,,A
dziewy konwie mleka, albo kwiaty niosą;
Kwiatami
opasują dąb święty, pochyły.
A
mlekiem poją węże, co się tak zuczyły,
że
byle na rozdrożu zapiał głos dziewiczy,
To
spod każdej jagódki, z każdej trawy syczy
Tysiące
głodnych żądeł – i nieraz gadzina
Czołga
się aż do ręki, aż do trawy wspina [...]’’
-
Władysław Syrokomla
Kuta
była olbrzymim potworem zamieszkującym Morze Trzcin rozciągające
się między Egiptem a Arabią. Ponoć pierwsze kuty istniały już w
erze drugiej, lecz najsilniej rozpleniły się w erze trzeciej.
Wyróżniały się czerwoną barwą całego ciała. Przypominały
potwornego gada przez greckich filozofów przyrody nazywanego
,,tyranem
jaszczurów’’,
który jednak w miejsc dolnych łap i ogona miał macki ośmiornicy.
Utracone części ciała podlegały regeneracji. Pożywienie
stanowiły wszystkie istoty mniejsze od samej kuty włącznie z
syrenami i osobnikami tego samego gatunku. Kuta potrafiła zatapiać
statki i za pomocą macek pełzać po plaży. Wśród jej ofiar
często zdarzali się ludzie, w tym książę Neheber – Sutku; syn
hyksoskiego – huculskiego faraona Nefren – Ka. Potwory te
składały na plaży duże jaja o białych, twardych skorupach,
których strzegły, zaś wyklute z nich potomstwo od razu
rozpoczynało samodzielne życie.
Krokoryb
przez filozofów przyrody nazywany geozaurem, przypominał krokodyla,
którego ogon na końcu by rozdwojony tak jak ogon ryby. Kosa
Owinniczew w swym
monumentalnym dziele ,,Animalistyka’’
wysunął tezę, że krokoryby pojawiły się na świecie jako
wspólne potomstwa samca krokodyla i samicy jesiotra, zaś Jurata
zachwycona tymi stworzeniami, pobłogosławiła je płodnością.
Pokryte szarą skórą żyły w morzach, zaś w porze lęgowej
wychodziły na ląd by składać jaja. Żywiły się rybami; ich
przysmakiem były zwłaszcza sardynki, które gromadziły na zapas w
kopcach z piasku, a także głowonogami, skorupiakami i mniejszymi
gadami morskimi.
Krokokwak,
owoc związku krokodyla z olbrzymią kaczką, był stosunkowo dużym
gadem. Miast zębatej paszczy posiadał kaczy dziób służący mu do
wygrzebywania z dennego mułu różnych żyjątek. Był niegroźny
dla ryb i większych
zwierząt, w późniejszych eonach również dla ludzi. Krokokwaki
bytowały w wodach słodkich. Mogły się rozmnażać dzięki
błogosławieństwu Mokoszy udzielonemu pierwszej parze tych
zwierząt.
Krokodyl
długoszyi od swych pobratymców wyróżniał się długą i giętką
szyją wijącą się jak wąż. Kosa Owinniczew nazywa go notusem,
zaś Grek Stesichor z Paros, autor ,,Dziwów
świata zwierząt’’
- notozaurem. Zamieszkiwał morza jak i wody słodkie. Jaja składał
na lądzie. Żywił się rybami, żabami, rakami i głowonogami.
Opowiada się, że Miesiąc Kranica – słowiańska wojowniczka z
Vinety żyła w wielkiej przyjaźni z oswojonym notozaurem.
Mochab
przez Greków nazywany moschopsem, był gadem o krępym, pękatym
tułowiu, dużej paszczy wypełnionej ostrymi, jakby psimi zębami
oraz z krótkim ogonem. Osiągał rozmiary kaflowego pieca
ogrzewającego izbę. Pokrywała go zielona skóra, a jego kolce na
grzbiecie i szpony posiadały
czerwoną barwę. Pożerał stworzenia mniejsze od siebie włącznie
z przedstawicielami własnego gatunku. Doktor Jan Przetak z
Uniwersytetu w Złocieńcu w pracy ,,Tajemna
historia PRL – u’’
przedstawił dowody na
poparcie swej teorii głoszącej, że mochaby nie zniknęły z
powierzchni Ziemi wraz z końcem ery trzeciej, lecz nabywając
umiejętność zmiany postaci, przetrwały do dziś wyglądając jak
ludzie. Jednym z takich zmiennokształtnych gadów miał być
pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Ochab, pełniący ponadto tajny
urząd Wielkiego Mistrza Socjalistycznego Czarnego Zakonu Dziadostwa
Polskiego.
Truflojad
zaliczał się do żółwi, rozmiarami zaś dorównywał tucznemu
wieprzowi. Posiadał duży, zakrzywiony dziób ze szczerego złota,
zaś jego skorupa zbudowana była z dwóch olbrzymich szafirów. Jako
jedyny żółw miał na głowie rogi – oba szczerozłote.
Dysponując znakomitym węchem i pazurami
wielkimi niczym u kreta, kopał głębokie nory w ziemi poszukując w
niej trufli stanowiących jego jedyne pożywienie. Jedynymi wrogami
truflojadów były smoki i gryfy, które
zabijały owe żółwie spuszczając je z dużej wysokości, aby
rozbić drogocenną skorupę i dostać się do
mięsa.
Kuczarića
była dobroczynnym duchem domostwa przybierającym postać żmii.
Pierwsze istoty z tej rasy pojawiły się u schyłku ery trzeciej.
Zrodziła je Biała Żmija, której jad stanowił panaceum, córa
Mokoszy. Za spodek mleka kuczariće strzegły domu przed myszami,
szczurami, złodziejami i Čortami,
pilnowały spokojnego snu dzieci i igrały
z nimi po przebudzeniu, oraz pomnażały majątek gospodarzom
pracowitym i oszczędnym.
Czasem ukazywały się domownikom we śnie i ludzkim głosem
ostrzegały ich przed grożącym niebezpieczeństwem. W erze czwartej
kuczariće po raz pierwszy zaczęły się osiedlać w chatach
Zajęczan. W erach dwunastej i trzynastej
najczęściej spotykało się je w Czerwonej Krobacji.
Wąż
leśny pokryty połyskliwą, ciemnozieloną skórą, dorównywał
wielkością boa dusicielowi z Sonoru. Posiadał kły jadowe. W jego
czaszce mieścił się diament; dar Mokoszy lub Króla Węży,
zapewniający zdolność bilokacji i odtwarzania
utraconych części ciała, a przez to poszukiwany przez
czarnoksiężników. Węże leśne najchętniej kryły się w
wypróchniałych pniach lub pod kamieniami, gdzie pogrążone w
letargu pełnym wieszczych snów spędzały całą zimę. W erze
dziewiątej z wężami leśnymi zawarła przymierze rasa leśnych
ludzi; potomków żmija Rucława i rusałki Ayisaki.
Nieraz się zdarzało, że dzieci leśnych ludzi i młode węże
leśne ssały mleko z piersi tej samej matki. Takie ,,mleczne
braterstwo’’
wytwarzało silną więź między dziecięciem a gadem. Ich żywoty
były tak mocno splątane, że zabicie węża powodowało
natychmiastową śmierć dziecka i na odwrót.
Leśni ludzie grając na piszczałkach potrafili przyzywać węże
leśne, aby kąsały ich prześladowców.
Żyrowe
żmije miały postać bladych węży z szarym zygzakiem wyposażonych
w błoniaste skrzydła. Od ery czwartej mieszkały w chatach i nocami
zaopatrywały
ich mieszkańców we wszelkiego rodzaju tłuszcze; masło, olej,
oliwę i tran. Jako
króla nad sobą miały krasnala Żyra o długiej, czarnej brodzie,
noszącego płaszcz z kreciego futra.
Bagiennik
przypominał brązowego krokodyla z głową hipopotama i zębami
wielkiej
i strasznej
ryby pluskającej w bezkresnych morzach ery drugiej. Zamieszkiwał
tereny podmokłe. Jego łupem padały kaczki, ryby, raki, żaby,
bobry, zaskrońce, żółwie, karczowniki, a nawet łosie. Pożerał
też rusałki, wodniki oraz ludzi. Z ery trzynastej pochodzi pieśń
o mężnym Jożinie z Bażin, rycerzu Czecha – pierwszego króla
Bohemii, który ubił bagiennika w obronie rusałki Sledki, którą
później poślubił.
Smok
Tęczyn nazywany też Denżynem lub Radużynem, wykluł się z jaja
zniesionego w erze pierwszej przez Altairę – macierz wszystkich
smoków. Był długi i płaski, wyposażony
w cztery krótkie łapy, a jego łuskowata skóra mieniła się
siedmioma kolorami. Wypijał wodę z mórz i rzek, po czym
oddawał ją chmurom. Kosa Oppman w ,,Perłowym
latopisie’’
opisał
przygodę junaka Terenia z Valkanicy, który przechodząc pod
brzuchem smoka Tęczyna dwukrotnie zmienił płeć z męskiej na
żeńską i z żeńskiej
na męską. Tak jak inne smoki, co parę lat również Tęczyn
zrzucał zbyt ciasną skórę. To właśnie z tęczowej wylinki
Śnieżynka uszyła worek dla Dziadka Mroza. Istnieje miniatura
przedstawiająca Tęczyna jak owijał
się wokół bioder Dennicy przez Greków zwanej Eos, niczym ozdobny
pas słucki. Po opadnięciu wód potopu kończącego erę jedenastą,
ukazał się na niebie budowniczemu żołędziowej arki Dobromirowi
jako znak przymierza z Agejem i Enkami.
Tęczyn był czczony nie tylko przez Słowian, ale też mieszkańców
Incalii oraz Zielonego Kontynentu.
Dimy
pojawiły się już pod koniec ery drugiej. Były to zielone
jaszczury większe od najroślejszych wilków. Na grzbiecie posiadały
tylko jedno, błoniaste skrzydło niezdatne do lotu. Potrafiły też
zionąć ogniem, do czego czerpały moc pochłaniając promienie
Słońca za pomocą swego jedynego skrzydła. Pożerały mniejsze od
siebie gady, a także ryby, owady i ślimaki. Co
najmniej jedno z tych zwierząt przetrwało serię kataklizmów
kończących erę trzecią. W erze trzynastej, kiedy na tronie w
Piropolis, stołecznego grodu Bohemii zasiadał król Rzępich, w
prowincji Moravii grasował dima w ,,Kronice’’
Jardy nazywany ,,smokiem
z Vrna’’.
Pożerał bydło, świnie, owce i kozy; nie
gardził też ludzkim mięsem. Ubił go dopiero fortelem rycerz
Uścisław, który podrzucił dimie cielę wypełnione niegaszonym
wapnem. Wówczas smok z Vrna pękł wypiwszy ogromne ilości wody.
Uścisław zabrał jego jedyne skrzydło i nosił je odtąd
z dumą jako wojenny proporzec.
Strusie
morskie gnieździły się u wybrzeży Maladavy – archipelagu na
Oceanie Wyrajskim. Od swych afrykańskich kuzynów odróżniały się
nieprzemakalnym upierzeniem i palcami spiętymi
błoną pławną. Jaja składały na plaży. Całymi
dniami pływały po powierzchni oceanu niczym łabędzie i zarzucając
długie szyje w wodę łowiły ryby, skorupiaki, mięczaki i
szkarłupnie.
Gadający
Ptak został namalowany w erze trzeciej przez Dziewannę i ożywiony
błogosławieństwem Ageja. Zyskał zdolność mowy po połknięciu
jednej z Pereł Głosu, które Rigel sprowadził zza Kosmicznego
Oceanu. Przyopominał śnieżnobiałego feniksa o szkarłatnych
skrzydłach. Jedyny w swoim gatunku gnieżdził się nad Morskim
Okiem w Montanii gdzie strzegł złotych jabłek. W erze jedenastej
przepowiedział dwójce dzieci pasących owce narodziny królowej
Tatry.
Jak
podaje Kosa Owinniczew w ,,Animalistyce’’
wiosną i latem
ludziom przynosiły dzieci bociany, zaś jesienią i zimą – wrony.
Uczony krasnoludek – naturalista wspominał również o lelku
dziecionoszu, synu Lelka – króla navaci i doradcy
Welesa, który również obdarowywał ludzi potomstwem. Dzieci
przynoszone przez lelka dziecionosza, rodziły się na Wyspie Byczych
Rogów w archipelagu Nawi Jasnej. Wyróżniały się czarnymi, jakby
bydlęcymi oczyma i bystrością
umysłu, jednakże trudność sprawiało im wyrażanie uczuć i
nawiązywanie kontaktów
z innymi dziećmi. Przeważnie wcześnie umierały, po czym wracały
do Nawi Jasnej, gdzie otrzymywały od Welesa ptasie skrzydła. W
Pawlaczycy opowiadano, że Staś i Faustynka,
dzieci Heńka i Lawendycji
de Slony zostały przyniesione przez lelka dziecionosza.
Nawiaki
(nie mylić z navaci) istniały jedynie w dwóch egzemplarzach. Były
to wielkie niczym głuszce ptaki z Nawi. Przypominały szare gołębie
o złotych nóżkach i głowach chłopca
i dziewczynki.
Na początku ery drugiej wykluły się z dwóch
złotych jaj, które Weles troskliwie ogrzewał trzymając je pod
pachami. Jak podaje ,,Gołębia
Księga’’
oba nawiaki spoczywały na oparciu złotego tronu Welesa, na którym
Władca Nawi zasiadał by sądzić zmarłych. Nawiaki pomagały mu
odróżnić zeznania prawdziwe od fałszywych. Kiedy
zmarły mówił prawdę, twarze nawiaków były nieruchome jak
kamienne maski. Wystarczyło jednak aby podsądny skłamał, a
wówczas śmiały się sardonicznie.
Kogut
z Nawi w ,,Gołębiej
Księdze’’
nazywany Rajskim Pietuchem, wykluł się ze złotego jaja w erze
zerowej na wyspie Bujan, która istniała na długo nim został
stworzony nasz świat. Kiedy Bujan zatonął za sprawą Matki Żmyi –
Garafeny, kogut został przez jedną z nawek wysłany z misją przez
Welesa sprowadzony przez otchłań czasów do ery drugiej. Zamieszkał
na Ptasiej Wyspie w archipelagu Nawi Jasnej, gdzie co dzień urodziwa
nawka imieniem Dojna karmiła go złotym ziarnem. Upierzenie
Rajskiego Pietucha mieniło się złotem i purpurą.
Ilekroć nastawał świt, z gałęzi Wesołego Dębu piał hymn ku
czci Swaroga, Dennicy – Zorzy i Swarożyca.
Gdy machał skrzydłami i potrząsał
ogonem, sypały się złote iskry, które ludzie o czystym sercu
mogli dojrzeć i pochwycić
w dłonie. Schwytane iskry zamieniały się w dłoniach w opiłki
złota. Co zaś się tyczy Wesołego Dębu, ,,Gołębia
Księga’’
podaje, że pod
jego korą miast soku obficie krążył miód pitny, kwas chlebowy i
najsłodsza
małmazja. Swarożyc na swym wykutym przez karły hełmie nosił
wizerunek Rajskiego Koguta, napierśnik zaś zdobiła głowa byka
Mikolca lub Ciołka.
Sroka
Dziewańska zostałą w erze trzeciej namalowana pędzlem Dziewanny
Šumina
Mati i ożywiona błogosławieństwem Ageja. Kosa Owinniczew uznaje
ją za macierz wszystkich srok. Jak podaje w ,,Animalistyce’’:
,,Sroka
Dziewanńska pod postacią powabnej nimfy, oddała się Nubiresowi
Duchaczowi; księciu sinych ludzi, to jest upadłych Płanetników.
Napełniona
jego nasieniem zniosła pierwsze jajo, a wtedy Słońce zakrył gęsty
dym jakby z pieca. Wykluł się z niego trójgłowy wąż Dymek,
mieniący się wieloma barwami i ziejący ogniem z trzech paszczy.
Kiedy
złożyła drugie jajo o skorupie czarnej jak gagat, świat okryły
ciemności i wykluł się
z niego potwór Bebok. Był to czarny i kosmaty
pokurcz o wyłupiastych, czerwonych oczach i obleśnej,
zaślinionej gębie pełnej olbrzymich kłów. Na plecach nosił
worek, do którego wrzucał niegrzeczne dzieci, aby je potem pożerać.
Wreszcie
sroka zniosła trzecie jajo, zaś zza zasłony pyłów wyjrzało
Słońce czerwone jak krew. Z jaja wykluła się Chalkedra,
przypominającą krokodyla latającego na skrzydłach złoto –
lazurowego feniksa. Wyła na widok Słońca tak jak wilki wyją na
cześć Księżyca.
Wszystkie
trzy potwory były pełne złości jak ich ojciec, Nubires Duchacz i
tak jak on chwytały
ludzi, by ich pożerać i jeszcze przed
ich zabiciem bawić się nimi jak kot myszą. Na próżno nieszczęśna
Sroka Dziewańska płacząc rzewnie upominała swe dzieci, aby
zaprzestały okrucieństw ściągających na nie gniew Ageja i Enków.
One nie chciały jej słuchać, bowiem wdały się w ojca. W końcu
ubił je w zaciekłej walce junak Stanisław, syn Sława Stumogilena,
króla Traków’’.
Kalandra
przypominała ptaka zwanego kulonem, lecz jej upierzenie było
śnieżnobiałe. Potrafiła też płakać złotymi łzami. Z woli Mar
– Zanny lub Złotej Baby, ptaki te ukazywały się czasem przy
ciężko chorych. Jeśli kalandra spoglądała na leżącego na łożu
boleści, ten wracała do zdrowia, bowiem wzrok tego ptaka miał moc
niszczyć chorobę. Jeśli jednak kalandra odwracała wzrok, wówczas
chory musiał umrzeć.
Boruch
pojawił się na świecie w erze czwartej. Był to dziwny ptak o
lśniących, czarnych piórach i głowie
borsuka. Tak jak borsuk odżywiał się mieszanym pokarmem mięsnym i
roślinnym. Gniazda zakładał w dziuplach starych drzew i opiekował
się swoimi pisklętami, które wykluwały się z jaj. Prowadził
nocny tryb życia, przeto niewiele wiadomo o jego zwyczajach.
Ornitolog Jan Taczanowski uważał go za istotę mityczną.
Ptak
żydowski w Roxie nazywany Jewrej – ptica wyglądał jak sowa z
głową kota. Kiedy Rzymianie zburzyli Chram Salomona w Bożym
Grodzie (Jerozolimie), Żydzi udali się na poniewierkę do
wszystkich krain znanego podówczas świata łącznie z Bharacją i
Sinea.
Tych, którzy udali się na północ, przez granicę Cesarstwa
Rzymskiego, nocami prowadził tajemniczy puszczyk z kocią głową
wysłany przez Welesa albo też Chorsa – Srebronia, który z powodu
opieki nad Żydami otrzymał nazwę ptaka żydowskiego. Kiedy
doprowadził wygnańców do rubieży gościnnego słowiańskiego
królestwa, zwanego Analapią, przemówił do Żydów ludzkim głosem:
,,Tu
odpoczniecie!’’
Ponieważ ,,odpoczywać’’
w żydowskiej mowie brzmiało ,,polin’’,
cała Analapia została nazwana krajem Polin. Ponoć
ptak żydowski zapowiedział panowanie królów Abrahama Prochownika
i Saula
Wahla, po czym rozpłynął się w mroku.
Kukawiki
przypominały nieco zwykłe kukułki, lecz miały uzębione dzioby i
szponiaste palce na skrzydłach. Żyły w erze trzeciej, zaś w
późniejszych eonach było je coraz trudniej spotkać. Cieszyły się
opieką Peruna – Jarowita, któremu pomogły odnaleźć srebrny
topór niecący błyskawice, ukradziony przez Čorty
i ukryty
w dziupli wierzby pilnowanej przez wielkiego węża.
Ździrzymir
był księciem słowiańskiego szczepu Zderów żyjącym na poczatku
ery dwunastej. Na polowaniu spotkał w lesie urodziwą pannę w
czerwonej sukni. Nie myśląc wiele kazał spuścić ze smyczy
charty, aby ją pochwyciły, te jednak wylęknione podkuliły ogony.
Ździrzymir rzucił się na nią, sapiąc z podniecenia i jął
zdzierać
z niej szaty, aby dać upust swej żądzy. Nie zważał na jej płacz
i krzyki, aż
w końcu czerwona pani wbiła mu swą różdżkę w serce. Na oczach
swych dworzan, książę zamienił się w ptaka wyglądającego jak
szkarłatny orzeł mający na głowie czub z piór kardynała. W tej
postaci odleciał jak niepyszny do Welesa za morze, zaś panna
zamieniła się w krwawą rosę.
Żempaty
spotykało się najczęściej w Litenie. Były to duże, zdolne do
lotu ptaki o głowach baranów, mające pióra białe lub czarne.
Zostały powołane do opieki nad polami uprawnymi. Machając
skrzydłami przyciągały deszczowe chmury, a ich donośne beczenie
odstraszało złe południce krzywdzące pracujących na polu.
Yllerion
był rodzajem sokoła, który od innych ptaków różnił się
brakiem dziobu i nóg. Ta
ostatnia cecha upodabniała go do rajskich ptaków żyjących w
dżunglach Kazuarii. Powiadano, że yllerion całe życie spędzał w
powietrzu. Żywił się zaś rosą i kulkami
gradu, które wchłaniał za pomocą pary ust ukrytej pod upierzeniem
na piersi. W erze trzynastej ptaki te były bardzo rzadkie.
Przetrwały tylko w Abisynii – afrykańskim królestwie, którego
kolejni władcy, noszący tytuł Księdza Jana, otaczali je swoją
opieką, bezlitośnie zwalczając kłusowników.
Jak
podaje w swym poemacie ,,Osiełek’’
poeta Kalikuliambro z Golkondy, zwierz porfirion przypominał
purpurowego osła latającego na ptasich skrzydłach z wizerunkiem
pary olbrzymich oczu. Tylne nogi i ogon porfiriona
należały do purpurowego koguta. Zwierz ten żył na Atlantydzie i
zniknął z powierzchni Ziemi wraz z jej zatonięciem. Zjadał
niebieskie kaktusy jadalne również dla ludzi. Samica składała
jedno jajo, zaś wyklute
z niego źrebię żywiło się mlekiem matki. Mięso porfirionów
podawano na ucztach w Atlantydzie i Avalonie.
Vovaki
nazywane też ščurami
przypominały gryzonie takie jak myszy,
szczury, nornice, polniki, norniki i darniówki. W odróżnieniu od
nich posiadały jednak główki dzieci obu płci, w których buziach
kryły się trzy rzędy kończystych zębów. Zimą zakradały się
do chłopskich chat i wyrządzały
przeróżne szkody. Zjadały zapasy spyży, niszczyły meble i
odzież,
straszyły dzieci i zwierzęta, a nawet wygryzały kawałki słoniny
z ciał śpiących w chlewie wieprzy. Otrzymały od Zarazy moc
sprowadzania kataru, który zadawały wkładając swym ofiarom łyse
ogony do nosów.
Szczur
morski żył w Oceanie Wyrajskim. Rozmiarami i czarnym
futrem przypominał lądowego szczura śniadego jednak jego palce
były spięte błoną. Całe życie pływał wśród ciepłych fal,
najchętniej na grzbiecie. Samice w tej pozycji rodziły i karmiły
mlekiem swoje potomstwo. Pożywienie szczurów morskich stanowiły
ryby, krewetki, kraby, małże, kalmary, ślimaki i wodorosty. Same
gryzonie padały łupem rekinów, muren, węży morskich, mew,
ośmiornic, a także morskich kotów, Kynokefali z Andamanów, a
nawet ludzi. W erach dwunastej i trzynastej
ich delikatne mięso cenili mieszkańcy Lemurii i Wysp Sindbada.
Pantera
orelska została nazwana od grodu Orła w Roxie. Przypominała irbisa
z wystającymi z pyska kłami. Istniały też osobniki o czarnym
futrze. Żywiła się mięsem jeleni, dzików i suhaków.
Była też groźna dla domowych świń i bydła. Ludzi
ataowały wyłącznie osobniki ranne. Kosa Owinniczew pisał o
symbiozie panter orelskich i gryfów
wymieniających się upolowaną zdobyczą.
Hula
była morskim potworem przypominającym pokrytą szarą łuską głowę
niedźwiedzia tak dużą jak młyńskie koło. W erze jedesnastej
morskie fale wyrzuciły hulę u wybrzeży Królestwa Aplanu, gdzie
została odnaleziona i zjedzona
przez rybaków. Przysmakiem tego stworzenia były węgorze. Hula,
choć sama była ogromna, składała jajeczka ikry osiągające
rozmiary kropki na końcu zdania. Wykluty z niej narybek był pokryty
kolcami, które z wiekiem zanikały. Francuski uczony Rondeletius
utożsamiał Hulę z samogłowem.
Szczurorożec
przez rzymskiego encyklopedystę Libiusza Predatora zwany
ratocerosem, żył w Afryce; szczególnie licznie w Numidii.
Przypominał szczura, lecz osiągał rozmiary nosorożca. Tak jak
nosorożec posiadał pokaźny róg na nosie oraz tylne, zakończone
nieparzystymi kopytami nogi tego zwierzęcia. W walce potrafił
pokonać lwa, panterę, krokodyla, hienę, węża boa, a nawet małego
smoka. Pożerał ziarna zbóż, daktyle, inne owoce, jarzyny, a także
każde zwierzę mniejsze od siebie samego. Libiusz Predator w dziele
,,Tajemnice
natury’’
opisywał swoje wrażenia z walki szczurorożców z gladiatorami na
arenie Koloseum w Rzymie.
Mułki
pochodziły od zwykłych mułów, które zmiennokształtny wodnik
Perepłut, sługa Boruty, pobłogosławił płodnością. Żyły 900
lat i miały czerwone, świecące w ciemności oczy. Lubiły psocić
i ukazywać się w studniach. Służyły Perepłutowi przynosząc mu
wieści ze świata.
Żyrafa
modra żyła w Afryce. Od innych żyraf odróżniała się sino –
niebieskim umaszczeniem, zaś krótkie różki na jej głowie były
ostro zakończone i zagięte
ku tyłowi. Trybem życia nie różniła się od swoich krewnych. W
trzecim wieku ery jedenastej usłyszała po raz pierwszy o tych
zwierzętach, przebywająca na wygnaniu królowa Tatra do standardowo
ubarwionej mówiącej żyrafy uczącej w Winterforcie rusałki sztuk
walki.
Awdoszka
była smoliście czarnym koczkodanem o czerwonych oczach, żyjącym w
puszczach północnych rubieży Roxu. Największe osobniki
dorównywały wzrostem dorosłym ludziom. Ogony tych małp były
zakończone czternastoma kolcami. Żywiły się: żołędziami,
kasztanami, sokiem brzóz i klonów, grzybami, orzechami, dzikimi
jabłkami, a także miodem, jajami, pisklętami, jaszczurkami i
małymi
gryzoniami. Chłopi z Roxu oskarżali awdoszki o porywanie dzieci i
niewiast
w celu ich pożerania lub gwałcenia. Jednak śledztwo zarządzone
przez króla Szczesława z dynastii Dalmatydów zadało kłam tym
oszczerstwom.
Koczkodan
był małpą z lasów Analapii najbardziej podobną do afrykańskiej
diany. Potrafił przybierać postać starej kobiety, lub też – jak
za panowania królów Bogdala Świętego i Mieszka Oświeciciela –
mnicha. Największą czcią otaczały łokisa Liczyrzepę; Enka w
małpiej postaci. Wiele z nich należało do świty czarownicy
Modraszki. Koczkodany nauczyły słowiańskie dzieci lepienia z gliny
figurek Dziadka Mroza z prośbą
o prezenty. W
noc Dziadów wśród leśnych mogił wespół z jytnas Żeglistą –
Grabarką, uzbrojone w grube łodygi ostu, rozpędziły sabat
czarownika Nikoły Płomieńskiego. Ten zasłużył jak najbardziej
na chłostę, bowiem poprzez taniec wśród ognisk z nagimi magami i
czarownicami,
odprawiał rytuał mający na celu zerwanie okowów węża Gorynycza
i Czarnego
Psa i sprowadzenie
tym samym zagłady na świat. Nikoła Płomieński uciekał, aż się
za nim kurzyło, a
i tak zmarł
niesławną śmiercią pogryziony przez koczkodany.
Varibusy
(Yeytus
varibus)
szerzej znane pod nazwą yeti, mirka lub ludzi śniegu, wyodrębniły
się w erze dziewiątej z trolli pokonanych przez królową rusałek
Tuvę i wygannych
w niedostępne partie gór Imalain. Były to olbrzymie małpoludy,
znacznie wyższe od ludzi, a nawet goryli, obdarzone ogromną siłą.
Pokrywało je białe lub jasnoszare futro; krążyły też legendy o
osobnikach całkiem czarnych i szczególnie
złośliwych. W masywnych szczękach varibusy posiadały imponujące
kły, których mógłby im pozazdrościć niejeden drapieżnik.
Rzadko żywiły się pokarmem roślinnym. Częściej ich łupem
padały dzikie owce i kozy, gazele, ptaki, zające i króliki, które
łowiły w sidła, małpy lisie, a nawet potężne jaki. Nieraz
staczały walki z pasterzami o hodowane przez nich zwierzęta, lub
odpędzały od łupu irbisy i wilki. Pożerały
ciała swych zmarłych, a z ich kości i zębów
wytwarzały dla siebie naszyjniki. Żyły w hordach, na czele których
stał najroślejszy samiec. Kosa
Owinniczew podaje, że nad długo przed stworzeniem pierwszych ludzi,
opanowały sztukę kowalską i złotniczą.
Z ich kuźni wychodziły misternie wykonane broń, narzędzia,
instrumenty
muzyczne – zaczarowane gongi i misy używane
w Ibetain, oraz ozdoby znajdujące nabywców w Bharacji i Sinea.
To właśnie mistrzowie z rasy varibusów wykuli Żelazną Kolumnę,
której nie ima się rdza, a która po dziś dzień stoi w Delhi.
Większość szczepów tych istot unikała jednak kontaktów z
ludźmi, a napotkanych intruzów bez litości zrzucała w przepaść.
Z tej to przyczyny dziś tak mało wiemy o rasie varibusów – yeti.
Isnieją
słowiańskie przekazy, w których owe małpoludy uprowadzały
niewiasty, aby płodzić z nimi złoślwych i niebezpiecznych
mieszańców, zwanych jetisynami, czyli synami yeti. Istoty te
służyły Radży Rakszasów jak nazywały kolejne wcielenia
Czarnoboga i stawiały
sobie za cel wyrządzenie jak najwięcej krzywd rodzajowi ludzkiemu.
W pismach Stacha z Warty możemy przeczytać, że jetisynami byli
między innymi Sokrates, Neron i Lenin.
W
lasach Analapii żyły małpoludy zwane getzko. Przypominały nieco
goryle o wyłupiastych oczach i wystających
kłach. W opowieści Bajarki ze Staruni, zimą ich sierść była
biała, latem czarna, a wiosną i jesienią
szara co ułatwiało im maskowanie się w trawie. Getzko najbardziej
lubiły miód i żołędzie, choć nie gardziły też drobnymi
kręgowcami.
Na
wschodzie i północy
Roxu spotykało się śnieżnych ludzi (nie mylić z ludźmi śniegu
z Imalainu). Małpoludy te polowały na renifery i łosie za pomocą
kamiennych narzędzi. Ceniły też mięso pardw, lemingów oraz
łososie. Najprawdopodobniej była to biała odmiana burych ałmasów
z Białopolski i stepów Taj – Każk. Ponoć
śnieżnym ludziom zdarzało się porywać rusałki, aby zostawały
ich nałożnicami.
*
,,Cały
świat nie pomieściłby ksiąg, które należałoby napisać, gdybym
podjął się zadania skatalogowania wszystkich zwierząt jakie w
zamierzchłych czasach zamieszkiwały okrąg Ziemi!’’ -
tymi słowy krasnoludek Kosa Owinniczew zakończył swe wielkopomne
dzieło zatytułowane ,,Animalistyka’’.