piątek, 14 sierpnia 2015

Manga i anime

Okres mojego dzieciństwa przypadał na lata 90 – te XX wieku, przeto mogę powiedzieć, że w dużej mierze wychowałem się na japońskich kreskówkach. Owe filmy animowane fachowo nazywają się anime, zaś japońska sztuka komiksowa to manga (,,ostra kreska''). Jako dziecko obejrzałem wiele z tych kreskówek, które często, w różny sposób mnie inspirowały.



,,Kwiatowa Wróżka'' – anime dla małych dzieci o przygodach kwiatowej wróżki Maribell, która miała postać dziewczynki o blond włosach mieszkającą w fikcyjnym mieście Sunny Bell. Ważną rolę odgrywały w tej bajce kwiaty i elfy, rzecz jasna różniące się od tych z utworów Tolkiena. Kiedy dowiedziałem się o elfach kwiatowych, wymyśliłem elfy toaletowe żyjące w toaletach.



W kreskówce o ,,Yattamanie'' po raz pierwszy widziałem świeckie egzorcyzmy nad chłopcem zamieniającym się w potwora, a potem dziwiłem się, że egzorcyzmy są również w Kościele katolickim. Najbardziej podobała mi się poszukująca magicznego kamienia Docuro, Dronio, mimo że to postać negatywna (dla porównania: kiedy jako dziecko oglądałem serial ,,Allo, Allo'' najbardziej, obok sepleniącego Włocha, podobał mi się Herr Flick z Gestapo; o zbrodniczości tej instytucji dowiedziałem się dopiero później). Pod wpływem przygód Yattamana i ważnego dla nich motywu ludzkiej czaszki, której kształt przybierał magiczny kamień Docuro, którego poszukiwali tak protagoniści jak i antagoniści (jako dziecku ów symbol mi się podobał) wymyśliłem postać stwora – wujka Costen Trüpena, który miał postać czerwonej, trupiej czaszki i był wujkiem innego dziwnego stworzenia - Bag – Daga (zainteresowanych odsyłam do posta ,,Bag – Dag, Dusiciel i Butogłowy'').



,,Gigi'' to japońsko – włoska kreskówka o niskim chłopaku, który uprawiał przeróżne dyscypliny sportowe, zwłaszcza koszykówkę i był zakochany w niejakiej Annie. Sił dodawał mu widok białych majtek, toteż zaglądał wszystkim dziewczynom pod spódnice. Zawarty w kreskówce dość rubaszny humor bardzo mi się podobał jako dziecku, choć na szczęście nie naśladowałem głównego bohatera ;)
Znacznie poważniejszy był ,,Kapitan Daimos'' – opowieść o miłości Ziemianina i kosmitki podobnej do anioła, w której pokazywano walki ogromnych robotów. Kreskówka ta inspirowała moje zabawy, kiedy to rysowałem na kartkach papieru potwory, a potem mój zabawkowy dinozaur Taszchetozaur miał je zabijać. Mamie się ta zabawa nie podobała, bo uważała to za marnotrawstwo papieru.



W pierwszej klasie szkoły podstawowej bardzo mi się podobała japońsko – włoska kreskówka ,,Sally czarodziejka'' o dziewczynce, której rodzice byli czarodziejami, a której moc zaklęta była z lusterku. Sally mieszkała wśród zwykłych ludzi i pomagała im. razem z nią chodził do szkoły min. zabawny grubas Taischon, który miał kota o imieniu Daro. Pod jej wpływem dziwiłem się, że w Polsce nie nosi się takiego imienia jak Kenta ;-), uspokajam jednak, że popadłem w okultyzm z jej powodu.



Podobała mi się również ,,Syrenka Mako'' – wzorowana zdaje się na baśni ,,Mała Syrenka'' Andersena kreskówka o młodej, japońskiej syrenie, która przybrała ludzką postać, aby żyć wśród ludzi. Chodziła nawet do szkoły, gdzie raz pojawił się problem, gdy miała dostarczyć akt urodzenia. Nie mogła tego zrobić, bo urodziła się w oceanie, a jej ojciec mówił: ,,Ludzie przywiązują dużą wagę do papieru''.



Mimo, że nie interesowałem się sportem, oglądałem anime ,,Kapitan Hawk'', o przygodach młodego piłkarza Tchubasy Ozory i jego drużyny. Taki Tchubasa przydałby się w polskiej reprezentacji ;-).



Inna kreskówka opowiadała o przygodach nastoletniej, młodej czarownicy o imieniu Bia, która była przyjazna wobec ludzi. W tej opowieści inspirował mnie śledzący ją szpetny czarownik mający dwa chowańce – kotkę syjamską i kruka. Był to jeden z pierwowzorów Mecenasa Chytrego Węża – czarnego bohatera z planety dinozaurów Pterotyjandii, któremu towarzyszyły tygrys szablozębny Miau – Miau i pterozaur Ćwir – Ćwir. Zainteresowanych odsyłam do posta: ,,Pterotyjandia''.



W szkole podstawowej lubiłem brutalne anime ,,Tygrysia Maska'' o zapaśniku w masce tygrysa, który miał duże trudności z pohamowaniem agresji na ringu. Walczył o przestrzeganie zasad fair play w zapasach ze zbrodniczą organizacją Jaskinia Tygrysów, którą reprezentował ubrany w garnitur Mister X, który chyba raz mi się nawet przyśnił (w owym śnie, dzieci na jego widok pytały: ,,Co to za alfons?''). . W owej realistycznej kreskówce zapaśnicy często walczyli z maskach zwierząt. Rasę Tygrów – ludzi z głowami tygrysów wymyśliłem wiele lat później i to niezależnie od ,,Tygrysiej Maski''.



W 1996 r. oglądałem realistyczne anime ,Grand Prix'' o burzliwych przygodach młodego kierowcy rajdowego, który w końcu zdobył upragnioną nagrodę. To właśnie stąd dowiedziałem się o lamparcie, który wszedł na ośnieżony szczyt Kilimandżaro, oraz o zwodniczej Lorelei – bogini rzeki Renu.



W roku 1996 zetknąłem się również z ,,Czarodziejką z Księżyca'' wyświetlaną na ,,Polsacie''. Tytułową bohaterką była młoda blondynka Usagi Tsukino – jej imię oznacza po japońsku królika, a trzeba wiedzieć, że w chińskiej mitologii na Księżycu mieszka biały królik (motyw ten pojawił się również w anime o Kwiatowej Wróżce). Swego czasu owa opowieść o przygodach młodych czarodziejek bardzo mi się podobała, obecnie jednak rozumiem zastrzeżenia natury religijnej wysuwane przez ich krytyków. Przykładowo: czarodziejki otrzymały moc od Królowej Aniołów (w Litanii Loretańskiej jest to jeden z tytułów Maryi, a przecież Maryja w przeciwieństwie do Izydy nie uprawiała magii!). Dwa magiczne koty – czarny i biały mogą symbolizować znak jing – jang, którego noszenie jest sprzeczne z doktryną chrześcijaństwa. Ponadto czarodziejka z Marsa: ,,uwielbia medytacje, w dodatku jest znakomitym medium. Ma wszelkie zadatki na wykwalifikowaną kapłankę'' (,,Sekty i Fakty nr 10''). Podobne zastrzeżenia budzi we mnie postać Szatana Serduszko (!) z anime ,,Dragon Ball'' (dla jego twórców chrześcijaństwo jest zapewne bardzo egzotyczną religią, a szatan po prostu postacią z mało znanej mitologii; jednak chrześcijanin nie może rozumować w ten sposób). 



W gimnazjum wyrosłem z oglądania kreskówek, w tym anime. W liceum miałem bardzo uzdolnioną plastycznie koleżankę Jüstnę ov Tomasiakus, która bardzo lubiła mangę i anime, a jej rysunki bardzo mi się podobały.
Manga i anime budzą spore kontrowersje w środowiskach katolickich. W ich krytyce przoduje pedagog Małgorzata Więczkowska. Owe zarzuty, to oprócz wspomnianych już wątków okultystycznych to: pornografia i dewiacje seksualne (w takich odmianach jak: bishonen manga, rorikon, hentai, etchi, dojiushi), nadmiar przemocy, przedstawianie jako normalnych sytuacji wątpliwych moralnie i ryzyko uzależnienia u młodego bezkrytycznego odbiorcy – można o tym przeczytać na stronie ,,Encyklopedia zjawisk XXI wieku OKIEM''.
Zainteresowanych tematyką mangi i anime Czytelników odsyłam do postów ,,Opiekuńczy duszek'' i ,,Księżniczka Mononoke''.

Śniło mi się, że:

- Kojiro (jeden z bohaterów ,,Kapitana Hawka’’) beształ mnie za to, iż jadłem sushi z sosem,
- oglądałem anime o Wyspie Smoków leżącej na północ od Japonii; pewien młody Japończyk pojechał tam i spotkał piękną dziewczynę i starego mistrza sztuk walki, który powiedział mu, aby użył katany zamiast miecza,
- Czarodziejka z Księżyca walczyła z ,,szatanowcami''.