,,Życie
moje – sen wariata
Nie
pojmuję tego świata
Wiem
jak na imię mam,
Obejrzałem
dwa seriale
Nic
nie zrozumiałem,
Ale
wiem – chcę naprawiać świat […]'' - Tomasz Makowiecki
Bruno
Schulz (1892 – 1942) należy do moich ulubionych autorów. W 2004
r., a konkretnie w w dzień Wszystkich Świętych obejrzałem w
telewizji film ,,Sanatorium
pod Klepsydrą''
Wojciecha Hasa z 1972 r. na podstawie zbiorów opowiadań Schulza:
,,Sklepy
cynamonowe''
i ,,Sanatorium
pod Klepsydrą''
(przeczytałem obie te książki).
Po raz drugi film Hasa obejrzałem we wrześniu 2015 r.
Akcja
toczy się w pierwszej połowie XX wieku w tytułowym Sanatorium
znajdującym się gdzieś w Austrii, w Drohobyczu – rodzinnym
mieście bohatera filmu, a nawet w Meksyku. Sanatorium prowadził dr.
Gerhard. Mieściło się w starym, bardzo zaniedbanym budynku, na
którego dziedzińcu znajdował się kirkut. Wszędzie pełno było
kurzu i pajęczyn. Pracowała w nim tylko jedna pielęgniarka mająca
bardzo lekkie obyczaje. Pacjenci Sanatorium cały czas spali i śnili,
zaś dr. Gerhard dysponował magiczną mocą cofania czasu. W owym
miejscu czas nie płynął linearnie, ale wyłącznie cyklicznie, a
granica między snem, a jawą była bardzo płynna. Główny bohater,
Józef syn Jakuba przyjechał do Sanatorium pociągiem - widmem, aby
spotkać się ze zmarłym ojcem. Poprzez Sanatorium przechodził do
swego rodzinnego miasteczka, a nawet w jakieś tropiki zwane umownie
Meksykiem, czyli do krainy dziecięcych marzeń. W swojej jakby
onirycznej wędrówce przypominającej nieco psychoanalizę, Józef
syn Jakuba spotyka swych starych rodziców prowadzących sklep
bławatny, ich zmysłową, rudowłosą służącą Adelę (zalecali
się do niej natrętni subiekci, a ona dała bohaterowi uciętą,
kobiecą głowę, w końcu zaś wyjechała do Ameryki i utonęła w
czasie sztormu), Murzynów w napoleońskich mundurach, zielone
kobiety, stadko słoni, tajemniczego konduktora, ludzi przebranych za
egzotyczne ptaki (np. za dzioborożca i tukana), dostawcę jaj
egzotycznych ptaków i jego dwóch pomocników – personifikacje
Hondurasu i Nikaragui, oraz trzech królów – Kacpra, Melchiora i
Baltazara, którzy okazali się żydowskimi kupcami. W Sanatorium
Józef odnalazł również swoją pierwszą miłość – piękną
Biankę, którą uznał za meksykańską infantkę i swego kolegę z
dzieciństwa Rudolfa. Ten ostatni posiadał markownik, czyli klaser,
zaś Józef traktował znaczki pocztowe (dawniej zwane markami)
niczym wersety jakiejś świętej, bądź tajemnej księgi. W
onirycznym Meksyku, Józef spotkał również sławnych ludzi po
śmierci zamienionych w żyjące manekiny. Byli to: serbska królowa
Draga (1864 – 1903), Giuseppe Garibaldi (1807 – 1882), Skórzana
Pończocha (postać z powieści Jamesa Fenimore'a Coopera), cesarz
Franciszek Józef (1830 – 1916), meksykański cesarz Maksymilian I
– arcyksiążę Maksymilian (1832 – 1867), włoski król Wiktor
Emanuel II (1820 – 1878), oraz jakiś onanista z arystokratycznego
rodu. W owym filmie bardzo spodobał mi się niesamowity klimat i
bogactwo wyobraźni, oraz przesłanie mówiące, że człowiek nie
może bawić się w Boga (cofanie czasu, wbrew nadziejom Józefa nie
przyniosło mu szczęścia, bo jak mówił Heraklit z Efezu: ,,Nikt
nie może dwa razy wejść do tej samej rzeki'').
Ostatecznie Józef oślepł i zamienił się w konduktora.