Z
twórczością
Bohdana Baranowskiego zetknąłem się po raz pierwszy na studiach
sięgając po książkę ,,O
hultajach, wiedźmach i wszetecznicach’’
(1978). Bohdan Baranowski (1915 – 1993) był polskim historykiem,
orientalistą i etnografem, profesorem wykładającym na
Uniwersytecie Łódzkim. Zainteresowania historyczne i etnograficzne
odziedziczył po swym ojcu Wacławie, również historyku i
etnografie. Napisał min. ,,Procesy
czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku’’
(1952), ,,Pożegnanie
z diabłem i czarownicą’’
(1965), ,,Życie
codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku’’
(1969), ,,Życie
codzienne małego miasteczka w XVII i XVIII wieku’’
(1975), ,,Nietolerancja
i zabobon w Polsce w wieku XVII i XVIII’’
(1987, współautor) i wiele innych. Jednym z jego uczniów był
Leonard Pełka również badający wierzenia słowiańskie (odsyłam
do posta: ,,Polska
demonologia ludowa’’).
W
styczniu 2020 r. przeczytałem pracę popularnonaukową ,,W
kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska’’
wydaną po raz pierwszy w 1981 r. Autor zwraca w niej uwagę, że
nasza wiedza o mitologii słowiańskiej jest szczątkowa, często już
nie do odtworzenia i wciąż na nowo weryfikowana. Jej szczątki
zachowały się w polskiej kulturze ludowej, która sama ma charakter
synkretyczny. Przez wieki oddziaływały na nią wpływy
chrześcijańskie (anioły stróże, diabły i czarownice),
niemieckie, żydowskie (słabo zbadane), litewskie, białoruskie,
ukraińskie, rosyjskie (kikimora trafiła do naszych wierzeń właśnie
jako relikt kontaktów z carskim zaborcą), a także masowa
literatura dla ludu sprzedawana na odpustach i jarmarkach, literatura
romantyczna, a nawet modny w XIX i na początku XX wieku spirytyzm
(przekaz o ,,amerykaninie’’
wywołującym diabła). Szczególnie w dobie kontrreformacji (XVI –
XVII wiek) demony słowiańskie (nawet te przyjaźnie nastawione dla
ludzi jak domowe skrzaty) zlały się w postać ludowych diabłów
tak charakterystycznych dla polskiej kultury. Również słowiańskie
demony żeńskie jak jędze, mamuny i południce przyczyniły się do
ukształtowania wizerunku ludowej czarownicy.
Zaletą
książki jest podanie mnóstwa informacji o przeżytkach wierzeń
ludowych funkcjonujących jeszcze w XX wieku np. przekazy o Śmierci
jadącej na rowerze, demonie tyfusu noszącym czerwony krawat, czy o
ojcu przestrzegającym córkę jadącą na saksy, aby w czasie pobytu
w Niemczech nie nauczyła się czarów etc.
Niektóre
z opisanych wierzeń to prawdziwe perełki:
-
w okolicach Pułtuska straszyły utopce w napoleońskich mundurach
powstałe z utopionych francuskich żołnierzy,
-
w lasach lęgną się wielkie ptaki pożerające dzieci nie myjące
nóg,
-
w jednym z jezior żyje utopiec przybierający postać wielkiej ryby
,,repina’’
(rekina); jest to przykład przenikania się wierzeń ludowych z
nowoczesną wiedzą przyrodniczą zdobytą w trakcie edukacji,
-
jedną z najdziwniejszych postaci przybieranych przez świecki –
bagienne demony, które wabiły ludzi na manowce za pomocą światła
była żyrafa z lampą zamiast głowy,
-
borowy (demon lasu) pod postacią leśniczego ocalił życie
prawdziwego leśnika przed dzikiem, którego zastrzelił,
-
w II RP endeccy aktywiści straszyli chłopów, że żydowski
karczmarz zadawał w wódce pokuśników (diabły), co skutecznie
zniechęciło ich od odwiedzania szynku,
-
Adam Mickiewicz (1798 – 1855) był … płanetnikiem, ponieważ w
dniu jego śmierci spadł we Francji ulewny deszcz, a gdy ciało
wieszcza (notabene słowo ,,wieszcz’’też
może oznaczać słowiańskiego demona…) zostało przywiezione do
Krakowa wówczas tam zaczęło padać,
-
według wierzeń kaszubskich Adolf Hitler (1889 – 1945) po śmierci
stał się diabłem; prawą ręką Lucyfera,
-
o pewnym księdzu opowiadano (przy jego niezadowoleniu), że był
zwrotkiem, czyli człowiekiem w niemowlęctwie porwanym przez mamunę,
a później oddanym prawowitej matce,
-
zmory duszące ludzi we śnie mogły przybierać postać łasic, żab,
a nawet… ryb (sic!); demony te męczyły nie tylko ludzi, ale też
zwierzęta (zwłaszcza konie), rośliny, a nawet … kamienie i wodę.
Autor
pisał swą pracę z obowiązujących w historiografii PRL – u
pozycji marksistowskich i ateistycznych dlatego min. nie wierzył w
prawdziwość opętania Anneliese Michel (1952 – 1976) i winą za
jej tragiczną śmierć obciążał katolickich egzorcystów.
Poza
tą jedną wadą książka Baranowskiego zawiera ogromną ilość
materiału faktograficznego mogącego dostarczyć wielu cennych
inspiracji twórcom fantasy ;).
Na
koniec chciałbym się podzielić własną refleksją. Autor pisał o
wierzeniach demonologicznych jako o zjawisku schyłkowym. Tymczasem
patrząc na ich triumfalny powrót w XXI wieku (min. rodzimowierstwo
i inne religie neopogańskie, satanizm, ogromne zainteresowanie
problematyką zjawisk paranormalnych, zagrożeń duchowych i
egzorcyzmów) zapewne przewraca się w grobie!