,,Wiła jest coś na kształt jeniuszów, gnomów, sylfów. Łączy w sobie właściwości tych wszystkich tworów fantazji. Poeci wyobrażają ją sobie zawsze jako dziewicę cudnej piękności. Unosi się ona w powietrzu; ugania się za obłokami. Niebezpiecznie jest spotkać się z nią, a tym bardziej przerwać jej mitrygę. Niekiedy udziela dobrych rad podróżnym; częściej jednak zwodzić ich zwykła’’ - Adam Mickiewicz, wykład o literaturze południowosłowiańskiej z 1841 roku
W cieniu rozłożystej pigwy, pod jasnym słońcem Południa, gdzieś na ziemiach późniejszej Valkanicy, rozsiadła się gromadka młodych i pełnych wdzięku wił, to jest nimf o ognistych oczach, z których każda miała jedną nogę dziewczęcia, a drugą kozy. Wiły trzymały na kolanach pokryte woskiem tabliczki i ostro zakończone rylce, znajdowały się bowiem w szkole podczas lekcji. Ich nauczycielka, nosząca imię Kozina chodziła w tę i z powrotem po ukwieconej niwie, opowiadając uczennicom o geografii.
- Nasze księstwo; Bilina jest częścią Wielkiego Królestwa Toropieckiego. My, wiły jesteśmy młodszymi siostrami rusałek i tak jak one należymy do rasy toropieckiej – wykładała Kozina. - Włada nami z łaski Mokoszy księżna Mirosława II zasiadająca na tronie w Teviku nad rzeką Narthą. Nasze księstwo zajmuje dolinę rzeki Narthy. Od zachodu otaczają je góry chronione przez zaprzyjaźniony lud smoków, zaś od wschodu graniczymy z Zaklętą Puszczą. Nasza ziemia – ciągnęła nauczycielka – obfituje w pszczele gniazda i drzewa owocowe, gaje dzikiej winorośli oraz stada zwierząt; kóz bezoarowych, danieli, muflonów, dzików, jednorożców i sfinksów…
- Ja kiedyś jeździłam na jednorożcu – nieoczekiwanie zabrała głos młoda wiła o brązowych włosach i złoto – szmaragdowych oczach imieniem Radygoja.
- Tak, jednorożce to najlepsi przyjaciele wszystkich nimf – potwierdziła Kozina.
- A ja lubię pływać z delfinami z Morza Rajskiego – odezwała się inna uczennica imieniem Stoina.
- Wiem, że kochacie zwierzęta, ale wróćmy do meritum – zdecydowała nauczycielka. - Czary ochronne księżnej, których wyuczyła się przed laty w kącinie Welesa – Trojana, zapewniają Bilinie bezpieczeństwo przed atakami sił ciemności. Świadczy o tym to, że ostatniego drekavaca ubito w naszych granicach czterdzieści lat temu… - Dalej Kozina uczyła o tłustej, czarnej ziemi rodzącej drogie kamienie, o leczniczych ziołach, o tajemnicach węży, ptaków i zwierząt pokrytych sierścią.
Żadna z młodych wił, nawet tych mających zdolności wieszcze, nie przypuszczała, że już za prę lat przyjdzie im walczyć w obronie Biliny…
*
Radygoja rosła w latach, błogosławiona przez Enków. Nauczyła się przyrządzać z ziół lecznicze uzwary. Poznała tajemne imiona leśnych i polnych zwierząt, ryb, drzew, kwiatów, gwiazd i kamieni. Nieobce jej były stare pieśni w językach toropieckim i starokrasnym opowiadające o bohaterach z zamierzchłych eonów, oraz o dawnym świecie zwanym Bujanem, który istniał nim nasz został stworzony. Potrafiła latać na srebrzystych smokach o bursztynowych oczach, oraz galopować na grzbietach jednorożców i dzikich koni, tarpanów. Znała sztukę zapasów i wybornie strzelała z łuku. Walczyła długą, jesionową włócznią jak również szablą Szaszką, z której pomocą ścięła raz czerwone, trupie czaszki trzech ażdach. Oręż ten powstał z ciała żmii Szaszki o jadzie palącym i oczach z dwóch rubinów. Najodważniejsze wiły i meliady bały się do niej podejść na odległość rzutu kijem. Jedna tylko Radygoja zaszła wygrzewającą się w promieniach Słońca żmiję od tyłu i pewnym ruchem schwytała ją za ogon.
- W imię Mokoszy, Pogromczyni Mocy Čortieńska, posłużysz teraz ku obronie Biliny! Kąsaj jej wrogów żelazem! - Gdy wiła wypowiedziała to zaklęcie, trzymana w jej dłoni gadzina przeobraziła się w szablę.
Koleżanki Radygoi, wiły Łatka i Lutka oraz zielonowłosa rusałka Miła, widząc jej zwycięstwo nad Szaszką, na znak wielkiego szacunku, całowały ją w kolana.
- Jak wesoło! Jak wesoło! - wołała wówczas śmiejąc się Radygoja.
Dla zdobytej szabli zaprzyjaźniony żmij imieniem Iłarion sporządził bogato zdobioną pochwę z własnej wylinki, zaś wdzięczna wiła pocałowała go w pokryty łuską policzek.
Kiedy zaczęło się przedwiośnie, nastał czas kiedy owa broń miała być użyta w walce. Znad dalekiej rzeki Ra nadleciały ogromną chmarą morowity dotąd gnieżdżące się wśród rozległych jaskiń pobliskiej Szarej Góry. Przypominały nieco ludzi o ciałach nagich i pokrytych szarą skórą, głowach i skrzydłach kruków, żelaznych pazurach na palcach dłoni i stóp oraz długich, świńskich ogonach. Istoty te miały nad sobą króla Mopana o sercu okrutnym i zdradzieckim. Prawili w swych bylinach pieśniarze, że niegdyś Mopan był szpiegiem samego Czarnoboga. Choć morowity posiadały rozległe tereny łowieckie, zapragnęły podbić księstwo wił, Bilinę.
- Jest słuszną rzeczą, abyśmy rozszarpali białe piersi wił, żrąc ich ciała i pijąc ich krew, zaś te, które się ostaną uczynili naszymi niewolnicami – zakrakał obmierzły Mopan, zaś inne morowity przytaknęły mu, część ze strachu, a część z przekonania.
Te, które odmówiły napaści na Bilinę, zostały zadziobane i rozdarte pazurami przez swych pobratymców.
Morowity uderzyły o brzasku wraz z pianiem kogutów. Rozcinały mieczami ciała brzemiennych wił i rusałek oraz rozrywały na strzępy ich maleńkie dziatki. Podkładały ogień pod domostwa i gaje. Paliły chramy, lecznice, biblioteki i szkoły. Nie miały litości dla żadnej z istot jaka stanęła im na drodze.
Wśród chmary najezdników unosił się pełen obłudy kapłan Kirel, poplecznik Mopana, od którego niegdyś otrzymał drogocenną bransoletę na rękę i krakał przeraźliwym głosem.
- Mordujcie bez litości te wszetecznice, bo ich ziemia musi znów stać się nasza, tak nam dopomóż Rykar!
W owych czasach nawet najbardziej zepsuci władcy, nie licząc skutego łańcuchem smoka Rykara, musieli walczyć w pierwszym szeregu miast kryć się pod ziemią jak szczury, w przeciwnym razie na zawsze utraciliby szacunek swych poddanych. Musiał przeto i Mopan nadstawić karku, nałożył przeto kolczugę wykutą w ogniu Čortieńska.
Księżna Biliny, Mirosława II o delikatnych palcach nawykłych do szarpania strun harfy, przyodziała srebrzystą kolczugę wykutą przez mądre i pracowite skrzaty patuljaki. Wsiadła na grzbiet wiernego jednorożca Hovornika, którego rogu lękały się najstraszniejsze chimery i smoki. W lewą dłoń ujęła włócznię, zwaną Palix, w prawą zaś tarczę z wymalowanym na niej promiennym obliczem Mokoszy. Tak uzbrojona stanęła na czele trzynastu zastępów wił – wojowniczek o sercach mężnych i nieugiętych wobec sił zła.
Rozesłała też wici do królowej rusałek zasiadającej na tronie w Toropiecku, do Fontela, króla satyrów, Jachura, króla centaurów i Lamira, księcia żmijów oraz Raduka i Białonki; brata i siostry władających wszystkimi plemionami leśnych ludzi z Puszczy Dziewańskiej. Wszyscy ci władcy, bez szukania wymówek, stawili się na pole bitwy wraz ze swymi zastępami, zaś podległym swej władzy kupcom i rzemieślnikom nakazali zerwać interesy prowadzone z morowitami.
Hufce Biliny i Szarej Góry stanęły naprzeciwko siebie na rozległej polanie, zwanej Matruną. Kapłan Kirel wystąpił przed szereg.
- Kra! Czemu, głupia, nie oddasz swego wstydu mojemu panu, aby mógł zaprowadzić tu pokój? - zakrakał urągliwie.
Mirosława II chwyciła włócznię i jednym dobrze wymierzonym ciosem posłał ja w rozdziawiony dziób kapłana morowitów. Włócznia przeszyła go na wylot wychodząc plecami. Kirel opadł ciężko na ziemię, a jego świńskie oczka na zawsze zaszły mgłą. Oddał ducha Čortom.
- Sława Bilinie! - zawołała księżna po wyszarpnięciu swej włóczni z ciała wroga.
Wówczas z obu stron posypały się zatrute strzały. Wiły i rusałki zapalały krucze pióra morowitów mocą swych oczu. W ruch poszły miecze i topory, a także rogi, kopyta, dzioby, kły i pazury, aż całą Matrunę zaścieliły skrwawione i poszarpane zwłoki poległych. Mopan, choć jego powinnością była walka z mieczem w dłoni w pierwszym szeregu, usunął się z pola bitwy razem ze swymi pachołkami, Szojgunem i Oligarchosem.
Wśród obrończyń Biliny nie zabrakło też Radygoi. Morowity zadawały jej okrutne rany za pomocą dziobów i żelaznych szponów. Z ran tych tryskała szafirowa krew, której krople opadając na trawę, zamieniały się w niezapominajki. Radygoja uzbrojona w Szaszkę ścinała krucze łby i skrzydła. Rozpruwała szare brzuchy i piersi morowitów. Ci, którzy nie mieli litości dla matek z dziećmi, nie mogli liczyć na jej litość. Z jej pięknych oczu sypały się złote iskry zapalające smoliste pióra okrutnych najeźdźców. Radygoja była niezmordowana; piękna i sroga jak sama Mar – Zanna.
Zastępy morowitów z wolna zaczynały się przerzedzać. Nieoczekiwanie Bilinę wsparły hufce Lynxów, Neurów, wilków, oraz trzej bracia będący olbrzymami z plemienia Ispolinów, noszącymi imiona: Turkus, Lazur i Błękit.
Widząc to Mopan, Szojgun i Oligarchos usiedli na najwyższej gałęzi wyniosłego drzewa rosnącego na skraju polany. Władca morowitów dobył z torby magiczną ,,Księgę Krwawego Cienia’’, którą otrzymał niegdyś od smoka piekielnego za pracę szpiega. Zerwał pieczęci i zaczął czytać. W miarę jak czytał, dawał się słyszeć donośny łopot jakby wielkich skrzydeł i nieprzenikniony cień padł na ziemię, budząc strach w sercach najbardziej chrobrych wojów. To z piekielnej ptaszarni przyleciał bożek morowitów, potworny Kruk Wielogłów. Wielkością dorównywał najwyższej kamienicy, zaś na karku miał siedem, dziesięć, a może dwanaście głów, bowiem różni autorzy inaczej go opisują. Jego złe ślepia jarzyły się piekielnym ogniem, z nozdrzy zaś wydobywał się cuchnący dym. Kruk Wielogłów natarł na trzech braci Ispolinów. Wydziobał im oczy i wyrwał serca z piersi, a następnie je pożarł. W jego szponach zginęli uzbrojeni w miecze bracia Taras i Sypko, dwóch nieulękłych żmijów. Podmuch wiatru wytwarzanego skrzydłami piekielnego kruka obalił na ziemię trzecią część wojska Lynxów i Neurów.
- Kra! Zegnij kolana przed lutym Mopanem Mopanowiczem, albo zgiń marnie! - Kruk Wielogłów zwrócił się do księżnej Mirosławy, która zakryła się przed nim tarczą.
- Idi nachuj! - odpowiedziała mu Radygoja.
Ze zwinnością kozicy, skoczyła w stronę potwora i ciosem Szaszki ścięła mu jeden z łbów. Trysnęła zielona, parząca krew. Kruk Wielogłów zakrakał wściekle. Ból wyzwolił w nim furię. Rzucił się zajadle w stronę nieustraszonej wiły, aby rozszarpać ją pazurami na strzępy, a następnie połknąć. Choć do serca Radygoi zakradł się lęk, nie pozwoliła sobie na ucieczkę. Niczym wrośnięta w ziemię, stała na posterunku i precyzyjnie wymierzając ciosy oddzielała od tułowia kolejne krucze łby. Zielona krew potwora parzyła ja jak ukrop. Kruk Wielogłów szalał. Kiedy Radygoja ścięła mu wszystkie łby prócz ostatniego, Szaszka w jej ręku na powrót przybrała postać żmii. Gadzina zatopiła kły w oku Kruka już nie Wielogłowa, po czym martwa opadła na zdeptaną trawę. Potwór zamknął wiłę w swym dziobie jak w imadle i zmiażdżył jej kości. Radygoja zdążyła zadać przed śmiercią zadać mu jeszcze siedem ran sztyletem w oczy i gardło, aż pękła jej czaszka i wypadł z niej na trawę drogocenny kamień w kształcie serca nazywany nimfolitem. Kruk Wielogłów po raz ostatni rozłożył skrzydła i zakrakał, po czym przewrócił się z łoskotem na ziemię i skonał.
Morowity widząc zgon swego bożka, jęły rzucać broń i salwować się ucieczką, ścigane gradem strzał obrońców Biliny. Mopan wraz z Szojgunem i Oligarchosem jako pierwsi dali drapaka. Nie ulecieli jednak daleko, bowiem w ,,jaju płomienistym’’ ruszyli ku nim płanetnicy. Schwytali trójkę niegodziwców w sieci, po czym zarąbali ich szablami. Inni, późniejsi autorzy podają, że Mopan zginął trafiony piorunem ciśniętym mocarną ręką Jarowita.
Było już po bitwie. Zwłoki poległych, tak obrońców jak i najeźdźców ułożono pracowicie w dwa stosy, które następnie podpalono. Potem księżna wił zwróciła zagniewane oblicze ku czternastu morowitom, które trafiły do niewoli.
- Kra! Oszczędź nas, jasna pani! My tylko spełnialiśmy rozkazy! Nie chcemy umierać!
Mirosława II odpowiedziała im.
- Choć zasługujecie na śmierć, okażę wam łaskę. Nie będziecie jednak więcej szkodzić. - Władczyni wił wzięła do ręki złotą różdżkę.
Uniosła ją nad głowami jeńców i zanuciła pieśń czarodziejską. W miarę jak nuciła, morowity przybierały postać zwyczajnych kruków, aż w końcu całkiem przemienione, odleciały do Welesa za morze.
Pamięć o dzielnej Radygoi przetrwała w pieśniach wił i rusałek do końca ery dziewiątej i długo później, a jej dusza zamieszkała w Nawi Jasnej.