czwartek, 31 stycznia 2019

,,W upiornym laboratorium. Homunkulus, golem, potwór Frankensteina, Mr Hyde i inni''


,,Wtedy rzekł wąż do niewiasty: ‘Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło’’’ - Rdz 3, 4

,,Czyż nie chcesz jak Faust zasiąść nad retortą i żywić nadzieję, że uda ci się stworzyć nowego homunkulusa?’’ - Michaił Bułhakow ,,Mistrz i Małgorzata’’








W styczniu 2019 r. przeczytałem ,,W upiornym laboratorium. Homunkulus, golem, potwór Frankensteina, Mr Hyde i inni’’ autorstwa historyka, etnologa i krajoznawcy Bartłomieja Grzegorza Sali z czarno – biało – szaro – żółtymi ilustracjami Justyny Sokołowskiej. Książka stanowi zwieńczenie ,,Czarnej trylogii’’ (zainteresowanych Czytelników odsyłam do postów: ,,Wycie w ciemności. Wilki i wilkołaki Europy’’ oraz ,,W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów’’ ;).







Tematyka obejmuje poczet fantastycznych istot z mitologii, horroru i science fiction, które pojawiły się na drodze eksperymentów alchemicznych, magicznych i naukowych jak: androidy (z pominięciem mitycznego Talosa), bazyliszki (nad wyhodowaniem takiego potwora pracował XVI – wieczny lekarz i alchemik Paracelsus), alrauna (mandragora; magiczna roślina o korzeniu przypominającym dziecko), homunkulus (poszukiwany przez alchemików maleńki człowieczek obdarzony wiedzą tajemną; roboty Rossuma ze sztuki ,,R. U. R.’’ Karela Čapka w rzeczywistości nie były androidami, ale homunkulusami), golemy (najbardziej znany jest golem z Pragi rabina Löwa, ale istniały też legendy o golemach Awicebrona z Hiszpanii, Baal – Szemema z Chełma, Gaona z Wilna i Dovida Yafy z Drohiczyna), zombies (zwraca uwagę różnica między ich rolą w haitańskiej mitologii, a w popkulturze), potwór Frankensteina (historycznym pierwowzorem jego twórcy był XVII – wieczny, niemiecki alchemik Johann Konrad Dippel z zamku Frankenstein; ponadto – jak wiedzą czytelnicy ,,Trylogii husyckiej’’ Andrzeja Sapkowskiego – Frankenstein to także dawna nazwa Ząbkowic Śląskich, z którymi związane były legendy o spisku grabarzy z 1606 r. i o Diabelskim Łowcy), roztocze Acarus electricus (miały się rzekomo samoistnie ukształtować w próbówce pod wpływem prądu; wierzył w to sam Michael Faraday), ożywione mumie egipskie (w ich gronie pojawił się wybitny uczony i heros Imhotep, który zbudował pierwszą piramidę schodkową w Sakkarze dla faraona Dżesera), Mr Edward Hyde, zwierzoludy uzyskiwane operacyjnie przez dr Moreau (w nich również można by widzieć odległy pierwowzór nazistowskich wilkołaków Dariusza Kwietnia :), prof. Presbury (pod wpływem otrzymanego w Pradze preparatu zachowywał się jak langur czarny; Tytus de Zoo powiedziałby, że ,,zmałpiał’’ ;), Poligraf Poligrafowicz Szarikow (komuch powstały w wyniku operacji psa Szarika przez prof. Preobrażeńskiego), argentyński chłopiec ze skrzelami rekina z powieści ,,Człowiek – ryba’’ Andrieja Bielajewa, Niewidzialny Człowiek (co ciekawe alchemicy nie prowadzili prac nad niewidzialnością), sobowtór Balduina (nawiązanie do germańskich wierzeń w doppelgängery), liliputy Garlanda (ludzie zmniejszeni przez szalonego naukowca) i wilkołak Petro mordujący wrogów dr Lorenzo Camerona. Wzmiankowane są też takie istoty jak: Pinokio, Blaszany Drwal, C3PO i R2D2, turańskie mankurty i małpoludy z Planety Małp.







Z perspektywy chrześcijańskiej nauka jako dzieło ludzkiego rozumu może służyć celom dobrym lub złym, podczas gdy magia jako pochodząca od szatana jest zawsze zła. Autor podkreśla cienkość granicy między nauką a magią (zwłaszcza w dawnych wiekach, stąd nawet uczonemu św. Albertowi Wielkiemu przypisywano umiejętności magiczne), oraz między nauką a pseudonauką. Ukazuje też rozbieżność między biblijnym opisem stworzenia świata i człowieka przez kochającego Boga, a greckim mitem o Prometeuszu – Tytanie, który ulepił pierwszych ludzi wbrew woli Zeusa. Nieprzypadkowo Mary Shelley nazwała dr. Victora Frankensteina ,,współczesnym Prometeuszem’’.









Alchemia – dążąca min. do wyhodowania homunkulusa i bazyliszka, była dziedziną wiedzy z pogranicza nauki i magii (odsyłam do posta: ,,Alchemia’’). Alchemicy z jednej strony byli zwolennikami uzyskiwania wiedzy poprzez eksperymenty (co przejęła współczesna nauka), z drugiej zaś strony hołdowali wielu dziwacznym wierzeniom, z których dziś tylko zaśmiewać się możemy jak: palingeneza (odtwarzanie żywych np. raków z ich popiołów, zainspirowane mitem o feniksie), spermizm i owulizm (przekonanie, że w spermie bądź komórce jajowej przebywa w pełni ukształtowany, miniaturowy człowiek) oraz samorództwo (ostatecznie zdyskredytowane w XIX wieku przez Louisa Pasteura, choć teorię ,,prabiotycznej zupy’’ niektórzy traktują jako recydywę wiary w samorództwo).








O tym, że naukowcy miewali (i miewają!) pomysły nie mniej szalone niż dawni hermetyści przekonuje przykład Erazma Darwina, który próbował ożywić … makaron (ciekawe czy wiedzą o tym pastafarianie), albo sowieckiego uczonego Ilji Iwanowa, który przy pełnym poparciu władz ZSRR pracował nad uzyskaniem mieszańców ludzi i małp człekokształtnych, w celu uzyskania idealnego sołdata (na szczęście okazało się, że takie krzyżówki są biologicznie niemożliwe).
Kluczowe dla badań Iwanowa było odkrycie i uzasadnienie ewolucji drogą doboru naturalnego przez Charlesa Darwina, wnuka Erazma (idee powstawania nowych gatunków były jednakże obecne już w pismach św. Alberta Wielkiego). Uspokajam, że Autor nie jest kreacjonistą, ani nie neguje naukowego geniuszu Darwina. Zwraca jednak uwagę na wstydliwy fakt, że teoria ewolucji była wykorzystywana do zbrodniczych celów takich jak: usprawiedliwianie eugeniki (pseudonauki stworzonej przez Francisa Galtona – kuzyna Darwina), rasizmu, czy nawet obecnie – od 2007 r. tworzenia zarodków ludzko – zwierzęcych w Wielkiej Brytanii. Od siebie chciałbym dodać, że w przypadku Benedykta Dybowskiego czy Jana Żabińskiego wiara w ewolucję nie przeszkodziła im w niesieniu pomocy rdzennym ludom Syberii, ani w ratowaniu Żydów. Niestety - ,,w rękach szaleńca każda książka jest niebezpieczna’’.







Ponadto Autor pokazuje, że wiele klasycznych horrorów i science fiction jak: ,,Frankenstein’’ Mary Shelley, ,,Wyspa dr Moreau’’ i ,,Niewidzialny człowiek’’ Herberta George’a Wellsa, ,,Alraune’’ Hannsa Heinza Ewersa, czy ,,Psie serce’’ Michaiła Bułhakowa w rzeczywistości ostrzega przed pychą naukowców uzurpujących sobie prawa Boskie. Dzieje się tak nawet wówczas gdy ich autorzy w życiu byli dalecy od konserwatyzmu.
Książka tak jak inne pozycje Pana Sali jest bardzo ciekawa. Stanowi prawdziwą kopalnię wiedzy o historii (min. można się z niej dowiedzieć, że Bractwo Muzułmańskie istnieje od 1928 r.), historii nauki, literaturze, filmie, a nawet biologii. Przyznaję, że osobiście zabrakło mi rozdziału o dinozaurach z Parku Jurajskiego, rozumiem jednak, że książka ma ograniczoną objętość.

środa, 30 stycznia 2019

Od Sama Newfielda do Dariusza Kwietnia







,,Już w 1942 roku - [...] - Sam Newfield nakręcił film Obłąkany potwór (The mad monster), w którym dokonał niezwykle oryginalnego i odważnego (....) połączenia wilkołactwa z motywem szalonego naukowca i stworzonego przezeń w laboratorium potwora. Bohaterem produkcji Newfielda jest doktor Lorenzo Cameron zagrany przez George'a Zucco. Naukowiec jest zdania, że z krwi wilka można stworzyć preparat zamieniający ludzi w dwunożne, silne, wytrzymałe i agresywne wilkołaki, które sprawdziłyby się jako straszliwi żołnierze w toczonej właśnie drugiej wojnie światowej. Newfield uczynił zatem Camerona - świadomie lub nie - spadkobiercą sowieckich pomysłów na produkcję małpoludów. [...]'' - Bartłomiej Grzegorz Sala ,,W upiornym laboratorium. Homunkulus, golem, potwór Frankensteina, Mr Hyde i inni''







To właśnie tego typu produkcje mogły zainspirować współczesnego mitomana Dariusza Kwietnia do snucia przerażających opowieści o ludzko - zwierzęcych hybrydach, w której jakoby Niemcy zamieniali więźniów obozów koncentracyjnych w czasach II wojny światowej. Zainteresowanych odsyłam do posta ,,Dariusz Kwiecień'' ;). 

Niewidzialność







,,Platon przytoczył w Państwie opowieść o Gygesie - jako młody pasterz odnalazł on magiczny pierścień, który po przekręceniu na palcu czynił pasterza niewidzialnym. Dzięki niemu młodzieniec zakradł się do sypialni lidyjskiej królowej, uwiódł ją, po czym wraz z niewierną małżonką uśmiercił króla Kandaulesa i zdobył tron. Według średniowiecznej legendy magiczny pierścień zapewniający niewidzialność i wskazujący właściwą drogę w podróży otrzymać miał od matki król Lombardii Ortnit. Natomiast celtyckim druidom przypisywano - bez użycia jakichkolwiek przedmiotów - zdolność do znikania w magicznej mgle, którą potrafili wokół siebie wytworzyć. Tę samą umiejętność posiadać miał apostoł Irlandii - Święty Patryk'' - Bartłomiej Grzegorz Sala ,,W upiornym laboratorium. Homunkulus, golem, potwór Frankensteina, Mr Hyde i inni''






Gyges mógł być jednym z pierwowzorów Golluma z ,,Hobbita'' i ,,Władcy Pierścieni'' J. R. R. Tolkiena :).





Refleksja polityczna cz. 13






Przyznaję, że widząc postępowanie lewaków w Polsce i na świecie ogarnia mnie palący gniew. Wówczas pomaga mi modlitwa o ich nawrócenie; Bóg nie chce bowiem ich śmierci, ale właśnie nawrócenia. Gdyby Stefan W. zamiast mordować Adamowicza modlił się za niego, świat byłby lepszy. 

wtorek, 29 stycznia 2019

Historia Psiogłowców






,,Całkowicie poza światem religijnych wierzeń, na poziomie ówczesnej wiedzy o odległych krajach i egzotycznych istotach, funkcjonowali Psiogłowcy (Kynocefale) - prymitywne plemię ludzi o psich głowach, opisane po raz pierwszy w IV wieku p. n. e. przez Ktezjasza w dziele O Indiach. Na indyjskim subkontynencie ich siedziby  lokował także Pliniusz Starszy w Historii naturalnej, twierdząc, że jest to prymitywny lud żyjący w jaskiniach i porozumiewający się szczekaniem. W IX wieku n. e. Ratramnus z Korbei w Liście o Psiogłowcach przyznał im bardziej cywilizowaną naturę, podobnie jak cztery stulecia później Vincent z Beauvais. Marco Polo sytuował siedziby  Kynocefali na Andamanach. Według jednej z legend (utrwalonej w X wieku przez Waltera ze Spiry) Psiogłowcem miał być sam Święty Krzysztof (!). Dopiero w czasach nowożytnych oficjalnie uznano rewelacje o Psiogłowcach za absurdalne. Długo bowiem uważano, że mogą istnieć gatunki łączące w sobie cechy ludzi i zwierząt, istniejące samoistnie, bez krzyżowania się człowieka z innymi formami życia'' - Bartłomiej Grzegorz Sala ,,W upiornym laboratorium. Homunkulus, golem, potwór Frankensteina, Mr Hyde i inni''



Hyboryjski Sfinks?








,,... Migrujące na południe plemię rudowłosych Nordyków rozbiło odwieczny stygijski reżim. Unicestwili bądź przepędzili Stygijczyków czystej krwi, sami zaś ogłosili się kastą panującą, ostatecznie mieszając się ze swoimi poddanymi; z tych właśnie wędrowców oraz hybrydów niższych klas powstali Egipcjanie. To Stygijczycy wznieśli piramidy oraz Sfinksa. [...]'' - Robert Ervin Howard ,,Królestwo cieni i inne opowiadania z mitologii Cthulhu'' (fragment: ,,Czarne eony'').








Choć wiemy, że era hyboryjska (ok. 12 000 lat p. n. e.) została wymyślona przez Roberta Ervina Howarda, w XXI wieku kontrowersyjny amerykański geolog prof. Robert Schoch w książce ,,Tajemnica Wielkiego Sfinksa'' napisanej wspólnie z Robertem Bauvalem zdaje się powtarzać fantastyczne pomysły Howarda. Twierdzi bowiem, że egipskie piramidy i Wielkie Sfinks zostały zbudowane 12 000 lat p. n. e. (wtedy właśnie miał żyć fikcyjny wojownik Conan) przez zaginioną cywilizację zniszczoną przez wybuchy na Słońcu. Dowodem na to ma być ślady erozji na grzbiecie Sfinksa, zdaniem Schocha wywołane ulewnymi opadami deszczu. Sam Howard traktował stworzony przez siebie świat jako fikcję literacką. 





Na tropie stygijskiego mroku








,,Lecz w okresie międzywojennym wiara w klątwę Tutanchamona  była powszechna, skutecznie dopełniając wcześniejszych plotek dotyczących Pechowej Mumii. Egipt był już postrzegany jako fascynująca, lecz mroczna kraina mumii i pradawnych klątw, niebezpiecznych dla każdego, kto ośmiela się zgłębić ich tajemnice'' - Bartłomiej Grzegorz Sala ,,W upiornym laboratorium. Homunkulus, golem, potwór Frankensteina, Mr Hyde i inni''






Skłaniam się do wniosku, że właśnie te klisze zainspirowały R. E. Howarda, twórcy postaci Conana, do wymyślenia istniejącej w erze hyboryjskiej (12 000 lat temu) prastarej krainy Stygii wzorowanej na starożytnym Egipcie. Stygia była krainą czarnej magii, gdzie czczono demonicznego bożka Seta przedstawianego jako olbrzymi wąż (złączenie w jedną postać Seta i węża Apopisa), z której pochodził zły czarnoksiężnik Thot - Amon.





Refleksja polityczna cz. 12







Doszedłem do kontrowersyjnego wniosku, że Putin przypomina ... Aleksandra Wielkiego. Wszak obaj prowadzili wojny zaborcze i za życia przeszli do legendy. O Aleksandrze Wielkim opowiadano, że walczył z bazyliszkiem i Lechitami, spotkał Amazonki i w szklanej bani zwiedzał dno oceanu. Z kolei na temat Putina twierdzą niektórzy, że jest Reptilianinem (nie on jeden!), albo wręcz wampirem - samym żyjącym przez całe wieki Vladem Palownikiem. Niektórzy twierdzą nawet, że do właśnie Putin pozował Leonardowi Da Vinci, gdy ten malował Mona Lizę... Dla jasności trzeba podkreślić, że sława tego kto zabiera wolność innym narodom NIE jest dobrą sławą... 





poniedziałek, 28 stycznia 2019

Sprzedana królowa







Dziś dowiedziałem się, że od chwili wydania w czerwcu 2018 r. sprzedałem 30 egzemplarzy ,,Tatry'' zarabiając na tym 300 zł. Dziękuję wszystkim, którzy kupili moją książkę ;). 

Oniricon cz. 467

Śniło mi się, że:






- razem ze swym bratem Filipińczykiem popłynąłem na niezbadaną wyspę, którą zamieszkiwali Murzyni noszący maski,







- Piotr Kraśko był kobietą, zaś gwałciciel ,,uległ wdziękom niewinnej Kraśko - Stachowicz'',






- Bolek i Lolek zostali wampirami; ubrani w czarne płaszcze nocą w lesie skakali wysoko,
- we Włoszech szpital psychiatryczny został zamieniony w muzeum i bar z kebabami,






- w Niebie anioły przyrządzały jagnięcinę,






- po raz drugi trafiłem do szpitala psychiatrycznego, gdzie rządził Wielki Brat i gdzie miałem być torturowany; chodzący po szpitalu żołnierze zabraniali korzystać z toalety i zwłaszcza myć ręce, lecz udało mi się zrobić to niepostrzeżenie, potem trafiłem na salę lekcyjną, a jeszcze później spotkałem mówiącego kota, którego nazwałem ,,polskim Chapalu'', uciekłem ze szpitala gdy w parku półnagie nimfy chciały mnie zjeść,







- rozmawiając z jakąś dziewczyną porównywałem Xenę i Gabrielę, mówiłem, że ta druga nosi hebrajskie imię oznaczające ,,Bożą wojowniczkę'' i przypomina anioła,






- zobaczyłem w jakimś mieszkaniu otyłego, brodatego mężczyznę z jednym okiem na czole i jego żonę z głową szympansa,







- w rumuńskiej wiosce wszedłem w ubraniu do jeziora, aby ratować tonącą żołnę, lecz niestety już się utopiła,






- pojechałem z pielgrzymką do Chin, w Pekinie widziałem na placu występy tancerek ognia i nie mogłem przejść, potem mieliśmy pojechać do Kantonu,







- byłem rozczarowany PiS - em, że zrezygnował z obrony nienarodzonych dzieci, a jednocześnie tylko PiS jest na tyle silny, by pokonać PO, miałem też ochotę pociąć twarz Tuska nożem, UWAGA: To tylko sen, na jawie nie namawiam do mordowania kogokolwiek,







- Serbowie Cedo Djacić i karzeł Gagi tańczyli i śpiewali na cześć Putina,
- na Placu Grunwaldzkim w Szczecinie spotkałem dwóch niepełnosprawnych; jeden z nich zakuty w czarną, rycerską zbroję chodził na rękach, bowiem nie miał nóg, drugi zaś miał postać ok. 30 - centymetrowego robota jeżdżącego na kółkach,
- poszedłem do spowiedzi, lecz wszystkie konfesjonały były nieczynne,
- w Empiku odkryłem baśń Juliusza Verne'a opowiadającą min. o podróży do piekła i postanowiłem ją kupić,







- oglądałem film fantasy o starożytnych Grekach, którzy przypłynęli do Australii,







- jacyś ludzie wymyślili wykuty z kamienia ,,ogórek konceptualny'' mający wyprzeć wiarę w dotychczasowych bogów,







- ojcem zbójnika Sobka Burego był egipski bóg Sobek (wymyślone na jawie),







- USA stały się krajem muzułmańskim przekształcając się w Zjednoczone Emiraty Amerykańskie lub republikę islamską,






- poprawiałem nagłówki na blogu, a potem w szkolnej świetlicy piłem swój mocz, w którym pływał nierozpuszczony cukier, używałem długopisu, który świetliczanka pożyczyła do miłego Niemca z organizacji Schwarzthule.





niedziela, 27 stycznia 2019

,,Jaksa tom 1 Bies idzie za mną''


,,Wojsko ohydne jakieś, wrzeszcząc przez mgłę leci
Pod zamek i wojsko konne małych, żółtych ludzi,
Sprośnymi okrzykami północ głucha budzi;
Oczy ich małe tak się jarzą jakby świece,
Czapki z futra ogromne, kwadratowe lice,
Kożuchy na nich wełną na wierzch wywrócone,
Pod nimi konie małe, a jak wilki wrone’’
- Wojciech Dzieduszycki ,,Baśń nad baśniami’’








W styczniu 2019 r. przeczytałem powieść heroic fantasy Jacka Komudy ,,Jaksa tom 1 Bies idzie za mną’’. Jest to pierwsza część planowanej trylogii, do której uwerturę stanowi recenzowany już na tym blogu zbiór opowiadań ,,Jaksa’’.








Komuda w swej najnowszej powieści nawiązuje do wierszy Tadeusza Micińskiego (1873 – 1918), ks. Józefa Baki (1707 – 1780), Cypriana Kamila Norwida (1821 – 1883), do dramatu ,,Dziady’’ Adama Mickiewicza, a nawet do najstarszej polskiej pieśni - ,,Bogurodzicy’’. Obecne są też odniesienia do mitów i legend słowiańskich (przykładowo imię króla – ducha Jessy pochodzi z panteonu Jana Długosza), węgierskich (hungurski setnik nosił imię Almos; było to imię jednego z legendarnych władców Węgrów) i rumuńskich (pewien Hungur nosił imię Bookor, co nawiązuje do pasterza Bukora – legendarnego założyciela Bukaresztu), a nawet do kręgu kultury indiańskiej (hungurskie określenia konia to ,,sunka wahan’’). Hungurski szaman Rubruk zawdzięcza swe imię imię flamandzkiemu podróżnikowi po Imperium Mongolskim; franciszkaninowi Wilhelmowi Rubrukowi (ok. 1220 – ok. 1293), zaś lendzicki rytuał pogrzebowy polegający na łamaniu broni o stelę grobową jest wzorowany na zwyczajach polskiej szlachty z XVII wieku (notabene Komuda napisał wiele książek z podgatunku sarmackiej fantasy). Pojawia się nawet nawiązanie do naszych czasów – pierwowzorem rozpustnego cesarza Taurydyki Macronusa był obecny prezydent Francji Emmanuele Macron.
Tytułowym bohaterem jest młody Jaksa Drużyc – syn lendzickiego rycerza Miłosza Drużyca (jego pierwowzorem był bohater serbskich legend Miloš Obilić) i jego żony Wenedy. Jaksa miał długie blond włosy i szare oczy. Kagan Toruuł kazał go ścigać i zabić, aby pomścić na nim śmierć swego ojca Gorana Ust Duuma skrytobójczo zabitego przez Miłosza na Rabym Polu (bitwa na Rabym Polu nawiązuje zarówno do mitu kosowskiego, jak i do bitwy pod Legnicą w 1241 r.). Dzieciństwo Jaksy było serią ucieczek przed Hungurami. Raz od rytualnej śmierci na palu uratowała go hungurska dziewczynka Selene, zaś śmierć w ofierze dla Taaltosa poniósł jej mały brat Mogke. Po raz drugi Jaksa dostał się do kraju Hungurów jako niewolnik. Doznawszy licznych udręk, na długie lata stracił zdolność mowy; odzyskał ją dopiero torturowany przez niegodziwego Gleba z ludu Dregowiczów. Służył w aule Surbaatara Uldina, który z czasem nadał mu imię Nookar Konin i przyjął do swego rodu w miejsce synów wymordowanych z rozkazu kagana Toruuła. Pod wpływem lendzickiego jeńca – Grota – kapłana Praojca i Jessy – dowiedział się o swym lendzickim pochodzeniu i ratując mu życie w czasie konnej gonitwy, zbiegł z nim na tereny podbitej Wielkiej Lendii. Powieść przedstawia oprócz ogromu jego cierpień, rozdarcie głównego bohatera między tożsamością Lendzica, a Hungura.

Wedda – świat, w którym żył Jaksa, zamieszkana była przez liczne groźne zwierzęta i upiory.








Hungurzy ścinali swym wrogom głowy i wieszali je na Drzewie Życia łączącym domenę Matki Ziemi z domeną Matki Nieba. Poddawana szamańskim zabiegom, ucięte ludzkie głowy żyły nadal i były zmuszane do wyjawiania informacji (tak uczyniono z głową Miłosza Drużyca), a nawet atakowania wrogów, w których kierunku były miotane.








Skalny wilk był groźnym zwierzęciem zamieszkującym Lendię; większym od zwykłych wilków i mającym trzy oczy. Próbował pożreć Jaksę gdy ten był dzieckiem. Jego pierwowzorem mógł być plejstoceński wilk z gatunku Canis dirus żyjący w Ameryce Północnej. 

Upiór Gospodzin nosił drewnianą maskę i zwabiał do siebie dzieci, aby dostarczać je poganom; zrewoltowanym chłopom wyznającym Wołosta w celu złożenia w ofierze. Taki los o mało nie spotkał też Jaksy, wrzuconego do dołu z wilkołakiem, którego obronił mający czuwać nad nim rycerz Czambor.








W kraju Hungurów żył groźny zwierz - henodon ludojad żywiący się wyłącznie ludzkim mięsem. Przypominał nieco hienę umaszczoną jak tygrys. Z żywych henodonów Hungurzy wycinali kawałki skóry potrzebne do zamieniania ludzi w mankurty. Pierwowzorem tych zwierząt był oligoceński drapieżnik hienodon:

,,HIENODON – należał do kreodontów, pradrapieżnych ssaków, które były praprzodkami późniejszych kotowatych i psowatych. Miał ponad metr długości, a więc tyle co hiena, a także podobne do niej uzębienie. Tak jak współczesne hieny, polował i także żywił się padliną. Budowa jego nóg i stóp świadczy o tym, że mógł biegać, choć niezbyt szybko. Zwierzęta te przetrwały do późnego miocenu. Prawdopodobnie najpierw żyły w Europie lub w Azji, a potem zawędrowały do Ameryki Północnej i Afryki. Ich różni krewniacy, należący do wielu gatunków, charakteryzowali się mniejszym wzrostem i nie przypominali współczesnych hien, lecz raczej psy i łasice’’ - ,,Zaginiony świat’’ [w]: ,,Zwierzaki nr 12 (72) grudzień 1997’’







W swojej armii Hungurzy używali mankurtów. Istoty te zapożyczone z wierzeń ludów tureckich (zwłaszcza z Kirgistanu) były środkowoazjatyckim odpowiednikiem zombie. W mankurta zamieniał się człowiek, któremu ogolono głowę, nakrytą ją świeżo zdartą skórą henodona ludojada, po czym zakutego w dyby wystawiano na wielogodzinne działanie Słońca. Prażona promieniami skóra drapieżnika kurcząc się nieodwracalnie uszkadzała mózg nieszczęśnika, przez co ten pozbawiony własnej woli i tożsamości, stawał się całkowicie uległy swemu panu. Procedurze tej poddano przyjaciela Jaksy, młodego Skandinga imieniem Viggo, któremu uprzykrzano życie jako zniewieściałemu ciamajdzie i tylko Jaksa był dlań dobry. Teraz zaś zamieniony w mankurta Viggo miał przyprawić swego jedynego przyjaciela o śmierć…








Hungurski chłopiec Mogke, zawdzięczający swe imię mongolskiemu chanowi Mongke (1209 – 1259) był synem wojownika Bulcsu, który schwytał Jaksę. Gdy główny bohater zbiegł, uwolniony przez Selene, kagan Toruuł kazał zamiast niego nabić na pal właśnie Mogke. Umierając chłopiec zamienił się w demona, który opętał Jaksę. Zwracam uwagę, że nie jest to nawiązanie do demonologii chrześcijańskiej, ale żydowskiej. W pozabiblijnej tradycji żydowskiej istoty takie noszą nazwę dybuków (nazwa ta nie pojawia się jednak w powieści). Zamieniony w demona Mongke poczuł się bratem Jaksy (ich braterstwo miało się zrodzić dzięki śmierci na palu) i pod jego wpływem Jaksa walczył w amoku jak berserk. W czasie pobytu Jaksy w Mogile, mnisi pokutujący tam za najcięższe zbrodnie, wbrew ostrzeżeniom Grota, chcieli za pomocą tortur i czarnej magii, zmusić ducha dziecka do zabicia kagana Toruuła.

Książka opowiada o bohaterze tragicznym, prześladowanym za bohaterski czyn swego ojca. Jaksa początkowo uczestnicząc w okrucieństwach Hungurów, poprzez odkrywanie pod kierunkiem kapłana Grota swych lendzickich korzeni, uczy się kierować honorem i wybaczać. Jest to też opowieść o potrzebie miłości i posiadania rodziny, oraz o tym, że w każdym narodzie są ludzie zarówno dobrzy jak i źli.

sobota, 26 stycznia 2019

Legenda o Kartezjuszu







,,Za legendą uważana jest natomiast opowieść o skonstruowaniu przez René Descartesa (1596 - 1630) poruszającej się lalki Francine, która miała złagodzić ból filozofa po śmierci w 1641 roku noszącej to imię córki. Podobno zmyślny automat miał zostać dziewięć lat później wyrzucony za burtę statku przez zabobonnego kapitana, który uznał go za owoc czarnej magii. Kartezjusz zmarł jakoby wkrótce po tej drugiej już utracie ukochanej córki'' - Bartłomiej Grzegorz Sala ,,W upiornym laboratorium. Homunkulus, golem, potwór Frankensteina, Mr Hyde i inni''




piątek, 25 stycznia 2019

Czerwony Kij - legenda Juliana Ursyna Niemcewicza










,,Tymczasem w Rzymie żył patrycjusz Aurelian Palemon, człowiek wielkiej prawości. Jego ród miał się wywodzić od mitycznego Palemona, syna bogini morza Ino – Leukotei, razem z Neptunem czczonego igrzyskami istmijskimi. Będąc szlachetnym, bolał, jak jego Ojczyzna, przesławna Roma, pod rządami Nerona została obrócona w zamtuz i chlew pijacki. Palemon sprawował urząd trybuna w wojsku. Sam cesarz cenił jego mądrość i waleczność, przeto często go gościł na swoim dworze. Jednak trybun nie mógł znieść panującego tam strachu i zakłamania. Codziennie narażał się na śmierć strofując despotę za jego okrucieństwo i rozpasanie. Wreszcie Neron przysłał mu list z żądaniem popełnienia samobójstwa. Nieustraszony Palemon miał lepszy pomysł. Zgromadził w swej posiadłości stu innych Rzymian niezadowolonych z władzy Nerona, a następnie wszyscy z rodzinami stanęli na Forum Romanum. Tam Palemon donośnym głosem obwieścił światu o zbrodniach cesarza, po czym strząsnął z sandałów przylegający do nich proch. Następnie on i jego drużyna udali się do Ostii, gdzie wsiedli na przygotowane zawczasu cztery okręty i popłynęli szukać nowej ojczyzny. Neron nie posiadając się ze złości, kazał ich ścigać, lecz Jurata broniła wygnańców: mgłą, falami i potworami. Statek Palemona, zwany ‘Melikartes’ wraz z pozostałymi korabiami: ‘Coraxem’, ‘Hydrą’ i ‘Scorpiusem’ opuścił Morze Śródziemne, wpłynął na Atlantyk, potem na Morze Północne. Część załogi osiedliła się w niepodbitym przez Rzymian kraju Piktów i Szkotów. Jednak Palemon pragnął płynąć dalej. ‘Melikartes’ znalazł się na Morzu Srebrnym i zawinął do portu w Canum. Królowa Wanda litując się nad jego załogą, chciała udzielić im pozwolenia na osiedlenie się w Analapii, lecz jej doradca, arcykapłan Pizamar zaproponował co innego.- Lepiej będzie jak się osiedlą w kraju Musulusa.- Przecież on ich zabije! - zaoponowała królowa.- Nie – rzekł Pizamar. - Znam wieszczbę, w której klęska jego przyjdzie z południa. A oni są przecież Rzymianami – Wanda posłuchała przyjaciela i nakazała załodze ‘Melikartesa’ osiedlić się na litewskiej ziemi. Rzymianie popłynęli tam, spalili okręty w ofierze Neptunowi i poszli w głąb kraju. […] ‘Italia, Italia’ - szeptał wzruszony Palemon [...]’’ - ,,Codex vimrothensis’’








Rzymskie kroniki wydane w 1930 r. w zbiorze ,,Corpus heroicus’’ pod redakcją profesora Klausa Ewalda Momsena z Wrocławia podają, że rzymski ród Ursynów, od którego początek swój wywodzą włoscy Orsini, za najstarszego ze swoich antenatów uważał gladiatora Leliusza Klimatiusza. Żył ci on w czasach, kiedy tyrańskie rządy nad rzymską republiką sprawował dyktator Sulla. Niemcewicz podaje, że Leliusz Klimatiusz był Lechitą, to jest Słowianinem z Analapii, a jego imię honorowało Enka – sokoła imieniem Lelum, podobnie jak tatuaż na prawym ramieniu przedstawiający tego właśnie ptaka. Gladiator ten wsławiony w wielu walkach, uzyskał wolność po tym jak na cyrkowej arenie ubił gołymi rękami wyjątkowo rosłego niedźwiedzia z Plitvy, za co otrzymał ponadto nagrodę w wysokości 700 aureusów i przydomek Ursinus. Były gladiator poślubił urodziwą pannę Elianę z senatorskiego rodu i miał z nią syna Kwiliusza i córkę Kwilę.
Ród Ursynów rozrastał się, pomnażając majątek i sławę. Z niego to wyszedł Julian Ursinus żyjący w czasach Nerona. Był to młodzieniec odważny w boju; noszący blizny po walkach z Germanami. Nieobca mu była retoryka i poezja Greków, tudzież nauki ich licznych filozofów. Tak jak Palemon bolał nad złem jakie Patrii wyrządzał Neron i kiedy nadarzyła się okazja, wsiadł w Ostii na okręt, zwany ,,Melikartesem’’, aby w odległych, zamorskich krainach szukać nowej Ojczyzny. Sporo go to kosztowało, bowiem jedyną rzeczą jaka budziła w nim lęk było morze. W czasie długiego rejsu i licznych burz niewiele było zeń pożytku, bowiem gdy inni szlachetnie urodzeni Rzymianie z mieczami w rękach odpierali ataki floty wojennej Nerona, celtyckich piratów i morskich potworów, Julian Ursinus o twarzy zielonej jak skóra utopca, przechylony przez burtę wyrzucał z siebie gorzkie strumienie obrzydliwej mazi. Manicjusz Labeo i Germanik Stauricus wraz z rodzinami i niewolnikami śmiali się ukradkiem i jawnie z jego przypadłości, sami bowiem nie byli nią dotknięci. Julian wychudł i pędził dni smutny i skulony w kącie. Coraz częściej myślał o tym, aby zakończyć chorobę morską w sposób najgorszy z możliwych; otworzyć sobie żyły i skoczyć do morza stając się żerem dla rekinów. Którejś nocy, gdy Księżyc kładł srebrne blaski na wody Oceanu, Julian ujął nóż, aby się wykrwawić. Nie zrobił tego jednak, bowiem jakaś silna dłoń zdecydowanym ruchem wyrwała mu nóż z ręki. To sam Palemon zaniepokoił się o Juliana Ursinusa.
- Nie po to rzuciłeś wyzwanie tyranowi, aby teraz umrzeć głupią śmiercią – rzekł wódz wyprawy. - Nawet herosi mieli swoje słabości, a choroba morska nie jest największą z nich.
- Wstydzę się tej choroby – wystękał Julian Ursinus – hańbię nią honor Rzymianina.
- Nonsens – zaprzeczył Palemon, a Julian tymczasem po raz pierwszy do lat dziecinnych rozpłakał się jak dziecko. - Morscy bogowie strzegli nas dotąd, mogą też uleczyć cię z twojej przypadłości, lub chociaż dać siły do jej znoszenia – dodał łagodniej Palemon.







Gdy Palemon odszedł do swej kajuty, każąc młodej niewolnicy czuwać przy Julianie, choremu na chorobę morską zdawało się, że widzi obserwujące go z daleka karzełki o okrągłych oczach świecących żółtym blaskiem w ciemności. Skrzaty te pokazywały go sobie długimi, kościstymi palcami i coś szeptały między sobą, zdając się litować nad nieszczęsnym. Julian przypomniał sobie, że Germanie nazywali te istoty klabaternikami i uważali je za duchy opiekuńcze statku. Potem zobaczył jak Miriam, mająca o niego staranie niewolnica z Aszkelonu, poczęła w mroku nocy świecić niby najpiękniejsza gwiazda ucieleśniona w postaci młodej dziewczyny. Nad jej głową rozbłysnął diadem z płomyków.
- Jesteś boginią? - zapytał zachwycony Julian.







- Jestem Glada i z polecenia królowej mórz Juraty wskazuję drogę błądzącym statkom. Agej; Deus Deorum uczynił mnie władną wyleczyć cię z choroby morskiej – na te słowa Julian na znak aprobaty jęknął tylko z lubością, zaś Glada zesłała nań twardy sen.
Następnie z rąk klabaternika wzięła bretnal cynowy i zdecydowany ruchem zatopiła go w czaszce Rzymianina, nucąc przy tym pieśń znachorek z plemienia Słowińców. Po chwili wyszarpnęła gwóźdź. Owinęły się wokół niego niewielkie żyjątka morskie; wąż mający na głowie pierzasty czubek pawia i pstrokata ośmiornica. Były to demony powodujące chorobę morską, które Glada ze wstrętem strząsnęła do morza. Następnie pocałunkiem załatała dziurę w głowie Rzymianina. Gdy Julian Ursinus się obudził, ku wielkiej radości Palemona był już wolny od choroby morskiej. Mało kto zwrócił uwagę, że po niewolnicy ślad zaginął i tylko Julian Ursinus wiedział, że Miriam była Gladą.
Flotylla Rzymian przepłynęła przez cieśniny Danai i znalazła się na Morzu Srebrnym, na którego dnie wznosił się bursztynowy pałac królowej Juraty. Rzymianie zabawili jakiś czas w analapijskim grodzie Canum gdzie przyjęła ich na audiencji królowa Wanda, a następnie popłynęli na wschód ku ziemiom Bałtów od wieków jęczących pod ciężkim jarzmem srogiego tyrana – prastarego czarnoksiężnika Musulusa – Masiulisa. Przybysze wzięli sobie za żony panny z miejscowych plemion zamieszkujących krainy Simajdię i Auksztotę. Sam Palemon upodobał sobie w pięknej, złotowłosej Litenie, przebywającej na wygnaniu córce konata. To właśnie na jej cześć założone przez siebie nowe królestwo nazwał Liteną, co w różnych językach brzmiało jako: Lithuania, Lietuva i Litwa. Nim jednak złote korony spoczęły na głowach Palemona i Liteny, Rzymianie poprowadzili Bałtów do walki przeciw uciskającemu ich czarownikowi. Zdobyty i wydany na pastwę płomieni został jego Burzowy Zamek, a sam Musulus przybrawszy postać złotego sępa zwanego Nogaj – ptica, uleciał aż do Panonii. Tam zamienił się w lutego smoka o trzech zębach, który zginął z ręki wojownika Oposa, przodka Stefana Batorego. W owych walkach , które dały początek wolnej Litwie brał udział również Julian Ursinus.


*
- Nagroda, którą otrzymałeś jest większa niż myślisz – w głębi puszczy zapewniał leśny dziad o brodzie zielonej jak mech, nakrywający głowę kapeluszem olbrzymiego grzyba, wręczając Julianowi Ursinusowi długi, prosty kij, którego drewno czerwienią przypominało krew. Rzymianin otrzymał go w podzięce za uwolnienie leśnego dziada pasącego sarny z wnyków.
- Kij ten czerwony został wyrzezany z drewna rosnącego na wyspie Bujan, która stanowiła odrębny świat istniejący na długo przed stworzeniem naszego świata przez Enków – objaśniał leśny dziad odsłaniając zęby białe i ostre jak kły wilka.
,,To nielogiczne’’ - skrzywił się w duchu Julian Ursinus, któremu wciąż obce były niuanse barbarzyńskich mitów, lecz taktownie trzymał język za zębami.
- Nawet w niewprawnych rękach może być bronią groźniejszą niż miecz – leśny dziad mówił to zupełnie serio, zaś Julian zżymał się w myślach: ,,Ja mu wyświadczyłem przysługę, a ten zielony dziadyga nabija się ze mnie w podzięce!’’
- Coś mi się widzi, że trudno ci uwierzyć w moje słowa – rzekł nagle leśny dziad – ale nie mam o to żalu. Wy, Rzymianie, już tacy jesteście, że w nas, ludach Północy widzicie jeno głupich dzikusów, albo duże dzieci. Nie zaprzeczaj, bo wiem, że cała wasza cywilizacja, z której jesteś tak dumny, opiera się na pogardzie dla barbarzyńców. Mimo wszystko; nie wyrzucaj Czerwonego Kija, jeszcze ci się bowiem przysłuży – leśny dziad wcisnął Czerwony Kij w dłoń Rzymianina, po czym podskakują i gwizdem przywołując spłoszone sarny, zniknął wśród drzew jak kamfora.
Niebawem Palemon stanął na czele powstania Bałtów przeciw władzy Musulusa. Wówczas Julian nie raz i nie dwa przekonał się, że Czerwony Kij istotnie bywa skuteczniejszą bronią od miecza. Z jego pomocą Rzymianin łamał oręż i dzierżące go łapy Čortów służących Musulusowi; niejeden rogaty łeb i kolczasty kręgosłup demona pękł z trzaskiem pod uderzeniem Czerwonego Kija. Julian Ursinus budził postrach niczym niedźwiedź w stadzie owiec idąc przez pole bitwy zbryzgany zieloną posoką Čortów, aż w końcu nastał kres panowania Musulusa nad ziemiami potomków Baltaina…


*








Straszny był Szemiot (Semiotus) i groza wielka biła od jego kłów i pazurów. Oczy jego, wielkie jak spodki lśniły piekielną czerwienią, a z rozdziawionego pyska ściekała zatruta, cuchnąca ślina. Powiadali wajdeloci, że porodziła go w leśnej głuszy czarownica Ragana, w której łono przelał swe nasienie kosmaty niedźwiedź. Istotnie; Szemiot przypominał swojego ojca, jeno wyglądał bardziej potwornie. Odziedziczył w pełni złośliwość po swej matce. Niszczył ule w pasiekach i zabijał domowe zwierzęta. Zawsze starał się zniszczyć więcej niż zdołał zjeść. Co więcej uprowadzał w głąb matecznika zbierające jagody dziewczyny, po czym zaspokoiwszy na nich swą żądzę, rozszarpywał je. Lubił też straszyć małe dzieci, doprowadzając je tym do płaczu, po czym odrywał im główki.
- Czy ja jestem psem, że wychodzisz do mnie z kijem? - parsknął Szemiot na widok Juliana Ursinusa trzymającego Czerwony Kij. - Zbliż się tylko, a twoja śmierć będzie równie bohaterska, co głupia i niepotrzebna!
- Mój przodek ubił lutego niedźwiedzia na arenie cyrku, a ten kij pozwoli mi powtórzyć jego wyczyn! - odparł Julian.
Szemiot zaryczał rozdzierająco i stanął na tylnych łapach. Rzymianin zaś cisnął w jego stronę Czerwonym Kijem wypowiadając zaklęcie ongiś przekazane mu przez leśnego dziada. Kij leciał w stronę niedźwiedzia, niby czerwona błyskawica. Ugodził Szemiota w oko, obalił na ziemię, najeżył się w sęki i jak nie pocznie okładać potwora! Wystarczyły trzy uderzenia, aby kręgosłup Szemiota pękł z głuchym trzaskiem.







Kiedy Julian Ursinus zadął w róg na znak triumfu zza drzew wyszła złotowłosa nimfa w przejrzystym gieźle. Tanecznym krokiem podeszła do Rzymianina i zarzuciła mu ramiona na szyję. Rzymianin rad był, że tak piękna panna spieszy go pocałować, jednak gdy gudełka rozchyliła usta, ukazały się w nich białe kły, którym kłapnęła chcąc odgryźć mu nos. Nie zdążyła. Oto Czerwony Kij przeleciał ze świstem, wbił się w odsłonięty pępek gudełki i przeszedł przez jej powabne ciało na wylot. Zalotnica upadła na trawę i wtedy opadł z niej czar iluzji. Oczom Juliana ukazała się szpetna jędza o rudych, zmierzwionych włosach i wielkich zębach.







- Otua! - resztkami sił wypowiedziała nie działające już zaklęcie po czym oddała duszę Čortom.
- To była Ragana, która chciała pomścić śmierć swego syna Szemiota – przemówił ludzkim głosem Czerwony Kij.
Niedługo po tym wydarzeniu, konat Zygigagus dał nagrodzonemu złotym wieńcem przez króla Palemona, Julianowi, swą pełną wdzięku i dobroci córkę Thulianę za żonę, ta zaś z radością się zgodziła. ,,Od nich to właśnie bierze swój początek mój ród mieszkający na Litwie od czasów starożytnych’’ - pisał w XVIII wieku Julian Ursyn Niemcewicz.