,,Dawno, dawno temu w Kornwalii żył olbrzym Kormoran z żoną Kormelianą.
Kormoran był prawdziwym wielkoludem i znęcał się nad innymi.
- Chcę mieć zamek i zbuduję go z białego granitu - powiedział raz żonie.
- To świetnie, kochanie - przytaknęła żona. - Ale w pobliżu nie ma białego granitu tylko zielony. Strasznie się zmęczysz noszeniem.
- Nie będę nic nosił - odburknął Kormoran. - Ty będziesz nosiła!
- Ja? A dlaczego ja? - bąknęła Kormeliana.
- Bo ja ci każę! odparł okrutnik. - No, bierz się do roboty.
Kormeliana ruszyła na poszukiwanie białego granitu, a znalazłszy, usiłowała go przynieść. Mimo, że była olbrzymką i chodziła siedmiomilowymi krokami, praca była trudna i ciężka. Kiedy po raz trzeci powróciła z ładunkiem spostrzegła, że Kormoran zasnął.
- Przyniosę teraz trochę zielonego granitu - pomyślała żona olbrzyma - i tak nie zauważy różnicy.
Ale kiedy tylko przyniosła kawałek zielonego granitu Kormoran obudził się.
- Co to jest? - ryknął i kopnął biedną żonę tak mocno, że kamienie wyleciały jej z fartucha i rozsypały się. Spadając oderwały kawał zamieszkanego przez ludzi lasu i zatopiły go w pobliskiej zatoce.
- Zobacz co narobiłeś! - gderała Kormeliana rozcierając obolałe pośladki. Obrażona odwróciła się na pięcie i odeszła.
Kormoran zbudował z białego granitu zamek, który do dziś znajduje się w Kornwalii. Miejsce gdzie stoi nazywa się Wzgórzem św. Michała. Wielki zielony głaz, który upuściła Kormeliana zobaczyć można przy drodze wiodącej na zamkowe wzgórze.
Ludzie nie na żarty przerazili się zatopieniem lasu przez olbrzymy. [...].
Właśnie przechodził drogą dzielny Jaś, znany pogromca olbrzymów. Zwalczał je kopiąc doły - pułapki. Kiedy olbrzym wpadał w taki dół po szyję, Jaś podbiegał i ciosem siekiery rozwalał olbrzymowi łeb, kładąc go trupem na miejscu. Mózg bryzgał na wszystkie strony, a dół - pułapka stawał się grobem giganta.
Tym razem jednak Jaś miał zupełnie inny plan.
Zebrał tyle jedzenia, ile tylko mógł zdobyć i przyniósł je pod zamek olbrzyma. Następnie założył specjalny płaszcz, pod którego połami ukrył z przodu obszerny worek.
Stanąwszy pod murami zamku zadął w róg, żeby obudzić Kormorana. Wściekły wielkolud popatrzył na Jasia i spytał nieuprzejmie: - Czego chcesz maluchu?
- Chcę cię wyzwać na pojedynek w jedzeniu - obwieścił Jaś.
- Zgoda, zdechlaku! - powiedział wielkolud, siadł nad górą jedzenia i zaczął się opychać. Jaś udawał, że je, wrzucając pożywienie do worka ukrytego pod płaszczem.
Olbrzym zwalniał tempo, aż w końcu przestał żreć. Jaś udawał, że obgryza właśnie pieczoną krowę. - Poddajesz się? - zapytał beztrosko giganta.
- Och, nie! - ryknął Kormoran. - Zastanawiam się tylko, gdzie mieścisz całe to żarcie.
- W brzuchu - odparł Jaś klepiąc się po schowanym pod płaszczem worku. - Potrafię zresztą opróżnić brzuch i zacząć jeść na nowo. Wtedy na pewno z tobą wygram.
- Ale jak? - zapytał głupi wielkolud.
Jaś dobył zza pasa nóż. Przyłożył go sobie w miejscu, gdzie pod płaszczem schował worek i rozciął go w poprzek. Z rozciętego worka wyleciało schowane jedzenie.
- Proste, prawda?
- Ha! Ja też tak zrobię i wygram - parsknął olbrzym.
Wyciągnął nóż, wbił go w gruby brzuch i rozciął sobie bebechy. - Uuu - jęknął, kiedy razem z jedzeniem wypłynęły mu wnętrzności. - Oooo, coś mi się wydaje, że sam się zabiłem - westchnął. I rzeczywiście się zabił.'' - Terry Deary ,,Strrraszna historia. Ci wredni Rzymianie''