piątek, 5 czerwca 2020

Indikopleusta - list Księdza Jana do Ziemowita


Panie Bracie!

[…] Spośród wielkich podróżników, a zarazem też świętych jakich wydało nasze stulecie, do najwybitniejszych należy Boleslav Baškievic Indikopleusta. Pochodził ze starego, pamiętającego jeszcze czasy Aleksandra Wielkiego słowiańskiego rodu z Macedonii, pieczętującego się herbem 






Korab, którego używał patriarcha Noe, przez Twój lud nazywany Dobromirem. Jego ojciec, Baško Kapinimirović, wasal cesarza Greków zasiadającego na tronie w Carogrodzie, zadbał o wszechstronną edukację syna, sprowadzając dlań najlepszych nauczycieli. Wśród nich znalazło się 







miejsce dla ekscentrycznego mnicha Kosmasa z Anatot, który wbrew powadze innych filozofów, tak chrześcijańskiej jak i pogańskiej wiary, upierał się, że Ziemia kształtu jest płaskiego niczym placek. Oprócz jazdy konnej, ćwiczeń fechtunku i łowów, umysł młodego Boleslava zajmowało studiowanie greckich i arabskich ksiąg poświęconych sztuce geografii, które rozbudzały w nim pragnienie dalekich podróży. Marzenie jego spełnić się miało gdy przybył jako paź na dwór cesarski w Carogrodzie. Cesarz dostrzegł jego zamiłowanie do zgłębiania tajników geografii i na dwudzieste 






urodziny Boleslava mianował go kapitanem morskiej ekspedycji mającej szukać wysp Arinn i Taprobana w pobliżu Bharacji. Stąd właśnie wziął się jego przydomek; Indikopleusta, bo dotarł do kraju Indów o wężowych nogach. Pokłosiem wyprawy Bizantyjczyków, na której czele stał dzielny Słowianin, było sporządzenie nowych, dokładnych map lądów Oceanu Wyrajskiego, który Persowie nazywają Morzem Vorukaša. Kopie tych map, dar od cesarza bizantyjskiego, posiadam w swoim pałacu w stołecznym Cristopolis. Boleslav w czasie żeglugi opisał wiele roślin i zwierząt nieznanych 







Arystotelesowi, Pliniuszowi i innym uczonym zamierzchłych czasów jak choćby hipopotamy morskie o rybich ogonach, morskie strusie z archipelagu Maladava, mewy czy też rybitwy osiągające 






rozmiary smoków, którym nadał nazwę ,,avis indica’’, achibobuki – ptaki, których odchody stanowi ambra i parę innych. Po pięciu latach jego korab ,,Tryton’’ powrócił do portu nad Bosforem z ładunkiem pereł, rubinów, zamorskich przypraw i pachnideł, jedwabiu, bakalii, oraz kruchej porcelany z Sinea. Niejedna panna wysokiego rodu rada byłaby zostać jego żoną czy choćby nałożnicą, jednak w sercu Boleslava nurtowały inne myśli aniżeli ożenek.







W czasie swej żeglugi, bawiąc w Królestwie Malabaru u wybrzeży Bharacji, napotkał mędrca Arhatusa, syna Brahmy, tak sędziwego, że pamiętał czasy przybycia do jego ojczyzny św. Tomasza Apostoła. Słuchając Arhatusa, którego ongiś ochrzcił sam Apostoł Tomasz, Boleslav zatęsknił za innym życiem niż te, które wiódł do tej pory.





Powróciwszy do Carogrodu zrzekł się ofiarowanych mu zaszczytów i bogactw. Opuścił dwór cesarski i udał się w góry Taurus w Anatolii gdzie został pustelnikiem pędzącym dni na postach i modlitwach. Tak odnalazł pokój w sercu, a okoliczni pasterze przychodzili doń ze swymi troskami.






Powiadają, że kiedy Boleslav sławił Boga swymi modłami, przeszkadzał mu uciążliwy ryk dobiegający z gardzieli wielkiego, zielonego smoka mającego swe leże w skalnej rozpadlinie. Smok ryczał dniem i nocą, aż w końcu święty mąż zniecierpliwiony hałasem, wyprosił u Boga, aby uwolnił go od gadziny. Wówczas z czarnej jak kir chmury spadł piorun i zabił smoka. Boleslav widząc śmierć bądź co bądź pięknego zwierzęcia, odczuł żal i znów poprosił Boga, aby ożywił gada. Na prośbę pustelnika smok ożył i odtąd został jego najlepszym przyjacielem. […] Umarł Boleslav Baškievic Indikopleusta w sędziwym wieku gdy jego siwa broda dosięgła ziemi. Smok wykopał mu grób swymi ogromnymi szponami i pilnował zwłok przed radymi rozwłóczyć je zwierzętami. Warował przy zwłokach świętego całe trzydzieści lat nic nie jedząc i nic nie pijąc, aż w końcu żałość wielka zamieniła jego ciało w odłam skalny, który po dziś dzień pasterze pokazują za opłatą w górach Taurus.


Z życzeniami błogosławieństwa Bożego i św. Boleslava Baškievicia
 – Ksiądz Jan.