piątek, 28 sierpnia 2015

Strzały elfów czy jaskiniowców?




,,Te groty strzał, których używano dawniej w Brytanii, nadal są w użyciu w Ameryce. Są tacy głupcy, którzy twierdzą, że widzieli, jak spadają z nieba, wystrzelone przez duchy. Może i sam bym w to uwierzył, gdybym niem widział owych grotów na własne oczy'' - Edward Lhwyd, 1699 r. 

Mylitta




,,Najbrzydszy zwyczaj u Babilończyków jest następujący: każda niewiasta musi w tym kraju usiąść w świątyni Afrodyty i oddać się jakiemuś cudzoziemcowi [...]. Jeśli niewiasta raz tam usiądzie, nie może wprzód wrócić do domu, aż jakiś cudzoziemiec rzuci jej na łono srebrną monetę i poza świątynią cieleśnie z nią się połączy. Rzucając pieniądz ma tylko powiedzieć: 'Wzywam przeciw tobie boginię Mylittę'. Mylittą zaś nazywają Asyryjczycy Afrodytę [...]. Po oddaniu się i spełnieniu świętego obowiązku wobec bogini, wraca do domu, i od tej chwili, choćbyś jej nie wiem ile dawał, nie posiądziesz jej. Te więc niewiasty, które wyposażone są w piękne oblicze i wzrost, rychło wracają do domu, ale brzydkie wśród nich pozostają tu przez długi czas, nie mogąc zwyczajowi zadośćuczynić, niektóre czekają nawet trzy i cztery lata. W pewnych miejscowościach Cypru panuje podobny zwyczaj'' - Herodot ,,Dzieje''



Izydy portret własny




,,Oto prośby twymi, Lucjuszu, ubłagana, przychodzę ja - mówi wielka bogini - macierz wszechświata, pani żywiołów wszystkich, praźródło wszystkich wieków, ja z bóstw najważniejsza, ja, cieni podziemnych królowa, spośród niebian pierwsza, ja, której twarz obliczem jest wspólnym bogów i bogiń wszystkich, której skinienie rządzi świetlistymi sklepieniami nieba, uzdrawiającymi tchnieniami oceanów, rozpaczliwym piekieł milczeniem, ja, której jedno jedyne bóstwo cały czci świat we wielorakim kształcie, w różnym obrządku i pod różnym imieniem'' - Apulejusz ,,Metamorfozy, albo Złoty Osioł''. 

,,Miasto Śpiewającego Płomienia''

,,Oglądam twoją twarz
Oglądam twoją twarz w lunecie
I nie wiesz o mnie nic
Zasypiasz naga w swoim świecie'' – Grzegorz Ciechowski ,,Obcy astronom''




O amerykańskim pisarzu fantaście, poecie, malarzu i rzeźbiarzu, a przede wszystkim wielkim Marzycielu – Clarku Ashtonie Smisie (1893 – 1961), który wywarł wpływ na H. P. Lovecrafta i R. E. Howarda, dowiedziałem się po raz pierwszy z leksykonu ,,Rękopis znaleziony w smoczej jaskini'' Andrzeja Sapkowskiego. Ów zalicza C. A. Smitha do ojców założycieli gatunku fantasy. W sierpniu 2015 r. przeczytałem zbiór opowiadań ,,Miasto Śpiewającego Płomienia'' zawierający utwory, w których fantasy przeplata się z science fiction, a nawet z horrorem (jest to odmiana, zwana science fantasy, w której nauka przeplata się z magią; w polskiej literaturze jej przykładem jest ,,Pan Lodowego Ogrodu'' Jarosława Grzędowicza).




Akcja owych utworów toczy się w dużej mierze w XX wieku (lato 1938 r.), a częściowo w czasie bliżej nieokreślonym, w takich miejscach jak: USA (kalifornijskie góry Sierra), oraz na wymyślonych planetach takich jak Satabbor. Planeta ta krążyła wokół słońca Sanardy, w naszym świecie znanego jako gwiazda Antares. Północną półkulę Satabboru zajmowało zamieszkane przez fanatyków religijnych królestwo Ulphalor ze stolicą w Sarpoulon, zaś na południe od niego leżało cesarstwo Omanorion ze stolicą w Lompiorze. Tytułowe Miasto Śpiewającego Płomienia nazywało się Ydmos i leżało w Nowym Wymierze (świecie równoległym). Mieściła się w nim Świątynia Płomienia, który był zielony i uwodzicielsko śpiewał, zaś ci co z własnej woli się w nim spalali, trafiali do lepszego świata (podejrzewam, że może to być opowieść o tęsknocie za Bogiem). Z rzeczywistych planet pojawia się Mars, zaś z fantastycznych: Phondiom (zgasło nad nią słońce, co spowodowało zagładę świata), Xiccarp (jej władcą był potężny czarnoksiężnik Maal Dweb władający wieloma planetami), Votalp i Lophai.




Bohaterami są głównie marzyciele i artyści jak: poeta Theophilus Alvor (był biedny jak mysz kościelna, podobnie jak jego Autor, od samobójstwa odwiódł go kosmita Vizaphmal z Satabbora), pisarz fantasta Giles Angarth, jego ilustrator Felix Ebbonly, poeta Philip Hastane, astronauci Bellman, Maspic i Chalmers, antykwariusz i astronom – amator Francis Melchior (utożsamiał się z Antarionem z Phondiom, który kochał piękną Thameerę), , wspomniany już Maal Dweb i król Lunithi z Lophai walczący z demonicznym kwiatem Voorqualem o życie ukochanej kapłanki Nali.
Prawdziwym majstersztykiem wyobraźni są liczne istoty fantastyczne, z których najdziwniejsi są Satabborianie. Oto opis jednego z nich – maga, naukowca i króla o imieniu Vizaphmal:

,,Istota ta mierzyła ponad siedem stóp wysokości i miała pięć dziwacznie zginających się ramion oraz trzy równie skomplikowane nogi. Jej głowa wyrastająca z długiej, łabędziej szyi, wyposażona była nie tylko w organy wzrokowe, słuchowe, nosowe i głosowe zupełnie nieznanego typu, ale również w jakieś inne przydatki, których zastosowania trudno było się domyślić. Troje oczu, skośnie osadzonych i zaopatrzonych w owalne źrenice, płonęło zieloną fosforescencją; bardzo małe usta – albo to co wydawało się ustami – miały kształt półksiężyca z rogami u dołu; nos był w postaci szczątkowej, lecz z dobrze wykrojonymi nozdrzami; zamiast brwi na czole widniały potrójne serie nacięć, każda innego koloru; a ponad wielką, zdradzającą bogaty intelekt czaszką, zaopatrzoną w maleńkie, zwisające uszy ze skomplikowanymi małżowinami, piętrzył się ogromny, purpurowy grzebień, przypominający ozdobę znaną z hełmów greckich wojowników. Na głowie, kończynach i całym ciele nieustannie rozbłyskiwały drobne, opalizujące punkciki w kształcie półksiężyców i kółek'' – op. cit.




Vizaphmal sprowadził Alvora z Ziemi, aby wypełnić starodawne proroctwo Abbolechiolora o przyjściu dziwnego potwora, czyli człowieka w rozumieniu kosmitów. Z jego pomocą Vizaphmal obalił nieudolnego króla Akkiela i zajął jego miejsce. Po obaleniu króla Vizaphmala przez kapłanów Kosmicznej Matki, Alvor udał się na wygnanie i pokochał Ambialę – bardzo piękną jak na kosmitkę cesarzową Omanorionu. Rydwan Vizaphmala ciągnęły jadowite, wężokształtne orpody o wielu kończynach – pół – ssaki, pół – węże. W Yndos, Śpiewającego Płomienia pilnowały olbrzymy, zaś stwory podobne do wielkich motyli rzucały się w święty ogień (ciekawe czy Paweł Hajncel czytał C. A. Smitha?1 ;-). Na Marsie żyły dziwne, lecz łagodne ssaki wortlupy podobne do opancerzonych lam. Na powierzchni Marsa mieszkali Aihaiowie, zaś w jego podziemiach – Yorhiowie. Byli to pierwotni Marsjanie, pozbawieni oczu, którzy czcili Pana Otchłani – wodnego potwora podobnego do wielkiego żółwia o łapach zakończonych przyssawkami. Na Votalp żyły Kobiety – Kwiaty; piękne, uwodzicielskie, pół – rośliny, pół – kobiety, który odżywiały się krwią (ich pierwowzorem mogły być syreny z mitologii greckiej) i podobne do latających smoków – gady Ispazary, które uprawiały magię i zabijały Kobiety – Kwiaty (Maal Dweb pokonał owe jaszczury zabierając im rozum). Z kolei planeta Lophai to ojczyzna syczących, pokrytych gadzią łuską kwiatów, których królem był demoniczny Voorqual, któremu składano ofiary z ludzi. Na Lophai żył również demon Occlith, który przybierał postać kamiennego, niebieskiego krzyża (czyżby przygotowanie do Ewangelii?), a który poradził królowi Lunithi jak otruć Voorqual.





W owych opowiadaniach niezmiernie spodobało mi się niesamowite bogactwo wyobraźni Autora. Czytając ,,Posłowie'' dostrzegłem ponadto pewne podobieństwa między C. A. Smithem a sobą ;-).





1 W 2011 r. hucpiarz i bluźnierca Paweł Hajncel przebrany za motyla zakłócał procesję Bożego Ciała w Łodzi.