,,Na pustkowiach należało też unikać czarnych baranów i cielaków, świń i ... białych kotków. Taki niewinny zdawałoby się kiciuś nieopodal Młyńska pod Spała napastował podróżnych. Płakał jak dziecko i wabił w ten sposób ludzi na mokradła. Kiedyś nawet napadł na jadących wozem chłopów; pojawił się znikąd i skoczył koniom do pysków, aż zwierzęta się spłoszyły. Furman zaciął diabelskie zwierzę batem, ale nic to nie dało - z białego futra sypnęły się tylko iskry. Kot nadal atakował, a konie szalały. Wreszcie jeden z kmieci wyjął zza pazuchy szkaplerz i przeżegnał nim zwierzę. Dopiero wtedy demon dał za wygraną i zniknął, konie uspokoiły się, a podróżni pojechali dalej'' - Witold Vargas, Paweł Zych ,,Święci i biesy''
piątek, 6 maja 2016
Staropolski głos w sprawie Hello Kitty ;)
Ważny komunikat w sprawie ,,Wymrocza''
Zbiór opowiadań ,,Wymrocze'' zacząłem pisać ręcznie jeszcze na studiach, w 2007 r. Pracę przerwałem latem 2013 r. na niedokończonym jeszcze opowiadaniu ,,Dydona i dydule''. W przyszłości zamierzam dokończyć to opowiadanie jak i cały zbiór, na razie jednak, zanim wrócę do ,,Wymrocza'' chciałbym zająć się innymi projektami, które też długo czekały na realizację.
Boruta - woj wyklęty
,, [...] W czasach pogańskich jako możny pan z rodu Jastrzębców władał on Kujawami. Kiedy Mieszko przyjął chrzest, Boruta odrzucił nową wiarę i rozpoczął wojnę z księciem i Kościołem. Wraz z dziką kompanią mordował, palił i rabował tych, którzy przyjęli chrześcijaństwo. Napomniany przez świętobliwego opata Arnolda, kazał mnicha obwiesić na suchej gałęzi. W walce wspierały Borutę siły ciemności i dzięki nim wymykał się wszelkim zasadzkom. Raz w trakcie bitwy z książęcym wojskiem z nieba sfrunęły smoki i rzuciły się na chrześcijan, urywając im głowy. Innym razem wodne bestie na swych grzbietach przeprawiły bandę Boruty na drugi brzeg Wisły, dzięki czemu umknęli pościgowi. Zdarzyło się jednak, że Polskę napadali sąsiedzi i wszelkie spory wewnętrzne poszły na bok. Boruta zjawił się ze swoim oddziałem na miejscu zbiórki armii. Odziani w niewyprawione skóry, z nabijanymi żelazem maczugami, dosiadający prawdziwych bestii woje budzili powszechny lęk. Jedynym, który przyszedł ich przywitać, był niejaki brat Krystyn. Kiedy święty człek ukląkł i zachęcił rycerzy do wspólnej modlitwy, wśród nich zawrzało. Nie zważając na obowiązujący w obozie mir, wściekli poganie rzucili się na mnicha, lecz ich ciosy zatrzymały się kilka cali od jego habitu. Za sprawą tego cudu najzagorzalsi wrogowie nowej wiary nawrócili się i przyjęli z rąk Krystyna chrzest. Tylko Boruta głośno przeklął wyznawców Chrystusa - a wtedy z jasnego nieba uderzył piorun i zabił władykę na miejscu'' - Witold Vargas, Paweł Zych ,,Święci i biesy''
Subskrybuj:
Posty (Atom)