O prof.
Julianie Krzyżanowskim (1892 – 1976) dowiedziałem się w
pierwszej klasie liceum na zajęciach prowadzonych przez polonistkę
Evę ov Vinex, która mówiła mojej klasie o tzw. sinusoidzie
Krzyżanowskiego. Jest to wykres ilustrujący, w której epoce
przykładano większą wagę do wartości duchowych, a w której do
materialnych. I tak najbardziej materialistyczne, zdaniem
Krzyżanowskiego epoki to: starożytność, renesans, oświecenie,
pozytywizm i okres międzywojenny (wykres kończy się na roku 1939),
zaś najbardziej uduchowione były: średniowiecze, barok, romantyzm
i Młoda Polska. W 2005 r. studiując historię na Uniwersytecie
Szczecińskim czytałem jak prof. Jerzy Robert Nowak w haśle
,,'Autorytety' w Polsce''
w ,,Encyklopedii Białych
Plam'' krytykował min.
Krzyżanowskiego, twierdząc, że ten aby przypodobać się
komunistom kłamał, że Henryk Sienkiewicz w swojej twórczości
inspirował się literaturą rosyjską, lecz nie umiał tego
udowodnić.
Dwa
tomy pracy naukowej Krzyżanowskiego ,,Polska
bajka ludowa w układzie systematycznym''
przeczytałem w sierpniu
2015 roku, jednak już znacznie wcześniej poznawałem poszczególne
utwory uwzględnione w tym zbiorze.
W
trzeciej klasie szkoły podstawowej omawiałem baśń o zakładzie
Wiatru ze Słońcem o to, kto skłoni człowieka do zdjęcia kurtki.
Wiatr na próżno usiłował zerwać z człowieka odzienie, zaś
dopiero Słońce swymi promieniami nakłoniło człowieka do
rozebrania się. W gimnazjum, czytając książkę ,,Herby,
legendy, dawne mity''
Marka Derwicha i Marka Cetwińskiego znalazłem w niej liczne
odniesienia do omawianej pracy Krzyżanowskiego, w których Autorzy
dopatrywali się reliktów zaginionej mitologii słowiańskiej. W
2005 r. czytając ,,Sagę
o wiedźminie'' Andrzeja
Sapkowskiego, natknąłem się na potwora zwanego zjadarką, oraz na
ludożercę – Leśnego Dziadka, który chciał zgwałcić i pożreć
wiedźminkę Cirillę. Czytając pracę Krzyżanowskiego dowiedziałem
się, że zjadarka to inne określenie jędzy zjadającej dzieci,
oraz, że w polskich baśniach ludowych wcale nie brakuje kanibali
(!), tylko w szkole o tym się nie mówi. Wreszcie na studiach ksiądz
na kazaniu opowiadał anegdotę o góralu, który mimo ostrzeżeń
przechodnia piłował gałąź, na której siedział. Gdy spadł,
uznał, tego kto go ostrzegał za proroka – również tę historię,
w wersji bardziej rozbudowanej, można znaleźć u Krzyżanowskiego.
Książka
porusza niezwykle ciekawą tematykę, jest to jednak dzieło naukowe,
napisane specjalistycznym językiem, przy zastosowaniu
minimalistycznych opisów – niektórych Czytelników mogłoby to
odstraszyć od lektury. Mimo to, moim zdaniem warto ją przeczytać,
jest to bowiem prawdziwa kopalnia pomysłów przydatnych w pisaniu
fantasy. Jako Polak jestem dumny z genialnej wyobraźni swoich
rodaków.