrę
wolny, a Čort
nie dostanie mej duszy.
-
Między ustami a brzegiem pucharu wiele może się zdarzyć –
raczyła zauważyć Jastra.
-
Czas mojej kary minął – oświadczył Kur – zaznałem przygód,
wiele przeżyłem i myślę, że wiele też się nauczyłem. Czas mi
wracać na ojcowiznę, a kto chce niech idzie między Bałtów ze
mną. Ty też możesz, mistrzu Po Trzykroć Wielki, iść za mną, a
mój lud przyjmie cię z całym należnym szacunkiem.
-
Nie zasługuję by tak bardzo mnie szanować. Powinno się raczej
mówić o mnie: ,,Po
Trzykroć Mały''.
-
Nie – zaprzeczył Kur – jesteś panie Po Trzykroć Wielki, bo
porzuciłeś sprawy Čortów
i przyznałeś się, że to co robiłeś latami było złe, a na coś
takiego potrzeba wielkiej odwagi.
-
Jesteśmy twoją drużyną,
Kurze synu Semigalasa – oznajmił Kostvik – zezwól nam razem z
tobą iść między Bałtów.
-
Nie jesteście mymi wojami, lecz przyjaciółmi – rzekł Kur –
czas nam kończyć przygody na słowiańskiej ziemi. Ojcowizna wzywa!
Komu w drogę temu czas!
Hermes
Trismegistos przyłączył się do junaków. Osiadł w Burus, gdzie
dla swej mądrości wybrany konatem jednego z plemion, założył
księstwo zwane Hermią (Germiya),
czyli dzisiejszą Warmię (Varmiya).
Kur wrócił do swego księstwa razem ze swą drużyną. Pochował
starego ojca, objął po nim godność konata, a za żonę pojął
Jastrę, z która miał synów i córki. Zmienił się. Władał
mądrze, łaskawie i sprawiedliwie, a kraik, nad którym panował
trzymał nazwę Kurlandii.
Minęło
parę wieków i ziemica dzielnego Kura przeszła we władanie lutego
czarnoksiężnika Musulusa. Trzymał on w jarzmie Bałtów, aż do
ery trzynastej, kiedy obalił go Rzymianin Palemon. Kurlandia zaś
weszła w skład nowego królestwa Latyki.