,,Pan Kosa Oppman liczył sobie dziewięćsetny rok życia. Jego włosy i broda już dawno zbielały jak mleko, pogorszyły się wzrok i słuch, wątłe ciało było obolałe. Jednak czuł się szczęśliwy. Wszystkie zgryzoty poprzednich lat oddaliły się i wyblakły, a ich miejsce zajęła niezmącona nadzieja. Do nikogo już nie miał żalu, pojednał się z wszystkimi, którzy go otaczali. Pan Kosa drżącą ręką napisał: 'Do dziś w górach Atlas, niby trzy pomniki stoją kamienie w kształcie dwóch mężów niewiasty'. Słowami tymi zakończył rozdział o przygodach Ilji Muromca […]. Był to jednocześnie koniec kroniki. Nazajutrz kronikarz siedział na łące w przytulnym fotelu, a towarzyszyli mu Podziomek i przyrodnik Kosa Owinniczew. Kwiaty pachniały upajająco, buczały owady, śpiewały ptaki, porykiwały krowy i beczały owce. Oppman przymknął oczy, a Mar – Zanna zatopiła lodowy oścień w jego sercu. Podobno jego ostatnie słowa brzmiały: 'Więcej prawdy' […] Na pogrzebie czytano ustępy z 'Perłowego latopisu'. Następcą Kosy Oppmana został Wurcel z Helwecji (Gelvetiya). Ostatnie słowa swego poprzednika kazał sobie wyhaftować na czapce. W sercu też je zapisał....'' - ,,Codex vimrothensis''
W
imię
Ageja, wszystkich Enków i jytnas. Ja, Kosa Oppman, syn Prandoty,
nadworny kronikarz króla krasnoludków Błystka – Likostina w
przeczuciu nadchodzącej śmierci przekazuję swą ostatnią wolę
nim przejdę po wąskiej kładce. Gdy zostanę już spalony na
garstce patyków, a me prochy przesypie się do glinianej popielnicy
z moim portretem, chcę aby inne krasnoludki po wielokroć wznosiły
modły do Mokoszy; matki naszego praojca Banika, powtarzając jej
dziesięć świętych imion, a to za spokój mej duszy. Chcę, aby
wszystkie moje księgi, tak pomocne mi w pisaniu ,,Perłowego
latopisu''
zostały przekazane bibliotece Akademii w Wypróchniałym Pniu, aby
też następne pokolenia mogły z nich skorzystać. Wszak takie będą
królestwa, jak młodzieży chowanie... Posiadane przeze mnie opiłki
złota i srebra [pieniądze krasnoludków], odzież i wszelkie inne
dobra rozdajcie biednym. Na wykonawców swej woli wyznaczam panów
Podziomka i Kosę Owinniczewa.
Zawsze
lubiłem historię; ową najlepszą z nauczycielek, co ma
najgorszych uczniów. Przyjemność sprawiało moim trzem siostrom,
bratu i mnie samemu słuchanie jak nasz dziadek o brodzie srebrnej i
długiej śpiewał pieśni o dawnych dziejach przy dźwięku złotej
harfy. W pieśniach tych, pośród rozlicznych dziwów i czarów żyły
honor i męstwo, wierność, żarliwa miłość, litość i odwaga.
Słuchaliśmy oczarowani, a nasz dziadek Samorodek stawiał nam przed
oczami serca królów i witezi, Enków, smoki, czarownice i demony,
mędrców i głupców, dobrych i złych, skrzaty, olbrzymy, syreny,
mówiące zwierzęta, zagubione skarby, odległe, tajemnicze lądy i
morza. W pieśniach tych dobro zawsze triumfowało nad złem, co nam
się podobało. Dopiero po długich latach przyszło mi odkryć, że
prawdziwa historia pełna jest zła, głupoty i niesprawiedliwości.
Uczyliśmy
się w utrzymanej z nakładanych na mieszkańców lasu danin szkole,
mieszczącej się w starym pniu. Było to okropne miejsce, gdzie
niewiele się można było nauczyć, bo nauczyciele obijali się
niemożebnie, tak jak uczniowie, ci ostatni zaś to była dzika,
okrutna horda znęcająca się nad słabszymi i co gorsza nie
ponosząca za to żadnych konsekwencji. Razem ze swym bratem
Gorazdem, staraliśmy się pilnować swoich młodszych sióstr –
Witaliny, Kwietuszy i Libawy, lecz te zostały zaciągnięte przez
szkolny gang do wychodka, zgwałcone i pocięte opiłkami żelaza.
Nie przeżyły tego, zaś gdy powiedzieliśmy o tym dyrektorowi [tu
imię zostało wydrapane] ów zaczerwienił się tylko jak piwonia i
zaczął jeno coś bąkać, że ,,szkoła
prowadzi politykę miłości'',
,,dziewczynki
same były sobie winne bo, bo tak powiedziała mi Małpka Fiki –
Miki'',
,,bardzo
mi przykro, ale nic nie mogę zrobić, idźcie z tym do Człowieków
Honoru, może oni coś pomogą''.
Wyszliśmy z gabinetu trzaskając drzwiami. Nazajutrz mój brat
przyszedł do szkoły uzbrojony w metalową igłę i pozabijał nią
szkolny gang. Nie uchroniło go to od utraty rozumu, bo zrozpaczony
pobiegł do lasu, nagi jak woj z rasy Celtów i rzucił się z igłą
na tchórza polującego na krasnoludki. W jego szczękach znalazł
śmierć godną rycerza. Dyrektor [imię wydrapane] wyrzucił mnie
ze szkoły ,,za
rażące pogwałcenie zasad ludowładztwa i polityki miłości''.
Odtąd
pobierałem nauki w domu od mistrza Siwczuna Siwojara. W owym czasie
znajdowałem ukojenie w studiowaniu różnych nauk, a w szczególności
nauki o dziejach, aż postanowiłem, że będę je badał i spisywał.
Za przedmiot swych badań obrałem historię człowieka; istoty
wybranej do wielkich rzeczy, a mimo to w swoich wyborach często
głupszej niż wół i osioł.
W
trzydziestej pierwszej wiośnie życia król Błystek – Likostin
przyjął mnie na swego kronikarza. Wiele mógłbym powiedzieć o tym
władcy; jowialnym i marsowym, synu Krzata III, syna Domowoja II,
syna Domowoja I Strzygogromcy, syna Krzata II, syna Krzata I, syna
Kraśniaka co uratował się z potopu i któremu objawione zostało
pismo tinezyjskie. Błystek zdobył sobie szacunek krasnoludków i
ludzi swą wielką prawością, odwagą, dwornością, niechęcią do
pochlebstw, pobożnością, zamiłowaniem do sztuk i nauk, idącym w
parze z wielką szczodrością, miłosierdziem wobec wdów i sierot,
czystością obyczajów, oraz sprawiedliwością. Wszystkich
traktował z dobrocią, nawet w najgorszych starał się widzieć
dobro. Nienawidził Gorynycza – Czarnoboga, który nie jest bogiem
i wszystkich spraw jego, okryty srebrną zbroją wraz ze swą
drużyną szył z łuku srebrnymi strzałami do strzyg i wąpierzy.
Był dla mnie jak ojciec – to samo mogą powiedzieć moi
przyjaciele; panowie Podziomek i mój imiennik Kosa, z którego
wszystkie owinniki mogą być dumne, oraz pani Aredvi Milovana,
ludzkie dziecię. Zdaję sobie sprawę, że po latach, kiedy to
świadomość prawdziwych zdarzeń czas zatrze i niepamięć, wielu
będzie i zarzucać, że sławiąc swego króla nie byłem szczery,
lecz prawiłem pochlebstwa za wikt i opierunek. Tak jednak nie jest –
Banik mi świadkiem. Nie każdy król to łajdak jak prawią cynicy,
owi przyjaciele władzy wiecu i desakralizacji wszystkiego co święte,
którzy zapatrzeni w dziki lud Galów chcieliby tylko popić i
pochędożyć. Prawdą jest jednak, że oprócz królów dobrych
istnieli i istnieją też źli, którzy tym surowiej będą sądzeni
przez Welesa im więcej otrzymali, a także to, że wielu uczonych i
poetów dla korzyści stawało po stronie zła. Wymownym tego
przykładem są choćby czasy Kościeja I Nieśmiertelnego, którego
zewsząd otaczały hordy ,,rzeźbiarzy dusz'' o duszach
czarnych jak smoła.
W
swojej pracy naukowej, będącej zarazem pracą literacką (historia
jest bowiem zarówno nauką, jak i sztuką; gałęzią literatury
zajmującą się prawdziwymi zdarzeniami) korzystałem z wielu
źródeł. Pomocą była mi ,,Gołębia Księga''
(,,Gołubinaja Kniga''), liczne wcześniejsze kroniki –
słowiańskie latopisy, opasłe wolumina Atlantów, Lemurian, ludzi z
Mu i Ofiru, historyczne rozprawy Greków, Sumerów i Syryjczyków,
,,Kronika całego świata'' Hipatei z Gozdiejnicy, greckie i
słowiańskie traktaty geograficzne (Gromierz z Oporu ,,Sylabariusz''
i Tworzyjan z Polany ,,Księga świata''), sineańskie
encyklopedie, byliny i inne eposy z całego znanego mi świata,
pieśni guślarzy, wajdelotów, skoromochów, bardów, skaldów,
mobedów i ołonchosutów, mity, legendy i baśnie (ludzie mówią o
nas krasnoludkach, że znamy je wszystkie), starożytne inskrypcje na
skałach w Montanii i Górach Czarownic, pamiętniki carów i
kniaziów, wybitnych wojewodów, żerców i wołwchów, jak też
prostych ludzi, zbiory dokumentów w archiwach królewskich i
świątynnych, wieszczy sen sierotki Aredvi Milovany, który zesłała
jej królowa Tatra, oraz relacje ustne naocznych świadków ze wsi
Głodowa Wólka, jak ta o uprowadzeniu przez Scytów w jasyr
wszystkich kur i kogutów. Każda opowieść (narraciya) ma
swego bohatera i nie inaczej jest z historią. W kronikach, takich
jak ,,Perłowy latopis'' bohaterami są królowie, herosi,
lub inne wybitne jednostki. Istnieją jednakże tacy historycy (mam
na myśli tych z Akademii na wyspie Delos i mędrców z Brzozowego
Boru), którzy w miejsce jednostek – wybitnych tak w dobrem jak i w
złym jako bohaterach historii chcą postawić zbiorowość – taką
jak poszczególny lud, a nawet klasa społeczna. Przyszłość pokaże
jak przyjmą się owe innowacje.
Każdego
badacza dziejów obowiązuje wierność prawdzie, niezależnie czy
jest to dlań wygodne czy nie. W wymiarze negatywnych oznacza to
wystrzeganie się wszelkich dopuszczalnych w poezji zmyśleń
ubarwiających tok narracji, choć akceptowane jest wkładanie w usta
opisywanych postaci fikcyjnych przemów. Historyk powinien również
strzec się wszelkich propagandowych kłamstw; zarówno tych
faworyzujących bogatych, jak i tych co faworyzują biednych. Złą i
pochodzącą od Czarnoboga rzeczą jest bowiem opluwanie wszystkich
królów, kapłanów i wojowników za to tylko, że są królami,
kapłanami i wojownikami, nazywanie sympatycznych niewiast -
,,zniewolonymi'', a wrednych - ,,wyzwolonymi'',
pochwalanie całowania mężów w rękę przez niewiasty,
zaprzeczanie istnienia płci, wychwalanie pod niebiosa gejów –
nagich, czerwonoskórych karłów z wioski Gejska, mających palce
spięte błoną i duże łuski na głowie zamiast włosów, oraz
równie wszetecznych, oddanych muzyce i poezji niewiast z wyspy
Lesbos, stawianie kultu Čortów
na równi z kultem Enków... Oby król Jarowit cisnął z nieba
piorun i wypalił te głupoty; czytający te słowa, przeklinaj je
wraz ze mną!
W
wymiarze pozytywnym wierność prawdzie, czyli zgodności z faktami,
domaga się obiektywizmu, czyli uwzględniania wszystkich argumentów
za i przeciw w danej sprawie. Prawda jest obiektywna, jedna i
symfoniczna zarazem, choć nawet najrzetelniejszy badacz nigdy nie
będzie obiektywny do końca – inaczej musiałby być samym Agejem.
Prawda jest stała i niezmienna, choć zmieniać się mogą sposoby
dochodzenia do niej.
Historyk
posługuje się innym aparatem pojęciowym niż bogomysł – teolog.
Nie może udowodnić istnienia Ageja i Enków, ale i nie może temu
zaprzeczyć. Często szuka naturalnych wyjaśnień zjawisk cudownych
(Enkowie jako Potęgi Świata mogą działać poprzez naturę), choć
jeśli naturalne wyjaśnienia zawiodą, musi z wielką pokorą
uwierzyć w cud. Posiadana przez nas wiedza o świecie i dziejach ras
rozumnych nie jest ostateczna. Mnogość tajemnic wciąż czeka na
wyjaśnienie.
Swemu
następcy życzę wielu łask Banika – praojca naszej rasy,
mądrości, uczciwości, wiedzy, życzliwości króla i dworu, oraz –
połamania pióra!
-
Kosa Oppman (data zamazana).