,,
[…] W jednym z takich ślepych korytarzy ujrzał Robinson białe
szkieleciki ptaków i małych zwierzątek rozsypane w gałęziach
niskiego, szeroko rozrośniętego krzewu. Podszedł zdziwiony tym
widokiem. Na gałązkach pośród ostrych kolców wisiały małe,
kosmate kulki. Kiedy pochylił się nad krzakiem, gałązka z
kosmatymi kulami wplątała się nagle w rękaw jego kaftana.
Szarpnął ręką, ale w tej samej chwili inna gałązka, jak złe,
kąśliwe zwierzątko, uchwyciła nogawkę spodni, a ostra igła
kolca zacięła go w łydkę. Zrozumiał. Tak zginęły widocznie te
zwierzątka i ptaki, których szkielety leżały w gęstwinie. Krzew
czyhał tutaj na coraz to nowe ofiary. Robinson wyszarpnął rękę,
oswobodził uwięzioną nogę i wycofał się ostrożnie’’ -
,,Robinson Kruzoe. Według Daniela Defoe napisał Stanisław
Stampf’l’’
Czytelnicy
mojego bloga być może zauważyli, że dużo miejsca poświęcam na
nim zagadnieniom kryptozoologii – dziedziny paranauki, czy też
raczej pseudonauki zajmującej się zwierzętami, których istnienie
nie zostało udowodnione przez zoologię. Zainteresowanych tą
tematyką odsyłam zwłaszcza do postów: ,,Kryptozoologia’’,
,,Kryptozoologia
w fantasy’’
i ,,Ojciec
kryptozoologii’’.
Pokrewną,
lecz znacznie mniej znaną dziedziną jest kryptobotanika zajmująca
się nieznanymi nauce roślinami. Powstała w XIX wieku jako reakcja
fantastów na pracę Karola Darwina ,,Insectivorous
Plants’’
(1874). W przyrodzie faktycznie istnieją rośliny uzupełniające
niedobory azotu poprzez chwytanie i zjadanie drobnych bezkręgowców,
głównie owadów, jednak żadna z nich nie jest na tyle duża, aby
pożreć człowieka. Przykładem służą europejskie rosiczki
(rosnące również w Polsce gdzie znajdują się pod ochroną),
pływacze rosnące w środowisku wodnym, północnoamerykańskie
muchołówki, czy dzbaneczniki z Azji Południowo – Wschodniej.
Prawdziwą rosiczkę widziałem na własne oczy podczas lekcji
biologii w klasie szóstej ;).
W
1874 r. amerykańska gazeta ,,The
World’’
zamieściła kaczkę dziennikarską (dziś powiedzielibyśmy: fake
newsa) w postaci relacji fikcyjnego niemieckiego badacza Karla
Lichego o Malgaszach składających ludzką ofiarę mięsożernemu
drzewu. Ów rytuał przebiegał następująco:
,,Czterech
mężczyzn dźwigało lektykę zbitą z drewnianych pali. Siedziała
w niej młodziutka dziewczyna, wystrojona i umalowana specjalnie na
tę okazję. Chyba podano jej jakiś narkotyk, bo nie zdawała sobie
sprawy, co się z nią dzieje. Mężczyźni przyprowadzili ją pod
drzewo i kazali oprzeć się o pień. Wtedy pnącza ożyły: oplątały
ofiarę niczym żywe węże i uniosły ją na czubek drzewa. Z pnia
sączył się jakiś słodko pachnący płyn. Dziewczyna nadstawiła
dłonie i wypiła trochę tego nektaru. Miał bardzo silne działanie
odurzające, bo dziewczyna zaczęła krzyczeć, śmiać się i
próbowała tańczyć. Chciała zeskoczyć z drzewa, ale nic z tego!
Jego macki oplątywały ją coraz dokładniej, liście otuliły ją
od stóp do głów. Po chwili znikła, nie była słychać jej
krzyków. Wtedy szaman krzyknął: ‘Ofiara przyjęta!’ (…)
Przez dziesięć dni liście szczelnie owijały drzewo. Potem pnącza
rozciągnęły się na ziemi. Pod drzewo wypadłą czaszka i kilka
kości’’ - cyt. za: Tadeusz Oszubski ,,Tajemnicze istoty’’.
W
1882 r. misjonarz G. W. Parker donosił z terenów dzisiejszego RPA o
Umdhlebi. Roślina ta miała mieć dwie warstwy kory (żywą i
martwą), duże, kruche, zielone liście i trujące czerwone i czarne
owoce.
W
1887 r. J. W. Buel opisał w książce ,,Sea
and Land’’
południowoamerykańską roślinę Ya – te – veo, która chwytała
ofiarę pędami, a następnie zabijała kolcami i wypijała krew za
pomocą kory.
27
sierpnia 1892 r. na łamach ,,Illustrated
London News’’
naturalista Dunston donosił o roślinie z bagien Nikaragui, która
schwytała psa lepkimi pędami i pokaleczyła go.
W
XIX – wiecznym Meksyku miało rosnąć ,,wężowe
drzewo’’,
które dusiło ofiary gałęziami i wysysało z nich soki.
W
1933 r. Byron de Prorok donosił o roślinie – wampirze z Meksyku,
która polowała na ptaki.
W
1938 r. w Salomie (Arizona, USA) gigantyczna muchołówka zjadła
pijanego Pierrota Tord – Boyauxa. Zostały po nim tylko przedmioty
z metalu: zegarek, sprzączka, monety, guziki, stalowe ćwieki z
butów i strzelba.
W
1950 r. Harold T. Wilkins w książce ,,The
Secret Cities of Old South America’’
opisał dwie roślinne kryptydy z Brazylii. Pierwsza z nich zwana
,,drzewem
diabelskim’’
dusiła ludzi i zwierzęta gałęziami. Drugą było drzewo wabiące
ptaki odorem gnijącego mięsa, po czym krępowała je mackami i
pozbawiało krwi za pomocą ssawek.
W
latach 70 – tych XX wieku Mariano da Silva odkrył na pograniczu
Brazylii i Gujany olbrzymią muchołówkę, która wabiła ptaki i
małpy zapachem bananów, a potem je zjadała.
W
1998 r. Ivan Meckerle odkrył na Madagaskarze drzewo zwane kumanga,
które zabijało duże zwierzęta za pomocą trujących gazów.
Jeszcze
w 2007 r. w Indiach ponoć widziano drzewo usiłujące pożreć
krowę. Roślina wypluła zwierzę, gdy obrzucono ją patykami.
O
wielkich, drapieżnych roślinach pisali tacy pisarze fantaści jak:
Clark Ashton Smith (wymyślił pozaziemską roślinę zwaną
Voorqual),
Grzegorz Rosiński i Jean Van Hamme (w stworzonym przez nich komiksie
,,Szninkiel’’
pojawiają się latające dzbaneczniki) i Lin Carter w
,,Czarnoksiężniku
z Lemurii’’.
Pozwolę sobie zacytować tego ostatniego:
,,MUNGODA
– groźne drzewa ludojady z puszcz Kovian, mieszańcy roślin i
zwierząt. Mięsożerne, zdolne do ograniczonego poruszania się;
mogły pochwycić zwierzęta czy ludzi giętkimi, długimi mackami.
Niewielki ich ilości zostały odkryte przez europejskich badaczy w
trudno dostępnych częściach Madagaskaru. Czczone przez szczep
Mhodo, który składa im ofiary z ludzi (patrz: Willy Ley ,
Salamandry i inne cuda, Nowy Jork 1955)’’ - op. cit.
Również
w mojej twórczości fantasy dostępnej na tym blogu można znaleźć
podobne istoty np. w opisie zatopionego kontynentu Sonor pojawia się
Voorqual zapożyczony od C. A. Smitha,
zaś w opowiadaniu ,,Vitek
Ursinus’’
tytułowy bohater walczył ze zrostem (słowo ,,zrost’’ na
określenie rośliny zapożyczyłem od Czesława Białczyńskiego).