,,Analapia od czasu króla Wilka I bardzo się wzbogaciła na handlu z Rzymem. Gdy Rzym upadł, wielu kupców zbankrutowało, powoli zaczął się upadek miast, zwłaszcza Różowego Miasta w prowincji Śląż, nasiliły się ataki rozbójników, pojawił się głód, a wielu Analapów opuściło kraj, by służyć jako wojska zaciężne cesarzowi Bizancjum. W chwili gdy Odoaker składał z tronu syna Orestesa, na tronie w Neście zasiadał Olszan (Olsanus, Olszyn, Olszyniec). Jego mądrym reformom Analapia zawdzięczała złagodzenie kryzysu. […] Nosił tytuł króla Analapii, Burus i Jatvy […]. Imię Olszan wywodzi się od olchy, bo jego matka będąca rusałką, urodziła go pod tym drzewem. Ów król wsławił się budową w Burus grodu Olsany. Za jego panowania uczony Wisisław napisał monumentalną encyklopedię ‘Obraz świata’ (‘Vadyj pikturał’), pełną informacji mitologicznych, historycznych i przyrodniczych [...]’’ - ,,Codex vimrothensis’’.
-
Serbinus
powiadał mi, że cesarz Romulus Augustulus przeraził się gdy mu
powiedziano, że Rzym padł. Odetchnął jednak z ulgą gdy okazało
się, że to Germanie zdobyli Wieczne Miasto, zaś ukochany kogucik
cesarza imieniem Rzym pozostał bezpieczny – dwoje młodych ludzi
jechało konno przez ukwieconą łąkę należącą do prastarego
majątku Wymrocze należącego do możnego, analapijskiego rodu
Błyszczyńskich.
Karego
ogiera dosiadał junak w czarnym, aksamitnym kaftanie, ze złotym
łańcuchem zawieszonym na szyi i przepasanym z boku mieczem w
pochwie z czerwonej skóry. Razem z nim jechała na białej klaczy
wielce urodziwa niewiasta w sukni zielonej jak świeża trawa, a na
jej długich, złocistych włosach pysznił się wianek ze stokrotek.
Byli to imć Wiatysław Błyszczyński herbu Smok, pan na Wymroczu i
Błyszczydłach i jego niedawno poślubiona żona; Bielisława z rodu
Powałów. Koszący trawę kmiecie na ich widok zdejmowali z głów
słomiane kapelusze.
-
Myślę, że to dlatego, że był jeszcze dzieckiem i nie rozumował
tak jak powinien człowiek dorosły – rzekła pani Bielisława o
ostatnim cesarzu Rzymu. - Zadanie, do którego został przeznaczony,
przerosło go i … trudno się temu dziwić.
-
Gdybym ja miał syna – odrzekł pan Wiatysław – nauczyłbym go
jak należy przedkładać dobro Ojczyzny nad prywatę.
W
tym momencie państwo Błyszczyńscy posmutnieli, nie mieli bowiem
własnych dzieci, a słyszeli od znachorów, że ich mieć nie będą.
Swaróg rozrzutnie darzył mieszkańców Wymrocza złotymi promykami,
motyle i ważki pląsały z gracją młodych tancerek na dworze w
Carogrodzie i nawet Orfeusz nie śpiewał tak pięknie jak
analapijskie skowronki tego dnia. Kir – czarny jak piekielna kobyła
z Odrzykonia i biała niczym lilia Śnieżka – konie państwa
Błyszczyńskich nieoczekiwanie stanęły jak wryte. Spomiędzy trawy
i stokrotek dobiegało kwilenie. To leżało między nimi nagie
niemowlę; głodne i porzucone. Pan Błyszczyński czym prędzej
zsiadł z konia i podniósł maleństwo z trawy.
-
Jakie śliczne! - wzruszyła się pani Błyszczyńska obnażając
pierś, aby dziecię mogło się napić mleka. - Błogosławiona
Mokosza nam je zesłała!
-
Wychowamy je jako swojego syna i dziedzica – dodał pan Wiatysław
podkręcając wąsa.
Następnie
państwo razem z niemowlęciem powrócili do modrzewiowego dworca w
Wymroczu. Chłopiec został złożony w kolebce z sosny, a było to
drzewo zaczarowane. Zamienił się w nią okrutny żupan Arłuk syn
Znachora, który ubił własną córkę za to, że spotykała się z
młodzieńcem niskiego stanu. Arłuka ukaranego wyrokiem
sprawiedliwego Welesa, odkupić mogło jedynie ścięcie jego
zamienionego w sosnę ciała i sporządzenie z niego kołyski, w
której złożone zostałoby dziecię. Tak właśnie stało się w
owym czasie. Dziecię rosło i nabierało krzepkości, aż w dniu
postrzyżyn nadano mu imię Borzywoj, to jest Wojownik z Boru. W
przyszłości miał je zmienić na Bożywoj, czyli Boży Bohater.
Młody
dziedzic Wymrocza i Błyszczydeł słuchał z lubością opowieści
swego przyjaciela; kulawego węglarza Labidoli, który ongiś wsławił
się tym, że schwytał tura wyjadającego mu chleb z szałasu.
Pod okiem ojca; witezia o ręce mocarnej, a sercu prawym i nieulękłym
ćwiczył młody Borzywoj jazdę konną i walkę wszelkiego rodzaju
orężem; mieczem przecinającym najgrubszą smoczą kość i maczugą
nabijaną krzemieniami, a ciężką niby dziki byk z lasu, pływanie,
biegi i tropienie zwierząt. Nie zaniedbał też pan Wiatysław swego
przybranego syna, którego miłował niczym dziecię rodzone, posyłać
na nauki do żerców i filozofów, którzy zaznajamiali Borzywoja z
tajnikami pisma tinezyjskiego i prastarej mowy starokrasnej, z
mitami o Ageju, Enkach, Przodkach i Bohaterach, oraz z zasadami
funkcjonowania świata przyrody. Rósł młody Borzywoj Błyszczyński
niczym dębczak krzepki, budząc tęsknotę ognistą w sercach
dziewczęcych.