Patrząc w niebo nieraz można zobaczyć ciągnące się za samolotami białe chmury w postaci grubych smug. Wedle wykładni naukowej są to zwyczajne i niegroźne smugi kondensacyjne, zwane też ,,cirrus aviaticus’’, powstające wtedy gdy para wodna ze zużytego paliwa zamarza na dużej wysokości.
Tymczasem w XXI wieku dużą popularnością cieszy się teoria spiskowa, w której smugi kondensacyjne noszą angielską nazwę ,,chemtrails’’ (chemiczne smugi). Zakłada ona istnienie światowego spisku polityków i lekarzy rzekomo ukrywających prawdę o tym zjawisku. Samoloty ponoć rozpylają metale ciężkie lub jakieś włókna, w celu kontroli klimatu, bądź kontroli umysłu. Skutkować ma to w różnych miejscach występowaniem opadów lub ich brakiem, oraz zatruciem środowiska naturalnego min. ginięciem pszczół (latem 2020 r. sam spotkałem kobietę, która twierdziła, że w jej ogrodzie usychają rośliny pryskane z samolotów). Chemiczne smugi mają również powodować choroby psychiczne, Alzheimera, oraz fikcyjną chorobę Morgellonów (w skórze dotkniętych tą ostatnią znajdowano jakoby włókna, a nawet bliżej nieokreśloną elektronikę – sic!). Według dr Jerzego Jaśkowskiego, Polska zaczęła rozpylać chemtrails w 2003 r. (co w takim razie ze smugami kondensacyjnymi, które pojawiały się na polskim niebie w poprzednich latach?).
Innym propagatorem tej teorii spiskowej jest Clifford Carnicom; założyciel amerykańskiego Carnicom Institute; organizacji pseudonaukowej i autor nierzetelnych i chaotycznych notatek.
Parę lat temu wymyśliłem historię, w której superbohaterka Maryna Kowalska ze wsi Pipidówki widząc na niebie chemtrails, puściła tak potężnego bąka, że zestrzeliła nim samolot. Gdy się rozbił, torturowała pilota, który wyznał, że do rozpylania chemicznych smug zmusili go Reptilianie.