,,Dzisiaj
nie skazujemy czarownic na śmierć dlatego, że nie wierzymy w ich
istnienie. Gdybyśmy wierzyli – gdybyśmy naprawdę sądzili, że
chodzą wśród nas ludzie, którzy zaprzedali się diabłu i używają
otrzymanej w zamian nadprzyrodzonej mocy do zabijania bliźnich,
mieszania im zmysłów czy wywoływania niepogody – chyba zgodzimy
się, że jeśli ktokolwiek zasługuje na karę śmierci, to
zasłużyliby na nią tak plugawi kolaboranci’’ - C. S. Lewis
,,Koniec człowieczeństwa’’
W
lipcu
2022 r. przeczytałem trzecią, dotąd niepublikowaną w języku
polskim część ,,Młota
na czarownice’’
(łac. ,,Malleus
Maleficarum’’)
pióra duetu niemieckich, dominikańskich inkwizytorów Heinricha
Kramera i Jacoba Sprengera. Jest to część praktyczna, dotycząca
sądzenia i karania czarownic oraz heretyków. Zainteresowanych
dwiema poprzednimi częściami teoretycznymi, odsyłam do posta:
,,Młot
na czarownice’’.
Wtórnego przekładu z języka angielskiego części trzeciej, który
ukazał się nakładem wydawnictwa Replika, dokonał Tomasz Nowak.
W
XV wieku, kiedy ukazał się ,,Młot
na czarownice’’
wierzono w realne istnienie obdarzonych nadprzyrodzoną mocą kobiet
(w mniejszym stopniu również mężczyzn), poprzez które działał
diabeł. Czarownice
szkodziły dorosłym, dzieciom i zwierzętom np. poprzez klątwy czy
sprowadzanie gradu. Omówiony został przypadek jak jedna z nich
zdeformowała zaklęciem twarz mężczyzny, naznaczając go ustami
rozciągniętymi od ucha do ucha. Jako poważne zagrożenie dla
chrześcijaństwa byli postrzegani również obrońcy i protektorzy
czarownic wywodzący się spośród możnych.
Autorzy
precyzowali, że nie każda czarownica była jednocześnie
heretyczką. Mianem heretyków określano tylko tych chrześcijan
(lecz nie wyznawców religii niechrześcijańskich np. Żydów), w
których myśleniu i postępowaniu przejawiały się błędy przeciw
doktrynie katolickiej. Sądzeniem czarownic zajmowały się sądy
kościelne (złożone z biskupów i inkwizytorów oraz pozbawione
możliwości orzekania kary śmierci) i sądy świeckie. Te ostatnie
mogły karać śmiercią nawet wbrew władzy kościelnej. Sądy
opierały się na zeznaniach zarówno zwykłych oskarżycieli
(chronionych przed zemstą oskarżonych) oraz tajnych informatorów.
Sądzonym przysługiwała pomoc adwokata, który sam musiał uważać,
aby nie naruszyć obowiązującego wówczas paradygmatu wiary w
czary. Istniała też możliwość składania apelacji do Rzymu.
Podczas
dochodzenia stosowano tortury. Dopuszczano też zwodzenie fałszywymi
obietnicami ułaskawienia, oraz pozyskiwanie informacji przez
,,zacnych’’
ludzi odwiedzających uwięzionych w lochu. Kramer i Sprenger
tolerowali takie ówczesne metody jak golenie całego owłosienia,
próbę łez (wierzono, że prawdziwe czarownice nie płaczą) oraz
pozbawianie uwięzionych kobiet kontaktu z podłożem (czarownice
miały czerpać siłę z ziemi). Negatywnie odnosili się natomiast
do ordaliów (sądów Bożych) takich jak próba ognia (według
legendy sprostała jej cesarzowa, św. Kunegunda, żona św. Henryka
II) czy pojedynek. Tłumaczyli, że niektóre czarownice mogły
przejść pomyślnie ordalia dzięki diabelskiej pomocy. Ilustrować
miał to przykład heretyków odpornych na płomienie stosu z powodu
amuletów zaszytych pod skóra. Udało ich się zdemaskować dopiero
dzięki modlitwie i postowi.
Wbrew
potocznym wyobrażeniom, nie każdy wyrok Inkwizycji kończył się
śmiercią na stosie. Wielu zostało skazanych na publiczne
wyrzeczenie się błędów, stanie w odzieży pokutnej pod kościołem
lub dożywcie o chlebie i wodzie. Stos, orzekany wyłącznie przez
władze świeckie, był przeznaczony dla zatwardziałych grzeszników
i takich, którzy ,,dobrowolnie’’ przyznali się do winy. Nie
bronię omawianego dzieła, jednak trzeba zauważyć, że osławione
okrucieństwo Inkwizycji było jednak znacznie mniejsze niż
przedstawia się to w popkulturze.