,,Potomkowie Jesionu i Gruszy nad Skamandrem w Azji założyli gród, na cześć zaczarowanego wodnika Trojana zwany Troją, który po wielu latach zniszczyli Grecy. […]'' - ,,Codex vimrothensis''
Problematyka
wojny trojańskiej zajmowała umysły wielu twórców; Homera, jego
zięcia Stasisosa z Cypru – autora zaginionego dziś dzieła
,,Cypria'',
Wergiliusza, cesarza Nerona, który swój poemat ,,Troika''
recytował podczas pożaru Rzymu, angielskiego kronikarza Geoffreya z
Monmouth, Jana Kochanowskiego, czy Rosemary Sutcliff. Zainteresowania
te nie były obce również Kajetanowi z Pont; synowi Greka i
Słowianki, spod którego pióra wyszedł poemat ,,Widłuża1''
spisany w językach ojca i matki autora. Kajentan z Pontu żył w II
wieku przed Chrystusem. Słowem Widłuża (Vidłuža)
określał Troję, zaś bohaterami swego dzieła uczynił Słowian,
przeważnie Analapów, którzy walczyli w owej największej ze
starożytnych batalii, przeważnie pod sztandarami króla Priama
(wieki później liczni Słowianie bronili Imperium Perskiego przed
najazdem Aleksandra Wielkiego). ,,Widłużę''
wspomina w jednej ze swych prac szalony mnich Clithianus, lecz przez
długi czas poemat uważano za zaginiony. Dopiero w 1817 r. francuski
orientalista Pierre François
Ogáin
odnalazł w Turcji spisany na pergaminie egzemplarz ,,Widłuży''
z IV wieku naszej ery. Zakupił go i przetłumaczył na język
francuski. Przekład angielski nastąpił w 1860 r., polski zaś w
roku 1926. Pisząc to opowiadanie korzystałem z najnowszego wydania
polskiego z 2012 r., wydanego przez Uniwersytet w Złocieńcu.
Sporo
wody już upłynęło, odkąd Grecy rozpoczęli oblężenie Ilionu –
Troi – Widłuży mszcząc uprowadzenie spartańskiej królowej
Heleny, żony Menelaosa, brata Agamemnona, przez trojańskiego
królewicza Parysa, zwanego Aleksandrem (po słowiańsku:
Bronimężem). Gdy czarne okręty Achajów wylądowały na troadzkim
brzegu, król Priam rozesłał wici do barbarzyńskich plemion
Wschodu i Południa z prośbą o pomoc. Przybyli więc Kikonowie z
Anto – Tracji, którzy po zakończeniu wojny trojańskiej zostali
solidnie złupieni przez Odyseusza, murzyński król Meminu z Axum,
przez Greków zwany Memnonem, w którym kochała się sama
różanopalca Dennica – Eos, królowa Amazonek Panća Śilaina,
której imię Grecy wymawiali Pentesilea, wraz z siostrą Aśmą
Śeredą, a także liczni Słowianie z Sorabii Południowej, Analapii
i Roxu, Scytowie, Sarmaci, Hunowie, Dakowie, Arabowie, jakiś
olbrzym z Libii zabity przez Achillesa, Awarowie, nadzy
Ichtiofagowie, Indowie o wężowych nogach, oraz Kynokefale z
Bharacji.
Oblężenie
trwało. Parys nie myślał oddać Heleny – swoje szczęście
przedkładał nad dobro królestwa, a poza tym sprawy i tak zaszły
już za daleko. Dotknięta przekleństwem Apolla, przez Słowian
zwanego Świętowitem, Kassandra dniami i nocami przepowiadała
upadek warownego i bogatego grodu, lecz nikt nie chciał jej wierzyć.
Pod grubymi murami miasta wykrwawiali się najlepsi synowie Grecji i
Troady.
W
czasie jednego z takich dni, król Priam wezwał przed swe oblicze
Szreniawę Krzywonosa, znanego z odwagi i wielkiej siły witezia znad
dalekiej Visany. Szreniawa wziął swój przydomek od złamanego
przed wielu laty nosa, który zrósł mu się krzywo, twarz szpecąc
wielce. Priam zasiadał na złotym tronie, nad którym była
zawieszona okrągła tarcza z herbem Troi – dwoma leżącymi,
złotymi lwami w polu błękitnym. Po obu stronach stolca stali
królewicze Parys i Hektor w srebrzystych zbrojach zdobionych
turkusem i bursztynem znad Morza Srebrnego. Również Helena w
szkarłatnej sukni, przystrojona fiołkami, nie omieszkała
zaszczycić swą obecnością. Kapiąca od złota sala tronowa
przesycona była zapachem kadzidła, wypełniali ją zaś dworzanie,
doradcy królewskiego wojska i kapłani. Szreniawa klęczał przed
władcą Troi i biorąc cztery twarze Świętowita na świadków,
odnawiał przyrzeczenia lenne. Potem królewski skryba odczytał
spisane na nilowym papirusie dzieje odniesionej przez Szreniawę
przewagi nad brzegiem krętego Skamandra. Otóż dwa dni temu zdający
się nie znać strachu Słowianin, wraz z niewielką grupką
najemnych wojów znad Visany, doszczętnie rozbił u stóp wyniosłego
dębu rosnącego nad rzeką, znacznie liczniejsze hufce Mengistosa,
króla greckiego ludu Dogów. Szreniawa uśmiercił Mengistosa w
walce i odebrał mu chorągiew wyobrażającą w polu błękitnym
psią głowę i dwie ośmiopromienne gwiazdy. Pokryty kurzem i ranami
rzucił ów sztandar do nóg króla Priama.
-
Na pamiątkę swego chrobrego czynu, noś z dumą krzywaśń srebrną,
krętą jak rzeka Skamander, w polu czerwonym jak nasza ziemia
dławiąca się krwią walczących, zakończoną znakiem świętego
dębu, który był świadkiem twego zwycięstwa – władca Troi dał
znak Szreniawie aby powstał, po czym uściskał go jak syna.
Królewski
heraldyk czym prędzej zabrał się za malowanie nowego herbu, gdy
tymczasem rozpoczęła się uczta. Córki króla Priama uwieńczyły
Szreniawę kwiatami i napełniły jego puchar słodkim winem, lecz
myśli bohatera pobiegły gdzieś w przeszłość. Urodził się w
okazałym dworcu ocienionym lipami w majową noc, w czas święta
Czarodzielnicy, jako dziewiąty syn żupana Stracisława. Nie miał
łatwego życia. Ojciec nie mógł m wybaczyć, że rodził się
wątły i chorowity, jakże inny niż jego bracia; krzepcy jak młode
dąbczaki, zwinni jak koty i silni jak konie. Żupan miał tę
przywarę, że wierzył w liczby szczęśliwe i pechowe, a tak się
fatalnie składało, że do tych drugich zaliczał dziewiątkę, bo
tak przeczytał w jakimś pokrytym grubą warstwą kurzu słowiańsko
– chaldejskim kalendarzu. Nie miał upodobania w swoim synu –
święcie wierzył, że jego Dziwa Mileda z rodu Petrykowiczów
poczęła syna z bubonem, bo tak powiedziała mu na targowisku babka
wróżąca z żółtka jajka. Co więcej Szreniawa przed dniem swych
postrzyżyn nosił imię Nielub. Jakie imię takie życie – prócz
matki wszyscy w dworze uprzykrzali mu życie, nie wyłączając
rodzonych braci, ani dziewek kuchennych. Sam ojciec, który wypił
już sporo miodu, żałując, że ma takiego syna, uderzył go
obgryzioną kością w twarz tak mocno, że złamał mu nos.
Biesiadnicy się roześmiali, gdy chłopiec zleciał z krzesła z
twarzą zalaną krwią. Później nos zrósł się krzywo. To
uderzenie bolało najbardziej. Gdy zmarła matka Szreniawy, ojciec
wypędził go z domu. Młodzian zaszedł do prastarej puszczy, jakich
wiele było w Analapii. Znalazł w niej chatkę, w której mieszkał
żmij wraz z żoną rusałką i przyjacielem jednorożcem potrafiącym
przybierać ludzką postać. Mieszkańcy chatynki przygarnęli
wygłodniałego i zziębniętego wyrzutka. Żmij zaczął go trenować
w walce mieczem, jeździe konnej i innych umiejętnościach
przydatnych witeziom, aż ze słabowitego i często chorującego
młodzieńca uczynił wojownika na schwał. Szreniawa po pożegnaniu
ze żmijem, rusałką i jednorożcem, nie widząc dla siebie miejsca
w Analapii, udał się gdzie go oczy poniosły, nad wielkie Morze
Śródziemne, by tam szukać sławy, przygód i bogactwa. Został
rycerzem trojańskiego króla Priama (Priamus)
i w jego służbie otrzymał swój herb upamiętniający potyczkę
nad Skamandrem.
Uczta
trwała w najlepsze, w blasku pochodni. Przygrywali do niej bardowie
z Galacji, nie zabrakło też tancerek z Arabii i z pewnej odległej
krainy, którą Sumerowie określali nazwą Meluha. Aromatyczne,
schłodzone wino lało się strumieniami do złotych pucharów, a
nubijscy niewolnicy w miejsce opróżnionych półmisków z
pieczystym i owocami wciąż przynosili nowe, pełne. W takiej
atmosferze, z wieńcami róż na głowach, łatwo było zapomnieć,
że pod murami miasta czekają mściciele pragnący jego zagłady...
Wśród
tych co przybyli pod Troję na czarnych okrętach, największą sławę
zdobył Achilles, którego Kajetan z Pontu nazywa Akiłem. Budził
trwogę w sercach Trojan. Powiadano o nim, że był synem króla
Peleusa i nimfy morskiej Tetydy Zmiennokształtnej. Prawiono o nim,
że matka bojąc się, że syn zgodnie z przepowiednią zginie w
bitwie, jako niemowlę wykąpała go w wodach podziemnej rzeki Styks.
Sprawiło to, że stał się odporny na wszystkie, nawet najcięższe
zranienia – jego jedynym słabym punktem była pięta, za którą
macierz trzymała go, kąpiąc w Styksie. Rodzice chcąc mieć
pewność, że syn nigdy nie weźmie udziału w wojnie, wychowywali
go jak dziewczynkę. Kazali mu zakładać sukienkę, bawić się z
dziewczynkami; wołali nań Pyrra, czyli Ognista, miał bowiem
długie, rude włosy. Tymczasem nadszedł dla Greków czas wróżdy
za porwanie Heleny. Odys, król Itaki przemierzał wzdłuż i wszerz
Helladę werbując efebów pod sztandary naczelnych wodzów
Agamemnona i Menelaosa. Gdy zaszedł do króla Peleusa, nie dał się
nabrać na kłamstwo, że ma on same córki. Przyniósł im kosztowne
dary, lecz wśród nich ukrył też miecz. Księżniczkom oczy się
zaświeciły na widok złotych maneli i naszyjników, lecz Achilles
porwał za oręż. Nie udało się oszukać natury i syn Peleusa i
Tetydy, żegnany łzami, wyruszył za morze na spotkanie sławy i
śmierci. Wiele napisano o jego waśni z Agamemnonem o brankę
Bryzejdę, o tym jak zabił w boju Hektora i zbezcześcił jego
ciało, mszcząc śmierć Patroklesa, czy też o tym jak sam zginął
od strzały z łuku Parysa, wystrzelonej w piętę.
Tymczasem
Szreniawa Krzywonos nie spoczywał na laurach. Król Priam wyznaczył
nagrodę za odbicie jednej z córek, urokliwej Polikseny, która
została branką Akiła przez Greków zwanego Achillesem. Przybył on
pod Troję na czele plemienia Myrmidonów; tych samych co niegdyś
założyli Muromę w Roxie. Teraz kiedy ciemność nocy rozświetlały
tysiącami ogniska greckich najeźdźców płonące na brzegu, ośmiu
Myrmidonów noszących na tarczach wymalowaną mrówkę, pilnowało
białego namiotu. Wewnątrz królewna Poliksena o jedwabistych
włosach do złotej przędzy podobnych, leżąc na skórze
panterczej, zalewała się łzami. Tęskno jej było za domem ojca.
Achilles ją przerażał – jurny jak młody byk, pełen pychy,
nawykły do zabijania ludzi dziesiątkami, aby tylko okryć się
sławą. Jakże bardzo różnił się od jej ukochanego brata
Hektora, który wciąż namawiał Parysa do odesłania Heleny, a
chwycił za oręż w tej nieszczęsnej wojnie, nie po to, aby o nim
pieśni śpiewali, lecz o obronie ojczyzny. Jej rozmyślania nagle
przerwała wrzawa w środku nocy. Rozległ się tętent podkutych
kopyt, szczęk spiżu i świst strzał zapalonych, pożogę
niosących. Poliksena usłyszała bojowe okrzyki, przekleństwa,
rzężenie umierających. Gdy królewna trwożliwie spojrzała na
zewnątrz, ujrzała jak pilnujący jej Myrmidonowie; Synowie Mrówki
padają na ziemię w potokach krwi. Potem silne ręce słowiańskiego
wojownika uniosły ją w górę i przerzuciły przez wysadzane
bursztynami i opalami siodło siwego konia ze Szczęśliwej Arabii.
Poliksena zemdlała, gdy tymczasem długi miecz Szreniawy noszący
imię Kat, tańczył w blasku Księżyca i pożogi ścinając głowy
Greków. Sam dotąd niepokonany Achilles otrzymał głęboką ranę,
która mocą wody ze Styksu natychmiast się zamknęła, nie
zostawiając nawet blizny. Wiatronogi; rumak Szreniawy okazał się
godny swego imienia. Jeszcze tej samej nocy król Priam omal nie
umarł z radości widząc swą odzyskaną córkę. Nazajutrz odbył
się ślub Szreniawy i Polikseny; trojańska królewna rada była
wielce ze swego męża, zaś jurny Achilles pełen gniewu mścił się
na Trojanach, zabijając ich dwa razy więcej niż dotąd.
Na
zew króla Priama znad Aspinu i Termodontu, wyruszyła wraz ze swymi
hufcami walecznych krasawic, królowa Amazonek Panćaśilaina przez
Greków zwana Pentesileą. Zginęła młodo z ręki Achillesa, który
nawet zakochał się w umierającej wojowniczce i skrócił o głowę
tego kto wyśmiewał jego uczucie. Wraz z Pentesileą na odsiecz
Ilionu przybyła również jej siostra Aśma Śereda, przez Słowian
zwana Seredą. Tak jak jej złocistowłosa siostra nosiła naszyjnik
z czaszek bagiennych skrzatów. Włosy miała długie i czarne,
zaplecione w wiele warkoczy, nosiła też ochronną tunikę ze skóry
czarnego smoka, wystającą spod niej białą suknię, skórzane
opaski na rękach nabijane zatrutymi ćwiekami i liczne ozdoby ze
złota, srebra, pereł i kamieni. Walczyła szablą mającą zaklęty
rubin w głowicy, włócznię nigdy nie chybiającą celu, oraz
tarczę ze skóry bazyliszka. Gdy Achilles wydał Amazonkom ciało
ich królowej, te uroczyście spaliły poległą Pentesileę na
stosie z drzewa sandałowego, mirry i aloesu, razem z jej bronią i
pięcioma wziętymi do niewoli Grekami. Następnie po odprawieniu
stypy, oddały swój oręż pod rozkazy Aśmy Śeredy. Następczyni
tronu Amazonek niczym furia rzuciła się w największy wir walki z
pragnieniem ucięcia głowy Achillesowi, aby jego czaszka mogła jej
po powrocie do stołecznego Arxgardu służyć za podnóżek.
Aśma
Śereda, donośnym głosem wyzywając Achillesa na pojedynek, ubiła
tego dnia tylu hoplitów, że aż przestała ich liczyć. W końcu
przyszło jej się zmierzyć z rosłym Słowianinem walczącym po
stronie greckiej. Zdążyła już usłyszeć opowieści o czynach
tego drągala o płowych włosach i sumiastych wąsach. Był to nie
kto inny, jeno sam Włodzimierz z Macedonii; uzbrojony w wielki
topór, którym zwykł szatkować Trojan. Nazywano owego Macedończyka
Krasnym Słoneczkiem (Xvar
Likosto),
a to z uwagi na jego tarczę obitą skórą czerwonego smoka, na
której złotą farbą wymalowane było Słońce. Najodważniejszym
obrońcom Priamowego grodu trzęsły się nogi, gdy Włodzimierz
Krasne Słoneczko wznosił w górę swój topór. Włócznia królowej
Amazonek pękła z trzaskiem w rękach Macedończyka niby sucha
gałązka. Cios topora rozbił tarczę wojowniczki, a ją samą
obalił w proch pola bitwy. Aśma Śereda już miała dobyć szabli,
lecz Włodzimierz Macedończyk odtrącił oręż Amazonki nogą, a ją
samą zarzucił sobie na plecy. Aśma Śereda miotała klątwy jak
pijany woźnica, lecz gruboskórny wojownik tylko śmiał się z jej
upokorzenia. Gdy wrócił z branką do obozu, powitały go oklaski i
sprośne żarty. Włodzimierz już miał odpowiedzieć Ajasowi co
uczyni z pojmaną Amazonką, gdy ktoś sypnął mu żarem z ogniska
prosto w oczy. To Szreniawa Krzywonos w czarny płaszcz spowity,
przedarł się niezauważenie do obozu greckiego. Korzystając z
oślepienia Macedończyka, Analap chwycił za jego topór i pierwszym
ciosem – zadanym w udo – obalił mocarza na ziemię, zaś drugim
oddzielił jego głowę od tułowia. Grecy dłuższą chwilę
patrzyli osłupieni jakby nie mogąc uwierzyć, że to co ujrzeli
zdarzyło się naprawdę. Wielu z nich opowiadało potem, że to sam
Hades przybył wesprzeć Trojan. Tymczasem Szreniawa razem z Aśmą
Śeredą wskoczył na karego konia, którego pożyczył sam Hektor i
pognał do obozu trojańskiego. Ocalona Amazonka padła do nóg
Szreniawie i zalała się łzami, w których były wszystkie stosowne
do tej okoliczności uczucia naraz. Tymczasem Grecy opłakali
rzęsistymi łzami swego towarzysza broni i zemstę poprzysięgli
jego wrogom. Spalili ciało Macedończyka wraz z jego zbroją, orężem
i dwiema niewolnicami, zaś urnę z prochami wysłali okrętem do
Macedonii, gdzie król Ratomir I Vuković, ojciec Włodzimierza
Krasne Słoneczko, na cześć swego syna, malowidło zdobiące jego
tarczę uczynił godłem swego królestwa.
Mistrz
Kajetan prawił również w swym poemacie o czynach Doliwoja z
Analapii; pana na zamku Liv i przodka rodu Doliwów, Kajtawa, którego
przodek z lud Scytów noszący to samo imię przybył razem z Lechem
I Dalmackim, oraz Kunda, syna Kuša.
Junacy ci potykali się pod stanicami króla Priama, wcześniej zaś
ćwiczyli swe umiejętności w zamku Turzy Róg w Montanii, pod okiem
kapłanki
królowej Tatry. Wszyscy trzej na zakończenie szkolenia otrzymali na
ramię wypalony znak jeleniego poroża. Z ręki Doliwoja zginął
Centaur Polidapes walczący po stronie Greków. Kajtaw ubił wąpierza
Sławutycza, który w najmniej spodziewanym momencie wylazł ze
skalnej pieczary czyniąc spustoszenie tak w obozie greckim jak
trojańskim. Kund pochodzący z grodu Chociebuż na Bliskim Zachodzie
siał straszliwe spustoszenie za pomocą pierwszej w dziejach kuszy –
broni nazwanej tak na cześć Kusza. Byłby wystrzelał wszystkich
Greków, lecz zginął z ręki Achillesa, który roztrzaskał kuszę
o ziemię, plując na nią jako na ,,broń
tchórzów''.
Opiewani przez Kajetana z Pontu Słowianie bronili Troi do końca.
Gdy zdobyte podstępem miasto upadło, Szreniawa zabrał ze sobą
Poliksenę i po wielu przygodach osiedli w Analapii. Również
Doliwoj nazywany Centaurobójcą, powrócił na zamek Liv.
,,W
wojnie to jest złe, że szlachetni mężowie zabijają się nawzajem
miast wspólnie walczyć z Archivragiem''
– brzmią ostatnie słowa poematu ,,Widłuża''.
1
Widłużę jako rzekome słowiańskie określenie Troi zaczerpnąłem
od Czesława Białczyńskiego