,,Matka Jezusa. Jakaż Ona matka. Przecież wiedziała - jak wszyscy, bo szło po całej Palestynie - co Jemu grozi. Wszystkim znane były Jego utarczki z faryzeuszami, z saduceuszami. Wiedziała - bo powtarzano z ust do ust - że czyhają na Jego życie, że 'szukają, jakby Go o śmierć przyprawić'. Przecież zdawała sobie sprawę, że On nie ma szans na zwycięstwo, a zakończeniem takiej drogi jest tylko śmierć. Dlaczego więc nie przyszła i nie błagała Go, aby dał im spokój? Niech ich nie atakuje, nie wytyka błędów, a gdy Go zaczepiają, niech po prostu milczy albo odpowiada wymijająco. Niech naucza o miłości, ale na tyle ogólnie, aby ich nie drażnić. A już niech nie mówi wcale o tym, że Bóg kocha pogan albo grzeszników. Żeby mógł dalej chodzić wśród zbóż, wypływać ze swymi uczniami na nocne połowy, siadywać w upalne południa u studni Jakuba i pić zimną wodę, zachodzić do Marii, Marty i Łazarza i cieszyć się ich przyjaźnią.
Jakaż Ona matka? Czemu nie przyszła, gdy postawiono Go przed sądem? Czemu nie przyrzekła zebranemu Sanhedrynowi, że On wróci do Nazaretu, przestanie nauczać i będzie pracował jako cieśla do końca swoich dni? Czemu nie przyszła do Piłata, gdy Ten wydawał na Niego wyrok śmierci, aby uprosić ułaskawienie. Żeby mógł swoimi spracowanymi rękami odgarniać włosy znad czoła, jeść chleb w zaciszu swego domu, rozmawiać w zapadającym zmierzchu z przyjaciółmi. Ażeby mógł oglądać wschody i zachody, grzać się w słońcu, spać kamiennym snem w chłodzie nocy'' - ks. Mieczysław Maliński ,,Abba. Modlitewnik dla młodych''.
.... I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami!