Mikołaj
Rymwid, żyjący w XIX wieku, autor dzieła ,,Nymphologia’’
(1820), oprócz wielu innych urokliwych istot, opisał w nim też
łaumy. Miały one postać młodych i pięknych niewiast o cerze
jasnej, włosach długich i złocistych, uszach spiczastych, a oczach
zawsze w dwóch kolorach. Zamiast piersi miały one jednak ruszające
się kurze nóżki, nie mogły przeto karmić swego potomstwa
mlekiem. Dla porównania: mamunom w miejscu biustu wyrastały z ciała
dwie żmije. Pierwszą łaumę o imieniu Czębira urodziła Mokosza w
erze dziewiątej na ziemiach późniejszej Liteny. W czasie Nocy
Kupały łaumy oddawały się leśnym ludziom, żmijom, dziwom,
satyrom, faunom, Neurom, Lynxom, Płanetnikom, leśnym dziadom, a
czasem też synom Novalsa i inkubom, rodząc im dzieci. Po urodzeniu
podrzucały je ludzkim kobietom, tak jak to czyniły subele o
włochatych nogach i boginki. Zamieniały też ludzkie dzieci na
własne, po czym wychowywały je, pojąć eliksirami z maku i
trujących grzybów. Ludzkie dziecię odchowane przez łaumy nieraz
wracało do swych ziomków jako kapłan lub poeta… Łaumy żywiły
się grzybami (również tymi trującymi dla ludzi), żabami i
mrówkami, na zimę zaś zamieniały się w dzikie gęsi i odlatywały
do Wyraju.
*
W
Litenie za panowania królowej Grażyny, wywodzącej się z rodu,
którego założycielem był Wielki Palemon, w prastarej puszczy, w
chatce z wierzbowych gałęzi mieszkała sobie pewna łauma.
Pochodziła ze starego rodu Toria Viori, który mieszkał na ziemi
liteńskiej nie tylko wiele wieków przed przybyciem Rzymianina
Palemona, ale i przed rządami tyrana Bałtów, czarnoksiężnika
Musulusa. Łaumy z rodu Toria Viori odgrywały ważną rolę na
dworze króla – olbrzyma Jana, zabawiając go grą na harfie jak i
szpiegując jego wrogów. Krew płynąca w ich żyłach miała barwę
niebieską jak krew rusałek i gudełek, pod czaszką zaś znajdował
się kamień; chalcedon albo bursztyn zaczarowany, który umożliwiał
łaumom odtwarzanie utraconych części ciała. Łauma, o której
opowiada przytoczona tu opowieść znaleziona przeze mnie w
,,Roczniku’’ Siemiona Bujwida, spisanym w XVII wieku
kompendium wiedzy o dziejach Liteny i Latyki, nosiła imię Libona,
na cześć drugiej żony króla Palemona, poślubionej przezeń po
śmierci ukochanej Liteny. Libona z rodu Toria Viori znała sztukę
czytania i pisania. Korespondowała ponoć z Krogulcem – królem
Analapii, a pewną rzeczą jest, że nie stroniła od ksiąg, w
których opisane było życie ludzi – ich radości i smutki. W
księgach tych spisanych w greckiej i słowiańskiej mowie, niewiasty
zostawały żonami i matkami. Każda z nich miała jednego męża,
który się nią opiekował, a ich szczęście brało się z miłości
trwającej po grób, a nieraz też silniejszej niż śmierć.
,,Dziwni są ci ludzie’’ - myślała Libona czytając z
wypiekami na policzkach, a w jej sercu poczęły krążyć myśli
daleko odbiegające od tego czym żyły zwykłe łaumy. ,,A jakbym
to ja była córką Aivalsy? - rozmyślała. - Czy wtedy jakiś
mąż by mnie kochał? Jakbym się w ogóle z czymś takim czuła?’’
Tymczasem
złotowłosa Wiosna o bocianich skrzydłach zgodnie z odwiecznym
zakonem swego ojca Roda, szykowała się, aby przekazać berło swej
siostrze Latu ukoronowanej wieńcem z kłosów i całą Sklawinię
wraz z przylegającymi krainami obiegła radosna wieść o
zbliżającej się Nocy Kupały. Nie ominęła ona również puszczy,
w której mieszkała Libona, ani przylegających do niej siół. Gdy
srebrzysta tarcza Chorsa przez Liteńczyków zwanego Menessem zaczęła
hojnie darzyć rozświetlającymi mroki nocy promieniami, zapłonęły
ogniska i rozbrzmiały obrzędowe pieśni.
Świętujących
we wsi Kojwidy zaszczyciła swą obecnością sama Trigla; wielce
urodziwa panna złotowłosa o trzech głowach i zielonych oczach.
Była zrodzoną w erze dwunastej córką Welesa – Trygława i Borki
– Welewitki – Kamy. Okryta kusym, białym giezłem i przepasana
bylicą z zapamiętaniem uderzała dłońmi w bębenek ze skóry
księżycowego smoka.
Także
Libona wraz z innymi łaumami przybyła na święto. W cieniu
rozłożystego dębu oddała swój wstyd dziewiczy synowi oracza
noszącemu imię Dix. Był on tak zamroczony siwuchą, że nie zważał
na to, iż jego kochanka zamiast piersi ma drapiące do krwi kurze
łapki. ,,Kupało Łado!’’ - dochodziły zza drzew dźwięki
pieśni. Wilgotna ziemia zdawała się trząść pod stopami
tancerzy, a potem nastała błoga ciemność i cisza…
*
-
Kiedy dziecię opuści twe łono, rzeczą zgodną z zakonem naszej
pramatki Czębiry jest podrzucić je ludziom – mówiła Libonie
inna łauma nosząca imię Karelina.
Jednak
w sercu Libony zrodziło się uczucie obce ogółowi jej rasy.
-
Nie oddam swego dziecięcia – rzekła nagle Libona, a Karelina
osłupiała – jest moje i będę się nim opiekować tak jak to
czynią córki Aivalsy.
-
Ale… ale… - zaczerwieniła się Karelina, a jej oczy aż
wychodziły z orbit – to sprzeczne z tradycją naszej rasy! Za dużo
się tych głupich, ludzkich książek naczytałaś – rzekła z
naganą w głosie. - Poza tym będzie ci ciężko, bo synowie Novalsa
to świnie, którym zależy tylko na zrywaniu wianków!
-
Jeśli Enkowie dali mi dziecię, to dadzą też środki na jego
utrzymanie – odrzekła Libona.
-
Jesteś głupia! - wycedziła przez zęby Karelina po czym pobiegła
w las.
Libona
rozpłakała się, aż jej łzy utworzyły oczko wodne, w którym
pływały żaby i małe rybki.
Siedziała przed swą chatką wielce
strapiona, gdy nieoczekiwanie ujrzała jak z nieba opuścił się w
jej kierunku miedziany rydwan zaprzężony w dwa białe konie.
Powoziła nim przecudna panna w lśniąco białej sukni, której
rozpuszczone na wietrze włosy rzucały złote blaski. Libona
zadrżała, pojęła bowiem, że ma przed sobą promienną Saule,
której łzy zamieniały się w borówki; jedną ze Słonecznic; cór
Swaroga i Juraty. Łauma upadła na kolana przed Słonecznicą, a ta
podniosła ją z ziemi i delikatnie pocałowała w czoło.
-
Pokój tobie, Libono – rzekła Saule. - Agej uczynił twój lęk
próżnym. Idź do sioła Koszuny. Tam czeka na ciebie młody
Stewajko, uczeń zielarza. Kiedy spał, przeczysta Milda – Mokosza
zasiała w jego sercu miłość ku tobie. On zaopiekuje się tobą i
twym dziecięciem – Libona chciała ucałować stopę Saule, lecz
Słonecznica zniknęła.
Łauma
uczyniła tak jak jej powiedziano. W Koszunach przywitał ją
Stewajko i poczęstował ziołowym eliksirem podanym w byczym rogu.
Gdy Libona go skosztowała, jej kurze nóżki zamieniły się w parę
kształtnych, niewieścich piersi, zdatnych do karmienia niemowlęcia.
Stewajko i Libona spodobali się sobie. Wzięli ślub. Łono łaumy
opuścił chłopczyk, który otrzymał imię Korbut. Wyrósł na
prawego i chrobrego witezia broniącego Liteńczyków przed smokami,
raganami i bajstrukami. Libona odnalazła swe szczęście, choć inne
łaumy uważały ją za dziwaczkę.